10
Pov Nicole
Budzę się z silnym bólem głowy, a jak rozglądam się po pomieszczeniu, w którym się znajduję to uświadomiam sobie, że go nie znam. Początkowo panikuje, ale po chwili przypomniałam sobie, że ktoś mnie zaatakował w stajni i czymś mnie uśpił. Co w ogóle mnie nie uspokoja, a można powiedzieć, że wręcz odwrotnie.
Moje rozmyślanie przerwa dźwięk otwierających drzwi. Bardzo się boję, bo nie mam pojęcia czego się spodziewać. Może jakiś wróg mojego męża postanowił mnie wykorzystać i zemścić się na Niall'u.
- Już się obudziłaś kochanie - nie umiem to co teraz czuję gdy stoi przede mną Harry.
Czyli jednak Niall go nie zabił. A byłam praktycznie pewna, że to zrobił.
Tylko dlaczego on mnie tu przywiózł?
- Co ja tu robię? - pytam. Szczerze mówiąc to mój strach już przeminął. Znam Harry'ego i on ani razu umyślnie mi nie zrobił krzywdy. Ale to nie zmienia faktu, że nic do niego nie czuję. Teraz chcę jedynie wrócić do Nialla.
- Jak to co. Uwolniłem cię od tego mojego cholernego brata. Gdy Louis go postrzelił to udało mi się stamtąd wyjechać. Bardzo długo cię szukałem, a gdy już znalazłem to dowiedziałem się, że on znów cię do siebie zabrał. Nie mogłem pozwolić na to byś dalej z nim cierpiała - jasna cholera i jak ja mam mu teraz wytłumaczyć, że chce być z Niall'em. Iż on się naprawdę zmienił.
- Harry odwieź mnie natychmiast do domu. Boję się nawet pomyśleć co Niall mógłby nam zrobić jakby nas tu razem znalazł. Obiecuję cię nie wydać, coś tam wymyślę tylko błagam cię jak najszybciej mnie tam zawieź - nie chce by Niall wrócił do swojego poprzedniego zachowania, a teraz pewnie myśli, że od niego uciekłam. Przecież on musiał wpaść w szał. Współczuję każdemu kto teraz wejdzie mu w drogę.
- Nie Nikki. Nie po to tylko czasu spędziłem na szukaniu ciebie żeby teraz tak po prostu mu cię oddać. Będzie nam dobrze zobaczysz - czemu moje życie musi być aż tak bardzo popieprzone. Teraz Harry mnie porwał, bo postanowił sobie ze mną być.
- Zapomniałeś chyba o jednaj podstawowej rzeczy. Ja jestem żona Nialla i nic tego nie zmieni, a po drugie już tyle razy ci powtarzałam, że nic do ciebie nie czuję. A jeśli nie dasz rady mnie odwieźć do domu to chociaż mi powiedz gdzie jestesmy to sama jakoś tam trafię - wstaje z łóżka i kieruje się w stronę drzwi, ale po chwili złapie mnie za ramię.
- Nigdzie nie pójdziesz. Teraz jesteś moja.
No i teraz widać pokrewieństwo między nim, a moim mężem.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro