Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31. Rycerz na białym koniu?

Mężczyzną przez którego to się stało była... Była osoba, która mi groziła pewnego z wieczoru. Osoba, która zrujnowała mój związek z Piotrem. Nie mogłam uwierzyć w rzeczywistość. Czyli ten nóż... Był pewnie od niego. Tylko po co?

- Widzę, że postarałeś się o dwie osoby... Zawsze byłeś nadgorliwy... Mam jednak nadzieję, że przez to nie naraziłeś nas na większe problemy i niebezpieczeństwo.

- To nie było w planach... Jednak wyszło, jak wyszło... Wszystko załatwione. Nikt ich tu nie znadzie... Będzie jak zawsze w raportach. ,,Ofiary przepadły jak woda w ogień".

- Obyś miał rację, obyś ją miał... - poklepał jego ramię, a następnie zagestował wzrokiem, co najwidoczniej oznaczało to, żeby zostawił nas samych. - No więc znowu się widzimy Kubicka... - zaczął zbliżając się

- Co ode mnie chcesz? - spytałam - Jeśli chcesz się zemścić za brata, to... To on chciał mnie zgwałcić. To nie moja wina. Został skazany za to co sam zrobił.

- Wszystkie takie jesteście. Najpierw chcecie seksu, a potem oskarżacie o gwałt, aby wyłudzić odszkodowanie i wsadzić ofiarę do więzienia. - zrobił kółko wokół nas, następnie zatrzymał się na przeciwko mnie

- Co ty mówisz? Ja... Ja go kochałam. To mu coś tamtego wieczoru odbiło. Wpadł w jakiś trans.

- I za to wsadziłaś go do więzienia? - nie mogłam uwierzyć, że ten mężczyzna uznaje gwałt za błahostkę. Nie mogłam także uwierzyć, że rozmawiam o tym z nim. Z bratem mojego gwałciciela.

- On mnie zgwałcił... Marcin... Wiem, że trudno się pogodzić z tym, że część twojej rodziny siedzi teraz za kratami, ale to nie moja wina. Sam sobie na to zapracował. I jeszcze w jaki sposób... - skończyłam, a on się do mnie zbliżył na odległość zaledwie kilku centymetrów.

- On popełnił samobójstwo... I to wszystko przez ciebie, rozumiesz? Wszystko przez ciebie! - wycedził podniosłym głosem mi do ucha, a następnie złapał za podbródek, jednak w porę zjawił się obok Wiktor, który przez całą rozmowę stał niedaleko i przysłuchiwał się temu co mówię.

- Jak to? - udało mi się wydusić

- Udajesz, że nie wiedziałaś? - parschnął śmiechem - Wziął jakieś świństwo, które uniemożliwiło mu oddychanie.

- Tak mi przykro... - wyraziłam delikatną skruchę, chociaż prawdę mówiąc nie miałam ochoty tego robić, czego pożałowałam.

- Milcz! Myślisz, że nie wiem że to twoja sprawka? Skąd Rafał miałby te pieprzone strzykawki?! - spojrzał na mnie przyciskając moją szyję, jednak Wiktor idealnie zareagował i odepchnął mężczyznę ode mnie.

- Zostaw ją - warknął cofając mnie za siebie, gdzie poczułam się o wiele bezpieczniej

- Rycerz na białym koniu? Jednak niejaki Strzelecki nie był twoją miłością? - uśmiechnął się, a ja wyszłam poza strefę bezpieczeństwa i rzuciłam się na niego jak opętana.

- Martyna... Martyna! Przestań! - odciągnął mnie od mężczyzny Wiktor. - Co ty robisz? Przestań - znów się do mnie zwrócił dotykając mych ramion.

- Weźcie ich. Nie mam ochoty na nią dłużej patrzeć - rzucił do swoich podwładnych i chwilę później byliśmy prowadzeni po jakiś schodach w dół. Byłam zupełnie zakłopotana... Nie mogłam uwierzyć w to co nas spotkało... I to wszystko przeze mnie... Gdyby nie ja wszyscy żyli by swoim życiem. A tak... Narażam zdrowie, a nawet życie wszystkich wokół mnie...

- Martyna? To prawda co mówił tamten mężczyzna? - zapytał po chwili, gdy się na chwilę zatrzymaliśmy, bo blondyn otwierał jakąś kłódkę.

- Nie wiem, jednakże... Ja nic mu nie zrobiłam! Niech mi Pan uwierzy... - spojrzałam na niego błagalnie i otarłam spływającą po mojej twarzy łzę.

- Wierzę Ci Martyna, wierzę... Spokojnie... Wszystko się ułoży - objął mnie ramieniem i pocałował w czoło. - Musimy pomyśleć o ucieczce z tego miejsca... Widocznie to jest jakaś mafia... Tu jest strasznie niebezpiecznie - odezwał się po chwili i rozejrzał się dookoła, jednak jedyne co widzieliśmy to długie i ciemne korytarze. Szczerze nigdy nie byłam w takim miejscu, a moja mina wyrażała wszystko co czuję. Cały ból po tym co się dowiedziałam. Ciągle nie przestawałam jednak twierdzić, że to co mi zrobił Rafał było okropne i bezduszne... Bo w końcu zapewne tak jest... tylko dlaczego jego brat mnie o wszystko oskarżył? Dlaczego to na mnie spuścił ból i całą zemstę po utracie brata?

Z mojej ostatnio naturalnej zawieszki wybudził mnie głośny i drażliwy dźwięk otwieranych najprawdopodobniej starych drzwi. Podniosłam delikatnie głowę i ujrzałam przyciemnione pomieszczenie, do którego zostaliśmy zmuszeni wejść poprzez wyjęcie przez oprawcę pistoletu. Po wejściu rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że na podłodze leży jakaś postać. Te charakterystyczne brązowe loki i wysportowana postawa ciała... Wszędzie bym to poznała... Nawet w najciemniejszych zakamarkach świata. Bez zawahania podbiegłam do ofiary i klęknęłam przy nim.

- Boże Piotrek... Co oni ci zrobili...

///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

Hej... Witam was w kolejnym rozdziale. Mam nadzieję, że się wam podoba, bo długo nad nim pracowałam. Jak widziecie wszystko zaczyna się pomału wyjaśniać, tyle że... Czy to koniec?
Tego dowiecie się w następnym rozdziale XD

Ps: Moje doświadczenie aktorskie przewyższa wszystko... :D














Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro