Czarna mamba i podła whisky
Miałkie czerwone światło odbijało się od ścian, obejmując swoim ciepłem stare fotele i podniszczone krzesła. Dym papierosów płynął miedzy ludźmi i meblami niczym fale przypływu. Kontrabas zawodził niemal ozięble, wypruty z miłości. Rubaszny śmiech grzązł w oparach alkoholu. Dźwięki telefonów, przypominające o pozostawionych w domu kochankach, rozlewały się po drewnianej podłodze.
Kakashi przyglądał się whisky kołyszącej się między ścianami wypolerowanej szklanki. Mężczyzna był znużony ciepłym czerwcowym dniem. Znużony codziennością wypełnioną nieustającą walką z nowym zarządem firmy, znużony powtarzaniem nie tak nowej sekretarce, że pije najczarniejszą i najbardziej gorzką kawę jaką uda jej się zaparzyć.
Whisky smakowało jak jad czarnej mamby. Wykrzywiło usta Kakashiego w nieładnym grymasie, pozostawiając na języku posmak wczorajszej burzy. Barman uśmiechnął się perfidnie, z nieukrywanym triumfem.
— Prosiłeś o podłą — zaśmiał się, polerując kieliszek świeżo wyciągnięty ze zmywarki.
— Prosiłem... — przytaknął.
Nie mógł zaprzeczyć. Podła było jedynym co przyszło mu do głowy, gdy barman zapytał jakiej whisky nalać. Myśl szybko przeistoczyła się w słowa, słowa których żałował mniej i mniej z każdym kolejnym łykiem. Tak jakby jad czarnej mamby wyżarł mu kubki smakowe, wypalił podniebienie i pozostałości smaków całego dnia. Kakashi wiedział, że paskudny dzień najlepiej przepłukać podłą whisky. To jedna z pierwszych lekcji, które przyswoił w swoim dorosłym życiu.
Nostalgiczny zapach tuberoz wmieszał się między tlen i dym tytoniowy milimetry przed jego nozdrzami. Powietrze zawibrowało głosem, który znał.
— Whisky sour.
— Na jakiej whisky?
— Jakiejś podłej.
Nie mógł na nią nie spojrzeć, gdy słyszał własne słowa w otoczeniu niepokojącej mieszanki kwiatów i ginu. Czarne włosy wiły się na jej ramionach niczym jadowite węże. Smukłe palce niecierpliwie uderzały o blat baru.
— Powinnaś to przemyśleć, podła whisky dla tego barmana oznacza rosyjskie paliwo z przemytu — rzucił lekko zaczepnie, niby naturalnie.
Palce brunetki znieruchomiały nad lepkim blatem. Zwróciła twarz w stronę mężczyzny. Tęczówki tak jasne, że prawie białe. Usta w barwie wiśniowej czerwieni, wygięte w charakterystyczny uśmiech podszyty pierwotnym ukontentowaniem. Aya Hyūga, zmora jego dzisiejszego dnia.
— Pozwól, że sama się o tym przekonam, Hatake. Jestem już dużą dziewczynką. — odpowiedziała z pomrukiem niezadowolenia. Mężczyzna mruknął coś pod nosem, ledwo zrozumiale, żałując, że w ogóle się do niej odezwał.
Barman podał jej zamówionego drinka. Podziękowała, a Kakashi skorzystał z okazji i zamówił dolewkę jednocześnie najgorszej i najlepszej whisky jaką kiedykolwiek pił.
— Wyglądasz jakby przeżuł cię nosorożec — skwitowała, po tym jak bezczelnie zmierzyła go wzrokiem.
— Ty byłaś tym nosorożcem.
Zaśmiała się głośno i wdzięcznie, a on ze zdziwienia niemal się zadławił. Minęło kilka miesięcy od kiedy mega korporacja rodziny Hyūga wykupiła jego firmę i przysłała diabła w skórze pięknej kobiety do zarządzania ich nową własnością. Widywał ją niemal codziennie od tego momentu, ale po raz pierwszy usłyszał jej śmiech. Przy podłej whisky, w zatłoczonym barze, między dźwiękami wydawanymi przez zaniedbane instrumenty podstarzałych jazzmanów. Było w tym coś niestosownego, coś co powinien zachować tylko dla siebie. Czuł się jak nastoletni chłopak, który podejrzał sąsiadkę opalającą się toples.
— Nie wiedziałem, że wiedźmy potrafią się tak szczerze śmiać — rzucił kąśliwie.
— Powinieneś słyszeć mój śmiech tuż przed zjedzeniem kolejnej małej firemki. Wtedy jest najszczerszy.
Zmrużył oczy. Zabolało go to, ale nie mógł powiedzieć, że nie zasługiwał na równie nieprzyjemną odpowiedź. Przyglądał się jak czerwone usta kobiety, która przejęła dzieło jego życia, otulają szkło, jak zanurzają się w pianie. Upiła łyk i skrzywiła się.
— Prawdziwie podła whisky, fantastyczna.
Teraz on się zaśmiał.
— Pomyślałem to samo.
Aya odwróciła się do niego całym ciałem. Kąciki ust wyginały się w ledwo dostrzegalnym uśmiechu. Mocniej zacisnęła palce na szklance i upiła jeszcze jeden łyk. Kakashi Hatake był atrakcyjnym mężczyzną. Pięknie zbudowanym, zawsze odpowiednio ubranym. Zawsze opanowany, zawsze spóźniony. Z wysiłkiem utrzymujący nonszalancję i optymizm. Widziała to pod każdym niedbałym uśmiechem. Aya Hyūga znała się na kłamcach — była najlepszym z nich.
— Powiedz mi, Hatake, jaki naprawdę jesteś?
Wzburzenie szybko przemknęło po jego twarzy, próbując umknąć przed jej wzrokiem. Przymknął oczy na ułamek sekundy. Mięśnie napięły się pod białą koszulą. Aya Hyūga była najbardziej irytującą kreaturą jaką znał. Irytująco bezczelna, irytująco piękna.
— Nie rozumiem o co ci chodzi. To jedna z twoich gierek?
— Nie udawaj, że nie rozumiesz. Oboje wiemy, że nie jesteś aż tak niemądry.
Nie był. Wiedział dokładnie o co jej chodzi — nie chciał odpowiadać. Nie jej, nie tutaj, nie teraz. Nigdy.
Jego wargi poruszyły się, ale nie wydały z siebie żadnego dźwięku. Aya ściągnęła brwi w ledwo dostrzegalnym geście rozdrażnienia. Przyglądała się jeszcze chwilę jego twarzy. Spokojnej jak tafla jeziora w mroźny poranek. Poniósł wzrok znad szklanki i spojrzał jej w oczy. Charakterystyczne oczy tej przeklętej rodziny ponownie rzucały mu wyzwanie. Zupełnie inaczej niż był do tego przyzwyczajony. Dostrzegał w nich coś nowego, nieznanego i nieokiełznanego.
Nie odpowiedział. Nie odwrócił wzroku. Było w niej coś, co przyciągało jego spojrzenie, coś pasjonującego, co trawiło atmosferę między nimi pomimo tego, że każdego dnia miał ochotę zrzucić ją z dachu wieżowca, w którym pracowali. Coś, co właśnie doprowadzało go do obłędu.
Nie podjęła wątku. Chociaż brak odpowiedzi drażnił jej świadomość, postanowiła odpuścić. Odpuszczanie było zupełnie do niej niepodobne i nowe jak spojrzenie, którym Kakashi właśnie wbijał ją w podłogę. Wypiła resztę drinka jednym przechyleniem szklanki, po czym poprosiła o kolejnego. Ciężar wzroku mężczyzny nie zmalał. Towarzyszył mu delikatny dreszcz drażniący skórę na karku.
— Ludzie cię nienawidzą, wiesz o tym? — zapytał.
— Nienawiść to jakiś rodzaj pasji. Myślę, że ludzie powinni częściej ulegać pasji. Lubię, gdy to robią, są wtedy najbardziej autentyczni. A ty?
— Ja? Nie lubię grać na ludzkich emocjach.
— Nie o to pytam — machnęła niedbale ręką. — Pytam, czy mnie nienawidzisz, Hatake.
Chciał powiedzieć tak.
— Nie.
Uśmiechnęła się szeroko, tak szczerze, że aż trudno było mu w to uwierzyć.
— Uf! Już się bałam, że darzysz mnie tak głębokim uczuciem — zaśmiała się teatralnie, tak sztucznie, że przeszły go ciarki. Gdyby jej nie znał zdziwiłby się z jaką łatwością przeszła ze szczerości do typowej dla siebie melodramatyczności. Aya sięgnęła po nowego drinka. Dłoń Kakashiego poruszyła się automatycznie, zasłoniła wierzch szklanki. Kobieta spojrzała na niego, ostrzegawczo mrużąc oczy. Mięśnie jej twarzy drgnęły, oddech stał się płytszy.
— Dlaczego bezczelnie powstrzymujesz mnie przed wypiciem drinka?
— Dlaczego zależy ci na tym, żebym cię znienawidził?
— Tak myślisz? Myślisz, że interesuję się tobą na tyle, żeby zależało mi na twojej nienawiści? Mylisz się...
— Kłamiesz.
Przysunęła się bliżej, czuł ciepło jej twarzy. Delikatny uśmiech, zapach taniej whisky i soku z cytryny. Słowa wypowiedziane tak wolno i delikatnie jak piosenka o wczorajszej miłości.
— Oboje kłamiemy. Tym jesteśmy. Kłamcami.
Gorzki zapach alkoholu zawisł wokół, odcinając ich od otoczenia. Muzyka spływała po ich smukłych sylwetkach, nie docierając do uszu. Słyszał tylko jej oddech.
— Mówili mi, że sprawiasz same kłopoty...
— Uwielbiasz kłopoty, Kakashi.
Pierwszy pocałunek smakował najpodlejszą whisky.
*
Mieszkanie Kakashiego pachniało wilgotny lasem w wiosenny poranek. Korzeniami drzew rozdzierającymi bruzdy ziemi.
Kieliszek toczył się na stoliku, wokół niego wiła się plama czerwonego wina. Z cichym brzdękiem uderzył o nóżkę drugiego — tego, który nosił ślady wiśniowej szminki. Przygaszone światło lampy odbijało się od jego powierzchni. Skrzypnięcie podłogi, cichy jęk. Sukienka niemal subtelnie opadła na dywan. Biała koszula zawisła na fotelu. Zapach wina mieszał się z wonią perfum brunetki.
Dotyk gorących ust rozsiany na skórze wprawiał ciało Ayi w drżenie. Kakashi całował ją chciwie i namiętnie. Z pasją, która wybuchła ogniem tak gorącym, aż bała się, że spłonie pod jej gwałtownością.
Każdy jej ruch, każde mruknięcie i westchnienie doprowadzały go na skraj szaleństwa. Dłonie zaciskał na jej biodrach, zostawiając pod palcami czerwone plamy. Czarne włosy opadały na jego twarz, zamykając spojrzenie mężczyzny na jej oczach. Zroszone kroplami potu ciała wiły się w rozkoszy. Coraz głośniejsze pomruki i jęknięcia zagłuszały dźwięki samochodów sunących po ulicach półśpiącego miasta w letnią noc.
Światło wyświetlacza oślepiło przytępiony półmrokiem wzrok. Sprawnym ruchem palców zamówiła taksówkę, słysząc za sobą spokojny oddech Kakashiego. Przez sen muskał jej plecy czubkiem nosa. Wyślizgnęła się z łóżka przesiąknięta zapachem mężczyzny. Szybko zebrała swoje rzeczy, nerwowo zerkając na aplikację, która wyświetlała minuty pozostałe do przyjazdu samochodu. Stąpała delikatnie, pamiętając każde skrzypnięcie podłogi, która lamentowała pod ich ciężarem pół nocy temu.
Wyszła z jego mieszkania najciszej jak potrafiła, zanim świadomość tego, co się stało na dobre wślizgnęła się w jej krwiobieg. W głowie huczał tembr jego głosu. Ciało wspominało nieustające drżenie pod jego palcami. Musiała postradać zmysły.
Słyszał każdy jej ruch. Im ciszej starała się poruszać, tym głośniejsza była. Prawie się zaśmiał, kiedy zaklęła siarczyście, nie mogąc znaleźć buta. Otworzył oczy, gdy tylko usłyszał zamknięcie drzwi do mieszkania. Leżał wpatrzony w skradające się z salonu do sypialni pasma światła. W głowie huczał każdy dźwięk, który z siebie wydała. Ciało wspominało każde muśnięcie. Musiał postradać zmysły.
Mieszkanie Kakashiego pachniało tuberozami.
*
Kochani!
Yolo xD
Ponieważ dziwnym trafem Wattpad jednak nie skasował tego konta i nie usunął moich opowiadaniach, postanowiłam trochę poyolować i po małych poprawkach ponownie opublikować tego szocika. Być może w najbliższej przyszłości wrócą Kwiatki. Stay tuned.
Uwielbiam Was i dziękuję za najcudowniejsze na świecie przyjęcie mnie z powrotem <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro