Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3.

Rozdział 3. "Ale pornosów nie oglądałaś, prawda?"

Liczba słów: 5583


- Chcesz jeszcze kawałek pizzy? – zapytała Deborah, popychając ku mnie karton.

Gdy ochłonęłam po rozmowie z rodzicami, wzięłam od nich telefon i zadzwoniłam do Ryana, by mu powiedzieć, że będę jego czirliderką i że może się wypchać, po czym się rozłączyłam.

Ten musiał przekazać wieści reszcie, bo po jakiejś godzinie cała drużyna czirliderek wprosiła się do mnie do domu z kilkoma kartonami pizzy, sześcioma butelkami mojego ulubionego wina i trzema filmami High School Musical.

Zajęłyśmy salę kinową, która znajdowała się w piwnicy pod skrzydłem gościnnym i siedziałyśmy, oglądając filmy, śpiewając i tańcząc razem z bohaterami i rozmawiając w przerwach o układzie, który Deborah miała już prawie w całości opracowany w głowie.

- Nie, jestem już pełna – pokręciłam głową i dopiłam do pełna kieliszek mojego wina.

Nachyliłam się i otworzyłam kolejną butelkę.

- Rano będzie cię boleć głowa – mruknęła z uśmiechem, po czym wyciągnęła mi butelkę z ręki i upiła łyk.

- Naprawdę? Nie gadaj – jęknęłam, po czym położyłam się na niej, mrucząc niczym kotek.

Możliwe, że zmieszałam półtorej butelki wina z siedmioma szotami wódki mojego ojca. Ale potrzebowałam tego bardzo, bardzo. Byłam tak pijana, że domyślałam się, że nie będę nic pamiętać rano, ale zmuszałam się do tego, by nie zwymiotować. Chciałam trzymać w sobie alkohol, by przynieść sobie jakąś ulgę w całej tej rodzinnej aferze.

Wspomnienia z rozmowy z moimi rodzicami przelatywały mi cały czas przez oczami niczym natrętna mucha i nie chciała mi dać spokoju.

- A-ale... kochanie – zająknęła się mama. – W jakim sensie... ?

- Wyjdę za Ryana Kinga, mamo – powiedziałam twardo, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. – Nie zgadzam się na waszą śmierć, tortury czy ucieczkę. Owszem, jestem wściekła, że wychowaliście mnie w niepewności i pozwoliliście temu dupkowi, by wszedł z buciorami do mojego życia i się mną rządził... ale jesteście moją rodziną i nie pozwolę, by przez mój egoizm coś się wam stało.

- Kochanie, nie musisz tego robić – zaprotestował tata, podchodząc do mnie. – Chcieliśmy trzymać cię z dala od naszego świata, żebyś miała normalne życie. Ale to był też nasz egoizm, więc nikt nie będzie cię winił, przysięgam.

- Myślisz, że mogłabym żyć z myślą, że przeze mnie wszyscy umarliście? Sam przecież powiedziałeś, że i tak będę jego żoną. Albo będę jego niechętną żoną z rodziną, której będę mogła się wygadać, albo porwaną, zmuszoną i zgwałconą żoną bez rodziny. Jaki ja tak naprawdę mam wybór?

Na chwilę zapadła cisza.

- Tak mi przykro, kochanie – wyszeptała mama, po czym podeszła i mnie przytuliła. – Nigdy nie chcieliśmy stawiać cię w takiej sytuacji.

- W porządku, mamo, jakoś to przeżyję – mruknęłam. – To nie tak, że będę uległą narzeczoną i żonką. Absolutnie. Nie zamierzam się do niego nawet odzywać. Dla mnie on nie istnieje, dopóki nie będę musiała nałożyć białej sukni i wyrecytować mu przysięgi.

- Moja dziewczynka – wykrzyknęła nonna i zamachała swoją strzelbą.

Cieszyłam się, że miałam kogoś takiego jak nonna, która była przyjaciółką w każdej zbrodni. Zawsze wymyślała najlepsze sposoby na dokopanie komuś. Kiedyś nawet upiekła ciasteczka z tym środkiem przeczyszczającym, które sprzedałyśmy chłopakom z drużyny z Mantorville dzień przed meczem niecałe pięć lat temu.

Uśmiechnęłam się na wspomnienie ich min na meczu, gdy domyślili się, że to była nasza sprawka, lecz po chwili znowu byłam smutna.

Tak właśnie działał na mnie alkohol.

Moje emocje przeskakiwały sobie między dwoma skrajnymi, sprawiając, że na zmianę płakałam i śmiałam się. Do tego miałam trzy etapy upojenia alkoholowego – pierwszy, gdy chciałam śpiewać i tańczyć, choć nie do końca mi szło to pierwsze. Drugi, gdy przytulałam się do wszystkich i ich całowałam oraz trzeci, gdy wymiotowałam i mdlałam.

W tej chwili byłam na drugim etapie i zamierzałam na nim zostać.

- Buzi – mruknęłam, na co wszystkie dziewczyny się zaśmiały.

Była dopiero dziewiętnasta, ale kilka z nas było mocno nalanych. Dziewczyny podzieliły się jednak na samochody i było ich rozrzuconych idealnie na trzy, dlatego Deborah, Kim i Maddie nie piły w ogóle, robiąc za trzeźwych kierowców

- Choć tu, przylepo – mruknęła Savannah i złączyła nasze wargi w pocałunku.

Gdy się oderwała, uśmiechnęłam się i odsunęłam, by wpakować na kolana Alyssy, która wybuchła perlistym śmiechem i cmoknęła mnie w usta.

- Czemu moja dziewczyna całowała twoją siostrę, stary? – Usłyszałam czyjś głos u wejścia do naszej sali kinowej.

Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam grupkę chłopaków wgapiających się w nas i w High School Musical lecące na dużym ekranie za nami.

- Zastanawialiśmy się, czy dołączyć do waszego babskiego wieczorku, ale nie wiem, czy to się dobrze skończy – powiedział jakiś chłopak i po chwili skojarzyłam, że był to Chad.

- Chaaaaad... – zawołałam i chwiejnie podeszłam w jego kierunku. – Dasz mi buzi? – zapytałam, robiąc dzióbek i pochylając się w jego kierunku.

- Ojej, z nią jest źle – powiedział Chad i powstrzymał mnie, zanim się na niego rzuciłam. – Alessandro! Twoja siostra się upiła i chce wszystkich całować!

- Och, to ten drugi etap – powiedział Andy, schodząc po schodach w naszym kierunku.

Zaraz za nim podążał przystojny arogancik, który był powodem mojego teraźniejszego stanu. Wiedziałam, że musiałam się nieco pilnować, by nie wypić teraz już nic więcej. Nie mogłam się na niego rzucić, bo mój plan zupełnie by nie wypalił.

- Które jeszcze są tak nawalone? – spytał Alessandro, podchodząc do mnie bliżej.

Zachichotałam i odbiegłam od niego, wpakowując się raz jeszcze na kolana Chloe.

- Chyba tylko Deborah, Kim i Maddie są trzeźwe – powiedział Cameron, zerkając na nas z uniesioną brwią. – Ale z żadną nie jest chyba tak źle jak z Ritą.

- No nie gadaj – parsknęłam. – W ciebie nie wpakowali w małżeństwo w wieku osiemnastu lat – powiedziałam pijacko, unosząc butelkę wina w kierunku Ryana. – Twoje zdrowie, mężusiu.

Upiłam kolejny łyk i połączyłam usta moje i Alyssy w pijackim pocałunku.

- Jakie małżeństwo, co? – spytał zdziwiony James, wymieniając spojrzenia z Sethem. – O czym ona mówi?

Wtedy przypomniałam sobie, co powiedzieli mi rodzice. Tylko Chad z naszych znajomych należał do mafii i tylko z nim z naszych znajomych mogłam o tym rozmawiać.

- To metafora, głupku – prychnęłam, maskując swoją gafę. – Po prostu chciałam się nawalić.

Ci wywrócili oczami, kupując moje głupie i pijackie wyjaśnienie, a ja zsunęłam się z kolan platynowej blondynki.

- Potrzebuję buzi – powiedziałam, obracając się dookoła osi. – Savannah, bądź moim Troyem!

- Oczywiście, Gabriello! – zawołała i podbiegła do mnie.

Rzuciła mi się na szyję, powalając nas na jeden z foteli, na co zaśmiałam się głośno. Złączyłyśmy wargi w pijackim pocałunku, a ja szybko pozbyłam się jej koszulki, co ona błyskawicznie odwzajemniła. Zapomniałyśmy o bożym świecie, całując się w stanikach i spódniczkach.

Jej twarz była lekko zarumieniona, co uwydatniało jej przeurocze piegi.

Gdy już zamierzałam wsunąć ręce pod jej spódniczkę, ktoś ją ode mnie odciągnął, a drugi ktoś złapał mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię.

- Hej! – zawołałam. – Oddajcie mi Savannah!

- Savannah jest zajęta, tak tylko pragnę przypomnieć – odkrzyknął Mike i po chwili niósł ją do wyjścia tuż przy klatce piersiowej do której przyczepiła się niczym małpka. – Choć muszę przyznać, że to było gorące.

- Och, zdecydowanie było gorące – wymruczał mi ktoś w generalnej okolicy mojej twarzy, a ja od razu rozpoznałam ten niski i zabarwiony groźbą głos. – Ale tobie już wystarczy, skarbie.

- Puść mnie, arogancie, potrzebuję buzi z Savannah – mruknęłam choć bez większego przekonania.

Ten tylko klepnął mnie w tyłek i wyszedł ze mną z piwnicy, w której mieliśmy właśnie salę kinową, salę do ćwiczeń i, jak się dowiedziałam, salę tortur. Wpadliśmy po drodze na Primaverę.

- Mogłaby mnie pani zaprowadzić do jej sypialni? Trzeba ją położyć spać.

Widziałam zaskoczenie na twarzy naszej gosposi, gdy uniosłam delikatnie głowę. Po chwili usłyszałam również je w jej głosie.

- Po schodach na górę, w prawo i ostatnie drzwi na lewo – poinstruowała go.

- Jestem pijana! – oznajmiłam jej, gdy ten wszedł na pierwszy stopień. – I potrzebuję buzi! Dużo buuuzi!

- Ojej, to ten etap – mruknęła, po czym uciekła czym prędzej.

Możliwe, że kiedyś ją pocałowałam, będąc nieco poijaną, ale nie do końca to pamiętałam. Tylko Alessandro rzucał czasami aluzje na ten temat, choć Primavera milczała jak zaklęta.

- Jutro idziesz do szkoły, skarbie, wiesz o tym, no nie?

- Potrzebuję moich dziewczynek do buzi, a nie jakiejś gadki szmatki z moim aroganckim i władczym narzeczonym, gnojkiem. Możesz je zawołać?

- Mogę ci dać buzi – zaproponował.

- Nah. Od ciebie nie chcę. Jesteś paskudą, która lubi się rządzić. Nie zamierzam z tobą rozmawiać, do czasu aż nie będę musiała założyć ci obrączki na palec i powiedzieć „tak". Ciesz się więc tym momentem, gdy jestem zwyczajnie zbyt pijana, by cię kopnąć w jaja za dotykanie mnie.

Ten wyszedł na korytarz i zgodnie z poleceniem skręcił w prawo i przeszedł do końca korytarza. Gdy otworzył drzwi, przytrzymując jedną ręką moje pośladki, zerknął do środka i prychnął głośno.

- Jesteś największą potterhead, z jaką miałem kiedykolwiek do czynienia.

Mój prostokątny pokój był cały pomalowany na ładny, bladożółty kolor. Wszystkie meble były z bardzo ciemnego drewna, a już naprzeciw wejścia wisiał ogromny gobelin z Hufflepuffu. Pod nim stała mała gablotka z różdżką Nimfadory Tonks w środku, którą rodzice kupili mi razem z gobelinem na urodziny, gdy miałam dwanaście lat.

Moje ogromne łóżko z baldachimem przykryte było żółtymi zasłonami, a pościel była całkowicie czarna w żółte kwiaty na samym dole. Uwielbiałam poduszki, więc miałam ich tak dużo, jak tylko się dało. Wszystkie w odpowiedniej kolorystyce.

Na jednej ze ścian, tej naprzeciwko łóżka, obok drzwi prowadzących do mojej małej garderoby stał ogromny regał na książki ciągnący się od podłogi do sufitu przez całe dziesięć metrów ściany. I moją dumą było to, że cały był wypełniony podwójnymi rzędami. Na ścianie prostopadle przylegającej do tego regału znajdowały się drzwi, w których się zatrzymaliśmy. Po prawej stronie drzwi, w stronę regału z książkami, stała duża żółta kanapa, a przed nią szklany stolik.

Po lewej stronie od drzwi na ścianie wisiało mnóstwo ramek ze zdjęciami mojej rodziny, przyjaciół i niektóre tylko moje. Częściowo wisiały tam też plakaty z Harry'ego Pottera. Na ścianie obok stało tylko to ogromne łóżko i dwie szafki nocne. Po lewej stronie od łóżka, obok moich zdjęć i plakatów, znajdowały się drzwi do małej, prywatnej łazienki.

Na ścianie, przy której stała gablotka z różdżką, znajdowały się drzwi prowadzące na balkon, który był na tyle długi, że odchodziły od niego drugie drzwi prowadzące do sypialni Alessandro, z których korzystałam często, gdy byłam mniejsza.Z kolei drzwi otoczone regałem z książkami prowadziły do garderoby.

Na podłodze leżał miękki dywan w żółto-czarną kratę, który ciągnął się od łóżka do stolika. Był on koszmarem Primavery, gdy sprzątała mój pokój, ale ja go uwielbiałam ze względu na jego miękkość.

- Masz coś do mojego puchońskiego pokoju? – prychnęłam, po czym okręciłam się, by zeskoczyć z jego ramienia. – Idę o zakład, że ty jesteś ślizgonem.

- Przynajmniej nie jesteś gryfonką, bo musiałbym zerwać zaręczyny – prychnął, po czym raz jeszcze złapał mnie, tym razem niczym pannę młodą, po czym położył mnie delikatnie na łóżku. – Nie ruszaj się.

- Może powinnam zmienić jednak dom – powiedziałam zadziornie, na co on tylko wywrócił oczami.

- Nie można zmienić domu, do którego zostało się przydzielonym, mądralo. Tiara Przydziału to nie koncert życzeń.

- Mhm – mruknęłam, po czym uniosłam się na łokciu, by obserwować, co robił. – Z resztą jestem zbyt miła, cierpliwa i pomocna, by należeć do innego domu. Jak dorzucić do tego moją pracowitość, to nie da się dokonać innego wyboru. Wiesz w ogóle, że jeszcze nigdy nie przeklęłam? Nie jestem nawet w stanie cię nazwać kut... no właśnie. Bo już dawno bym to zrobiła, dupku.

Paplałam jak najęta, podczas gdy Ryan zniknął w mojej garderobie, z której po chwili powrócił z moją piżamą, która składała się z białych spodenek w borsuki i żółtej koszulki na ramiączkach.

- A wierność i lojalność? – zapytał, podchodząc bliżej. – Będziesz zdradzającą czy lojalną żoną?

- Oczywiście że lojalną – prychnęłam, opadając na poduszki. – Mogłabym cię nienawidzić z całego serca, ale nie skazałabym biedaka, z którym bym cię zdradziła, na śmierć w męczarniach. Czytałam kilka książek o mafii, wiem jak to działa.

- Gdyby ktoś uznał twoją cipkę wartą jego kutasa, odciąłbym mu go i nakarmiłbym nim. O pozostałych rzeczach, które bym zrobił, wolałabyś nie słyszeć, więc oszczędzę ci szczegółów. A teraz daj mi chwilę, a cię przebiorę.

Moje ręce były jak z masła, więc niechętnie pokiwałam głową. Zesztywniałam, gdy ten wsunął rękę pod moje plecy i wprawionym ruchem odpiął mi zapięcie. Skurczybyk musiał mieć doświadczenie, bo zrobił to szybciej niż ja zazwyczaj. Nie wspominając o tym, że ja potrzebowałam obu rąk, by odpiąć to cholerstwo. Szybko też ściągnął ramiączka i odrzucił stanik gdzieś za łóżko, a moje sutki stwardniały na zetknięcie z zimnym powietrzem.

Przyzwoity facet patrzyłby mi prosto w oczy, gdyby miał świadomość tego, że wcale go nie pragnęłam. On niestety, nie był przyzwoitą osobą, więc ani razu w oczy mi nie spojrzał. Właściwie, nawet gdyby chciał, to by nie mógł, bo gdy dostrzegłam jego pociemniałe i wygłodniałe spojrzenie, stchórzyłam i odwróciłam głowę, zamykając oczy.

- Podnieś ręce, skarbie.

Posłusznie uniosłam ramiona i po chwili poczułam, jak miękki materiał opada na moją klatkę piersiową i brzuch, zakrywając je.

- Śpisz w majtkach czy bez? – zapytał, na co otworzyłam gwałtownie oczy.

- W majtkach – skłamałam szybko, na co ten posłał mi kpiące spojrzenie.

Ściągnął moją spódniczkę i białe bawełniane majtki obleczone koronką na krawędziach, po czym przymknął oczy i wypuścił z siebie wiązankę przekleństw. Widziałam pożądanie na jego twarzy, więc ucieszyłam się, wiedząc, że mój plan doprowadzenia go do szaleństwa będzie od teraz o wiele łatwiejszy.

- Załóż mi te spodenki i przestań się gapić, głupku – mruknęłam, unosząc lekko biodra. – Przed nocą poślubną nie możesz nawet dotknąć.

- Zamierzasz doprowadzić mnie do szaleństwa? – spytał, unosząc brew.

Posłusznie jednak nałożył mi szybko spodenki w te słodkie borsuczki i przykrył mnie moją kołdrą.

- Możliwe – mruknęłam, czując, że moje powieki stawały się coraz cięższe.

- Jeśli będziesz upijać się częściej, możliwe że ci się uda – stwierdził. – Mam tu chusteczki do demakijażu, więc zamknij oczy.

Zrobiłam to od razu i po chwili poczułam dotyk mokrej chusteczki. Delikatnie zmył mi nią tusz do rzęs i szminkę, po czym odłożył ją na szafkę nocną.

Pogłaskał mnie po policzku i tak właśnie zasnęłam. Z nim siedzącym tuż obok i jego palcami gładzącymi moją skórę.

***

Obudziłam się rano tylko z lekkim bólem głowy, co mnie ucieszyło, bo spodziewałam się okropnego, morderczego kaca. A dzisiaj przecież miałyśmy eliminacje do drużyny i trening łączony z chłopakami.

Otworzyłam jedno oko i zerknęłam na mój zegarek, który wskazywał godzinę szóstą raną, na co uniosłam się w szoku. Alessandro przychodził po mnie zazwyczaj około godziny szóstej trzydzieści, bym miała czas na wysuszenie włosów przed pójściem do szkoły.

Pierwszy raz w życiu zdarzyło się, żebym wstała wcześniej niż przed szóstą trzydzieści, ale jeśli wziąć pod uwagę fakt, że zasnęłam przed dwudziestą, to i tak spałam ponad dziesięć godzin, co było wystarczające dla takiego lenia, jakim byłam.

Zwlekłam się z łóżka i sięgnęłam wspomnieniami do wczoraj. Przypomniałam sobie moment, w którym dziewczyny wpadły do mnie do domu z pizzą i winem... i na tym się kończyło to, co pamiętałam. Nie wiedziałam, jak dostałam się do łóżka, ale chyba nie do końca chciałam wiedzieć.

Poszłam do łazienki, by ogarnąć sińce pod oczami i wzięłam szybki prysznic. Jak zwykle nie nakładałam pełnego makijażu, bo później czułam się niekomfortowo na treningach i założyłam mundurek. W momencie, gdy wybiła szósta trzydzieści, do mojego pokoju wparował Alessandro i zatrzymał się gwałtownie, widząc, że byłam już w pełni gotowa.

- Łał, siostrzyczko, jestem z ciebie dumny – powiedział. – To chyba pierwszy raz w życiu, kiedy nie wylądujesz w basenie.

Uśmiechnęłam się do niego uroczo.

- Ja z siebie też jestem dumna. Chodźmy na śniadanie, bo wprost umieram z głodu.

- Zanim jednak zejdziemy – powiedział, po czym opadł na moje łóżko. – Jak się czujesz z tym, czego się wczoraj dowiedziałaś?

- Cóż, ukrywałeś przede mną fakt, że jesteś mordercą i gangsterem. A byłam powierniczką wszystkich twoich sekretów... no cóż... przynajmniej myślałam, że byłam.

- Pizzo, jesteś moją młodszą siostrą...

- Tylko o dwie minuty i trzy sekundy - weszłam mu w słowo.

Nonna stała nad mamą ze stoperem, gdy ta nas rodziła, o czym z historii wiedziałam, że prawie została wyrzucona z sali porodowej. Jednak, dzięki niej, wiedzieliśmy, jak niewiele starszy Andy był ode mnie.

- Myślisz, że było mi łatwo ukrywać przed tobą coś takiego? Ale nie miałem wyboru. Rodzice chcieli, żebyś miała normalne dzieciństwo, a ja się zgodziłem, bo chciałem cię zwyczajnie chronić.

- Ale przed Ryanem nie możesz mnie obronić, tak?

- No cóż, właśnie dlatego nie do końca go lubię. Jest moim przyszłym bossem, darzę go szacunkiem i uważam, że będzie naprawdę dobry, więc ma moją pełną lojalność, ale dla ciebie... byłbym w stanie go zdradzić. Zdradzić Fedeltę i moją przysięgę, la mia anima.

- Kocham cię, braciszku – powiedziałam, wtulając się w niego.

- Ja ciebie też, siostrzyczko. Jesteś moją słabością, współlokatorko macicy – zaśmiał się, używając przezwiska, które wymyśliliśmy dawno temu, po pierwszej lekcji edukacji seksualnej, jaką mieliśmy. – Nie gniewaj się na mnie, błagam.

- Nie gniewam się na ciebie, amore mio – powiedziałam, na co ten spojrzał na mnie z powątpiewaniem. – Przysięgam! Nawet na rodziców nie jestem jakoś bardzo zła. Może podeszłabym do tego inaczej, gdybym ostatnio nie zakochała się w tych książkach o mafii, które poleciłam pani Montgomery. W głębi ducha też trochę marzyłam o gangsterze, który pokochałby mnie mimo swojego zimnego serca.

- Powinienem zacząć kontrolować książki, jakie czytasz, pizzo, bo coś mi się nie podoba ich tematyka.

- To erotyki, Andy – prychnęłam, po czym wybuchłam śmiechem na widok jego miny.

- Ale pornosów nie oglądałaś, prawda? – zapytał podejrzliwie.

- Oglądałam.

- A masturbowałaś się już?

- Andy, przestań! – wykrzyknęłam, szturchając go w ramię. – Nawet jeśli, to nie jest twoja sprawa.

- Jesteś tylko dzieckiem!

- Mam osiemnaście lat!

- To o jakieś jedenaście za mało na masturbację!

- Okej – przyznałam, na co ten zmarszczył brwi podejrzliwie. – To z iloma dziewczynami już spałeś?

Ten zesztywniał, po czym podrapał się po karku.

- Dobra, wygrałaś. Dam ci spokój.

- Kiedy przestałeś być prawiczkiem? – spytałam z zaciekawieniem, na co ten się skrzywił. – No weź! To jedno pytanie i dam ci spokój.

- Inicjację przeszedłem, gdy miałem jedenaście lat. Wtedy też zabiłem pierwszego zdrajcę - powiedział, nieco odwlekając z odpowiedzią, czym tylko jeszcze bardziej mnie zaciekawił. - Trzy lata później tata zabrał mnie do burdelu, by jedna z bardziej wykwalifikowanych dziwek nauczyła mnie wszystkich sztuczek. To był mój pierwszy raz.

- Spałeś później raz jeszcze z tą prostytutką?

- Ja nie sypiam z kobietami, siostrzyczko. Biorę, czego chcę i wychodzę. Spać będę z żoną, gdy ojciec mi już ją znajdzie i dobije targu z innym z underbossów lub kapitanów Fedelty. Ale odpowiadając na twoje pytanie, tak, pieprzyłem się z nią jeszcze kilka razy, bo umie dobrze ssać fiuta.

- Fuj – mruknęłam, krzywiąc się.

- Chciałaś prawdy – prychnął. – Od tego świata i od tej właśnie mojej strony chcieliśmy cię ochronić.

- Okej, a jak sprowadzić faceta na kolana? Co zrobić, by oszalał na moim punkcie?

- Dobre obciąganie zawsze działa, ale ty jesteś zbyt niewinna, by nawet o tym myśleć.

- A jak się... obciąga? – spytałam z niewinnym uśmieszkiem, by go podrażnić.

- O nie! Nie, nie, nie! Koniec tematu. Twój pierwszy raz będzie podczas nocy poślubnej i na pewno nie będziesz obciągać Ryanowi, bo urwałbym mu jaja, gdyby cię do tego zmusił. Potraktuje cię jak królową i tyle musisz wiedzieć. A teraz idziemy na śniadanie.

Wziął mnie na ramiona w stylu panny młodej, po czym zniósł na dół, gdzie czekali już na nas rodzice, nonna i Primavera. Oni też byli zaskoczeni, gdy zobaczyli mnie już zupełnie gotową. Żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć, więc tylko pocałowali mnie w policzki i czoło. Usiedliśmy przy stole, przy którym po chwili ciszy nastała zwyczajowa, wesoła atmosfera.

Gdy zjedliśmy, przez pięć minut wysłuchiwałam przeprosin, by później przejść na nasz kawowy kwadrans do salonu. Wypiliśmy nasze ulubione kawy i Andy podwiózł mnie do szkoły.

Nawet się nie obejrzałam, a minęły nam pierwsze dwie godziny matematyki, dwie literatury, na których ustaliliśmy z panią Montgomery kolejność, w jakiej chcieliśmy czytać lektury (zagłosowałam na Harry'ego Pottera jako pierwszego i pół klasy mnie poparło, wiedząc, że i tak będą korzystać z moich notatek) i jedna filozofii, po czym nastała godzinna przerwa obiadowa.

Nie przepadałam za stołówkowym jedzeniem, gdyż wszystko było na nim tłuste i nieco przypalone. Najbezpieczniejszymi rzeczami były zawsze sałatki i pizza, gdyż one były kupne a nie robione na miejscu. Mięs i makaronów przygotowywanych przez nasze kucharki od pięciu lat nie tknęłam. Podobnie było ze wszelkimi zupami.

Stanęłyśmy z Violą i Stephanie w kolejce i po chwili niosłyśmy już tacki z jedzeniem na zewnątrz, gdzie znajdował się największy stolik na całej stołówce, który okupowaliśmy od wielu lat.

Obydwie chichotały z tego, że na mojej tacce spoczywały dwa kawałki Margherity. Śmiały się, że postanowiłam zostać kanibalem.

Siedziała już tam cała nasza paczka – dziesięć dziewczyn z drużyny czirliderek i wszyscy chłopcy poza Ryanem i Alessandro. Usiadłyśmy na wolnych trzech miejscach i zostawiłam jedno wolne obok siebie tam, gdzie zawsze siedział mój bliźniak.

- Gotowe na dzisiejsze eliminacje? – zapytał Chad, gdy tylko usiadłyśmy.

- O tak. Jestem wyjątkowo ciekawa tych dwóch dziewczyn, które dzisiaj wybierzemy – powiedziałam, uśmiechając się. – Na które godziny dyrekcja ustaliła termin?

- Te dwie zaraz po obiedzie. Wszyscy obecni są zwolnieni z lekcji, więc pewnie przyjdzie mnóstwo osób, które będzie chciało po prostu opuścić te godziny.

- Jesteśmy na to gotowe – powiedziała Maddie, nadziewając frytkę na widelec i wkładając ją sobie do buzi. – Co roku tak jest. Ale zawsze znajdą się odpowiednie kandydatki. A z nich zostało już wybranie tylko dwóch.

- Smacznego, wszystkim – powiedział Andy, podchodząc do stolika razem z Ryanem. – O, czekaj, trzeba dostawić jedno krzesło.

- Nie ma takiej potrzeby – powiedział Ryan ze złośliwym półuśmieszkiem.

Nachylił się, by złapać mnie w pasie, po czym uniósł, usiadł na moim krześle i posadził mnie sobie na kolanach. Zmrużyłam oczy na jego poczynania, ale zgodnie z obietnicą, którą złożyłam sobie pod gabinetem ojca, zignorowałam go całkowicie.

Wsunęłam widelec sałatki do buzi i popiłam to sokiem pomarańczowym.

- A trening mamy zaraz po lekcjach? – upewniła się Savannah, na co wszyscy przytaknęli.

Nadine pokiwała głową z uśmiechem.

- Tak. Trener chłopaków wczoraj przedstawił nam plan. Oni robią swoją rozgrzewkę, podczas gdy my swoją, czyli w naszym wypadku będzie to po prostu taniec. Później trener chce trochę ćwiczeń siłowych więc będą podwójne pompki i te sprawy.

Wszyscy chłopacy jęknęli równocześnie, a Ryan spojrzał na nich zdziwiony.

- Czym są podwójne pompki? – spytał, gryząc kawałek swojej pizzy.

- Twoja czirliderka siada ci na plecach, a ty pompujesz – wyjaśnił mu Alessandro, krzywiąc się.

- Super, już się nie mogę doczekać – mruknął skrzywiony.

Trener nie miał litości na treningach i zmuszał ich do najtrudniejszych ćwiczeń, by później nie móc sobie wyrzucać, że był dla nich zbyt łagodny. Zazwyczaj po wspólnych treningach musiałyśmy im pomagać dojść do ich szatni, a niekiedy nawet jeszcze i w niej, bo nie potrafili samodzielnie zdjąć koszulki czy coś.

Alessandro jako kapitan od trzech lat dostawał największy wycisk ze wszystkich, więc zawsze musiałam go rozbierać do bokserek, a później wstawiać pod prysznic, skąd później wyciągali go już koledzy, oszczędzając mi widoku jego ciała.

Odwoziłam go też do domu po każdym z tych treningów, bo choć nie chciałam mieć własnego samochodu, posiadałam prawo jazdy, by móc być czasami trzeźwym kierowcą.

- Przynajmniej dziewczyny zapewniają nam przez każdym łączonym treningiem jakieś pocieszenie w formie ich seksownego tańca. Później od razu się lepiej ćwiczy – dodał Chad z łobuzerskim uśmieszkiem.

- Dokładnie – przyznał Alessandro. – Widziałem go już tysiąc razy, a wciąż na mnie działa jak cholera.

Tylko wymieniłyśmy z dziewczynami znudzone, choć nieco i rozbawione spojrzenia, gdyż mówili to prawie przed każdym z tych treningów.

- Tak, tak, wszystko dla was i waszego samopoczucia, chłopcy – parsknęłam.

Poruszyłam biodrami, by umościć się na jego kolanach nieco wygodniej, ale sapnęłam, gdy poczułam coś twardego wbijającego mi się w tyłek. Spojrzałam na Ryana z ukosa, na co ten spojrzał się na mnie niewinnie z tym swoim półuśmieszkiem.

Czy to tak bolało, by unieść aż dwa kąciki ust do góry?

Posłałam mu zimny uśmiech, po czym wymieniłam znaczące spojrzenia z siedzącą naprzeciw mnie Savannah, która zacisnęła wargi, by nie parsknąć śmiechem. Gdy się opanowała, spojrzała na swój talerz niewinnie.

- Rita, masz ochotę na frytki? – spytała, przysłaniając dłonią usta, by ukryć swój szeroki uśmiech. – Są wyjątkowo smaczne.

Mike, na którym siedziała, zmarszczył brwi, po czym zassał powietrze, gdy ta nachyliła się, by mi podać swój talerz.

- Oj tak, zdecydowanie – powiedziałam, po czym nachyliłam się do przodu, by ją dosięgnąć. Moje strategiczne miejsca przycisnęły się do twardości Ryana, na co ten syknął. – Mmm... faktycznie pyszna ta frytka.

- Może jeszcze chcecie pomidorki? – spytała Alyssa ze swojego miejsca po prawej stronie stołu, na co ochoczo się odwróciłam, wywołując jego warknięcie. – Są takie... soczyste.

Savannah zrobiła to samo, kręcąc lekko biodrami, na co Mike przeklął i złapał jej biodra wściekły.

- Jesteście okrutne – zauważył Max, który był naszym obrońcą, piłkarzem i zarazem chłopakiem Gloriany.

Uśmiechnęłam się diabelsko i wysunęłam się, by go wziąć, ale Ryan złapał mnie za biodra i ściągnął z powrotem na jego kolana.

- Mogłabyś przestać?

Jako że obiecałam sobie, że będę go ignorować, nawet na niego nie spojrzałam, a pokręciłam raz jeszcze biodrami.

- Ona chyba mówiła serio z tym ignorowaniem cię – powiedział Alessandro, uśmiechając się współczująco. – A jest upartym małym gnojkiem.

- A więc zobaczymy, jak długo uda ci się mnie ignorować – syknął mi do ucha, po czym uniósł swoje biodra do góry tak, że jego wzwód wsunął się między moje pośladki, na co zesztywniałam lekko. – Wyzwanie przyjęte, skarbie.

Jego ciepły oddech owinął moją szyję, a na całym moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Ten pocałował moją szyję, na co wsadziłam kawałek pizzy do buzi, starając się go usilnie ignorować.

- Kiedy zamierzacie się podzielić waszym pomysłem na tegoroczny kawał dla Mantorville? – spytała Nadine, zmieniając temat, czym uratowała mi skórę.

Alessandro wymienił porozumiewawcze uśmiechy z Chadem, po czym wbił widelec w swój stek.

- Cóż, to będzie coś wyjątkowo wrednego tym razem. W końcu to ostatni żart ze wszystkich. Zamierzamy zrujnować im salę gimnastyczną – powiedział, zerkając po twarzach nas wszystkich.

Wszyscy chłopacy wyglądali na podekscytowanych, my troszkę mniej, choć widziałam na twarzach dziewczyn, że uśmiechały się już złośliwie. Chyba tylko mnie nie do końca podobały się wszystkie te nasze akcje, a ich z jakiegoś powodu wciąż obchodziła moja opinia, mimo że wiedzieli, iż byłam zwyczajnie zbyt miła na takie sprawy.

- W jakim sensie zrujnować? – spytałam, marszcząc brwi.

- Ich ostatnim żartem było przebicie opon we wszystkich naszych samochodach. Musimy tym razem dowalić im coś mocnego, więc zamierzamy wysmarować podłogę ich sali klejem i obsypać piórami i śmierdzącą substancją nonny. Powiedziałem o tym wczoraj babci, już się zabrała za gromadzenie składników. Przez jakiś tydzień będą musieli zaprzestać treningów, bo boisko mają w remoncie.

- A ze ścianami zamierzamy coś robić? – zapytał Gregory, drapiąc się po podbródku.

On był naszym rezerwowym bramkarzem i piłkarzem Nadine. Z tego co wiedziałam, nie byli razem, ale byli przyjaciółmi z korzyściami.

- Raczej nie – westchnął Andy. – To ma być szybka akcja w nocy. Wpadamy i wypadamy. Przekupiliśmy już ochroniarza, by wziął przerwę akurat w tamtym momencie. Oczywiście mu nic dyrekcja nie będzie mogła zrobić, bo ma w umowie możliwość wzięcia dwóch dłuższych przerw, o ile zamknie wtedy szkołę.

- Ale weźmiemy wytrychy i wpadniemy do środka na jakieś pięć minut, więc nie będziemy mogli zrobić nic więcej poza rozwaleniem o podłogę wcześniej przygotowanych baloników.

- Zawsze można przykleić na ścianie herb naszej szkoły – zaproponował Michael, po czym ukradł jedną z frytek Chloe, cmokając ją przy tym w policzek. – No wiecie, pierwszy balonik z klejem rozwalić o ścianę, nałożyć szybko herb, a później resztę o podłogę.

- To dobry pomysł – poparł go John, po czym poprawił sobie Karen na kolanach, by złapać kawałek pizzy z talerza. – Mogę załatwić flagę z naszym herbem.

- No to stoi – powiedział Alessandro. – Akcję zaplanowaliśmy na przyszłą niedzielę. Baloniki ze śmierdzącą substancją będziemy przygotowywać w sobotę u mnie w domu.

- Czy to jest zemsta za wpuszczenie wam skunksów do szatni dwa lata temu? – spytałam, przekrzywiając głowę.

- No raczej – prychnął Chad, po czym rozejrzał się dookoła. – Wszyscy są za?

Westchnęłam ciężko i opadłam na klatkę piersiową Ryana, chcąc się jak najbardziej wtopić i zostać niewidzialną. Wszyscy pokiwali głowami, ale moja reakcja była oczywistym znakiem niechęci co do tego planu.

Choć w zeszłym roku to drużyna Mantorville dopuściła się zniszczenia naszych własności, narażając nas na koszty i brak transportu na mecz, to byłam bardzo przeciwko niszczeniu czegokolwiek. W końcu to nie członkowie drużyny będą musieli to sprzątać, a biedne sprzątaczki, które nie zasłużyły na coś takiego.

Ryan objął mnie swoimi ramionami i położył brodę na mojej głowie, co przyjęłam z ulgą, bo zasłonił moją skrzywioną twarz. Nie chciałam być jak zwykle tą, która jest jedyną przeciw. Ostatnie pięć lat odrzucałam wszystkie dobre plany chłopaków, przez co oni realizowali te o wiele słabsze, a Mantorville dowalało nam najgorsze, możliwe rzeczy.

Wiedziałam, że gdyby Andy dostrzegł mój grymas, zmieniłby plan na coś w stylu zniszczenia stroju ich maskotki szkolnej, co właściwie zrobił trzy lata temu. Oryginalnie mieli dosypać jakichś proszków nonny do ich drinków na imprezie, na którą mieliśmy się wkręcić w przebraniach, a później nagrać ich dziwne zachowanie. Proszki te miały też wzmóc ich popęd seksualny i wywołać halucynacje, przez co zaczęliby zdradzać swoje dziewczyny i sypiać sami za sobą, mimo że żaden z nich nie był gejem.

To było raczej oczywiste, że się na to nie zgodziłam i ostatecznie chłopcy zrujnowali strój ich maskotki, pozbawiając ich dodatkowego dopingu i dumy szkoły na ten jeden mecz.

- Pizzo, co o tym sądzisz? – spytał Alessandro.

Zamarłam i wcisnęłam się jeszcze bardziej w klatkę piersiową Ryana, próbując ukryć wyraz twarzy za jego bicepsem. Byłam wyjątkowo okropnym kłamcą i nieważne jak bym zaprzeczyła, moja opinia byłaby doskonale widoczna na mojej twarzy.

- Mhm, w porządku – powiedziałam, ale nie uniosłam głowy.

Ryan od razu wyczuł moje kłamstwo, bo jego klatka zafalowała, a mięśnie się spięły lekko. Swoją olbrzymią dłonią uścisnął moje ramię, by dodać mi nieco otuchy.

- Tak, jasne – prychnął Chad. – I właśnie dlatego prawie wtopiłaś się w Ryana, by nikt z nas nie zobaczył twojej twarzy. Daj spokój, pizzerinko, jeśli mamy zmienić plan, powiedz tylko słowo.

- Nie – mruknęłam, wygrzebując się z ramion Ryana. – Zgadzam się na wasz plan, tylko mnie w niego nie wciągajcie. W ostatnich latach, gdy zmienialiście swoje plany przeze mnie na łagodniejsze, to za każdym razem oni dowalali nam okropne świństwa. Tym razem tego nie róbcie.

Ha, dziewczyno! Powiedziałaś to!, dopingowałam siebie w myślach.

- No dobrze – powiedział Alessandro. – Plan zostaje taki, jaki był. Musimy się też przygotować na to, że zgodnie z tradycją, którą ustanowili przez ostatnie lata, ich żart dopadnie nas w ciągu najbliższych dni, więc uważajcie, chłopaki.

- Nie kupować żadnych ciasteczek – powiedział kamiennym głosem Will, jeden z naszych rezerwowych napastników i piłkarz Samanthy.

- I nie chodzić na żadne imprezy do czasu, aż dosięgną nas skutki ich żartu – dodał Daniel, piłkarz Kim i jeden z naszych lepszych obrońców. – Wszyscy pamiętamy nasze żelazne zasady.

- Zapomniałeś o zakazie seksu z dziewczynami napotkanymi na ulicy – mruknął John, krzywiąc się potwornie, na co Karen trzepnęła go w ramię. – No co? To ważna zasada! Podeszli nas tak, gdy byliśmy pierwszakami.

Choć nasza szkoła średnia zaczynała się od siódmej klasy i trwała o dwunastej, to wszyscy siódmoklasistów nazywali pierwszakami, a nas natomiast szóstoklasistami, gdyż tak było znacznie prościej niż bawienie się w „dwunastoklasistów".

- To prawda – przyznał skrzywiony Cameron. – Ale skąd mieliśmy niby wiedzieć, że to były ich czirliderki, które nas nagrywały? Sądziłem wtedy, że bardziej się szanują czy coś.

- Na szczęście ja nie biorę do łóżka przypadkowych dziewczyn – powiedział Andy, po czym posłał mi porozumiewawcze spojrzenie, przypominając mi naszą poranną rozmowę. Fuj. – Która jest już godzina?

- Powinnyśmy już iść, by przygotować salę na eliminacje. Wy też powinniście ogarnąć boisko – zauważyła Chloe, zerkając na swój zegarek.

- No to chodźmy – mruknęłam.

Zsunęłam się z kolan Ryana, po raz ostatni ocierając o jego męskość, po czym wszyscy jedną dużą grupą odłożyliśmy swoje tacki i przeszliśmy z tarasu do środka. Nienawidziłam, gdy wszyscy się na nas gapili, ale niestety było to nieuniknione.

Chłopcy zachowywali się jak stado małp, które dopiero co opuściły zoo. Max niósł Glorię na barana, podobnie jak Mike Savannah i Michael Chloe. Dziewczyny śmiały się głośno, próbując nie spaść. Maddie i Deborah dosłownie tańczyły, idąc, by przećwiczyć raz jeszcze układ, który wymyśliły wczoraj. Greg, Will i Daniel szturchali się i przepychali podobnie jak wszyscy pozostali.

Ja uśmiechałam się szeroko, idąc na przedzie i próbując nie zwracać uwagi na spojrzenia, które posyłali nam niektórzy z jedzących uczniów.

Nagle po obu moich stronach pojawili się Ryan i Andy, po czym unieśli mnie lekko, robiąc ze swoich rąk tron. Pisnęłam, łapiąc ich szyje, ale nie opuścili mnie i tak właśnie wyszliśmy ze stołówki – grupą z moim tronem na czele.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro