Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3 ,, A ty kim jesteś? Twoja dziunia? "

Po chwili bezczynnego czekania Ruda ogłosiła nam wezwanie do jednego z ekskluzywniejszych hotelów w Warszawie. Po kilku sekundach dołączył do nas powiadomiony Piotrek. Siedziałam cicho z tyłu. Słyszałam jak Piotrek rozmawiał z Wiktorem. Jedynie tak mogłam poznać, jego głos. Jednak tak mam, że próbuje wyciskać wady i zalety z człowieka. Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Po usłyszeniu formułki Banacha : Ruchy, ruchy dzieciaki!
Weszliśmy do środka. Hotel był piękny, jednak nie mogłam się w tym momencie na tym skupiać. Sekretarka zaprowadziła nas do jednego z pokoi na ostatnim piętrze. Weszliśmy do pomieszczenia, gdzie siedział starszy, łysy i wytatuowany mężczyzna. Od razu przystąpiliśmy do podstawowych czynności.

- Co się Panu dzieje? - spytał Wiktor

- Ból brzucha, ale zwykłe proszki wystarczą - wypowiedział to z nie lada wyzwaniem

- Niech pan pozwoli, że ja pana zdiagnozuje... - odparł badając reakcje źrenic Wiktor - Brał coś Pan? Jakieś używki?

- Nie, jasne że nie - powiedział z ironią

- Martyna - rzucił do mnie wstając, a ja podeszłam do niego - Idź sprawdź łazienkę, dobrze?

- Oczywiście - rzuciłam pewna siebie idąc w stronę drzwi do toalety. Dopiero co zaczęłam przeglądać jedną z szafek, a ktoś złapał mnie za ramię

- Co ty tu robisz laleczko? - spytał jakiś mężczyzna zakładając rękę na rękę

- Ja? Nic, idę... Muszę im pomóc - zaczęłam odwracając się na stopie, jednak on stanął mi na drodze

- Nie chciałabyś może... Hmmm... Zabawić się? - zapytał zbliżając się do mnie

- Jestem w pracy - rzuciłam obojętnie, a on nie zważając na poprzednie słowa złapał mnie za nadgarstki - Puść mnie!

- Nic nie mów myszko... - powiedział, a ja zamknęłam z przerażenia oczy, jednak nie na długo bo mężczyzna odsunął się ode mnie gwałtownie, a raczej ktoś go przesunął. Nie spodziewałam się tej osoby. Był to Piotrek.

- Coś jeszcze? - Piotrek spytał faceta obok

- A ty kim jesteś? Twoja dziunia? - spytał wskazując na mnie. Piotrek popatrzył na mnie, a potem objął mnie ramieniem. Czułam się tak bardzo nieswojo

- Tak i abym cię przy niej już nigdy nie widział - odrzucił Piotrek, a ja z ogromnym zdziwieniem popatrzyłam na niego, jednak refleksyjnie po zaledwie sekundzie uciekłam od niego wzrokiem

- Dobra, sorki lady nie podbijam do zajętych - rzucił wychodząc z pomieszczenia

- Wszystko w porządku? - zwrócił się do mnie Piotrek z garścią troski w głosie. To była pierwsza taka sytuacja w której bezpośrednio się do mnie odezwał

- Tak, tak wszystko dobrze - rzuciłam poprawiając kosmyk włosów. Ciągle nie spadły ze mnie emocje. Z dwóch powodów. Pierwszej takiej sytuacji w moim życiu i zachowaniu Strzeleckiego. Nie spodziewałam się, że tak postąpi. Po chwili wyszedł z pomieszczenia. Zrobiłam to samo. Ciągle nie mogłam uwierzyć, że to się stało. Po porannej niemej 'kłótni' nie było śladu. Musiałam, jednak wrócić do czynności. Przecież tu jestem, aby komuś pomagać, a nie rozmarzać się nad innym, który mi zaimponował. Chciałam zagrać niezależną i wypuścić z ust słowa : Poradziłabym sobie.
Ale nie mogłam. Nie poradziłabym sobie. Gdyby nie on to to mogła być najgorsza trauma jakąkolwiek przeżyłam, po jednej z dawnego życia. Wzięłam głęboki oddech i wróciłam do pracy. Wiktor zadecydował wziąć pacjenta do szpitala na dodatkowe badania, bo przyczyn bólu nie dało się stwierdzić w 'nie szpitalnych' warunkach. 'Wysadziliśmy' pacjenta na SOR, a następnie sami wróciliśmy do bazy. Znów nastała dość długa cisza. Nie wiedziałam co zrobić. Zapukałam do gabinetu Wiktora. Po codziennym słowie 'proszę' weszłam do środka.

- Co jest Martyna? - spytał mnie opierając głowę o ręce

- Nic... Tak po prostu przyszłam - rzuciłam, a on wystrzeżył wzrok - No dobrze... O co chodzi z Piotrkiem? - ciągle nurtowało mnie to jedno jedyne pytanie. Boże laska, co Ci się dzieje? Wiktor rozproszył wzrok powracając do papierów

- Nie rozumiem... - odparł

- Nie widzi pan tego? Jest najdziwniejszym człowiekiem jakiegokolwiek poznałam. Nie odzywa się praktycznie, a szczególnie do mnie. O co mu chodzi? Zrobiłam coś na pierwszym zapoznaniu źle?

- Nie, Martyna. To w ogóle w żaden sposób nie jest z tobą związane. To jedynie ciężka przeszłość... - rzucił nie odrywając wzroku od dokumentów.

- A do Pana? Przecież w stosunku do Pana jest inny - spytałam. Nie mogłam sobie tego pytania darować. Pomimo zapewnień Wiktora ciągle coś trzyma mnie przy teorii, że Piotr uważa mnie za wroga, ale w końcu wtedy w hotelu by mi nie pomógł. Jacie, co ja się go tak uczepiłam?

- Słuchaj Martyna. To jest jedynie kwestia zaufania i czasu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro