Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

55. Nie zniknij, a będzie wspaniałe...

Minął wieczór, następnie cały dzień, który pozostawiłem jako bezsenny. Byłem wystraszony i zestresowany. Jutro miałem rozprawę. Nie mogłem uwierzyć, że zostałem poinformowany o tym tak późno, jednak z jednej strony się cieszyłem. Nie mógłbym chyba wytrzymać w takim napięciu więcej niż tydzień. Mimo iż Banach obiecał, że się zjawi tak naprawdę nie będę miał nikogo innego prócz adwokata. W tej chwili zacząłem nieco żałować, że potraktowałem tak Grześka, który mógłby mi ogromnie pomóc. Czułem ból brzucha i po chwili zauważyłem, że moja rana faktycznie nie wygląda dobrze. Od jakiegoś czasu przestałem brać leki j zmienić te cholerne opatrunki, ale to wszystko przez ten napięty czas. Lekko zaniepokojony poddałem się tym działaniom, a na moich policzkach pojawiły się łzy. Cierpiałem. Ból fizyczny z psychicznym łączył się w coś nie do wytrzymania. Nie miałem na nic siły, więc usiadłem zrezygnowany wpatrując się w zdjęcia postawione na kominku. Bolało. Tęsknota wżynała mi się w serce i chciałem już tylko zansąć, jednak na nic, bo usłyszałem dzwonek do drzwi i jak w zegarku je otworzyłem. Oczom ukazała mi się Martyna.

*

Nie mogłam inaczej. Kochałam go i wiedziałam, że już nic tego zepsuć nie może.

- Piotrek... Proszę cię nie płacz. Wszystko będzie dobrze, przysięgam. Będę obok - wyszeptałam spokojnie ocierając jego łzy, a on spojrzał na mnie zdziwiony. Sama taka byłam. Wiedziałam, że nie mogę już dłużej dawać się cierpieniu. - Kocham cię, Piotrek... Przepraszam, że tak długo to trzymałam. Jesteś dla mnie najważniejszy, a ostatni czas był dla mnie trudny - przerwałam na chwilę, a on spojrzał na mnie spokojnie, a następnie zbliżył dłoń j usadowił ją na moim policzku.

- Też cię kocham Martyna, ale to... To nie odpowiedni moment. Jeśli jutro stanie się to, co przewiduje to nasze kontakty się nieco zmniejszą. Nie chce żebyś cierpiała.

- Dość już się nacierpiałam nie mogąc cię dotknąć. Już wszystko będzie dobrze, obiecuję - powiedziałam spokojnie, a on się delikatnie uśmiechnął. Moment później połączyliśmy się w pocałunku, który tak bardzo pragnęłam. Szczęśliwy, w pełni wolny i pewny... Nareszcie.

Mijały minuty, a my jak w pozytywce wykonywaliśmy kolejne czynności. Chłopak delikatnie ściągnął ze mnie sukienkę, a ja po chwili uporałam się z jego spodniami. Nie mieliśmy dzisiaj granic. Musieliśmy tą barierę przekroczyć razem i na zawsze rozpocząć nasz związek. Gdy oboje leżeliśmy nadzy chłopak delikatnie przejechał po mojej skroni, a następnie pocałował mnie w usta neutralizując wejście swojego przyrodzenia. Zadowolona wbiłam nieświadomie swoje paznokcie w jego klatkę piersiową. Natomiast on zaczął całować całe moje ciało, co sprawiało mi ogromną przyjemność. Po chwili poczułem jak jego ręka delikatnie dotyka moje piersi. Ja odwdzięczając się zaczęłam całować jego szyję. Chłopak niedługo później syknął głęboko z bólu, a ja zaniepokojona chwyciłam jego policzek w dłoń.

- Wszystko dobrze - rzucił i powielił swoje pocałunki, jednak nie dałam się zwieść i delikatnie go od siebie odepchnęłam.

- Kochanie, proszę... - wybłagałam, a on powoli położył się obok mnie i odkrył ranę, która niespodziewanie zaczęła krwawić. - Boże, Piotrek...

- Nie martw się. To nic takiego. Ostatnio puściła mi szwa, ale wszystko jest dobrze.

*

Oboje staliśmy w kuchni wpatrzeni w siebie jak nigdy. Moje szczęście było przeogromne i wiedziałam, że już nigdy nie będę się chciała od niego oddalić.

- Ułoży się skarbie... Zobaczysz...

Mówiłam spokojnie delikatnie głaskając miejsce, w którym wylądował dosyć niedawno nóż.

- Nie zniknij, a będzie wspaniałe.

Rzucił, a ja delikatnie wyraziłam wyrazy szczęścia wpatrując się w jego brązowe oczy. Nie mogłam uwierzyć, że po tym wszystkim jesteśmy tu razem i w takim stanie. Jeszcze kilka dni temu byłoby to dla mnie absurdalne. Absurdalność w tym momencie nie była nas jednak ważna. Zauroczeni i wtuleni w siebie nawzajem napawaliśmy się tym co jest teraz i tu. Na drugorzędnym planie, gdzieś z tyłu za plecami czuliśmy dech jutrzejszego dnia, który mógł dużo zmienić w życiu Piotrka, a teraz już naszym życiu. Co chwilę o tym myśląc nie mogłam sobie poradzić z myślami, które ciągle zadawały same z siebie pewne pytania, z których najważniejsze było tym. Jak to możliwe że rodzina, która powinna się wspierać toczy pomiędzy sobie wojnę, która przyprawia o ból i cierpienie? Sumienie nie pozwoliło o tym zapomnieć. Mimo iż moja rodzina też nie była wymarzona to nie wyobrażałam sobie takich sytuacji. Patrząc z perspektywy Piotrka naprawdę miałam dobrze. Zniesmaczony tym tak jak mówiłam musiałam odłożyć to na drugi plan, ponieważ miałam przed sobą osobę, którą muszę wspierać i sprawić by czuła się jak najlepiej w tym ciężkim położeniu.

- Jak się czujesz kochanie? - zapytałam spokojnie tuląc twarz chłopaka do mojego ramienia. Wiedziałam, że jego stan fizyczny wcale nie jest dobry i to co działo się z nim przez ostatni czas coraz bardziej pogarszało jego samopoczucie.

- Wspaniale - odrzekł przejeżdżając twarzą po moim czole - Nigdy nie byłem w lepszym miejscu - uśmiechnął się spokojnie opierając o blat kuchenny. Po chwili brunet złapał w objęcia moje dłonie, a ja zatrzymałam wzrok na jego klatce piersiowej, na której nadal widniała rana, która utrzymywała się w jego życiu bardzo długi okres. Momentalnie przypomniały mi się tamte chwilę. Ja wchodząca do pomieszczenia pełnego ciemności, w którym jak się okazało stało się bardzo dużo złego.

- Hej, w porządku myszko? - zapytał, a ja wybudziłam się z próby wrócenia do tych tragicznych godzin.

- Tak, tylko... - przerwałam na moment nie mogąc znaleźć żadnego słowa, które mogłoby zacząć te rozmowę.

- Śmiało, bo zaczynam się martwić.

- Chodzi o to, że... Proszę cię pamiętaj, że do teraz masz ode mnie pełne wsparcie i nie musisz ukrywać, że się boisz. Bo tak jest, prawda? - zapytałam chowając na koniec zwój wzrok przed Piotrkiem. Nie wiedziałam czy nasza relacja pozwala mi już wyciągać na światło dzienne takie wnioski, jednak już było za późno.

- Sam już nie wiem. To dzieje się tak szybko i tyle razy już w moim życiu, że jestem chyba do tego przyzwyczajony. Może się boję, może nie, ale nie chce bym został niesprawiedliwie ukarany. Do tego w takich okolicznościach.

Skończył, a ja mimo tego, że chciałam się dużo dowiedzieć postanowiłam przestać wypytywać, ponieważ poczułam jak w chłopaka po chwili radości zaczyna wpływać cierpienie i smutek. Nie mogłam na to pozwolić. Tym bardziej dla tego, że przed chwilą zdeklarowałam się mu, że zawsze będzie przy nim.

Onieśmielona delikatnie podniosłam się na palcach i delikatnie złożyłam pocałunek na jego ustach. Piotrek uśmiechnął się swobodnie, a następnie czule odsunął kosmyk moich włosów.

- Śliczna jesteś. Nie wierzę, że już mam cię dla siebie. Długo mnie zwodziłaś - uśmiechnął się zalotnie, a ja uniosłam brew do góry. Czułam się niesamowicie w jego otoczeniu i nie mogłam uwierzyć, że przez ten głupi, niepotrzebny czas straciłam tyle cudownych momentów, które mogłam przeżyć razem z nim. Moim ukochanym.

*

- Co jutro zrobisz?

Czekałam na ten moment bardzo długi czas, jednak nie umiałam podejść do zadania tego pytania. A to ono jedyne ciągle krążyło mi po głowie. Bardzo się o niego bałam i wiedziałam, że jutrzejsza rozprawa to nie zasnę przelewki.

- Szczerze? To nie mam najmniejszego pojęcia. Chyba będę musiał zdać się sam na siebie. Oczywiście wraz z moim adwokatem. Coś się wymyśli, chyba...

- A Grzesiek? - szybko rzuciłam. Nie zastanowiłam się nad zadaniem tego pytania. Dobrze wiedziałam, że ich ostatnie spotkanie nie przebiegło pozytywnie i na pewno nie wnosiło do ich relacji nic dobrego. Zniesmaczona własnymi słowami próbowałam wybrnąć i zanim chłopak cokolwiek powiedział dodałam. - Może on mógłby ci pomóc. Warto być może się z nim skontaktować. Jest ci to winien. Tak myślę.

- Nie mogę. Nasza relacja jest bardzo skomplikowana i wątpię, że kiedykolwiek dojdziemy do jakiegoś ładu. Tu nie chodzi nawet o to, ale ja nie potrafiłbym go po tym wszystkim prosić o coś takiego. Być może jestem głupi, ale potrafię.

- Zrobisz jak tylko będziesz uważał, ale jesteś niewinny, więc wszystko na pewno się ułoży.

- Kocham cie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro