"Plus"
Drżę. Cała wręcz chodzę z szargających mną emocji. Czuję strach, dławiąca mnie panika paraliżuje całe moje ciało. Jeszcze chyba nigdy nie czułam się taka bezradna. Nie mogę jej pomóc. Jest w rękach lekarzy. Podobno są to dobrzy specjaliści, lecz nie uwierzę w to, dopóki operacja Arii nie zakończy się powodzeniem.
Panie Boże świeć nad jej głową. Prowadź ją w stronę życia. Nie pozwól jej odjeść do aniołów. Jeszcze nie teraz. Błagam. Proszę, nie skazuj jej na grób.
Jak ja mogłam być tak głupia, by wypuścić Arię samą z domu? Mogłam przewidzieć to, że Mia Hernandez zacznie szukać zemsty. Jest nieobliczalna, a córkę wychowała na kleptomankę, która przywłaszcza sobie wszystko, co rzuci jej się w oczy.
Nie! To złodziejka! Zwykła złodziejka, która powinna zgnić w więzieniu. Jej matka trafi przed sąd, tak samo jak jej córeczka. Obie zapłacą mi za zniszczenie życia mojej siostrze.
Panie Boże, jeszcze raz składam do ciebie prośbę, abyś ratował Arię. Błagam, pozwól mi być dla niej siostrą, jakiej potrzebuje. Jeśli jednak ktoś ma zginąć, to odbierz życie mnie. I tak już jestem napiętnowana, skazana na porażkę, a w moim umyśle wciąż widnieje wizja śmierci za kratami więziennej celi. Tam gdzie się urodziłam, tam umrę. Nie znam innego dzieciństwa.
Boję się. Paniczny strach obezwładnia moje mięśnie. Nie potrafię się ruszyć z twardego, plastikowego krzesła w poczekalni przed salą operacyjną.
Mogę ją stracić.
Nie przeżyję tego.
Jeśli ona umrze, zabiję Mię Hernandez bez zastanowienia.
Trafię do więzienia, więc moje przeznaczenie się spełni. Moja matka napiętnowała mój los. Chcę być od niej lepsza, lecz już teraz wiem,że ja również jestem gotowa popełnić morderstwo.
- Kawy?
Słucham? Ktoś się właśnie do mnie odezwał? Nie. Z całą pewnością nie... Wbijam wzrok w zamknięte drzwi do sali operacyjnej, kołysząc się na krześle, by uspokoić swoje nerwy, aczkolwiek nie potrafię. Mrożąca krew w żyłach na myśl, że stracę jedynego członka rodziny, którego kocham, jest dławiąca. Czuję, że spadam. Tracę grunt pod nogami.
- Kawy? - ktoś ponownie powtarza swoje słowo, lecz ponownie nie zwracam na to większej uwagi. Nikt nie liczy się dla mnie bardziej niż Aria, więc nikt nie jest w stanie odwrócić moich myśli właśnie od niej.
Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławiona Tyś między niewiastami nie odbieraj mi siostry.
- Eliano? - ktoś kuca przede mną i chwyta moją brodę, bym na niego spojrzała. Michael Rivera skanuje moją twarz, wzrokiem pełnym troski, marszcząc przy tym brwi. - Hej? - odsuwa z mojej twarzy niesforne kosmyki włosów, które wydostały się z mojego masywnego koka. - Aria to silna dziewczyna. - zapewnia mnie. - Wyjdzie z tego, zobaczysz. Nie odejdzie od ciebie w taki sposób. Jest uparta, a jej temperament nie pozwoli na tak szybką śmierć. Wróci do ciebie, a wtedy zapomnisz, że tu siedziałaś i tak bardzo się martwiłaś.
Aria jest silna. Tak..Musi być silna. Musi dać radę. Musi walczyć.
Zamykam oczy, czując pod powiekami palące łzy. Nie potrafię się odezwać, choćbym chciała podziękować Michaelowi za słowa wsparcia. Chciałabym go zapytać co tutaj robi i skąd wie o wypadku, lecz to wszystko może poczekać. W każdej chwili może pojawić się lekarz, by przekazać mi informacje o przebiegu operacji.
Błagam niech te informacje będą pozytywne. Nie chcę organizować pogrzebu. Nie jej...Jest na to za młoda!
Muszę być dobrej myśli. Nie mogę chwytać się tylko tych złych.
Ona nie umrze. Nie może. Ma przed sobą całe życie. College, studia, pierwszą pracę, pierwszą prawdziwą miłość, podróże, udane małżeństwo, dzieci, wnuki, przy odrobinie szczęścia, prawnuki.
Michael siada obok mnie, spuszcza głowę, a ręce układa na kolanach. Milczy, doskonale wyczuwając mój stan. Wie, że w tym momencie nie jestem idealnym rozmówcą. Nie będę nim, dopóki nie usłyszę samych dobrych wieści.
Cholera jasna!
Zrywam się z miejsca,jakby poraził mnie mocno naelektryzowany piorun.
Ile to może trwać? Im dłużej nie widzę na horyzoncie lekarza, tym gorzej się czuję. Coraz więcej depresyjnych myśli przychodzi do mojego umysłu. Zatruwają one mój zdrowy rozsądek. Zaraz coś rozwalę!
Nie! Zabiję Mię Hernandez! Tak! Właśnie to powinnam zrobić w tym momencie. Tkwię w tym szpitalu i czekam bezczynnie na pieprzoną informację od lekarza, a pierdolona matka Isabelle chełpi się swoim chwilowym zwycięstwem.
- Eliana! - Michael chwyta mnie za ramiona, mocno mną potrząsając. - Nie wiem, co siedzi w twojej głowie, lecz widzę że szargają tobą sprzeczne emocje, a to nie pomoże twojej siostrze.
- Mia Hernandez wypchnęła Arię prosto pod cholerny samochód. - wypowiadam gniewnie. - Widziałam to na własne oczy, jak moja siostra zostaje potrącona. Trzymałam ją w ramionach, gdy była nieprzytomna, a jej oddech z każdą sekundą tracił na sile. A teraz siedzę bezradnie i czekam, aż ktoś mi powie, co się z nią dzieje! Czuję się tragicznie. Jestem wszystkiemu winna! Gdybym częściej była w domu, Arii nie działaby się żadna krzywda, a teraz może umrzeć. Przeze mnie! - Michael przyciąga mnie do swojej klatki piersiowej, pozwalając moim łzą
brudzić jego białą koszulę. Trzyma mnie w ramionach, jakby bał się, że zrobię coś głupiego.
Słusznie...Mam ochotę popełnić przestępstwo. Pragnę stąd wybiec, by dorwać matkę Isabelle. Mam chęć ją udusić, śmiejąc się prosto w jej twarz. Nie boję się konsekwencji. Mój los już został przesądzony w dniu, w których zaczerpnęłam pierwsze tchnienie.
- Pani Spencer. - odsuwam się od czarnowłosego jak poparzona.
- Co z nią? - pytanie kieruję do lekarza, który posyła mi delikatny uśmiech.
- Operacja przebiegła bez komplikacji, lecz okres rekonwalescencji będzie długi ze względu na połamane kości. Stłuczone żebra przez najbliższe tygodnie mogą być uciążliwe, dlatego zalecam odpoczynek, aczkolwiek życiu Arii nie zagraża niebezpieczeństwo.
Całe kurwa szczęście...
- Mogę ją zobaczyć?
- Za kilka chwil zostanie przewieziona do sali obserwacji, więc proszę chwileczkę poczekać.
- Naturalnie. - wypowiadam z ulgą, uśmiechając się z wdzięcznością. - Dziękuję panie doktorze.
- Aria miała wiele szczęścia. - odpowiada, po czym odwraca się, by wrócić na salę operacyjną. Oddycham z ulgą, nie potrafiąc powstrzymać łez.
Dziękuję ci, Panie...
- Co tu robisz? - pytanie kieruję prosto do Michaela.
- Policja poinformowała mnie, że moja klientka uległa wypadkowi.
- Nie zgłaszałam tego na policję.
- A miałaś zamiar?
- Oczywiście, że tak.
- Całe szczęście. - kwituje z uśmiechem. - Policja bada sprawę przez zeznania nijakiej Emily Wilkinson. Brała udział w wypadku.
- Ach! Tak! Wiem kto to. Będzie sądzona?
- Nie, ponieważ według jej zeznać Aria została wepchnięta na ulicę.
- Zgadza się.
- Wspomniałaś o Mii Hernandez. Czy to ona jest winna?
- Tak. A wiesz,dlaczego?
- Domyślam się, że chodzi o jej córkę.
- Dokładnie. - przebiegła żmija. - Isabelle to jej oczko w głowie.
- Może to nie jest odpowiednia chwila, ale w tej sytuacji możemy doszukać się plusa. Atak matki Isabelle na Arię wykazuje, że twoja siostra jest wykluczona z życia swojej pseudo przyjaciółki. Możemy udowodnić w ten sposób, że Aria została zmuszona do towarzystwa Isabelle podczas rabunku.
- Jak?
- O to się nie martw. - uśmiecha się przebiegle. - Uratuję twoją siostrę, nawet jeśli trochę przeinaczę fakty.
____
Hej misie 😊
Jak mija wam wtorek?
Buziole 😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro