✨𝐒𝐚𝐬𝐮𝐤𝐞 𝐔𝐜𝐡𝐢𝐡𝐚✨
Shot na zamówienie peneloppia
Zaledwie kilka metrów dzieliło go od wioski, w której będzie musiał schwytać swój cel. W pamięci przywołał sobie jej wygląd. Gdy ostatnim razem się widzieli, uczęszczali do jednej akademii, wtedy on był pokrzywdzonym przez los, jedynym ocalałym w masakrze klanu, Uchihą Sasuke do którego wzdychało większość uczennic. Kim jednak była ona, nie potrafił sobie przypomnieć, jednak łączyło ich jedno - stali się międzynarodowymi przestępcami, których należało się pozbyć jak najszybciej. Nie wiedział i nie chciał wiedzieć co sprawiło, że dziewczyna zasłużyła sobie na taki przydomek. Bawiła go jednak altruistyczna natura shinobi Konohy, którzy nie pofatygowali się, by ją unicestwić. To zadanie lider Akatsuki otrzymał od jakiegoś dzianego faceta, a Sasuke wziął je dla zabicia czasu i pobycia chwilę w samotności, by odpocząć od swojej grupy.
Pochmurne niebo idealnie współgrało z równie pochmurną aurą, jaka ją otaczała. Odpoczywała przed rozpoczęciem następnego zadania. Ostatnim razem została wystawiona na wiatr i prawie ją pojmali, jednak kolejne zadanie, jakie jej powierzono, wydawało się potencjalną żyłą złota. Tym razem musiała być bardziej ostrożniejsza, by nie wpaść w zasadzkę, która została przygotowana przez osobę, której najmniej się spodziewała.
Gdy Sasuke naciągnął kaptur na głowie, poczuł się anonimowy. W tej mieścinie większość osób chodziła z zakrytymi twarzami, więc łatwiej wtopił się w tłum. Nie martwił się o to, że ktoś go zaatakuje, dla drugiej strony byłoby to jak proszenie się o śmierć, a gdyby odkrył jego tożsamość, jeszcze bardziej pożałowałby swojego pomysłu.
Nie wiedział gdzie ma jej szukać, a zadania z pewnością nie ułatwiały kaptury. Na zdjęciu, które otrzymał, widział nastolatkę z matowymi [H/C] włosach, które wymagały ingerencji fryzjera, poszarzałą cerą, na której widniały pojedyncze blizny. W odróżnieniu od kunoichi, które do tej pory poznał lub widział, ona nie uśmiechała się na zdjęciu. Mógł przysiąc, że czuje jak przeszywa go zimno płynące z oczu postaci na fotografii. Z pewnością była przeciwieństwem Karin, czy też Sakury.
[y/n] zastanawiała się w jakim miejscu mogłaby szukać Uchihy. Konoha, miejsce w którym dawniej mieszkali, nie wchodziło w grę, nie była głupia. Wchodzenie prosto do kryjówki Akatsuki również było głupotą. Zleceniodawca nie dał jej zbyt wielu informacji, a sam Sasuke nigdy nie był w centrum zainteresowania. Dawniej, w Akademii była postrzegana za dziwoląga, ponieważ nie podzielała zainteresowania jego osobą. Ona była bardziej zainteresowana sobą i skupiła się na doskonaleniu umiejętności, jak i samej siebie. Na końcu nie mogła liczyć na nikogo innego, jak na siebie.
Przerwała swoje filozofię i skupiła się na kończeniu onigiri. Podniosła się z zimnej trawy i otrzepała tyłek z paprochów. Była gotowa na wyprawę życia. Przed opuszczeniem tymczasowego miejsca zamieszkania, miała w planach zrobienie drobnych zakupów na podróż. Nie była przywiązana do tej mieściny, dusiła się w tak zamkniętych społecznościach.
Uchiha doszedł do wniosku, że zapyta kogoś miejscowego o dziewczynę z fotografii. Nikt nie wyglądał dla niego zbyt przyzwoicie. Zdawał sobie sprawę, że mogłaby się zadawać z miejscowymi przestępcami, a ci nie wydaliby niej. Najbardziej rozsądną opcją był dla niego osiedlowy monitoring, potocznie zwany starszymi paniami. W zasięgu wzroku nie widział jednak żadnej emerytki, więc postanowił przespacerować się po ulicach w celu odnalezienia jej. Liczył również, że natrafi na ślad [l/n].
W tym samym czasie dziewczyna dotarła do centrum wioski. Ogarniała wzrokiem ulice i witryny sklepowe, jednak nic nie przykuło jej uwagi dostatecznie długo, by była zainteresowana. Spokojnym krokiem kroczyła pomiędzy ludźmi, doskonale wtapiając się w tłum. To miejsce było idealną ostoją dla takich uciekinierów jak ona. Jakiś czas później na swojej drodze natrafiła na należący do starszej kobiety stragan. Przeliczyła drobne, które miała w kieszeni i zaczęła przyglądać się, co staruszka ma do zaoferowania. Wzięła kilka owoców i zapłaciła należność z naddatkiem. Teraz już mogła na poważnie rozpocząć poszukiwania.
Sasuke nie potrafił wypatrzeć żadnej starszej kobiety. Wszyscy wokół byli niewiele starsi od niego i prawdę mówiąc, nie ufał im. Jeden z mężczyzn łudząco i boleśnie przypominał mu Itachiego, o którym pragnął nie myśleć. W tym czasie los postanowił się do niego uśmiechnąć i postawić na drodze staruszkę przy straganie. Z kieszeni wyjął nieco pomięte zdjęcie swojego celu i przyspieszył kroku.
- Widziała pani osobę ze zdjęcia? - przystawił jej kartkę niemalże pod sam nos. Przypuszczał, że kobieta mogła mieć problemy ze wzrokiem.
- Przykro mi, ale raczej nie - pokręciła przecząco głową.
- Rozumiem - już miał odejść, gdy babunia złapała go za rękaw - O co chodzi?
- Pokaż mi tą śliczną buźkę jeszcze raz - poprawiła okulary na nosie, a Sasuke ponownie pokazał jej zdjęcie - Wydaje mi się, że chwilę temu robiła u mnie zakupy.
- Powiedz mi o niej, każda informacja jest ważna.
- Kupiła całkiem sporo, wyglądało na to, że gdzieś szła, ale bez pośpiechu...
- W którą stronę szła i jak była ubrana?
- Ubrana była cała na czarno, jednak jej pas był chyba brązowy. Wydaje mi się, że szła w kierunku, z którego przyszedłeś.
- Tyle mi wystarczy - skinął głową i odszedł.
Jak mógł pozwolić sobie na takie niedbalstwo? Był pewien, że minął ją w tłumie. Przyspieszył kroku i tym razem zwracał uwagę na każdego mijanego przechodnia. Próbował myśleć tak jak ona, jak przestępca, co on zrobiłby na jej miejscu? Wiedział, że tak zwani wolni strzelcy często zmieniają miejsce swojego pobytu, przyszło mu do głowy, że mogła wyruszyć w dalszą drogę. Nie mógł przyjąć do wiadomości, że stracił ją wprost sprzed nosa, a teraz znalezienie jej niemalże graniczyło z cudem.
Aura jednego z przechodniów nie dawała jej spokoju. Była dziwnie znajoma, przyjemnie chłodna i opanowana. Wyróżniała się pośród zwyczajnych aur cywili. Gdy tajemnicza osoba, zmieniła kierunek spaceru, zmieniła nieco swoje plany. Skryła się w jednym z zaułków i postanowiła sprawdzić do kogo należy. Liczyła, że szczęście się do niej uśmiechnie i osoba będzie zmierzała do wyjścia z wioski. Był coraz bliżej, a ekscytacja i ciekawość zaczęły dominację nad jej umysłem. Jej dłonie zaczęły drżeć i była zmuszona wsadzić je do kieszeni. Nareszcie nadszedł moment, na który czekała, dostrzeże twarz posiadacza jednej z najbardziej interesujących aur, jakie widziała.
Mina jej zrzedła, gdy w młodym chłopaku rozpoznała Sasuke Uchihę.
Sasuke coraz bardziej wątpił na odnalezienie swojego celu. Przed nim pojawiało się coraz mniej ludzi, nie mogła przecież daleko odejść. W międzyczasie posłał swojego jastrzębia, by patrolował ulice wioski. Próbował przywołać w pamięci mapę tej okolicy. W pobliżu znajdowały się same góry i lasy, co utrudniało jeszcze bardziej jego zadanie. Najbliższe miasteczko było znacznie oddalone. Westchnął głośno i jeszcze bardziej przyspieszył, by znaleźć się poza wioską.
[y/n] zastanawiała się w jaki sposób unicestwi Uchihę. Jej wiedza na jego temat opierała się głównie na plotkach krążących w karczmach, w których bywała. Podobno był całkiem dobrym szermierzem i liczyła, że jej nie zawiedzie. Przypomniała sobie również o istnieniu sharingana, co działało na jej niekorzyść, jednak jeśli by go pokonała, jej portfel za te oczy wzbogaciłby się o jeszcze większą sumkę. Kilka chwil później zaczęła iść za nim. Nie mogła stracić go z oczu, ani pozwolić na to, by wyczuł jej obecność. Nie chciała przepuścić takiej okazji.
Gdy wioska dostatecznie zmalała za jego plecami, Uchiha postanowił zboczyć z głównej drogi i udać się do lasu. Musiał się na czymś wyżyć, jego frustracja była nie do opanowania. Zacisnął dłoń mocniej na rękojeści miecza i szukał dogodnego drzewa. Jego wybór padł na masywne dębowe drzewo. Hałas, jaki wydawał przy wyżywaniu się, dotarł do uszu [l/n]. Była zadowolona z obrotu spraw, jego zmysły nie będą aż tak wyostrzone, więc spokojnie będzie mogła go zaatakować i pozbawić życia. W pogotowiu trzymała już katanę i zaczęła zmniejszać odległość między nią i Uchihą.
Ostatnią rzeczą, której spodziewał się Sasuke było spotkanie drugiej osoby. Wzdrygnął się, gdy czyjeś ostrze delikatnie przejechało po jego odkrytym obojczyku. Odwrócił się i doznał jeszcze większego szoku. Nie spodziewał się zobaczyć własnego celu, który właśnie go atakował.
- Nie mam do ciebie nic, Uchiha. Dostałam zlecenie, by cię unicestwić i nie chciałam żeby taka fortuna przeszła mi obok nosa - wyjaśniła z niechęcią.
- Dziwne - odsunął od siebie ostrze i odwrócił się do niej przodem. Znajdował się w potrzasku; za sobą miał tylko pień drzewa, a przed nim stała gotowa go zabić dziewczyna.
- Wiem, że możesz o tym nie wiedzieć, ale jedziemy na tym samym wózku i też jestem międzynarodowym przestępcą. Wykonuję po prostu brudną robotę.
- Nie zapomniałem o tobie, [y/n]. Dziwny jest jednak ten zbieg okoliczności - wykonał pieczęcie, by użyć chidori, jednak dziewczyna w porę odsunęła się na bezpieczną odległość.
- Co masz na myśli?
- Mam za zadanie pozbawić cię życia. Również nie bierz tego personalnie, mam gdzieś twoją egzystencję.
- W takim razie pojedynek zapowiada się dość interesująco - zacisnęła dłonie na rękojeści miecza i zaatakowała pierwsza.
Rozpoczęła się całkiem wyrównana wymiana ciosów pomiędzy Uchihą i [l/n]. Byli pod wrażeniem swoich umiejętności i nawet nie zdawali sobie sprawy, że podzielają to samo zdanie - Konoha by ich tego nie nauczyła. Ruchy Sasuke były bardziej subtelne i spokojniejsze, aczkolwiek stanowcze. [y/n] preferowała inny typ walki, pełen agresji i pasji, gotów w każdej chwili pozbawić przeciwnika życia. Nie dało się jednoznacznie stwierdzić które z nich wygra; dla Uchihy ułatwieniem było przejrzenie ruchów przeciwniczki dzięki sharinganowi, jednak jej ciosy były zdecydowanie mocniejsze i musiał uważać, by nie oberwać w punkty witalne.
Przebywające w pobliżu zwierzęta uciekły jak najdalej, pomimo tego, że walka należała do jednych z najcichszych. Obydwoje nie marnowali energii na bezsensowne i ckliwe wymiany zdań, tylko w pełni skupili się na swoich zadaniach. Od czasu do czasu używali jakiegoś ninjutsu, które nie wpływało drastycznie na zmianę otoczenia. To było coś więcej niż walka pomiędzy dwoma zbiegami, lub walka o przeżycie. To było starcie dwóch dumnych jednostek, które nie chciały ponieść porażki. Sasuke dawno nie odczuwał takiej wewnętrznej ekscytacji podczas potyczki z kimś, a [y/n] pierwszy raz od dawna napotkała tak mocny opór ze strony swojej ofiary.
Ataki zużywały sporą ilość chakry. [l/n] miała znacznie mniejsze zasoby energii od Uchihy i jej ruchy coraz bardziej przypomniały obronę, niż atak. Po dłuższym czasie nawet na obronę zabrakło jej sił. W tym momencie Sasuke rozciął jej brzuch.
- Wygląda na to, że wygrałeś - uśmiechnęła się.
W jej uśmiechu Uchiha dostrzegł coś niepokojącego. Nie był to typowy grymas z powodu porażki. Ten sprawiał wrażenie, jakby zwiastował coś złego. Wciąż utrzymywał gardę i patrzył na jej twarz, gotów zaatakować ponownie.
- Nie chcesz spojrzeć na własne dzieło? - zaśmiała się szyderczo.
- Wiele razy widziałem rozcięty brzuch i krew. To nie robi na mnie wrażenia.
- Przypatrz się dobrze.
Oniemiał. Spodziewał się rozrastającej się plamy krwi na jej koszulce, jednak zastał widok, którego się nie spodziewał. Z dziury zaczęły wypadać pojedyncze, niewielkich rozmiarów węże. Nie miał zielonego pojęcia, że [y/n] miała coś wspólnego z Orochimaru.
- Co to ma znaczyć?
- To rodzaj zemsty, którą tak bardzo kochasz. Nienawidzę cię, Uchiha!
- Co takiego zrobiłem, że potrzebujesz zemsty?
- Ale ty jesteś głupi. Mamy ze sobą tyle wspólnego, jednak dzieli nas jedna, poważna rzecz, której nigdy ci nie wybaczę. To ja powinnam być uczennicą Orochimaru, a zamiast tego trafiłam na długą listę nieudanych eksperymentów tego gada, a to wszystko przez ciebie!
- Nie miałem pojęcia, że też trafiłaś do Orochimaru.
- Bo nie trafiłam. To tylko jakiś kiepski klon - na polanie pojawiła się druga [y/n].
- Mogłam osiągnąć znacznie więcej od was, a zamiast tego zostałam tylko i wyłącznie marnym numerem sześć, o którym każdy zapomniał! Nawet ja nie pamiętam mojego własnego imienia - ton jej głosu brzmiał kiemal histerycznie.
- Gdzie znajduje się prawdziwa ty?
- Rozumiem, pokonałaś już klona Uchihy, nie myśl jednak, że tak łatwo mnie odnajdziesz.
- Nie to nie, twoja strata - zamachnęła się i odcięła klonowi głowę, przez co na ziemię spadło tuzin niewielkich węży.
- Ty jesteś prawdziwą [y/n]? - Sasuke nie rozumiał sytuacji.
- Jak mnie nie podmienili na porodówce, to tak.
- W takim razie muszę cię zabić.
- Potem będzie na to czas. Jakimś cudem ona dowiedziała się, że planuję cię zabić, więc postanowiła to wykorzystać. Wychodzi na to, że planuje pozbyć się nas obydwoje.
- Do czego zmierzasz?
- Zawrzyjmy układ, dopóki nie znajdziemy i nie unicestwimy numeru sześć, to się nie zabijamy, czy coś. Potem róbta co chceta.
- Myślisz, że będę chciał z tobą współpracować?
- Myślisz, że ja bym chciała współpracować z takim chodzącym kijem w dupie? Raz na jakiś czas trzeba się poświęcić.
- Ten cały numer sześć brzmi jak tania bajeczka, którą próbujesz mnie omamić.
- Nie mam nastroju na żarty. Na tej kartce mam spisane wszystkie dane, jakie mam. Nie sądziłam, że podpanę takiej osobie podczas zwykłego zadania - podała mu wyrwaną z notesu kartkę.
- Zostałem w to wciągnęty przez ciebie? - zmierzył ją wzrokiem.
- Ty chyba jakiś głuchy jesteś. Wyraźnie mówiła, że ma tobie za złe bycie uczniem Orochimaru. Jeśli masz z nią jakieś prywatne porachunki to mam to gdzieś. Teraz przyda mi się tylko jedna informacja.
- Jaka? - zwrócił jej kartkę.
- Znasz dobrego sensora?
- Znam.
- To dobrze się składa, a teraz rusz się, nie możemy tracić czasu - zaczęła iść w głąb lasu.
Nikt nie mógł przewidzieć, że losy tej dwójki skrzyżują się w tak dziwny sposób. Nikt nie uwierzyłby w istnienie takiego duetu. Gdy tylko wieści dojdą do Konohy, na shinobich padnie cień ich własnych niekompetencji. Ta dwójka była za silna, by trzymać się razem i zbyt zaskakująca, by przejść obok niej obojętnie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro