Rozdział 11
Z samego rana, po uszykowaniu się, udaliśmy się nad jezioro, wcześniej jedząc kanapki zabrane przez Harry'ego i ciastka wzięte przez Alice.
- Znów powtórka z rozrywki, hm? - powiedział Harry, poruszając brwią, gdy staliśmy na plaży. Oczywiście miał na myśli mój lęk na duże głębokości.
- Długo będziesz mnie dręczyć?
- Owszem - pogładził moje plecy i odszedł ode mnie, by po chwili zanurzyć się w wodzie. Ja w tym czasie rozejrzałam się za Alice, a gdy ją zobaczyłam, podeszłam do niej.
- Musimy go utopić zanim on mi to zrobi - szepnęłam, by nikt oprócz jej tego nie usłyszał.
- Przesadzasz.
- Wcale nie!
- Wejdziecie do tej wody czy znów się wymigacie? - usłyszałyśmy Louisa znajdującego siębw wodzie, więc dołączyłyśmy do niego.
- Jenny, chodź do mnie - słysząc Nialla, odwróciłam się do niego, by zobaczyć, jak z uśmiechem wyciągał do mnie ręce. Podeszłam do niego, a on przyciągnął mnie do siebie, obejmując mnie w talii.
- Nadal się boisz? - spytał z troską, na co pokiwałam głową, patrząc się na wodę sięgającą mi do pasa. - Tu nie jest głęboko.
- Jest - powiedziałam, a Niall zanurzył się przede mną nieco, by po chwili chwycić moje nogi pod kolanami i umieścić mnie na swoich plecach. Objęłam jego szyję i przytuliłam się mocno do niego. - Czemu mi to robicie?
- Chcę, żebyś mi zaufała.
- Ufam ci.
- Niewystarczająco.
Niall zaczął iść w głąb jeziora, na co ja na chwilę zacisnęłam powieki, pod którymi zaczęły tworzyć się łzy.
- Nienawidzę was - powiedziałam cicho.
- Jenny, nie ufasz mi - pokręcił głową. Po chwili poczułam jak poziom wody się obniża i wtedy zdziwiona otworzyłam oczy. Znaleźliśmy się na podwyższeniu terenu, znajdującym się nieco pod powierzchnią wody. Gdy Niall postawił mnie na ziemi, przetarłam swoje oczy, by pozbyć się łez.
- Mała, nie płacz. Nic się nie stało, nie zrobiłbym ci krzywdy.
Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w śpiew ptaków oraz szum drzew, a do tego ciepła woda opływała moje kostki. Poczułam wypełniający mnie spokój. Czasem było warto zatrzymać się na chwilę i nacieszyć się pięknem otaczającego nas świata.
Odetchnęłam głęboko, po czym otworzyłam oczy, które trafiły na Nialla kręcącego głową i uśmiechającego się.
- Jesteś niesamowita.
Spojrzałam się na niego w niezrozumieniu.
- Potrafisz się cieszyć z najmniejszych rzeczy - wytłumaczył, a ja uśmiechnęłam się.
- Chcę wracać - stwierdziłam po chwili.
- A ja nie chcę.
- Dlaczego?
- Bo tu mi nie uciekniesz i mogę mieć cię tylko dla siebie.
On nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo wpływają na mnie takie słowa.
- Nie wiem jak mogłam nazwać cię dupkiem - pokręciłam głową - Tak mi głupio, przepraszam.
- Zapomniałem o tym - zaśmiał się - Nic się nie stało.
- Wracajmy już. I w ogóle skąd wiedziałeś o tym miejscu?
- Uparta - uśmiechnął się lekko - Popływałem tu zanim przyszliście na plażę. A teraz chodź, marudo - powiedział i nachylił się, żebym mogła wejść na jego plecy. Przytuliłam się do niego i po kilku minutach znaleźliśmy się z powrotem na brzegu.
- Co tam robiliście? - spytał Louis.
- Nic - odpowiedziałam, a on posłał mi jeden ze swoich podejrzliwych spojrzeń.
Niall był słodki, kochany, po prostu sobą. Nie wiem jak mogłam go źle osądzać. Czasami wracam myślami do dnia, gdy go wyzywałam i przez to czuję się źle. Mam wrażenie, że Niall znaczy dla mnie coś więcej, ale tak nie może być. Musiał się tu wprowadzić? Miesza mi w głowie, co mam robić?
Wszyscy siedzieliśmy na naszych kocach i z plaży podziwialiśmy zachód słońca. Zrobiłam mu zdjęcie telefonem, po którego wcześniej się udałam. Panowała cisza, a powietrze było bardzo przyjemne. Idealne miejsce do wypoczynku.
- Myślę, że musimy zrobić grupowe zdjęcie - powiedział Louis.
- A ja myślę, że to bardzo dobry pomysł - odezwał się Harry.
- Teraz? - zapytałam, a Louis pokiwał głową.
- Ja zrobię selfie - powiedział Niall, kiedy wszyscy wstali.
- Ja zrobię - uparł się Louis.
- Byłem pierwszy - Niall podniósł brew, a tamten westchnął, ale zgodził się. Ustawiliśmy się, a Horan zrobił nam pierwsze grupowe zdjęcie.
- Źle wyszłam - stwierdziła niezadowolona Alice.
- Wcale nie! - Louis zaprzeczył - Jak zawsze wymyślasz.
- Wyszliśmy jak milionerzy - powiedział Niall.
- Chyba milioner - Harry prychnął przewracając oczami.
- Co? Nie! Jestem bogaty, bo mam was. Bogactwo nie wiąże się tylko z pieniędzmi.
- To było głębokie - powiedział Louis ze znaczną ironią w głosie.
- Jak cholera - wymruczał Harry.
- To było słodkie - powiedziałam i szturchnęłam go, a wszyscy zwrócili na mnie uwagę.
- Dla was wszystko jest słodkie.
- Ty też jesteś słodki.
- Słucham? -Styles zamrugał.
- Czasami wyglądasz jak babeczka.
- Weźcie mnie stąd - złapał się za głowę i odszedł od nas, a my się zaśmialiśmy. Podążył w stronę namiotów, ale nawet nasze wołanie go nie zatrzymało.
- Obraził się - powiedział Louis.
- Nie na długo, to w końcu Harry - Alice westchnęła wzruszając ramionami, a my postanowiliśmy pójść za Stylesem, bo gdyby zauważyć, robiło się ciemno. Louis przypomniał nam o strasznych historiach, więc wszyscy zdecydowali się pójść do jego namiotu, bo w innym razie na dworze byśmy mieli różne zwidy, a Alice wpadłaby w panikę. Jednak za nim to zrobiliśmy, każdy z nas odświeżył się, przebrał w piżamę i zjadł coś. Na szczęście wszyscy zmieścili się w jego namiocie i mógł nam opowiadać swoje historie.
Z czasem zaczęło robić mi się zimno, więc rozejrzałam się za czymś, co mogłoby mnie ogrzać. Alice zajęła jeden śpiwór, więc pozostało mi pójście do mojego namiotu po bluzę.
- Zimno mi, idę po bluzę - ogłosiłam, ale Alice zaprotestowała.
- Oszalałaś? Na dworze może być niebezpiecznie!
- Tu wcale nie jesteśmy bezpieczniejsi.
- Dzięki - powiedziała z ironią i jeszcze bardziej zakryła się śpiworem. Wyszłam z namiotu i oświetliłam drogę latarką z telefonu. Będąc już przy swoim namiocie, nagle poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach przez co podskoczyłam i prawie pisnęłam, ale zdążyłam nakierować światło latarki na kogoś, kim okazał się być Niall.
- Kurwa, moje oczy - powiedział przecierając je, a ja zaśmiałam się.
- Po co za mną szedłeś?
- Bo coś mogłoby ci się stać.
- Poradziłabym sobie.
Westchnął i odwrócił głowę ode mnie.
- Też pójdę po swoją, ale najpierw ty, bo cię nie zostawię.
Weszłam do namiotu i wzięłam to, czego potrzebowałam. Założyłam bluzę na siebie i dopiero wtedy poszliśmy do namiotu Nialla, który należał tylko do niego. Blondyn wyciągnął swoją szarą, miękką bluzę i wtedy zaczęłam zazdrościć chłopakom, że mają tak świetne ubrania.
- Okej, możemy wracać - powiedział.
- Właściwie to nie chcę mi się. Prędzej tam usnę niż się przestraszę.
- Możemy tu zostać, a potem ich przestraszyć. Co ty na to?
- Jestem za - uśmiechnęłam się, po czym weszliśmy do namiotu Nialla, by tam przeczekać kilka minut. Gdy usiedliśmy, on wyciągnął swój telefon i zaczął coś na nim pisać.
- Schowaj to, oni zobaczą światło. Nie może być go widać, niech pomyślą, że zaginęliśmy.
Niall zaśmiał się cicho.
- Mały morderca.
Przyłożyłam palec do ust i już się nie odezwał.
- Przecież nie zauważą, że nas nie ma - powiedział po jakimś czasie.
- W takim razie i tak się przestraszą, bo się tego nie spodziewają.
- To chodź już - powiedział i zaczął wychodzić z namiotu. Krzyknął po chwili, przez co poruszyłam się niespokojnie.
- Niall? - spytałam cicho - Niall?
Odważyłam się na wyjście z namiotu. Rozejrzałam się, ale nikogo nie zobaczyłam.
- Niall, to nie jest śmieszne!
Gdzie są inni?
- Nie boję się - powiedziałam krzyżując ramiona na piersi. Zrobiłam kilka kroków w przód i wtedy serce podskoczyło mi do gardła, bo ktoś znowu złapał mnie za talię. Odwróciłam się szybko i oczywiście zobaczyłam, jak Niall uśmiecha się szeroko.
- Czemu to zrobiłeś? - powiedziałam i uderzyłam go w ramię.
- Mała, to boli - zażartował.
- Nie lubię cię już - wzruszyłam ramionami i chciałam wrócić do namiotu Louisa, ale Niall mnie zatrzymał. - Puść mnie, dobra?
Pokręcił głową, a patrząc na moją twarz odgarnął kosmyk moich włosów za czoło.
Pocałuj mnie, proszę.
Westchnął i pochylił się, by trafić ustami w moje czoło. Odszedł ode mnie nieznacznie, ale zatrzymał się, by na mnie spojrzeć. Kiwnął głową na znak, że mam za nim iść, więc to zrobiłam.
Może on widzi mnie tylko jako przyjaciółkę? Zapewne.
Chyba oczekuję na zbyt wiele.
- Posiedzę tam tylko trochę, potem pójdę spać - powiedział zanim weszliśmy do namiotu. Alice słuchała z przerażeniem co Louis mówi, a Harry prawie spał.
- To może jednak pójdziemy spać - Niall westchnął.
- Dobra, ale nie krzyczcie znowu, już nie sprecyzuję dlaczego - Louis poruszył brwiami, a ja tylko przewróciłam oczami.
- Oj stary - Niall pokręcił głową - Tobie tylko jedno w głowie.
- Odezwał się - prychnął.
- Mhm - mruknął i położył się na Harrym.
- Masz sekundę, by ze mnie zejść - powiedział, a Niall zaśmiał się.
- Dobrze, babeczko.
- Jutro cię zabiję, obiecuję.
- Gdyby każdy robił to co mi powiedział... - odetchnął i znów wyszedł za namiotu, uprzednio upewniając się, że wsunął dłoń pod moją bluzę. Nabrałam powietrza i wyjrzałam za nim. Również wyszłam z namiotu i zawołałam chłopaka po cichu.
- Tak, mała? - zapytał odwracając się do mnie.
- Też idę spać.
- Mam nadzieję, że ze mną.
- Uhm... - wymruczałam czując jak moje policzki zaszły czerwienią.
- Chodź - kiwnął głową, a po chwili znaleźliśmy się w jednym namiocie.
- Jestem zmęczony - powiedział kładąc się.
- Ja też - ziewnęłam - Dobranoc - wyszeptałam i tez się położyłam.
- Zauważyłaś, że co chwilę kończysz śpiąc w moich ramionach?
Nie odezwałam się. Nie potrafiłam.
- Lubię to - stwierdził, a mój żołądek zacisnął się. Niall przysunął się do mnie i objął mnie ramieniem, schował nos w moich włosach i odetchnął, dzięki czemu poczułam na sobie jego ciepły oddech. Trwałam w ciszy, aż Niall mógł pomyśleć, że śpię. Wtedy odezwał się cicho.
- Dzięki tobie nie czuję się samotny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro