Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział jedenasty

Zanim dziewczyna zasnęła, próbowała jeszcze dwa razy zbliżyć się do chłopaka. Za pierwszym razem rozebrała także dolną część garderoby   , ale tylko do majątek, tłumacząc , że w jej pokoju jest gorąco. Za drugim razem dotykał "przez przypadek" krocza czarnowłosego. Dziewczyna robiła tę wszystkie rzeczy nieświadomie.

-Boli główka? - zapytał następnego dnia nastolatki, podawając tabletki na ból głowy.

Jednak brunetka nic nie odpowiedzała.  Było jej wstyd.  Do tego obudziła się rano w samej bieliźnie i boi się , że pod wpływem alkoholu zrobiła coś głupiego.

-Czy ja... Czy my zrobiliśmy coś głupiego? -zapytała siadając koło chłopaka.

-Co masz na myśli? - mężczyzna doskonale wiedział o co chodź dziewczynie. Chciał się z nią trochę po droczyć, a pozatym podobało mu się zawscydzenie nastolatki. Wyglądała uroczo.

-Czy my... No wiesz? - odrazu na twarzy brunetki zobaczył czerwoną barwę.

-No wiem, wiem- powiedział przybliżając się do niej- ledwie się powstrzymałem- szepnął - Ale następnym razem niewiem czy dam radę- dodał całując ją. 

-Dziękuję- odparła po chwili ciszy- Za tabletkę też- dodała popijając kawę chłopaka.

-Pamiętasz coś z tamtego wieczoru? - spytał

-Um... Trochę- odparła

-Skąd mieliście alkohol?

-Chyba David przyniósł.

-Nie powinnaś tyle pić, gdy jesteś piana robisz rzeczy, których nie kontrolujesz, a pozatym jesteś jeszcze dzieckiem- upomniał ją.

-Nie jestem dzieckiem! Pozatym , kiedy mam się bawić? Jak będę miała trzydziestkę!? - oburzyła się.

-Jeżeli zabawą nazywasz skakiwanie po pijaku do łóżka, to gratuluje! - krzyknął pod wpływem chwili.

Nastała między nimi krępująca cisza, po której chłopak zdał sobie sprawę z tego co powiedział, ale nie zdążył nic dodać, bo brunetka wybiegła z domu.

Zabolali ją słowa Liama, bo wiedziała, że miał rację. Nie pamiętała, co robiła w domu Maddie po wypiciu, tak dużej ilości alkoholu. Miała nadzieję, że tylko z czarnowłosym chciała zrobić "głupie rzeczy".

Mężczyzna wybiegł za dziewczyną, która jak się okazało była nad rzeką, gdzie poraz pierwszy się pocałowali. Rzucała kamieniami do wody.

-Hope? - zaczął, podchodząc do niej- przepraszam, masz prawo do zabaw- dodał

-Miałeś rację- odpowiedzała - Po wypiciu nie kontroluję się. Ja też przepraszam.

-W ramach przeprosin zabieram cię na reszte dnia w wspaniałe miejsce.

-A Jessika?

-Będzie dziś późno, wrócimy zanim przyjedzie.

Dziewczyna zgodziła się.  Była szczęśliwa, bo traktowała wyjście z Liamem , jak pierwszą randkę. Zastanawiała się gdzie ją zabierze i w co ma się przebrać.

-Gotowa? - zapytał wchodząc do pokoju  nastolatki

-Nie, niewiem w co mam się ubrać-powiedzała.

-Może w to? - wskazał na czarne spodnie i zieloną koszulkę z małym dekoltem-ładnie by ci było.

-Okej- odparła- Um... Liam mógłbyś wyjść? Chciałambym się przebrać.

-Tak, tak- mróknął i wstał patrząc na dziewczynę, która powoli rozpinała koszule.

-Liam- powiedziała z uśmiechem- Dlaczego wciąż tu jesteś?

-Może mógłbym zostać. Pomógłbym ci gdybyś miała problem.

-Potrafię się ubrać.

-Okej, ale jakby co, to wołaj! -krzyknął i wyszedł.

-Jestem- powiedziała po piętnastu minutach nieobecność

-Nareszcie - odparł, chwytając dziewczynę za rękę.

-Gdzie mnie zabierasz? - zapytał zapinając pas bezpieczeństwa.

-Do lasu- powiedział i wjechał na główną drogę.

-Po co?

-Aby się ciebie pozbyć. Wykorzystam cię, a potem zakopie.

-Liam-jękneła, i uderzyła go lekko w ramię, gdy usłyszała jego śmiech.

-Nie mógłbym Cię skrzywdzić, jesteś dla mnie ważna- powiedział, a w oczach dziewczyny pojawiły się łzy.

Liam zabrał nastolatkę na ranczo, do swoich rodziców. Miał szczęście, bo byli sami i nie musieli ukrywać swoich uczuć.  Chciał pokazać, gdzie dorastał.

-Woo... - wydusiła w końcu





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro