24
Z mojego błogiegu snu wybudził mnie dźwięk informujący o nowym połączeniu. Podniosłam ociężale powieki przecierając przy okazji.
Silne ramiona oplatały mój brzuch, a ich właściciel pochrapywał tuż koło mnie. Cicho zachichotałam i zmierzwiłam chłopakowi włosy, chwilę później odebrałam telefon.
- Halo ? - moje standardowe przywitanie, uniosłam ciężar na łokciach i spojrzałam się na na okno robiąc grymas niezadowolenia.
- Lola, bogu dzięki, że odebrałaś - po drugiej stronie usłyszałam załamany głos mojego brata.
- Niall ? - zapytałam podnosząc się do siadu, przez mój gwałtowny ruch 21-latek jęknął i otworzył swoje brązowe ślepia. - Co się dzieje ?
- Mira jest w szpitalu, nie chcą mi nic powiedzieć, a na dodatek Taylor zadaje mi pytania dotyczące o jego mamę, a ja nie potrafię mu wytłumaczyć - jęknął żałośnie, a w tle słyszałam szum.
- Jesteś z kimś ? - zapytałam wychodząc z łóżka, przelotnie spojrzałam się na Leondre który zaczął ślinić mi poduszkę, Jezu.
- Są ze mną rodzice - jeszcze chwila, a mi się popłacze.
- Niall zbiorę swoje rzeczy i jak najszybciej będę w Port Talbot, masz szczęście, że akurat jest w Anglii - powiedziałam szybko i nie odrywając telefonu od ucha zaczęłam wsuwać na siebie spodnie. To był chyba błąd.. Straciłam równowagę i prawie poleciałam na twarz, gdyby ktoś mnie nie złapał.
- Moja dziewczyna jest sierotoą - powiedział rozbawiony kiedy udało mi się stanąć. Cicho fuknęłam na jego słowa i kontynuowałam ubieranie się. - Co jest ?
- To miał być nasz wyjazd - westchnęłam zerkając na niego w odbiciu lustrzanym. Między jego brwiami pojawiła się mała zmarszczka. - Muszę jechać do Port Talbot.
- Mała ? - zapytał niepewnie, kiedy zauważył łzy w moich oczach. - Skarbie nie płacz.
- Niall do mnie dzwonił, Mira jest w szpitalu i nie chcą powiedzieć żadnych informacji - wymamrotałam - To moja rodzina i ja muszę przy nich być.
- Wiem, że to nie jest dobry moment - powiedział nagle czymś speszony. - Um wczoraj zapomnieliśmy o gumce..
- Mam dni niepłodne, więc nie muisz się martwić o to, że zostaniemy rodzicami - posłałam mu uspokajający uśmiech, a w zamian pocałował mnie w policzek.
- Bądź gotowa za piętnaście minut - westchnął i znikł za drzwiami toalety.
{...}
- Idź już, ja zaparkuje - polecił mi chłopak, na co kiwnęłam głową i prawie wyleciałam z głowy. Zapewnie zastanawiacie się kim jest Taylor.. Otóż jest moim bratankiem, tak Niall ma dwuletniego syna. Jest mieszanką Wybuchową mojego brata i Mirandy. Pamiętam jak mówił, że mamy się zabezpieczać i uważać, aby nam nie pękła. Ha po roku mu się to przytrafiło. Wbiegłam na korytarz uprzednio witając się z personelem i wcisnęłam się suę windy wciskając przycisk z numerem. Po kilku sekundowej podróży pojawiłam się na czwartym piętrze.
- Niall ! - krzyknęłam, a szatyn podniósł wzrok.
- Lola - westchnął rozkładając bezradnie ręce i odstawił małego.
Nie czekając dłużej przytuliłam brata. Długo nie minęło, kiedy zaczął się zanosić płaczem.
- Co się stało ? - zapytałam masując skórę jego głowy.
- Od kilku dni skarżyła się, że boli ją brzuch, miała nudności - wyliczał. - Pojechałem do pracy, a stan Miry się pogorszył.
- Kiedy uprawialiście seks ? - zapytałam odsuwając się od niego kawałek, na co uniósł brwi.
- Co ma seks do wizyty Mirandy w szpitalu ? - zapytał, a jego oczy nagle się rozszerzyły patrząc się za mnie. - Whoa wy...
- Od jakiś dwóch tygodni - usłyszałam bardzo dobrze znane mi mruknięcie.
- Bóle brzucha, nudności Niall - spojrzałam się na brata - Wszystko wskazuje, że twoja dziewczyna najprawdopodobniej jest znowu w ciąży.
- Tata - naszą małą konserwację przerwał głos Taylora, który spoglądał się na naszą trójkę z zaciekawieniem. - Do mamy.
- Taylor tłumaczyłem ci, że nie możemy - chłopak westchnął bezradnie, a ja przechwyciłam chłopca. - Lola możesz wziąść go do domu ? Jeszcze trochę, a mi tu zaśnie.
- Nie ma sprawy bracie - mrugnęłam i spojrzałam się na Leondre, który wzrok miał wlepiony w jeden punkt przed sobą. Szturchnęłam go w żebra, na co spojrzał się na mnie, a w jego oczach zamajaczyły się łzy. - Kochanie ?
- Nie, nie to nic - mruknął przecierając oczy i złapał mnie za dłoń. - Chodź jedziemy.
'**'
Siedziałam na ogródku owinięta w koc z kubkiem ciepłego kakao. Była cisza, więc spokojnie mogłam wszystko przemyśleć. Potrzebuje czasem, aby przetworzyć wszystkie informacje i je uporządkować. Poczułam obecność chłopaka, który wtulił się w moje plecy, a jego trzydniowy zarost zaczął mnie kłuć w szyję.
- Zasnął ? - zapytałam na co przytaknął. - W szpitalu prawie się popłakałeś, co jest ?
Spojrzał się na mnie, a ja nadal mogłam ujrzeć jego zaszklone oczy. Zagryzłam wargę i musnęłam jego policzek, a on wydawał jakby się rozluźnić pod moim dotykiem.
- Niby minęły trzy lata od tego wszystkiego - zaczął cicho starając się zapanować nad drżeniem głosu. - Pamiętam do tej pory jak wbiegłaś do mojego pokoju mówiąc, że jesteś w ciąży.
- Znasz takie powiedzenie - wzięłam oddech - Umcia, umcia pękła gumcia będzie synuś, albo córcia ?
17-latek się zaśmiał i przytaknął.
- Co to ma do rzeczy ? - zmrużył oczy i wzjął mnie na kolana.
- Bardzo dużo Leo - burknęłam - Nie wiem jak ci to przekazać.
- Normalnie Lo.
- Zaliczyłeśgola - powiedziałam szybko.
- Jeszcze raz tylko, że powoli.
- Zaliczyłeś gola - jego twarz wyrażała szok - Jestem w ciąży.
- Aniołku ja..ja nie wiem co powiedzieć. Który to miesiąc ?
- Koniec pierwszego - z torebki wyjęlam zdjęcia USG i podałam chłopakowi - Czyli maluch został stworzony wtedy kiedy byłam z wami w trasie.
- O Jezu będę ojcem - wymruczał, a ja się patrzę na niego niepewnie - Mimo tego, że mamy po 17 lat Nie zostawie cię. To ja je stworzyłem, więc cię nie zostawie
- Kocham cię
- Ten szok jaki ja wtedy przeżyłem, mieliśmy zaledwie siedemnaście lat.. Później wyjechałem z Charliem nagrywać. Boże naprawdę mogłem wtedy z tobą zostać i nic by się nie stało. Ale kurwa wolałem jechać.
Kiedy Miranda do mnie zadzwoniła. Kurwa... - zaciął się ocierając mokre policzki. - Miałem zawał, nie wiedziałem wtedy co się dzieje.
Już wtedy zacząłem być chujowym chłopakiem, pozwoliłem na to, abyś cierpiała. Kiedy tylko przyjechałem i zapytałem się co z naszym dzieckiem, a Miranda spojrzała się na mnie, a ja kurwa wiedziałem. Gdybym wtedy nie pojechał może nasze maleństwo wtedy przeżyło.
Miałem prawie zawał, kiedy zaczęli krzyczeć, że cię tracą. Nie przeżyłbym tego. Bałem się, bałem się tego, że nie zobaczę twoich pięknych oczu, magicznego uśmiech który sprawia, że zakochuje się w tobie od nowa za każdym razem, głosu który potrafi mnie uspokoić. Mieliśmy wtedy jedynie siedemnaście lat, a tyle nam się przydarzyło. Kiedy zobaczyłem syna Nialla, pomyślałem sobie jakby nasze dziecko teraz wyglądałoby, jestem ciekaw do kogo byłoby bardziej podobne. Trzy lata temu pozwoliłem, aby nasze dziecko straciło życie. Kurwa mać, mogłem nie jechać.
Widok załamanej drugiej połówki jest najgorszy na świecie. Spojrzał się swoimi zapłakanymi oczami w moje i ponownie się rozpłakał. Zagryzałam mocno wargę, aby tylko nie wybuchnąć. Minęło tyle czasu, a on nadal się zadręcza.
Odłożyłam koc na bok i wdrapałam się na jego kolana przez co moje nogi zwisały po bokach. Złapałam jego dłonie odciągając je od twarzy i ucałowałam po kolei : czoło, poloczk, czubek nosa i na sam koniec pełne usta.
- Skarbie - zaczęłam, aby go nie pogrążyć jeszcze bardziej. - Minęło tyle czasu od tego feralnego dnia.
Było i minęło. Proszę cię nie zadręczaj się. Może nasz maluszek jest teraz w lepszym świecie i patrzy się na nas. Obiecałam sobie, że nigdy doprowadzę cię do płaczu, a teraz co ? Leo mamy dwadzieścia lat i będziemy mieć jeszcze czas na dzieci. Może nie teraz, ale może dwa, trzy lata. Życie jest pełne przeszkód, trzeba o tym pamiętać.
Przeszkody są po to, aby je pokonywać.
'**'
Okey poryczałam się pisząc to..
Chciałam, aby to wszystko wyszło mi z serca i chyba mi się udało. Często mam tak, że usiąde na łóżku i zaczynam rozżalac się, że coś mi nie wyszło : to, że dostałam złą ocenę, albo po prostu mam słaby dzień.
Chcę wam tylko powiedzieć, że życie lubi nas sprawiać różne przeszkody które trzeba jednak pokonać.
Mam nadzieję, że się podoba..
Widzimy się w następnym x
Kocham was mocno 💗
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro