27
Było trudno. Nieprzespane noce. Wielkie sińce pod oczami. Blada cera. Niby dwa dni, a stali się prawie wrakiem człowieka.
'**'
Z oglądania Riverdale wyrwał mnie dzwoniący telefon znajdujący się na drugim końcu pokoju. Unoszę się z kanapy i podeszłam do niewielkiego stolika, gdzie znajdował się przedmiot.
Dzwoni Maya... Nacisnęłam zieloną słuchawkę włączając od razu głośno mówiący.
- Nawijaj - powiedziałam siadając na parapecie z którego miałam idealny widok na park, widziałam jak zjeżdża się policja i karetka. Jakiś wypadek ?
- Widziałaś się z Leondre ? - zapytała szybko, ale jej głos był jakiś dziwny.
- Odkąd zerwaliśmy nie widziałam go - westchnęłam przymykając oczy.
- Nie ma go w domu od dwóch dni - powiedziała cicho. - Charlie nie ma zielonego pojęcia, gdzie on może być.
- Iii ?
- Myślałam, że możesz wiedzieć. Byliście przecież razem - dodała szybko. Nagle mój wzrok przykuła postać blondyna rozmawiającego z oficerem.
- Maya muszę kończyć - pożegnałam się i nie patrząc na to w co byłam ubrana wybiegłam z akademika, napotykając po drodze drwiące spojrzenia. Przebiegłam przez ulicę znajdując się tuż przy Charliem.
- Char... - gwałtownie się odwrócił strzepując moją dłoń z ramienia. - Co jest ?
Krzyk. Głośny krzyk i rozmowy. Spojrzałam się niepewnie w głąb parku, a moje serce zamarło. Wisiał tam. Nogi spokojnie wisiały mu nad powierzchnią ziemi, a głowa była pochylona.
- Nie wolno tu podchodzić ! - jakieś ręce chciały mnie zabrać, kiedy podbiegłam do chłopaka. Klepnęłam go w bok, jak zawsze kiedy nie chciał się budzić. - Rodzina czy ktoś ?!
- Hej skarbie, nie rób mi tego - szepnęłam padając na kolana. - Leondre proszę cię.
Głośny szloch wydobył się z moich ust, kiedy dotknęłam głową jego łydki.
- Lola - łagodny szept i lekki dotyk zmusił mnie do obejrzenia się do tylu. - Nie ma go już, chodź.
- Charlie kłamiesz - mój głos się łamał. - On żyje, patrz obudzi się zaraz.
- Lola proszę cię - wyszeptał ciągnąc mnie do góry. - On nie żyje. Nie ma go z nami.
- Kłamiesz !
{...}
Obudziłam się z krzykiem cała zapłakana. Śni mi się to ciągle od kiedy wróciłam do akademika. Od dwóch dni śni mi się to, że Leondre się powiesił. Zmrużyłam oczy, kiedy w pokoju rozbłysło światło.
Kate stała z boku i spoglądała się na mnie z współczuciem.
- Znowu ? - zapytała łagodnie zajmując miejsce koło mnie.
- Mam dość tych koszmarów - jęknęłam płaczliwie. - Dwie noce, ten sam koszmar.
Dziewczyna cicho westchnęłam i przytuliła mnie pozwalając, abym mogła wypłakać się w jej ramię.
- Kate, a może te sny to jakaś prorocznia ? - zapytałam z lekką paniką w głosie.
- Leondre za mocno cię kocha, aby zostawić samą - powiedziała i mimo, że się na nią nie patrzyłam wyczuwałam uśmiech w jej głosie.
- To, że nie powiedział ci prawdy, nie oznacza, że cię nie kocha. Może się boi tego co od niego usłyszysz ?
- Szczerość i zaufanie jest fundamentem związku - fuknęłam cicho.
- A jak jest między mną, a Jessem ? - zapytała ironicznie. - Ten frajer co chwilę kłamie, ale ufam mu.
'**'
Leo POV
Stałem w kościele otoczonym ludźmi.
Była grobowa cisza, a każdy wzrok był skupiony na drewnianej trumnie na środku pomieszczenia. Minęło dwa dni. Dwa dni od kiedy Jesse znalazł ją zakrwawioną w łazience, było za późno. Kiedy naszła moja kolej chwyciłem jej zimną dłoń kreśląc kółka na bladej skórze.
- Powinienem cię nienawidzić, że zostawiłaś mnie samą - szepnąłem nie ufając swojego głosowi. - Ciągle się zastanawiam, dlaczego ? Dlaczego to zrobiłaś aniele ?
Miałem nadzieje, że jakimś magicznym sposobem otworzy oczy, a ja będę mógł się w nie spojrzeć.
Czułem jak gula w moim gardle zaczyna coraz bardziej rosnąć. Pochyliłem się nad jej twarzą i złożyłem ostatni pocałunek na jej sinych wargach.
- Kocham cię aniele - powiedziałem cicho i odsunąłem się kawałek. - Śpij spokojnie, aniele.
{...}
Drugi dzień z rzędu ten sam koszmar. Ciągle śni mi się pogrzeb Loli, co jest chyba najgorsze. Głośno odetchnąłem i spojrzałem się na drugą połówkę, którą miała zaszczyt zajmować. Od 48 godzin jest puste i zimne.
- Stary wszytko okey ? - usłyszałem zaniepokojony głos blondasa który stał w drzwiach.
- Nie jest okey - jęknąłem opadając na poduszki. - Od kiedy mamy przerwę ciągle mam te koszmary, gdzie stoję nad jej ciałem bez życia.
- Kochasz ją - zauważył, na co uśmiechnąlem się smutno.
- Kurewsko mocno.
- Daj jej czas, musi wszytko przemyśleć.
- Dam jej tyle czasu ile potrzebuje, zrobię wszystko, aby była znowu koło mnie.
'**'
Chcę znać waszą opinię na temat tego rozdziału ? Nie mylście, że to koniec dram, bo to dopiero początek x
Postanowiłam, że będzie 59 rozdziałów + epilog, chociaż to jeszcze zależy od akcji jak się potoczy :)
Widzimy się w następnym.
Pa.💗
+ wsm robię małą przerwę od wttp --> tzw. brak weny i nie chcę robić nic na siłę, bo chce, aby rozdziały mi jak i wam się podobały
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro