2
Pov Nicole
- Tak za tobą tęskniłem kochanie - rozpoznaje głos mojego męża. Tylko dlatego on tu jest? - ćśśś wszystko będzie dobrze.
Jestem na niego wściekła, nie odzywał się do mnie przez trzy miesiące, a teraz tak po prostu do mnie przychodzi. I co myśli, że rzucę mu się w ramiona?
Po krótkiej chwili mnie puszcza. Odwracam się w jego stronę.
- Po co tu przyjechałeś? Raz na zawsze zniknij z mojego życia. A jeśli chodzi o rozwód to wszystkie sprawy załatwiaj z Louis'em- chcę iść jak najdalej od niego, ale łapie moje ramię.
- O czym ty gadasz? Jaki rozwód nigdy w życiu ci na to nie pozwolę! - nie no teraz to ja nie rozumiem o czym on mówi.
- O tym, że zgodziłeś się na propozycję Louisa i miałeś dać mi spokój.
Pov Niall
Co ten kretyn jej nagadał? No mogłem się spodziewać, że na pewno nie powie jej prawdy, ale żeby naopowiadać takich bajeczek, że dam jej rozwód to naprawdę z tym przesadził.
Pewnie spodziewał się tego, że udało mu się mnie zabić, ale bardzo się pomylił.
- Twój brat kłamał. Tego dni gdy ode mnie odeszłaś to on mnie postrzelił. Długo po tym dochodziłem do siebie, a potem dowiedziałem się, że wyjechaliście. Dopiero kilka dni temu udało mi się was namierzyć. Przez niego mogłem cię stracić na zawsze.
Siada na łóżku. Jest po niej widać, że jest zaszokowana tym co usłyszała.
- Nareszcie będziemy mogli do siebie wrócić. Zobaczysz tym razem bedziemy szczęśliwi - kucam koło niej gładząc dłonią jej kolano.
- Nie - mówi strącając moją rękę. Dziwi mnie jej reakcja. Czyżby zapomniała o tym, że to do mnie należy? Jeżeli tak to będę musiał szybko jej o tym przypomnieć.
- Ty chyba nie wiesz o czym mówisz. Zaraz zawiozę cię do naszego domu - chwyta ją za włosy i mocno pociąga. - I nawet nie myśl się mi sprzeciwiać.
Po chwili słyszę dźwięk otwierających się drzwi. To mogło oznaczać tylko jedno Louis wrócił. No to nadszedł czas wyrównać rachunki.
Ponownie zatykam ręką usta Nicole by nie mogła go w żaden sposób ostrzec. A jak słyszę, że ją woła to już jestem pewny, że zaraz tu przyjdzie. No to się zdziwi.
Przyciskam Nikki do siebie nadal zakrywając jej usta. Wyrywa się, ale to i tak nie pomaga, bo jest zbyt słaba. Mam wielką ochotę teraz zabić Louisa, lecz jeśli to zrobię to moja malutka mi tego nie wybaczy. A teraz muszę zdobyć jej zaufanie, a nie ją do siebie zniechęcić.
Nagle słyszę kroki. To znaczy, że idzie tu. Uśmiecham się pod nosem. A gdy już wchodzi to po prostu miałem ochotę wybuchnąć śmiechem gdy widzę te jego minę. Czy on naprawdę był taki naiwny by myśleć, że ja Nialler Horan dam się zabić jedną kulą?
- Co ty tu robisz? - pyta drżącym głosem. Od razu da się wyczuć, że się boi. No i bardzo dobrze.
- Jak to co przyjechałem po moją żonę.
-Nie mieszaj w to Nicole ona i tak już przez ciebie się wystarczająco nacierpiała i w ogóle niemiała o niczym pojęcia - mam ochotę uderzyć go i to czymś mocnym, jak on śmie twierdzić, że to ja jestem powodem cierpienia Nikki.
- Tak wiem i słyszałem jeszcze o tych głupotach które jej na opowiadałeś - moja malutka cały czas się wierci. Dodatkowo po jej policzkach spływają łzy.
- Puść ją - słyszę szloch Nikki, nie chcę jej krzywdzić, więc uwalniam jej usta.
- Masz tylko jedną możliwość. Pojedziemy tylko kilka kilometrów do mojego domu nie będziesz nic kombinował, a ja nie skrzywdzę Nicole.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro