40
Minęło kilka dni... A dokładnie sześc dni od naszego zerwania. Od tamtego czasu byłam tykającą bombą wybuchową. Siedziałam w kuchni wraz z Taylor'em i co chwilę spoglądałam czy młody na pewno je swoją owsiankę, którą trochę wcześniej przygotowałam.
- Ciocia, a gdzie masz wujka ? - usłyszałam dziecięcy głos, a pytanie sprawiło ponownie o ból serca. Cicho westchnęłam i spojrzałam się w brązowe oczy mojego bratanka w których widniała czysta ciekawośc.
- Jesteś za mały Tay, żeby to zrozumiec - delikatnie się uśmiechnęłam i zsunęłam się z krzesła, musiałam się przytrzymac ściany czując zawroty głowy, które towarzyszą mi prawie od samego przyjazdu tutaj tak samo jak mdłości - Zjesz i pójdziemy na plac zabaw co ty na to ?
- TAK - krzyknął radośnie, na co uśmiechnęłam się szeroko i po upewnieniu się pobiegłam na górę do swojej sypialni. Gdzieniegdzie stały jeszcze kartony, których nie rozpakowałam. Wyciągnęłam zwykłe jeansy, koszulę w kratę i czarne conversy. Ściągając koszulkę od spania spojrzałam się w lustro i delikatnie zmarszczyłam brwi. Podeszłam bliżej i stanęłam bokiem. Wzruszyłam ramionami i dokończyłam ubieranie się. Rozczesałam włosy i zbiegłam na dół.
- Taylor gotowy ? - krzyknęłam i usłyszałam tupot małych nóżek, a na korytarzu pojawił się mały brunecik o ciemnych oczach, które odziedziczył po swojej mamie. Uśmiechnął się ukazując przy tym swoje urocze dołeczki i podniósł ręce co oznaczało, że chce do góry. - Poczekaj maluchu.
Uśmiechnęłam się ciepło w jego stronę i poszłam po spacerówkę. Poodpinałam wszelkie zabezpieczenia i usadowiłam w nim dwulatka. Założyłam kurtkę i wyszliśmy. Zamknęłam drzwi i po tym spokojnym krokiem kierowałam się w kierunku placu zabaw, który znajdował się dwie przecznice od domu Niall'a. Widziałam spojrzenia, najczęściej starszych kobiet, które spoglądały się na mnie z niemałą odrazą. Bo wy niby nigdy nie wpadłyście podczas seksu, że gumka wam pękła, a dziewięc miesięcy później obieraliście swój prezent. Gdybym nie miała tego wypadku to moje bubu miało trzy latka i również mogłabym chodzic na spacery z maluszkiem. Cóż Bóg chciał trochę inaczej i zabrał moje dziecko do siebie.
Po dziesięciu minutach weszłam do ogromnego parku, więc przystanęłam z boku i odpięłam chłopca od razu podając mu rękę za którą chwycił swoimi drobnymi paluszkami.
- Ciocia, a pójdziemy na lody ? - zapytał tym swoim cholernie uroczym głosem. Spojrzałam się na niego i przygryzłam wargę.
- Skarbie jest na nie teraz za zimno, a chyba nie chcesz byc chory tak ? Może jak twoi rodzice pozwolą to zjemy w domku - uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na pobliskiej ławce - Uważaj na siebie, ja tu cały czas będe siedziec.
***
[[ Leo ]]
Szesc dni, pierdolonych szesc dni. Od tamtego feralnego dnia nie pokazałem się w domu. Ignorowałem każdy telefon, unikałem siedzenie w social media. Odciąłem się całkowicie od świata, nie daje nikomu znaku, że żyje. Może się martwią, a może nie. W sumie kto by tęsknił za taką osobą jaką ja jestem ? Jedynie chyba dziwki.. Kolejny dzień spędziłem w łóżku patrząc się tępo w sufit, który był strasznie interesujący. Moja chęc życia zanikła. Jestem życiowym frajerem jedynie.
***
Ooo.. 20 rozdziałów do końca tsa bum. Mam nadzieję, że rozdział się podoba i nie zanudziłam was na śmierc. Kocham i pa ! x
W
sm zrobię taki mały maratonik tsa, jeżeli bd duża aktywność nowy rozdział bd do 2h
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro