Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41. Taki poziom intylektualizmu jak ty powinien mi starczyć

Minęły trzy dni. Wczoraj zostałem przetransportowany do swojego mieszkania, w którym jedynie co mogę robić to leżeć. Dla mnie, jak to dla mnie zdaje się to zbędne. Nie potrafię ciągle, bez przerwy przebywać w jednym miejscu. Czas jednak bardzo często umila mi Martyna, gdy nie znajduje się w pracy oraz pare innych osób. Może i kiedyś dało by się do tego przyzwyczaić? A może nawet sprawiało by mi to przyjemność? Nie sądzę.

Nadchodził wieczór. Nikt nie przychodził, więc zsądziłem, że dzisiaj jestem już wolny od natarczywych trosk. Myśląc tak postanowiłem się przejść - wyjść z domu i pomyśleć nad tym, ile zyskałem, gdy w moim życiu pojawiła się ta odpowiednia dziewczyna. Ruszyłem przed siebie, jednak zatrzymałem się przy wyjściu i spojrzałem na leżący na szafce kask i już wiedziałem, co pójdzie, a raczej co pojedzie ze mną. Po chwili przygotowany do wyjścia po raz kolejny zjawiłem się przy drzwiach, zgasiłem światło i już miałem wychodzić, gdy drzwi się rozwarły, a z otworu wyszła brunetka.

- Boże, Piotrek... - wyjąkała uspakajając oddech - Wystraszyłeś mnie - wytłumaczyła, a ja zerknąłem na nią kątem oka.

- Co ty tu robisz tak późno? - zapytałem ukrywając uśmiech, który wyrażał niesamowity pech.

- Wracałam z dyżuru i postanowiłam przynieść ci jakieś zakupy - skończyła, a gdy chciałem odebrać od niej torbę, ominęła mnie i poszła do kuchni. - Nie miałeś chyba zamiaru iść na motor, prawda? - zapytała rozkładając produkty. Ja natomiast odłożyłem kask i podeszłem do dziewczyny.

- No coś ty... Nie odważyłbym się, bo potem mogłaby mnie czekać nieprzyjemna kara. - uśmiechnąłem się ironicznie, a ona obróciła się w moją stronę.

- Skarbie, uważaj na siebie, proszę - podniosła dłonie i delikatnie ułożyła je na moich barkach.

- Przecież wiesz, że uważam, ale dla mnie wydaje się to zbędne, aby tyle rzeczy sobie zabraniać - powiedziałem cicho i kilka sekund czekałem na reakcję, która w tej sytuacji mogłaby być różna.

- Poczekaj trochę, aż będziesz się czuć lepiej...

- Czuje się niesamowicie - wypaliłem, ale gdy zauważyłem ironizm na twarzy dziewczyny zacząłem żałować tego nagłego porywu. - Jak było w pracy? - zmieniłem stylowo temat, a ona widząc to pokiwała głową, a następnie postawiła się w cieniu odpowiedzi.

- Dobrze, jednak dzisiaj było bardzo dużo wezwań. Jestem wykończona - rzuciła, w ja słysząc to podeszłem bliżej i stając za nią zacząłem delikatnie masować jej ramiona.

- Nie musiałaś tu przychodzić albo mogłaś chociaż zadzwonić do mnie, żebym po ciebie przyjechał... - wyrzuciłem jej pretensje cicho szepcząc do ucha.

- Przed chwilą rozmawialiśmy o twoich granicach rozsądku. Jak widać i tak nic nie zrozumiałeś - uśmiechnęła się i wstając uciekła przed moim pocałunkiem.

- Jaka jest różnica wieku pomiędzy tobą, a twoimi braćmi? - zapytała, a ja za nią podążałem.

- Za młody i za stary dla ciebie. Tu masz kandydata, a ty szukasz w innych miastach. Nie doceniasz tego co masz. - usiadłem udając obrażonego, jednak jak myślałem - nie zadziałało. Ona natomiast przechodząc obok mnie obojętnie podeszła do kominka ze zdjęciami. - Tomek jest o rok młodszy, a Grzesiek sześć lat starszy - dodałem, gdy czułem, że Martyna coraz bardziej jest zirytowana.

- Zawsze pragnęłam starszego, dojrzałego - rzuciła, aby urobić we mnie wyrzuty sumienia, jednak ja się nie poddawałem i podchodząc do niej zacząłem szeptać do ucha.

- A więc idziemy oglądnąć jakąś komedie romantyczną z lat dziewięćdziesiątych? - zapytałem dumny z siebie, jednak ona wzdrygnęła.

- Zwariowałeś? - wyraziła uśmiech obracając się w moją stronę.

- No co? Chciałaś dojrzalszego - uniosłem brwi i założyłem za siebie ręce.

- Taki poziom intylektualizmu jak ty powinien mi starczyć - zakończyła nasze droczenie i przywarła do mnie ciałem. - To co robimy? - zapytała uśmiechając się bez przerwy, a ja pokręciłem głową.

- Przecież jesteś zmęczona - wyjąkałem

- No tak. Powinnam iść. To...

- Ach... Żartuję - przerwałam jej i łagodnie dłonią przysunąłem jej twarz i namiętnie pocałowałem.

Czułem podczas tego zdarzenia niesamowite wrażenia. Byłem w niej zapatrzony, jak nigdy w nikim. Nie potrafiłem zapanować nad tym, że jej potrzebuję bez przerwy. To ona dawała mi poczucie, że mam się po coś i dla kogoś budzić, czego dawno nie odczuwałem.

Po chwili leżelismy cicho i napawaliśmy się sobą. Na tym się zatrzymaliśmy, z czego czułem, że Martyna jest Zadowolony, ponieważ jej zmęczenie dwało się coraz bardziej w znaki. Chwilę później, jednak przerwałam ciszę, gdy jeżdżąc delikatnie po rękach dziewczyny zauważyłem na boku ramienia wytatuowane małe koło z kropką w środku. Wyglądało to jak cel i niestety bardzo znajomo.

- Nie wiedziałem, że masz tatuaż - zauważyłem patrząc czule na leżącą na moim barku dziewczyne.

- Bo tak miało być. Miało to być niewidoczne. Tyle mogłam uprosić matkę.

- Jak to? - zapytałem nieświadomy i podniosłem delikatnie jej twarz na mój poziom.

- Moja matka rano w dzień osiemnastu lat zaciągła mnie mimo tego, że nie chciałam do studia tatuażów. - wytłumaczyła, a ja łagodnie pogładziłem po jej policzku.

- Co oznacza?

- Wiem tylko, że podobno zagrożenie, ale nic więcej. Cała moja rodzina je posiada. - zakończyła, a ja popatrzyłem na nią zaciekawiony. Było to dziwne. - A ty?

- Co ja?

- Masz jakieś ukryte tatuaże? - zapytała mnie, a ja pokiwałam głową

- Nie. Jakoś nigdy mnie do tego nie ciągnęło, a może nigdy o tym nie myślałem. Nie wiem.

- Rozumiem. - wyraziłam zrozumienie, a następnie nastąpiła głęboka i mroczna cisza.

- Wiesz co? - podniosłam delikatnie głowę, a on spojrzał na mnie łagodnie czułymi, brązowymi oczami - Zostałbym tak całe życie. Zero problemów, zero trosk i zero kłopotów, a teraz? Niewiadomo co nas jutro spotka. - zapatrzony we mnie wymieniał, a ja znów położyłam głowę na jego umięśnionym barku.

- Też bym tak chciała, ale razem... Razem nam już chyba nic nie grozi, prawda? - zapytałam, jednak on pozostawił to jako pytanie retoryczne i jedyne co zrobił, to pogłaskał delikatnie moje włosy, a następnie wtulił się we mnie tak, aż poczułam jego oddech na mojej szyi. Czułam się bezpiecznie. Bardzo bezpiecznie.

Jak wiele może zrobić i sprawić w naszym ciele obecność tej jednej osoby, która potrafi wyczuć co jest dobre i co jest źle oraz potrafi wyczaić granice, które są obecne w każdym człowieku. To tylko ta jedyna osoba to wie. I taką osobę powinno się szukać nawet do końca życia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro