Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Morderczyni"

Dwadzieścia pięć lat wcześniej...

Mariah Spencer

Udało się! Plemniki Joshua są we mnie, a żaden lekarz nie nabrał podejrzeń, iż podszywam się za Melanie. Nie muszę się martwić, iż ta kobieta pojawi się w tej klinice, ponieważ brawurowo pozbyłam się jej z mojej prywatnej gry. Od dziś nic nie stoi na przeszkodzie, abym zaznała szczęścia w objęciach mężczyzny z moich snów. Wychodzę z klinki, a ciepłe powietrze od razu uderza w moje ciało.

- Mariah! - w moją stronę biegnie on...przystojny, ciemnowłosy adonis. Śnię o nim każdej nocy, a od dziś będę obok niego budzić się i zasypiać.

- Joshua. - uśmiecham się do niego promiennie.

- Ta kretynka, przebukowała moje bilety. - wypowiada rozdrażniony.

- Kto?

- Moja asystentka! Dałem jej wyraźne instrukcje, co do mojego powrotu do domu, ale oczywiście spóźniłem się i Melanie sama musiała przebrnąć przez zapłodnienie. Jak się ona czuje?

Hmm. Jest martwa, więc pewnie nic nie czuje.

A nie...Przecież płakała, więc pewnie umarła w smutku i żałobie, aczkolwiek kogo to obchodzi?

- Nie dotarła. - wypowiadam, udając zaskoczenie.

- O czym ty mówisz?

- Wyszła z domu beze mnie. Byłam w łazience, kiedy przyjechała po nią taksówka. Myślałam, że udała się tutaj, lecz nie pojawiła się.

- To nie jest możliwe! Pragnęła tego dziecka. Nie opuściłaby wizyty! - ciemnowłosy wyjmuje z marynarki komórkę i wybiera numer Melanie, lecz kto by się spodziewał, że kobieta nie odbierze? Ależ oczywiście, że ja! Przecież sama ją zakopałam pod jej ukochaną wiśnią.

- Joshua, ja myślę że ona uciekła.

- Przestań tak mówić! - panikuje i ponownie wybiera numer swojej zmarłej żony. Bez powodzenia. - Cholera! Coś się musiało stać! Wyczekiwała tego dnia, więc nie mogła tak po prostu sobie zniknąć.

- Dziwnie się dziś zachowywała.

- To znaczy? - nawet na mnie nie spogląda. Szuka wzrokiem Melanie, jakby łudził się, że kręci się tutaj w pobliżu. Dlaczego to robi? Przecież był z nią taki nieszczęśliwy.

- Chodziła w kółko po salonie.

- Denerwowała się. - kwituje.

- Mówiła sama do siebie.

- Panikowała przed zabiegiem.

- Potem zapytała mnie, czy samobójcy są skazani na potępienie. - kłamię.

- Słucham? - krzyczy, zwracając na siebie uwagę lekarza, palącego papierosa przed wejściem do kliniki. - Nie przyszło ci do głowy, aby do mnie zadzwonić?

- Sądziłam, że to tylko niegroźne pytanie.

- Skąd w tobie tyle głupoty!? Desperacja Melanie w kwestii posiadania dziecka była na tyle silna, by pchnąć ją do nieprzemyślanych rzeczy!

Dlaczego Joshua tak się wścieka? Przecież właśnie zakończyłam jego cierpienie. Jego męki zostały skrócone. Uwolniłam go z więzów toksycznego małżeństwa. Nie rozumiem, dlaczego tak się wścieka.

- Przepraszam - wtrąca lekarz, który wcześniej palił papierosa. - Pańska żona właśnie odbyła zabieg zapłodnienia in vitro, więc powinna teraz odpocząć. Proszę zachować spokój i zadbać o to, aby małżonka bezpiecznie dotarła do domu.

- Zaraz, co?

Cholera, cholera, cholera...

Ten pieprzony lekarz robił mi zabieg!

Kurwa jego pieprzona mać! Zniweczy mój precyzyjny plan.

- Czego pan nie rozumie? - pyta lekarz.

- Chodźmy już. - wtrącam.

- Czekaj, Mariah! - zaciska szczękę. - Moja żona tu była?

- Mariah? - pyta lekarz, obserwując mnie z duża dozą zaskoczenia. - Ta kobieta ma na imię Mariah? - wskazuje na mnie.

- Tak! I jest moją pomocą domową! Nie jest nikim ważnym!

- Słucham? - oburzam się.

Nie jestem nikim ważnym? Jak to! Przecież on mnie kocha! Obserwuje mnie ukradkiem. Wiem to!

- Nie bardzo rozumiem. - wypowiada Joshua.

- Sądziłam, że to mnie kochasz. - wypowiadam ze złością.

- Przepraszam, ale co? - dziwi się. - Wybacz, Mariah. Ubzdurałaś sobie coś. Kocham Melanie. Ona jest miłością mojego życia i zrobię wszystko by ją odnaleźć.

Nie!

Nie!

Nie!

To nie jest możliwe!

Oszukano mnie!

Dano mi żmudne nadzieje!

Kocham potwora!

O nie! Mam w brzuchu jego dziecko!

- Umiesz trzymać łopatę? - pytam przez łzy.

- Dlaczego pytasz? - pyta spanikowany.

- Bo będziesz musiał jej użyć, aby odnaleźć swoją żonę.

- Że co?

- Przepraszam bardzo! - ponownie wtrąca lekarz. - Jeśli to nie jest pańska żona, to doszło do przestępstwa.

- O czym pan mówi?

- Ta kobieta odbyła zabieg zapłodnienia in vitro.

- To ja będę matką twoje dziecka, Joshua. - wypowiadam z przebiegłym uśmiechem. - Cieszysz się?


______

Hej misie😍

Dziś pojawi się jeszcze jeden!

Buziole!😍😍

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro