4
Naruto otworzył oczy. Jedyne co widział to ciemność. Nieprzenikniona ciemność. Nie wiedział gdzie jest, nic nie widział, nie czuł żadnego zapachu. Zaczął się rozglądać. Miał nadzieję że oczy zaczął mu się przyzwyczajać do ciemności jednak dalej widział (a raczej nie widział) ciemność.
Nagle przed chłopakiem zaczęł pojawiać się zarys postaci. Postać była jego wzrostu i tej samej postury.
-Kim jesteś? - Spytał przestraszony chłopak.
-Jestem tobą.
-Mnął?
-Tak. Jestem częścią ciebie. Byłem ukryty w twoim sercu i umyśle bardzo głęboko w stanie uśpienia. Jednak gdy sześć lat temu wypowiedziałeś zaklęcie ze zwoju przebudziłem się i czekałem na odpowiedni moment by Ci się ukazać.
-Po co chciałeś mi się pokazać? - Spytał Naruto. - Nie rozumiem.
-Przez sześć lat patrzyłem jak ludzie cię gnęłbią, katują i poniżają. Jestem częścią ciebie i wiem że jest Ci ciężko. Chcesz im udowodnić że nie jesteś taki słaby za jakiego cię uważają. I mogę Ci w tym pomóc. - Powiedział z uśmiechem. - Powiedział, po czym dodał. - Jeżeli będziesz chciał.
Blondyn przez dłuższą chwilę zastanawiał się. To prawda co mówił ten chłopak. Miał dość tego wszystkiego. Chciał pokazać swoją siłę wszystkim ludziom na całym przeklęty świecie. Po chwili postanowił.
-Co mam zrobić? - Spytał zdecydowanie.
Jego część duszy uśmiechnęła się. Postać podeszła bliżej i wyciągnęła w rękę w jego kierunku.
-Wystarczy że mnie zaakceptujesz.
-Jak masz na imię?
-Kaneki Ken. - Odparł chłopak.
-Dobrze. Witaj Kaneki. - Powiedział chłopak i uścisnął dłoń chłopaka.
-Witaj Naruto.
****
Mężczyźni widząc że chłopak się nie rusza zadowoleni z siebie odwrócił się by odejść. Nie zwróciło uwagi na to że kolor włosów chłopaka z blond zmienił się na biały.
Odeszli z uśmiechem na twarzach i rozmawiali gdzie mogą uczcić dzisiejsze wydarzenie.
Naruto otworzył oczy. Jego błękitne oczy miały krwisty kolor. Cicho wstał i bezszelestnie ruszył za swoimi oprawcami. Gdy był dostatecznie blisko machnął ręką i stworzył podmuch wiatru posyłając mężczyzn na kolana.
-Nie ładnie tak znęcać się nad dziećmi. I nie odpowiedzialne zostawić przeciwnika nie sprawdzając uprzednio czy rzeczywiście jest martwy. - Powiedział chłopak i wyciągnął z kabury kunai.
Podszedł do jednego z mężczyzn i wbił mu kunai w głowę. Jeden z mężczyzn wstał i i zaatakował chłopaka. Ten jednak zgrabnie uniknął ataku i kopną go w brzuch. Mężczyzna wypluł krew i upadł martwy. Wyciągną rękce w kierunku pozostałych i po chwili w ciała mężczyzn wiły się "ogony" z powietrza. Białowłosy odszedł z miejsca zdarzenia. Szedł bocznymi uliczkami by nikt nie zobaczył go poplamionego krwią.
Gdy dotarł do swojego domu wykompał się i przebrał się w czyste ubrania. Jego oczy dalej były koloru krwi. Nic się nie zmieniło.
********
Ohayo!!!
Witam znów w kolejnym rozdziale. Dodałem do tego ff nutkę Tokyo Ghoula. Mam nadzieję że nie będzie wam to przeszkadzać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro