Rozdział 26.
Rozdział 26. "Dziękuję za to, co zrobiłaś, dziecko."
Liczba słów: 4715
Raczej bez scen pobudzających żołądki, więc zapraszam!
***
Ktoś mną szarpnął. Czułam to. I ktoś do mnie mówił.
Jęknęłam cicho, by mnie zostawiono i przerzuciłam się na drugi bok. I wtedy przypomniałam sobie, gdzie się właśnie znajdowałam. Otworzyłam gwałtownie oczy i to był błąd, bo znowu zakręciło mi się w głowie.
Poczułam, że ktoś usiadł mi na udach, przytrzymując mnie w miejscu, po czym również i moje nadgarstki zostały przykleszczone do materaca.
Myślałam o tym, by spróbować się wyrwać, ale zabrało by mi to tylko niezbędną energię, a nic by nie dało.
Zamrugałam i dostrzegłam nade mną Borisa z nie za ciekawym wyrazem twarzy.
- Śpiąca królewna już wstała? – zapytał, krzywiąc się.
Zmrużyłam oczy.
- Moje otwarte oczy powinny posłużyć za odpowiedź – mruknęłam sarkastycznie.
- Mój ojciec był zaskoczony twoją samoobroną – powiedział, ignorując moją zgryźliwą odpowiedź. – Moje jaja również.
Przemilczałam to, modląc się, bym skrzywdziła go na tyle, by dał mi spokój przez najbliższy czas. Albowiem wciąż wierzyłam w to, że ktoś mnie uratuje.
Że nikomu nic się nie stało po wysadzeniu rezydencji przy Moskwie.
- Za godzinę mamy spotkanie w sali kinowej, więc musimy się wykąpać – powiedział, po czym odsunął się. – Byłaś nieprzytomna całe trzy dni, więc trochę już śmierdzisz.
- Wchodzisz pierwszy? – spytałam, przecierając oczy.
Ten parsknął śmiechem, po czym spojrzał na mnie niczym na idiotkę. Uniosłam brew, wpatrując się w niego. Zupełnie nie wiedziałam, o co mu chodziło.
- Wstawaj, idziemy.
Chciałam zaprotestować, ale widziałam w jego oczach wyzywającą nutę, jakby tylko na to liczył. Wybieraj swoje potyczki mądrze, Rita.
Zacisnęłam pięści pod pościelą, ale nie dałam po sobie nic poznać. Nie mogłam.
Zamiast tego uniosłam się z największą gracją, jaką w sobie posiadałam i przeszłam do łazienki, nie zaszczycając go nawet pojedynczym spojrzeniem.
Miałam na sobie satynową koszulę nocną na ramiączkach i jedyne, o czym mogłam myśleć to było to, jak ona się na mnie znalazła. Mogłam spokojnie założyć, iż ogarnęła mnie kobieta, gdyż miałam zmyty makijaż i rozpuszczone, rozczesane włosy, o czym żaden mężczyzna by nie pomyślał.
Wiedziałabym też, gdyby któryś z nich mnie zgwałcił, bo odczułabym to.
Tyle mi wystarczyło, by poczuć się nieco pewniej.
Weszłam do łazienki i zrzuciłam z siebie materiał. Odwróciłam się do drzwi, w których stał i spojrzałam na niego wyzywająco, z uniesionym podbródkiem.
W milczeniu skanował moje nagie ciało przenikliwym spojrzeniem, zanim nie oblizał warg.
Gdy to zrobił, w moim umyśle rozbłysło czerwone, ostrzegawcze światło i głośny alarm krzyczący wręcz: zboczeniec!
Weszłam pod prysznic i po chwili dołączył do mnie. Czułam jego nagość, jednak zignorowałam ją. Wpatrywałam się przed siebie, gdy włączyłam strumień zimnej wody, by ostudzić jego zapał. Schyliłam się po płyn do mycia i poczułam głośne plaśnięcie.
Dopiero z opóźnieniem przybyło lekkie pieczenie na pośladku, które sprawiło, że zazgrzytałam zębami ze wściekłości.
Nie mogłam zrobić jednak nic więcej jak to zignorować.
To był najszybszy prysznic w moim życiu. Wysunęłam się z niego, jak tylko spłukałam mydliny z mojego ciała i owinęłam się ręcznikiem, który dał mi ciepło i poczucie godności.
Wycierałam się dłużej, niż się kąpałam, zerkając cały czas na sukienkę, która wisiała na wieszaku. Znowu w odcieniach czerwieni. Tym razem jednak bez ramiączek, a z gorsetem w kształcie serca i długim tiulowym dołem, który był jeszcze obszerniejszy niż moja wczorajsza kreacja.
W końcu, gdy nie mogłam już wciąż udawać niewysuszonej, zrzuciłam ręcznik i sięgnęłam szybko po bieliznę. Szybko się jednak okazało, iż nie został mi przygotowany stanik.
Były tylko pojedyncze stringi z białej koronki, przytrzymywane przez kokardę z tyłu. Jedne z majtek typu „rozpakuj mnie". Nie było podpaski, ale szybko poczułam, że nie było już też okresu.
Cholera.
Wsunęłam się w sukienkę i nie kłopotałam się w żaden sposób z fryzurą, bo sama z siebie nie zamierzałam się starać tutaj o nic.
Właściwie, zdążyłam podjąć decyzję – jeśli tylko którykolwiek z nich zrobiłby ruch w moją stronę, zamierzałam rozbić lustro i podciąć sobie żyły jednym z jego kawałków.
Obrona honoru stała się dla mnie priorytetem.
- Jesteś już gotowa? – spytał, podchodząc do mnie z ręcznikiem owiniętym wokół bioder.
Skinęłam krótko głową i wyszłam z łazienki, bo nie zamierzałam obserwować, jak on się przebierał. Ten tylko zarechotał wrednie, gdy zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, był jego iPhone leżący na szafce nocnej.
Nie mógł być tak głupi.
Jednak rzuciłam spojrzenie na zamknięte drzwi i coś ścisnęło mi się w sercu. Dopadłam urządzenia i zaklęłam w duchu, gdy dostrzegłam pin. Jednak były tylko cztery kółeczka, więc obstawiałam jakąś datę.
Wyłączyłam telefon i zerknęłam pod światło, gdzie cztery kropki się uwydatniły. Jeden, siedem, dziewięć i zero. Jego urodziny były dziewiętnastego lipca... nie mógł być aż tak zadufany w sobie... oczywiście, że mógł. Wybieraj swoje potyczki ostrożnie.
Wpisałam kod i nawet już się nie zdziwiłam, że kod faktycznie zadziałał. Włączyłam szybko lokalizację i mapy Google, wyszukując naszej pozycji. Gdy dostrzegłam znajome niebieskie kółko w Rosji, prawie się zaśmiałam na głos. Szybko zrobiłam zrzut ekranu, przybliżyłam i zrobiłam kolejny.
Otworzyłam wiadomości i wstukałam numer Aurory, o której byłam pewna, że cokolwiek się wydarzyło w rezydencji w Moskwie, ona na pewno była bezpieczna w Turynie.
Najpierw wysłałam oba zrzuty ekranu, po czym wystukałam szybką wiadomość, którą napisałam zgodnie z zasadami, które wpoił mi już dawno wujek Domenico, na wypadek takiej właśnie sytuacji.
„Tu Tonks. Ryan oświadczył mi się w 6 części HP. Na razie ok. Jest tu Linus Callas, potrzebuje pomocy. Zdrajcy: Brandon, Savannah, Montgomery."
Wcisnęłam duży przycisk wyślij, po czym wyczyściłam historię tej konwersacji i odłożyłam telefon dokładnie w tej pozycji, w której leżał, po czym podeszłam do okna i usiadłam na niskim parapecie, wpatrując się w las za oknem.
W duchu tańczyłam ze szczęścia, choć utrzymałam spokojną minę, gdy Boris wyszedł z łazienki i zerknął na mnie nieco podejrzliwie. Jednak gdy zobaczył, że siedziałam niegroźnie na parapecie, odetchnął cicho.
- Musimy zejść do sali kinowej – powiedział.
Złapał telefon i schował go do tylnej kieszeni, nawet na niego nie spoglądając.
Jakie były szanse?
Do sali kinowej dotarliśmy po dłuższej chwili. Była nieco mniejsza od tej w moim domu czy w rezydencji w Chicago, bo miała mniej rzędów siedzeń, ale wciąż odpowiednio duży ekran. Wszyscy już tam siedzieli, znowu w garniturach i obszernych sukniach.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to to, że Anfisa podskakiwała energicznie na kolanach Konstantina z mocno podwiniętą sukienką do góry, gdy reszta wpatrywała się ze znudzeniem w telefony.
Jakby oni wcale nie pieprzyli się tuż obok nich.
Żółć podeszła mi do gardła, gdy z gorsetu wysunęły się jej piersi, które zaczęły podskakiwać w rytmie pchnięć mężczyzny. Ich zmieszane oddechy, jęki i stękania dotarły do moich uszu i ledwo udało mi się ukryć obrzydzone skrzywienie na ten widok.
- Och, już jesteście – wysapał Konstantin, zerkając w naszą stronę. – Chcecie dołączyć?
- Z chęcią – powiedział Boris, podchodząc bliżej.
Na szczęście zostawił mnie w spokoju i mogłam tylko stać i wpatrywać się w to osłupiale. Moje nogi wrosły w podłogę.
Konstantin klepnął moją byłą nauczycielkę w tyłek, a ona posłusznie zsunęła z siebie sukienkę, pokazując swoje nagie ciało. Całe zaczerwienione, w niektórych miejscach posiniaczone, a z odciśniętymi dłońmi w kilku innych.
Ustawiła się na podłodze w pozycji na pieska, po czym wypełniła usta penisem Konstantina, gdy Boris podszedł i wziął ją od tyłu.
Nikt nie wpatrywał się na to, jakby było to coś dziwnego.
Wszyscy się zachowywali, jakby było to na porządku dziennym.
Poczułam za sobą czyjąś obecność.
- Gotowa na to, byś zajęła jej miejsce? – wyszeptał mi Sean do ucha.
Chciałam go walnąć. Tak bardzo chciałam go walnąć. Wybieraj swoje potyczki mądrze, Rita, m ą d r z e!
Staliśmy więc w milczeniu, czekając, aż Konstantin i Boris osiągną orgazmy. Gdy Anfisa była bliska spełnienia, oni oboje już skończyli, więc nie uznali za stosowne poczekać, tylko wysunęli się i zapięli spodnie.
Można było dostrzec rozczarowanie na jej twarzy, zanim nie zacisnęła ust i z uśmiechem nie ubrała się z powrotem.
Sean zagwizdał cicho, powiedział coś o dopilnowaniu kilka spraw i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Dopiero wtedy Anfisa zaryzykowała spojrzenie na mnie, wypełnione taką rozpaczą i bólem, że prawie zrobiło mi się jej szkoda.
- Chodź do nas, Margherito – zawołał Konstantin, odwracając moją uwagę od jego żony. – Mamy dla ciebie niespodziankę.
- Wiemy, że nienawidzisz niespodzianek – dodała Svetlana, odrywając się od swojego telefonu. – Ale ta ci się spodoba.
Poklepała puste miejsce obok siebie, więc przeszłam tam i opadłam na nie, ciesząc się, że między mną a Borisem znajdował się podłokietnik rozdzielający nas.
- Mamy w Sem'yi naprawdę wybitnego hakera, który włamał się do komputera szkolnego Rochester High School. Akurat wczoraj odbył się u was apel na temat bezpieczeństwa, więc był to idealny moment, by puścić nasz filmik. Jeden z przyjaciół Seana nagrał to wszystko, podziwiaj.
Ekran rozbłysnął. Pojawił się film ewidentnie kręcony z jednego z siedzeń na trybunach na naszym boisku szkolnym. Pokazywał on stojącego przy mównicy dyrektora, za którym przelatywały slajdy odnośnie bezpieczeństwa.
Z miejsca nagrywającego mogłam dostrzec Sapphire i Tony'ego, którzy nie wyglądali jednak w żaden sposób na zainteresowanych. Ich obecność tam świadczyła o tym, że nic nikomu nie mogło się stać w wybuchu w Moskwie, bo byliby już dawno w Europie.
Filmik był bez dźwięku i przyspieszył nieco, gdy ktoś to przewijał, po czym zwolnił nagle po kilku sekundach i już dało się wszystko słyszeć.
- To tyle w sprawach tegorocznej prezentacji z bezpieczeństwa i alarmów. Chciałbym jednak poruszyć jeszcze jedną kwestię jednej z naszych uczennic, która, jak wszyscy dobrze wiecie, została uprowadzona dwanaście dni temu. Policja robi co może, przesłuchując każdego, pojedynczego ucznia Mantorville High School, jednak do tej pory nie było postępów. Jeśli ktokolwiek z was posiada informację...
Wtedy jego mikrofon wydał z siebie przenikliwy pisk, na który większość uczniów zasłoniło uszy. Skrzywiłam się, bo mimo wyciszenia filmiku, wciąż był całkiem głośny.
Gdy wszystko umilkło, a dyrektor zaczął prosić o spokój, na olbrzymim rzutniku za nim pojawił się pierwszy, krwistoczerwony napis.
„Zabraliście od nas wszystko."
Rozległa się fala gorączkowych szeptów, gdy wszyscy zaczęli wskazywać ekran palcami. Napis zniknął i zaczęły pojawiać się kolejne hasła.
„Naszą edukację."
„Naszą przyszłość."
„Spokój naszych rodzin."
„Prywatność."
„Dobre imię."
Dyrektor w panice podskoczył do komputera, gdzie trener próbował wyłączyć lecący filmik, co jednak nie wychodziło żadnemu z nich.
„Teraz my zabierzemy wszystko wam."
„Chcecie odnaleźć waszą przewodniczącą? Panią kapitan? Redaktorkę naczelną? Koleżankę? Przyjaciółkę? Siostrę? Córkę?"
Po chwili przerwy na osobnym slajdzie pojawiło się kolejne hasło, na które oczy mi się zaszkliły.
„Narzeczoną?"
Szepty na widowni przerodziły się w głośne rozmowy, które zagłuszone zostały przez krzyki, gdy pojawiło się jeszcze jedno hasło.
„PRZESTAŃCIE SIĘ ŁUDZIĆ."
„Margherita Queen cierpi za to, że wy wezwaliście policję. Nigdy jej nie znajdziecie."
„Zapomnijcie o niej."
„A teraz patrzcie, do czego doprowadziliście."
Czarne tło i czerwone hasło na nim zniknęło, a pojawiło się pierwsze nagranie. Było one zrobione noktowizorem i nieco przerobione, ale wyraźnie było piwnicę, w której siedział Linus, choć kamera była tak skierowana, by go nie obejmować.
Dostrzegłam siebie samą leżącą w podkoszulku i majtkach na podłodze celi z ręką przykutą do ściany. Było to nagranie z czasu, gdy wciąż byłam nieprzytomna i wyglądałam jeszcze w miarę dobrze.
Jednak ten widok wywołał wśród uczniów i nauczycieli wzburzenie. Mogłam też dostrzec łzy na policzkach Sapphire, gdy ta wtulała się w Tony'ego.
Nastąpiło szybkie przewinięcie filmiku i oto pojawiłam się ja w znacznie gorszym stanie, trzymając się za brzuch, już w zakrwawionej koszulce. Wyglądało to tak, jakby ktoś mnie dźgnął nożem.
Kolejne przewinięcie.
Sean spluwający do miski, gdy wpatrywałam się w niego spokojnie, z nienawiścią.
Jeszcze jedno.
Ja rzucająca miską w Seana, który po chwili wyciąga mnie z celi. Zadbali o to, by twarz Svetlany pozostała niewidoczna, czego nie zastosowali jednak do drużyny Mantorville.
„Ale nie martwcie się, będzie w nieco lepszych warunkach."
Dostrzegłam siebie w czerwonej sukience przemierzającą korytarze rezydencji, otoczoną trójką goryli z drużyny. Później nastąpiło przeskoczenie do mnie siedzącej przy stole.
„Będzie szczęśliwa."
„Bo jej w tym pomożemy."
Następny klip pokazał mnie bujającą się wesoło na krześle, śmiejącą się szaleńczo. Dało się słyszeć, jak wygadywałam bzdury, wciąż chichocząc. W tle usłyszałam głos Borisa, gdy mówił, że chyba przesadzili z dawką, po czym kilka niezrozumiałych bełkotów, które wydobyły się z mojego gardła.
Później, po nagłym ataku apetytu, dostrzegłam, jak bardzo zmienił mi się wyraz twarzy. Z szaleńczego na surowy i poważny.
- Jak śmiecie podawać mi narkotyki? Myślicie, że kim wy jesteście? – Dało się słyszeć moje warknięcie. – Wolę zginąć niż być waszą dziwką, więc możecie od razu mnie zamordować. Nie chcę waszych... luksusów.
Zdziwiłam się, że umieścili również i elementy mojej walki, z czego poczułam się nagle niezmiernie dumna. Powalenie na podłogę czterech braci było niezłym sukcesem, choć później zemdlenie prosto w ramiona Konstantina, zdecydowanie już nie. Twarze ich wszystkich były zamazane, więc nie było opcji, by ktoś ich wypatrzył na ulicy i rozpoznał jako moich porywaczy.
„Ugasimy jej ikrę, nie martwcie się."
„Prawdziwa drużyna Mantorville."
Ekran zrobił się czarny, a ja wypuściłam z siebie wstrzymywane powietrze.
- Zaczniemy już teraz, skoro twój okres już się skończył – powiedział Konstantin. – Margherito, stań przed nami.
Nie, to się nie działo. To się nie mogło dziać.
Siedziałam na miejscu, wpatrując się otępiale przed siebie. Nie byłam w stanie ruszyć pojedynczym palcem, a co zmusić mięśnie w nogach do współpracy.
- Sean, jak tylko skończymy, pójdziesz do Linusa i wymierzysz mu porządne kopnięcie w brzuch.
- Nie – powiedziałam ochryple.
- Jak nie wstaniesz teraz, otrzyma dwa.
Zmusiłam swoje ręce do podparcia się na podłokietnikach i odepchnięcia, by się podnieść. Gdy stanęłam na środku, ledwo panując nad drżeniem i łzami, Boris uśmiechnął się satysfakcjonująco.
Vadim wyciągnął kamerę, którą ustawił wprost na mnie, po czym oblizał wargi.
- Rozbierz się – padł rozkaz.
Przełknęłam ślinę, po czym, trzymając wysoko podbródek, cofnęłam ręce do tyłu i rozpięłam zamek, wysuwając się z sukienki. Moje piersi były na widoku, na co Demyan z Maksimem wydali z siebie przeciągłe gwizdnięcia.
Konstantin sięgnął po kieliszek wódki, który opróżnił duszkiem, po czym wstał. Boris zrobił to samo.
Wpatrywałam się przed siebie, gdy Boris pociągnął za sznureczki moich stringów i rozplótł je, sprawiając, że opadły. Teraz stałam już tylko w szpilkach. Jego ręce powędrowały na moje pośladki, gdy ścisnął je delikatnie, po czym dał mi mocnego klapsa.
Mężczyzna z kolei złapał moją szyję i przesunął dłońmi w dół po obojczykach, zatrzymując się na biuście. Ścisnął boleśnie moje sutki i nie byłam w stanie już dalej utrzymywać pewnego siebie wyrazu twarzy.
Wypuściłam z siebie syknięcie, które widocznie go usatysfakcjonowało.
- Och, nie ukrywaj, podoba ci się to, mała suko – prychnął. - Pozostaniesz dziewicą do czasu ślubu, nie martw się.
Patrzyłam przed siebie, ignorując jego natarczywe spojrzenie. Dopiero gdy strzelił mi płasko dłonią w policzek, odwróciłam się i obrzuciłam go najbardziej pogardliwym spojrzeniem, na jakie było mnie stać.
Ten strzelił mnie raz jeszcze, tym razem na tyle mocno, bym się zachwiała i poleciała na podłogę.
- Za twoje wczorajsze zachowanie musisz zostać ukarana. Niesubordynacja nie będzie tolerowana pod moim dachem, czy to jasne? – Nie odpowiedziałam, oddychając ciężko. – A więc wybieraj, kto ma ją ponieść. Ty, czy Callas?
Uniosłam wzrok i posłałam mu nienawistne spojrzenie, którym kompletnie się nie przejął. Czekał spokojnie na odpowiedź.
Splunęłam na podłogę.
- Zostawcie go w spokoju.
- To twoja decyzja, zwierzaczku – zaszczebiotał Boris, robiąc krok w moją stronę. Złapał mój łokieć i pchnął mnie ku jednemu z siedzeń. – Oprzyj się na łokciach i wypnij dupę. Teraz.
Powstrzymałam łzy zażenowania i bezsilności i zrobiłam to, co rozkazał. Jeśli nonna i Aurora były w stanie wytrzymywać upokorzenie i ból związane z ich treningiem na żołnierzy, ja również zamierzałam dać sobie radę.
Usłyszałam dźwięk odpinanej sprzączki od paska, przez co moje serce przestało na chwilę bić, by po chwili zacząć uderzać w mojej klatce piersiowej dwa razy szybciej i mocniej, jakby miało zaraz wybuchnąć.
To twój trening na żołnierza, Rita, to tylko twój trening.
Pierwsze uderzenie zaskoczyło mnie kompletnie i nie byłam w stanie powstrzymać cichego okrzyku. Nie spodziewałam się czegoś tak bolesnego. Do tego stopnia bolesnego, że zaczęłam rozważanie przerzucenia mojej kary na Linusa.
Nie, nie będziesz tak samolubna.
To tylko trening, dziewczyno, dasz radę.
Poczułam dotyk zimnych palców na moim pośladku, który był niczym ulga i kolejna tortura w jednym. Wzdrygnęłam się, gdy zsunął je na moją kobiecość, która przez wypięcie tyłka była wyeksponowana. Wsadził palec między fałdki, przez co wierzgnęłam, ale dwie inne pary rąk przytrzymały mnie w miejscu.
Szarpnęłam głową, by dostrzec Anfisę wciskającą od góry moje barki w siedzenie, gdy Svetlana przytrzymywała moje kostki.
Zacisnęłam zęby.
Poczułam jak czyjeś dłonie rozsuwają moje wargi sromowe i usłyszałam kolejne gwizdnięcie, które mieszało kpinę z podziwem.
Trening, Rito, TRENING!
Boris wsunął pierwszy palec w moje otwarcie, zanim nie dodał kolejnego i jeszcze jednego, rozciągając mnie bezlitośnie.
- Ach, taka ciasna – mruknął. – Zupełnie co innego od rozciągniętej cipki Anfisy, prawda, tato?
- Zdecydowanie – zarechotał mężczyzna. – Wygląda jak pierdolone spełnienie wszystkich moich mokrych marzeń.
- Zastrzyk już działa? – upewnił się Boris.
Podali mi zastrzyk antykoncepcyjny, gdy byłam nieprzytomna? A niech ich diabli w piekle zgwałcą.
- Od wczoraj – zapewnił Konstantin. – Będzie gotowa na wasz ślub, nie przejmuj się. A teraz możemy się trochę zabawić!
Usłyszałam jeszcze jak pozostali zdjęli swoje spodnie i po chwili wszystkie dotykające mnie dłonie zniknęły, a na moje pośladki spadł jeszcze jeden cios. Tym razem udało mi się stłumić krzyk podobnie jak przy następnych kilku.
Choć nogi mi zmiękły, trzymałam się, jak tylko mogłam, powtarzając sobie moje nazwisko w myślach niczym mantrę.
Dopiero gdy wszystkie paski opadły z brzękiem na podłogę, poczułam coś napierającego na moją kobiecość. Zamarłam, a gdy zrozumiałam, co to było, wierzgnęłam, próbując się wyrwać.
Nie, nie tak! Nie tutaj, nie z nimi, nie w ten sposób!
Jednak wyrywanie nic się nie dało.
Prawdopodobnie tylko bardziej podnieciłam tym Borisa, który złapał mnie w biodrach i poczułam jego obecność między pośladkami.
Gdy pchnął, zacisnęłam wszystkie mięśnie. Poczułam kilka uszczypnięć, przez które rozluźniłam się, co wykorzystał.
Nie byłam na to w żaden sposób przygotowana; ani fizycznie, ani psychicznie. Nie byłam w stanie powstrzymać wrzasku, który ucieszył ich bardziej. Łzy popłynęły po moich policzkach, gdy ten unosił moje pośladki i zaczął pompować.
Nogi mi zwiotczały i poczułam, że zarówno Svetlana jak i Anfisa puściły mnie. Bo i tak nie było sensu już się wyrywać.
Stało się. Straciłam jeden ze swoich pierwszych razów. Nigdy nie myślałam o seksie analnym, ale na pewno był on przywilejem Ryana.
Nikt już mnie nie był w stanie uratować, skoro nie udało się do tej pory. Nie było już żadnej nadziei. Przestałam odczuwać cokolwiek, nawet gdy zaczęli się zamieniać. Nawet gdy pozwolili Seanowi również się zabawić. Nawet gdy któryś z nich podsunął mi palce zabarwione moją krwią i czyjąś spermą, każąc mi oblizać.
Nie czułam już nic poza ponurą determinacją, by się stąd wydostać.
***
Przez następne kilka dni (może nawet i kilkanaście, nie obchodziło mnie to) nie byłam w stanie zsunąć się z łóżka. Przychodzili, robili swoje i zostawiali mnie, ale za każdym razem podsyłali sprzątaczkę, by ogarnęła mnie i prześcieradło.
- Uch – sapnął nade mną Maksim. – Cóż za ciasna dupa.
Stęknął jeszcze kilka razy, zanim nie zalał mojego tyłka spermą, po czym klepnął mnie w prawy pośladek, rechocząc na dźwięk uderzenia zmieszany z plaśnięciem. Wsunął na siebie z powrotem bokserki, po czym wyszedł bez słowa.
Nie poruszyłam się nawet o milimetr, gdy do moich uszu dotarły przyciszone głosy zza drzwi. Maksim polecający pokojówce wziąć mnie do wanny i zabrać na jakiś spacer po rezydencji, bo musiałam zacząć poprawnie funkcjonować, bym mogła przejść do ołtarza.
Usłyszałam ciche trzaśnięcie drzwi i kroki w moim kierunku.
- O mój boże, cugina. – Usłyszałam cichy szept.
Chciałam, by już tylko sobie poszła i zostawiła mnie samą. Żadna do tej pory się nie odważyła i nie miałam nawet okazji, by rozbić lustro i się pociąć, co miałam już zaplanowane z dokładnymi szczegółami.
Chwila, co?
Uniosłam głowę. Nade mną stała blond pokojówka w typowym czarno-białym mundurku, wpatrując się we mnie z troską.
Ewidentnie mi się coś przewidziało.
Opuściłam głowę z powrotem na poduszki.
- Merda, cugina, musisz wstać, bo nie mamy za wiele czasu. No już, nie poznajesz mnie? Wysyłasz smsy z prośbami o pomoc i teraz mnie ignorujesz? Na te święta nie dostaniesz nawet mydła, przysięgam!
- Aurora? – wyszeptałam.
- Brawo, geniuszu – mruknęła sarkastycznie.
- Czy to mi się śni?
- Nie, do cholery – syknęła. – Wyjaśnię, gdy będziemy już w samochodzie. Musimy stąd iść. Moja przyjaciółka zgarnia już Callasa.
Wyciągnęła strzykawkę i wbiła mi szybko w ramię.
- To adrenalina – wyjaśniła. – Mam tu dla ciebie ubrania sprzątaczki i blond perukę, musimy szybko cię ogarnąć.
Poczułam, jak substancja zaczyna działać. Z nową energią, której wcześniej nie miałam, ubrałam się w mundurek, a Aurora ogarnęła moje włosy.
Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to, co się działo, to była prawda, a nie sen na jawie, ale nie miałam innego wyboru. Musiałam jej zaufać, by się wyrwać z tego piekła.
- Trzymaj głowę opuszczoną i nie odzywaj się – poinstruowała mnie.
Wyszłyśmy z pomieszczenia i Aurora bezbłędnie pokierowała mnie wiązanką korytarzy. Minęłyśmy raz Seana, który jednak nie obdarzył nas pojedynczym spojrzeniem, co przyjęłam z ulgą. Rosjanki miały znacznie jaśniejsze karnacje od naszych, więc pewnie by nas rozpoznał.
Aurora pchnęła drzwi, które znajdowały się na końcu tysięcznego korytarza z kolei.
Znalazłyśmy się w przestronnej kuchni, którą wypełniały wręcz milczące pokojówki stojące przy garnkach lub siedzące przy stołach i spożywające posiłki.
Aurora odezwała się po rosyjsku, czego zupełnie nie zrozumiałam.
Jedna ze starszych pokojówek podała jej jakąś kartkę, nawet na nią nie patrząc, i zrozumiałam, że była to lista zakupów, gdy zobaczyłam mnóstwo pojedynczych słów przy pustych kwadracikach. Aurora pociągnęła mnie dyskretnie do drzwi znajdujących się na końcu tego pomieszczenia i podała mi jeden z płaszczy wiszących przy wyjściu.
Opatuliłam się nim, po czym wyszłyśmy.
Na zewnątrz stał już samochód, w którym siedziało kilka osób. Zawahałam się, ale Aurora pchnęła mnie na tylne siedzenie, gdzie siedziała jakaś nieznajoma dziewczyna i Linus owinięty kocem.
Kierowcy nie rozpoznałam od razu, ze względu na sztuczne wąsy i brodę, jednak grymas Aurory zdradził mi jego tożsamość.
- Dobrze się czujesz? – spytał mnie zatroskany Draco, zerkając na mnie w lusterku.
- Nie – powiedziałam. – Ale poczuję lepiej, gdy już wrócę do domu.
- Jedź – poinstruowała mężczyznę Aurora. – Linusie, jak się czujesz?
- Och, ślicznotko, bywało lepiej – zaśmiał się ochryple. – Ale myśl o tym, że wrócę do mojej córki i siostry... wciąż nie mogę w to uwierzyć.
- Nie martw się, dostarczymy cię do nich bezpiecznie.
Podjechaliśmy do bramy, która się uchyliła, gdy Draco wychylił się przez okno i zamachał listą i jakąś przepustką, krzycząc coś do strażników.
Gdy pędziliśmy przez lasy iglaste, wiedziałam, że wszystko będzie już dobrze. Nawet jeśli zginęlibyśmy po drodze, to wciąż byłaby wolność.
- Rezydencja w Moskwie – wyszeptałam. – Czy komuś coś się stało?
- Tylko tym, którzy tam mieszkali – zapewniła mnie Aurora, ściągając z siebie czepek. – Nikt z naszych nikogo by tam nie torturował. Zabrali najważniejszych ludzi w inne miejsce i okazało się być to słuszne.
- Tak się bałam... – wyszeptałam. – A co z nonną?
- Ma się już lepiej, ale wciąż jest słaba. Jej serce już i tak było w złym stanie, a teraz potrzebowała przeszczepu. Już jest po operacji, więc będzie dobrzeć. Nie powiedzieliśmy jej o twoim porwaniu, bo by tego nie wytrzymała.
- A co z resztą?
- Wszyscy są zdruzgotani. Ryana trzeba było w pewnym momencie uśpić, gdy rozpieprzył cały salon w naszej rezydencji przedwczoraj. Wszystko przez te filmiki, które nam wysyłali.
- Filmiki? – wyszeptałam.
Draco zerknął na mnie, a na jego twarzy wypisane było współczucie.
- Nagrywali każdy gwałt – przyznała. – I wysyłali wujkowi Domenico. Zapowiedzieli, że jeśli będziemy dalej atakować ich rezydencje, to będzie to dla ciebie jeszcze boleśniejsze. No i dodali, że jak nie wyniesiemy się z Rosji, wykastrują cię. Dlatego od tygodnia jesteśmy w Turynie, zastanawiając się, co zrobić.
- I wtedy dostałaś smsa.
- Twoją wiadomość dostałam dziewięć dni temu, cugina – powiedziała, odwracając się do mnie na siedzeniu. – Powiedziałam o niej tylko Leonardo i wykorzystałam swoje znajomości. Jakiś rok temu udało mi się umieścić szpiegów w pobliżu prezydenta Rosji. Ona pomogła mi dostać się do rezydencji, a potem poszło już z płatka. Nikt inny jednak o tym nie wie.
- Napisałaś już im? – spytałam.
- Nie będę ryzykować wysłania wiadomości z tego kraju. Musimy się przedostać do Polski, gdzie mamy już zarezerwowany lot do Turynu. Zatrzymamy się tylko w Novosibirsku, by zmienić samochód i się przebrać, więc na razie możecie się przespać.
Linus nie potrzebował lepszej zachęty i zasnął niemal od razu, a ja potrzebowałam nieco więcej czasu. Cały czas przez moją głową przelatywały scenariuszy mojego spotkania z Ryanem. Nie kochał mnie, więc co go teraz trzymało?
Zostałam zbrukana.
Nie było możliwości, by w takiej sytuacji nasze małżeństwo zostało społecznie zaaprobowane.
Przewijające się wspomnienia uśpiły mnie na tyle, bym przytuliła się do okna i przymknęła oczy na chwilę.
Gdy je otworzyłam, krajobraz zmienił się diametralnie i okazało się, że byliśmy już w Novosibirsku. Draco zaparkował na jakimś podziemnym garażu.
- Musimy przejść teraz do domu jednej z mojej koleżanek. Jej mąż udostępni nam później swoją ciężarówkę.
Byłam pełna podziwu dla jej tak rozległych znajomości, choć nieco się obawiałam ufania komuś, kogo nie znałam. Skoro najbliżsi przyjaciele byli w stanie mnie zdradzić, to kto był tak naprawdę godny zaufania?
Jednak zarówno ja jak i Linus potrzebowaliśmy się wykąpać, więc nie protestowałam.
Draco pomógł Callasowi wysiąść z pojazdu i przejść do windy, która zawiozła nas prosto do apartamentu jej koleżanki. W tym czasie blondynka, która udawała drugą pokojówkę, wzięła samochód i odjechała, żegnając się tylko z Aurorą.
Szybki prysznic był wszystkim, na co sobie pozwoliłam, bo wiedziałam, że Linus potrzebował skorzystać z łazienki o wiele bardziej niż ja.
Koleżanka Aurory okazała się być energiczną brunetką, która była też z zawodu kosmetyczką, więc od razu z mężem i Draco pomogli doprowadzić Linusa do normalnego stanu.
- Chcesz porozmawiać? – spytała cicho Aurora, gdy pozostali zniknęli w łazience.
Po raz pierwszy patrzyła na mnie ze współczuciem. Pociągnęła mnie na kanapę, gdzie się w nią wtuliłam i pozwoliłam sobie na wypuszczenie swoich emocji poprzez płacz.
- Zawiodłam cię, prawda? – zapytałam. – Nie byłam silna. Zniżyłam się do błagania ich.
- Uratowałaś Linusa swoim kosztem, cugina – powiedziała, wzdychając. – Co było niesamowicie głupie, bo on jest wytrenowanym żołnierzem, ale również i niesłychanie odważne.
- Jestem zbrukana – wyszeptałam przez łzy.
- Nie mów tak – powiedziała. – Ja jestem zbrukana, bo uprawiam seks z pierwszymi lepszymi mężczyznami. A ty oddałaś jeden ze swoich pierwszych razów osobie, którą kochasz, a drugi został ci wykradziony. W którym miejscu jesteś bardziej zbrukana ode mnie, Rita?
- To, co oni zrobili... ty byłabyś silniejsza.
- No i co w związku z tym? Wiesz, ilu żołnierzy Eternity postanowiło mnie zgwałcić, by udowodnić, że jestem słaba? Za pierwszym razem nawet wynajęłam gościa, by to zrobił sam, by się przygotować.
- I Leo się na to zgodził? – Pociągnęłam nosem.
- Leonardo nie wie – powiedziała, wzruszając ramionami. – Miałam przekonać każdego underbossa bez jego interwencji. Więc widzisz, jedziemy na tym samym wózku. My i Calista. Księżniczki Fedelty, Eternity i Ischýs.
- Nie wiem, czy będę w stanie o tym zapomnieć.
- To pamiętaj o tym. Pamiętaj i niech to uczyni cię silniejszą. Tak, jak nieobecność Ryana. I wiedz, że teraz już ani on, ani twoi ochroniarze nie spuszczą cię z oczu. I pewnie dostaniesz jeszcze jakichś, skoro czterech to za mało. Przynajmniej do czasu, gdy rodzinka Vasiliev jeszcze żyje.
- Mówiłam już, że cię kocham? – spytałam.
- Mówiłam ci już, że żartowałam z tym mydłem?
Zaśmiałam się cicho, po czym skrzywiłam. Adrenalina wyparowała i na nowo pojawił się kłujący ból w podbrzuszu, towarzyszący mi od czasu pierwszego... gwałtu.
- Znajdę ci jakieś leki przeciwbólowe, a ty się przebierz, okej?
Gdy byłam już gotowa, Linus wyszedł z łazienki i był tak odmieniony, że prawie go nie poznałam. Jego włosy zostały ścięte, broda całkowicie zgolona, a brwi przycięte podobnie jak reszta włosów na ciele.
Wciąż wyglądał raczej mizernie, ale jego skóra zrobiła się nieco bardziej błyszcząca, no i teraz miał na sobie coś więcej niż brudne bokserki.
Podszedł do mnie, gdy tylko odnalazł mnie wzrokiem i przytulił mocno.
- Dziękuję za to co zrobiłaś, dziecko – powiedział cicho.
- Już po wszystkim, Linusie – odparłam, uśmiechając się do niego delikatnie.
Po porządnym posiłku wsiedliśmy na tył ciężarówki, gdzie przyczepione do podłogi stały łóżka, kanapy i krzesła, więc podróż do Moskwy upłynęła znacznie wygodniej niż ta poprzednia.
W stolicy całą czwórką przenieśliśmy się do BMW M5, którym podróż do Warszawy zajęła nam nieco ponad dziesięć godzin, bo nocą drogi były praktycznie puste.
Musieliśmy zrobić jeszcze jeden przystanek po drodze, by odebrać fałszywy paszport dla Linusa, który żadnego nie posiadał.
Gdy dotarliśmy już do Warszawy, dopiero wschodziło słońce. W perukach i makijażach, zmieniających nieco nasz wygląd, weszliśmy na lotnisko. Jako że żadne z nas nie miało żadnego bagażu, wszystkie formalności poszły o wiele sprawniej niż zazwyczaj.
Zjedliśmy jakieś śniadanie w McDonaldzie, po czym udaliśmy się pod odpowiednie wyjście. Dwie godziny później unosiliśmy się już w powietrzu.
A dwie i pół jeszcze potem, lądowaliśmy w Turynie.
Gdy wyszłam z samolotu, zobaczyłam znajomy krajobraz i odetchnęłam znajomym powietrzem, aż się uśmiechnęłam do siebie.
Byłam w domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro