Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Pan idealny"

Wczorajsza noc była...

Właśnie jaka?

Spędziłam miło czas w towarzystwie O'Sullivana, który o dziwo tym razem nie zachowywał się jak troglodyta nafaszerowany tabletkami na potencję. Był przyjazny, co budzi mój niepokój i zmusza mnie do zadania sobie pytania: Czy zmiana jego zachowania nie jest podstępem?

Wcześniej złożył mi obleśną propozycję, a teraz bawi się w grzecznego chłopca? Zbyt duża sprzeczność, abym mogła mu zaufać. Colton jest niebezpieczny, a jego prawdziwe motywy są ukryte głęboko w jego umyśle, do którego nie mam wglądu. Aczkolwiek wczorajsza noc była intensywna, pełna beztroskiej zabawy, której w mojej życiu było jak na lekarstwo.

Och, Eliana. A co z Michaelem?

Czuję się rozdarta. Jestem zła na adwokata za to, w jaki sposób potraktował mnie na naszej randce w Glamour Glow, ale z drugiej strony czuję się winna, że wybiegłam z restauracji, uciekając od niego. Wysłał mi bukiet róż, by mnie przeprosić, co momentalnie zmiękczyło moje serce. Każdy zasługuje na drugą szansę. Może Michael denerwował się naszym spotkaniem, dlatego zachowywał się tak apodyktycznie? Wcześniej poznałam go od strony przyjacielskiego mężczyzny.

Powinnam wykonać porównawczą tabelę obu panów, który weszli do mojego życia niespodziewanie, ale nie potrafię, ponieważ moje uczucia to jedna wielka niewiadoma. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z podobnym dylematem, a jako żołnierz jak dotąd decyzje podejmowałam w mgnieniu oka. Teraz jednak nie potrafię określić, czego tak naprawdę chcę. Łatwo było dać upust swoim pragnieniom w bazie wojskowej, gdzie nikt nie oczekiwał od partnera niczego w zamian. Tutaj natomiast jestem w Salt Lake City, gdzie są ludzie, mający względem mnie pewne oczekiwania. Aria – chce, abym zostałam w domu. Ostatnie czego mi życzy to utraty życia z dala od rodziny. Michael – oczekuje, że całą swoją uwagę skupię na pielęgnowaniu naszej relacji. Colton – pragnie, abym odsunęła od siebie adwokata, by w ten sposób zaufać jemu samemu.

Z całej trójki na ten moment mogę spełnić tylko jedno życzenie, a mianowicie respektuję prośbę mojej młodszej siostry, która potrzebuje mojej opieki i siostrzanej miłości. Mamy tylko siebie. Dziadkowie odkąd dowiedzieli się, że zabieram Arię do siebie, nie zadzwonili ani razu. Odcięli się od nas, jakbyśmy były trędowate.

Powinnam z nimi porozmawiać zanim mama wyjdzie na wolność, a stanie się to już za kilka miesięcy. Wtedy nasze życie najprawdopodobniej zamieni się o sto osiemdziesiąt stopni. Na wolności znajdzie się kobieta, która z zimną krwią zamordowała żonę mojego ojca. Kierowało nią platoniczne uczucie do Gilberta, które przerodziło się w obsesję. Boję się dnia, w którym Mariah Spencer opuści mury więzienia.

- Eliana! - głośny krzyk Arii wyrywa mnie z moich posępnych myśli. Wyskakuję z łóżka jak torpeda, zaplątując nogi w kołdrze. Tracę równowagę, a od upadku ratuje mnie pobliska ściana. - Eliana! - woła ponownie. Zirytowana odsuwam od siebie kołdrę i wychodzę ze swojego pokoju, ubrana w długą piżamę w kropki. Przystaję jak wryta na widok Michaela, stojącego w naszym salonie. Jak zwykle prezentuje się nienagannie. Ma na sobie czarny płaszcz, pasujący do jego garnituru.

- Och, Michael? - dukam nieskładnie, żałując że nie wstałam skoro świt, aby wziąć poranny prysznic, który okiełznałby moje niesforne kosmyki włosów. Ich mocny naturalny skręt czasem jest dla mnie katorgą, zwłaszcza kiedy na zewnątrz jest wilgotno.

- Witaj, Eliana. - uśmiecha się do mnie, a jego wzrok świdruje moją piżamę. Czuję się jak idiotka, paradując po domu w takim stroju o dziesiątej rano, kiedy on zapewne już od dawna pracuje.

- Michael wpadł na pogawędkę. - wypowiada Aria, obserwująca adwokata z niechęcią, czego on sam nie zauważa. - Mógł najpierw zadzwonić.

- Chciałem zrobić niespodziankę. - stwierdza.

- Um, fajnie... - mamroczę. - Pozwolisz, że chociaż się ubiorę?

- Po co ta szopka? - pyta Aria, na co posyłam jej karcące spojrzenie. Mam ochotę krzyknąć, aby się nie wtrącała, ale nie chcę zrobić z siebie narwanej idiotki.

- Aria ma rację. Nie musisz się przebierać.

Łaskawca...

- Napijesz się czegoś? - pytam, kierując się do kuchni, aby nastawić wodę.

- Kawę.

- Sypaną czy rozpuszczalną?

- A nie masz może ekspresu? Wolałbym się napić latte.

Ogarnia mnie panika. Nie posiadam w naszej niewielkiej kuchni ekspresu, ponieważ nie był on na liście najważniejszych urządzeń do kupienia. Wolałam zainwestować w zmywarkę, aby nie zmywać po kilka razy naczyń.

Teraz Michael uzna, że jestem mało prestiżowa.

Obchodzi cię to, Eliana?

Właśnie! Obchodzi mnie to?

Absolutnie nie!

- Kilka ulic dalej jest Costa Coffee. - kwituje Aria z niezadowoleniem. - U nas jedynie tanie trunki, więc jak? Sypana czy rozpuszczalna?

- Jednak podziękuję.

- No tak, wrażliwe podniebienie. - parska śmiechem moja siostra. - Ja poproszę herbatę, jeśli można.

- Oczywiście – kwituję, nalewając wodę do czajnika.

- Nie flirtujesz wody zanim jej użyjesz? - pytanie pada z ust zdegustowanego Michaela.

- Mamy tu dobrą wodę. - odpowiadam zjadliwie. - Jeśli przyszedłeś obrażać mnie we własnym mieszkaniu to jestem zmuszona cię wyprosić. - jego mina diametralnie się zmienia z zdegustowanej na zawstydzoną. - Wybacz, ale nie każdy wychował się w luksusach i nie każdemu mama wycierała brodę po każdym posiłku, okej?

- Przepraszam. - wypowiada ze skruchą. - To było nieuprzejme z mojej strony.

- Po co przyszedłeś?

- Nie pojawiłaś się wczoraj w Glamour Glow.

- Wiem.

- Dlaczego?

On tak serio? Co prawda miałam chwilę słabości i pomyślałam, że Michael jest panem idealnym, ale dziś myślę trzeźwo i nie chcę drugi raz władować się w podobną randkę. Przepych trzygwiazdkowej restauracji mnie przerósł. Widok owoców morza wywołał we mnie odruch wymiotny, a zachowanie Michaela pozostawiło niesmak. Złość na O'Sullivana przyćmiła mój umysł, a kiedy wszelkie emocje wyparowały, wrócił zdrowy rozsądek.

- Podjąłeś za mnie wszystkie decyzje. Nie respektowałeś mojego zdania na temat posiłku, a teraz myślisz, że kwiaty wszystko załatwią?

- Zaprosiłem cię na kolację, aby przeprosić. - wypowiada zgryźliwie. - Lecz ty mnie wystawiłaś.

- Wybacz, że miałam inne plany.

- Ach tak? Co było ważniejsze od pojawienia się w restauracji?

- Chyba O'Sullivan. - wypowiada nonszalancko moja siostra.

- Słucham? - oburza się ciemnowłosy. - Prowadzałaś się z Coltonem?

- Tak. Byłam z nim na festynie halloweenowym. - przyznaję szczerze. O'Sullivan wie, że umówiłam się z adwokatem, dlatego jestem winna Michaelowi prawdę. Powinien wiedzieć, że prowadzam się również z jego wrogiem. Tego wymaga zwykła uczciwość. Co prawda brzmi to dość kurewsko z mojej strony, ale przecież nikogo nie zdradzam, prawda? Wciąż jestem singielką, a zwykłe wyjście na spotkanie nie oznacza związku.

- Dziecinada.

- Bawiłam się świetnie.

- Na karuzelach dla dzieci?

- Dlaczego się wściekasz? Nie masz do mnie żadnych praw!

- Chcę ci udowodnić, że jestem ciebie wart. - wypowiada już spokojniej, a w jego oczach pojawia się determinacja. - Pokażę ci, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Udowodnię ci, że O'Sullivan to drań w każdym tego słowa znaczeniu. Proszę daj mi szansę się wykazać. - zerkam zdezorientowana na siostrę. Ta kręci przecząco głową i zapewne ma rację, lecz w wyrazie twarzy Michaela jest coś, co podpowiada mi, że powinnam dać mu jeszcze jedną szansę.

W końcu Colton takową otrzymał.

- Okej. Niech będzie.

Obyś tego nie żałowała, Eliana. 

_____
Hej misie
Jak tam Wasze przygotowania do świąt?
Buziole ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro