Rozdział dziesiąty
Rano dziewczyna obudziła się. Nie było, już Liama, ale na same wspomnienie z nocy, uśmiech sam cisnął jej się na twarz.
Mimo to, że spali przytuleni do siebie i od czasu do czasu chłopak całował dziewczynę, było idealnie.
David: Spotkamy się?
Ja: Za godzinę ?
David: Okej. W domu Maddie.
Maddie te imię bolało dziewczynę. Od wyznania Maddi, nie rozmawiali ze sobą. Ona była zbyt zajęta Liamem, a rówieśniczka wstydziła się.
Dla nastolatki jest to nowe wyzwanie. Nigdy wcześniej nie miała z tym do czynienia. To było dla niej nowe. Nigdy nie miała koleżanki, która się w niej zakochała.
Jessice coraz mniej podobało się zachowanie jej narzeczonego. Ślub jest coraz bliżej , a oni nie potrafili się dogadać. Nie spędzają ze sobą czasu, tak jak wtedy. Prawie w ogóle że sobą nie rozmawiają, a o seksie mogła zapomnieć.
Może dlatego jest teraz w mieszkaniu swojego przyjaciela, w niecodziennej sytuacji. Była kobietą i miała swoje potrzeby.
Z Victorem siedzeła na kanapie. Ona była do niego przytulona, pragnęła bliskiej osoby. Potrzebował seksu, którego Liam nie może jej dać.
To nic, nie znaczy- powtarzała sobie w myślach. Przecież jej ukochany nie ma dla niej czasu. Uważała, że nie robi nic złego.
Zaczęło się od zwykłego niewinnego pocałunku. Reszta sama się potoczyła.
W tym samym czasie młodsza siostra, świetnie bawiła się z przyjaciółmi. Mieli alkohol i mimo, że na początku brunetka nie chciała, to teraz piła już trzecie piwo.
W pewnym momencie zaczęło im się nudzić i, zagrali w butelkę. Właśnie wypadło na nastolatkę.
-Prawdę- powiedziała
-Masz kogoś? - zapytała Maddi
-Mam- odpowiedziała bez zastanowienia, a jej rówieśniczka wyraźnie posmutniała i nie miała ochoty na dalszą zabawę.
-Muszę, już iść- powiedział brunetka
-Zostań jeszcze trochę- poprosił David- Wypijmy jeszcze trochę!
Po wielokrotnych proźbach , w końcu się zgodziła. Po chwili zaczęła się zabawa, a raczej impreza. W domu Maddi z minuty na minutę zbierało się coraz, więcej ludzi.
Około dwunastej w nocy, nastolatka wróciła do domu piana. Co chwilę wywracała się i śmiała z własnej głupoty, zwracając na siebie uwagę Liama, który od wyjścia siedemnastolatki czekał na nią. Był sam, dlatego nudziło mu się. Jessika napisała mu wiadomość, że wypadło jej coś ważnego i będzie dopiero jutro rano. Ale kiedy zobaczył ją, był zły.
Ona jest jeszcze dzieckiem- przeszło mu przez myśl. Dlatego nie mógł zrozumieć kto sprzedał nieletnim alkohol.
-Jesteś piana- zauważył
-Ja? Nie! -zaprzeczyła, przez drinki, które wypiła, była odważniejsza-Liam?
-Co?
-Zaprowadźsz mnie do pokoju?
-Tak- chłopak wziął dziewczyne w stylu panny młodej, a ona natychmiast mu się odwdziczyła.
Złączyła, jego usta, ciągnąc za końcówki włosów. Ściągnęła mu podkoszulek i rzucił na łóżko. Usiadła na nim okrakiem, całując natarczywie. W tamtym momencie pragnęła go tak bardzo i nie mogła tego powstrzymać.
-Hope, jesteś piana- mróknął kiedy chciała rozpiąć mu rozporek.
-A ty przystojna- zaśmiała się
-Nie kontrolujesz, tego co robisz. Działasz pod wpływem alkoholu.
-I co z tego! - oburzyła się
-Jutro nie będziesz pamiętała, tego co pomiędzy nami zaszło- powiedział i uwolnił się z obieć brunetki.
-Nie chcesz mnie? - zapytała ściągając koszulkę. Została w staniku.
Była kuszonca. Piękna. Nie brakowało jej niczego. Gdyby była czeźwa napewno tak by się nie zachowała. Hope, którą znał była nieśmiała, a ta tu jest bardziej odważniejsza. Podobała mu się w takiej odsłonie. Gdyby nie była piana, napewno leżałby koło niej i robił rzeczy, które od poznania jej chciał zrobić. Niestety jest piana i musiał poczekać.
- Chcę, nawet nie wiesz jak bardzo, ale nie pianą.
ZOSTAW KOMENTARZ! TO BARDZO WAŻNE!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro