List pełen żalu
Aria zamknęła się w swoim pokoju na klucz, lecz zanim ode mnie uciekła, pozostawiła mi list, który dostała od mamy kilka tygodni temu. Siadam nieśpiesznie na kanapie, po czym czytam zawartość, by upewnić się, że słowa mojej siostry nie mijają się z prawdą.
Ario Spencer,
Tu twoja matka.
Za kilka miesięcy moja odsiadka dobiega końca. Po dwudziestu pięciu latach w końcu wyjdę na wolność. Ujrzę rodzinny dom, wtulę się w ramiona rodziców, uśmiechnę się do Eliany, lecz twoja twarz zada mi jedynie bolesny cios. Jesteś efektem bestialskiego gwałtu, dlatego też grzecznie cię proszę, abyś zniknęła mi z oczu na zawsze. Wiedziałam, że cię nie pokocham już w chwili, gdy więzienny lekarz oznajmił mi, że jestem w ciąży. Nie chciałam trzymać cię w ramionach w chwili twojego przyjścia na świat. Twoja twarz jest odbiciem lustrzanym twojego ojca, dlatego NIE CHCĘ CIĘ WIDZIEĆ. Dla mnie liczy się tylko Eliana. Jest owocem miłości, ty jedynie przypomnieniem o cierpieniu. Do tej pory żałuję, że nie zabiłam cię, gdy byłaś zaledwie płodem.
Pewnie zastanawiasz się teraz, dlaczego wysyłam ci ten list dopiero teraz. Dam ci na to odpowiedź, moja droga. Po prostu chcę, abyś zniknęła z życia mojej rodziny, zanim opuszczę więzienie i stanę się wolną kobietą. Dla ciebie nie ma miejsca w moim świecie. Wiem, że jesteś teraz pod opieką mojej córki, lecz to musi się skończyć. Jesteś dla niej jedynie brzemieniem, który musi dźwigać, dlatego proszę – usuń się w cień. Zniknij.
Mariah Spencer
Momentalnie wbijam spojrzenie w zamknięte drzwi do sypialni Arii. Nie sądziłam, że moja...nasza matka jest taką wyrachowaną i nieczułą kobietą. Wiele sytuacji, czy rzeczy jestem w stanie zrozumieć, aczkolwiek nienawiść do własnego dziecka, nawet jeśli jest owocem gwałtu jest dla mnie czymś, czego nie potrafię pojąć.
Wstaję z kanapy, a list odkładam na stół, po czym pukam do drzwi, za którymi znajduje się moja siostra. Cała złość, jaką skumulowałam od momentu, w którym poinformowano mnie o kradzieży, uleciała. Ta dziewczyna została potwornie skrzywdzona przez ten list, a kobieta, która go napisała to jej matka. Mamy tylko siebie, o czym zapomniałam na osiemnaście miesięcy. Boję się, co przyniosą nam kolejne dni, lecz jeszcze chwilę temu nie brałam pod uwagę faktu, że moja siostra w ten sposób próbowała mi powiedzieć, że jestem jej potrzebna.
- Idź sobie! - krzyczy rudowłosa zza zamkniętych drzwi.
- Ario, otwórz. - wypowiadam hardo.
- Nie!
- Nie zmuszaj mnie, abym użyła siły.
- Nie chcę z tobą rozmawiać! Zostaw mnie w spokoju. - wzdycham przeciągle, po czym cofam się z powrotem na kanapę. Aria to uparte stworzenie, dlatego wiem kiedy należy odpuścić. Jeśli wtargnęłabym siłą do jej pokoju zapewne wywołałabym odwrotny skutek od zamierzonego, czyli najzwyczajniej w świecie, przestałaby się do mnie odzywać. Wolałabym tego uniknąć, dlatego cierpliwie poczekam, aż sama zechce się przede mną otworzyć.
Po prawdzie mam ochotę wybrać się teraz do więzienia, by udusić własną matkę. Tym niestosownym listem zatruła umysł Arii, która jest podatna na wszelakie sugestie. Cholerna egoistka.
Mariah Spencer może być pewna, że straciła również mnie.
Wzdycham przeciągle, a następnie sięgam po laptopa, by zrobić research na temat Coltona O'Sullivana, z którym zamierzam się spotkać, by spróbować załagodzić zaistniałą sytuację. Nie jestem idiotką, aby myśleć, że takie spotkanie sprawi, że moja siostra zostanie oczyszczona z zarzutów, lecz żywię nadzieję na drobne ustępstwa.
W wyszukiwarce wpisuję hasło : „Colton O'Sullivan jubiler", po czym klikam ENTER.
Momentalnie wytrzeszczam oczy, w gardle pojawia się susza, a umysł pracuje na najwyższych obrotach. Spotkałam tego mężczyznę pod posterunkiem policji. Zaprosił mnie na kawę i pozostawił swoją wizytówkę.
O mój Boże! Mężczyzna o zmysłowym spojrzeniu, pełnym pewności siebie to Colton O'Sullivan – jubiler, okradziony przez Isabelle i moją siostrę.
Co powinnam teraz zrobić?
W zasadzie zostałam zaproszona przez niego na kawę, więc mogłabym w ten sposób zwabić go do kawiarni, by potem zaatakować jak kobra, walcząca o swoje przetrwanie, aczkolwiek gryzie się to z moimi zasadami.
Jestem babą, która wie jak posługiwać się karabinem maszynowym. Dowodziłam zespołem żołnierzy. Walczyłam na froncie. Z zaciśniętymi zębami wyciągałam naboje z mojego ciała, a siły mam więcej niż niejeden mężczyzna.
Za to nie jestem zmysłową, seksowną i nieskazitelną kobietą, która nie posiada ani jednej blizny. Nie potrafię kokietować, flirtować i uwodzić, dlatego Colton O'Sullivan otrzyma z powrotem swoją wizytówkę.
Nagle ekran laptopa ciemnieje, po czym pojawia się połączenie od Logana Marshalla – mojego w zasadzie jedynego przyjaciela, a zarazem znajomego po fachu. Choć słowo: "przyjaciel" od dawna nie powinien jego określać. Odbieram połączenie, a po sekundzie dostrzegam jego uśmiechniętą twarz.
- Witaj, piękna. - cmoka. - Jak mija ci pierwszy dzień w domu?
Hm...Do dupy!
- Nie najlepiej. - kwituję. - Aria nie chce rozmawiać, a w dodatku nie mam pojęcia, co zrobić by wyciągnąć ją z tego bagna.
- Są jakieś plusy powrotu do Salt Lake City? - parska śmiechem.
- Widzę się z rodziną.
- Tylko tyle? - unosi brwi, a ja jedynie przytakuję. - Kiepsko. A kiedy wracasz na służbę?
- Nigdy, Logan. Nigdy.
- Co? - krzyczy z oburzeniem. - Zostawiasz nas? Dlaczego!?
- Jestem bardziej potrzebna tutaj. Przechodzę na wcześniejszą emeryturę.
- I co masz zamiar na niej robić? Bawić się w dom? - wypowiada pełen złości.
- Logan, o co ci chodzi? Aria liczy się dla mnie bardziej niż cholerna misja w Iraku.
Pieprzony palant!
- Czyli będę cię widywał raz na rok. Cudnie. - parska zjadliwie śmiechem. - Po prostu zajebiście. - nie odpowiadam, ponieważ nie widzę w tym najmniejszego sensu. Wdanie się w niepotrzebną dyskusję z Loganem to ostatnia rzecz, jakiej obecnie potrzebuję. Ciemnowłosy co prawda jest egoistycznym draniem, dlatego rozumiem jego nagłe oburzenie, ale to nie zmienia faktu, że jego podejście do zaistniałej sytuacji jest płytkie.
- Moja siostra mnie potrzebuje. - wypowiadam powoli, dając nacisk na każde słowo.
- Tu też jesteś potrzebna!
- Muszę wygrać własną wojnę. Wybacz Logan, ale nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Cześć. - rozłączam się, zanim zdąży powiedzieć coś, co ponownie mnie zirytuje. Sądziłam, że nie będę zmuszona, aby komukolwiek z moich bliskich uświadamiać, dlaczego powracam do domu na dobre. Łudziłam się, że każdy zrozumie, moje motywy. Nie mogłabym teraz spakować plecaka i ponownie zniknąć na półtora roku, kiedy to Aria wkracza w wiek dorosły, a nad jej życiem roztaczają się ciemne, niepewne chmury. Plułabym sobie w brodę, gdyby doszła do mnie informacja, że rudowłosa została skazana na trzy lata pozbawienia wolności, a mnie nawet nie byłoby na rozprawie sądowej, by ją wspierać.
Logan to palant. Zaprzyjaźniliśmy się samolocie, lecącym prosto do bazy wojskowej w samym środku dżungli, lecz dopiero od niedawna docierają do mnie niepokojące sygnały, świadczące o tym, że jestem dla niego kimś więcej niż przyjaciółką. Co gorsza, nie odwzajemniam jego uczucia, a przez to stał się apodyktyczny i zazdrosny. Jego biedna żona jest nieświadoma faktu, że nie jest miłością jego życia, a ja nie potrafiłabym spojrzeć w jej oczy, pomimo tego, że nigdy nic nie łączyło mnie z Loganem.
- Eliana? - podskakuję na dźwięk głosu mojej siostry.
- Tak? - zamykam laptop i odkładam go na bok, by całą swoją uwagę skupić na rudowłosej. Płakała. Ma podkrążone oczy i zaczerwienione policzki.
Mamo, jesteś już martwa za to do jakiego stanu doprowadziłaś własną córkę!
- Naprawdę tu zostajesz? - przytakuję. - Nie wracasz na front?
- Nie. - odpowiadam. - Zostaję tutaj. Z tobą. - wstaję z kanapy, po czym pośpiesznie przemierzam dzielącą nas odległość. Chwytam jej ramiona w swoje dłonie i pokrzepiająco je ściskam, na twarzy przywołując uśmiech. - Nigdzie się nie wybieram. - powtarzam powoli.
- O mój Boże! Tak! - rudowłosa rzuca się w moje ramiona, jak mała małpka, tuląca się do swojej matki. Odwzajemniam uścisk, a po kilku chwilach dociera do mnie ciche łkanie. - Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. - wypowiada cicho tuż przy moim uchu.
- Chyba wiem.
- Kocham cię – szepcze.
- Ja ciebie też, mały rozbrykany brzdącu.
____
Hej misie 😍
Kto chce, aby dziś pojawił się jeszcze jeden ?
Buziole 😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro