Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.leggiero-lekko, swobodnie

-Co powiecie na Hasetsu?

Wszyscy popatrzyli na niego jakby przypominając sobie o jego obecności w tym samym pomieszczeniu co oni.

-Co to za zadupe?-zapytał Yurio ze swoją wieczną irytacją walcząc jednocześnie z automatem, który nie chciał wydać mu soku, za który uczciwie zapłacił.

-Jest to miasteczko na wyspie Kyushu w Japonii. Są tam gorące źródła i podobno mało odwiedzane lodowisko.- wyciągnął z kieszeni telefon i wyświetlił zdjęcie-Możemy się zatrzymać w domu tego chłopaka-wskazał palcem na Japończyka w kimono- Jego rodzina prowadzi pensjonat ze źródłami.

-Wygląda sympatycznie-zachwyciła się Mila wyrywając Victorowi telefon z dłoni-Jaki piękny widok- obróciła telefon w stronę Georgiego, który wprawił mały przedmiot w dalszy ruch po czym zaczął przybliżać zdjęcie.

-Victor to ty decydujesz, to ty masz odpoczywać- oddał siwemu telefon

Nikiforov ponownie spojrzał na urządzenie intensywnie zastanawiając się czy to oby na pewno dobry wybór.

-Mi się podoba to miejsce. Ciche, spokojnie, są gorące źródła...- zaczął wymieniać

-Więc postanowione- odparł wzruszając ramionami Georgi

***

Co by było gdyby...takie myśli krążyły w głowie Victora podczas ich prawie 3 godzinnego lotu z Rosji do Japonii, który mężczyzna musiał wysiedzieć obok nadpobudliwego nastolatka ciągle czepiającego się o drobnostki. Po 4 fali pretensji postanowił po prostu założyć słuchawki i przez następne godziny wpatrywać się  w krajobraz za szybą samolotu.

Słuchał różnych piosenek jednak najwięcej czasu spędził z utworem, do którego miał jechać na następnych zawodach. Jeśli miał być szczery ten zupełnie do niego nie przemawiał. Absolutnie nie czuł rytmu, a chaotyczne dźwięki bardzo go drażniły. Nie lubił narzekać ale tego serio nie mógł już słuchać. Co innego jeśli chodzi o utwór z jego ostatniego występu. Operowe melodie pozwalały mu na dokładne rozwinięcie jego delikatnych ruchów, które sprawiały, że na lodzie wyglądał jakby do jazdy nie wykorzystywał żadnej energii. Jednak teraz był skazany na utwór wybrany przez Yakova, od którego już zwiędły mu uszy. Zdecydował, że podczas urlopu znajdzie sobie muzykę, do której będzie miał przyjemność jeździć. Jeśli to mu się uda to zostanie mu jeszcze tylko przekonać Yakova do zmiany podkładu chociaż z tym mogą wystąpić komplikacje. Yakov to twardy mężczyzna zawsze wiedzący czego chce. Victor od zawsze starał się do niego upodobnić jednak zawsze brakowało mu tego czegoś co miał staruszek. Może chodzi o zimny wzrok, w którym tylko uczniowie trenera mogli znaleźć namiastkę radości i dumy. W każdym bądź razie Victor wiedział na czym starszemu zależy najmocniej...Na wygranej, a tym samym już łatwiej będzie zmienić mu utwór tak by Victor wygrał niż żeby jeździł do tego w co nie potrafi się wczuć.

Jednak wracając do kotłującego się w głowie Rosjanina pytania "co by było gdyby...". Co by było gdyby nie był łyżwiarzem. Kim by został? Czym by się pasjonował? Może muzyką, którą tak uwielbia, a która również jest powiązana z łyżwami. Do tej pory tylko kilka razy miał mniejsze lub większe kryzysy co do autentycznego powołania do tego sportu. Za każdym razem jednak te myśli znikały kiedy wchodził na tafle na następnym treningu o świcie.

Treningi rano, po południu oraz wieczorem, czasem też przychodził na lodowisko w godzinach publicznych kiedy nie wiedział co ze sobą zrobić nie umiejąc usiedzieć na miejscu. Zawsze znajdował ponowną nadzieje, że mu się uda...i za każdym razem miał rację pobijając rok w rok własne rekordy. Zawsze...aż do teraz. Od jakiegoś czasu treningi szły mu trudniej, wszystko wydawało się trudne i oporne, a chłodne powiewy wiatru na zamkniętej tafli nie powodowały już u niego lekkiego podekscytowania. Jeśli ten urlopik nie zadziała i Victor zostanie taki jaki jest...to znaczy wypalony...to co miałby ze sobą zrobić? Yakov nie będzie wiecznie tolerował w tak pobłażliwy sposób jego upadków. W którymś momencie będą musieli się ze sobą pożegnać po tylu latach do czego Rosjanin się nigdy nie przygotowywał. Zawsze miał wrażenie, że jeszcze dobrze się trzyma jednak teraz widać rezultaty. Miał 27 lat i od blisko 23 zajmował się na okrągło tylko jednym...łyżwiarstwem. Stało się to jego obsesją, a potrzeba wejścia na lód w jego ukochanych czarnych łyżwach działało na niego jak najprawdziwszy narkotyk czy potrzeba zapalenia papierosa dla uzależnionego palacza.

Kim by był Victor Nikiforov- gwiazdka rosyjskiego łyżwiarstwa?

No właśnie nie wiedział! Nie miał do tej pory powodu do zamartwiania się nad takimi rzeczami. Pomimo smutnych uczuć na jego twarzy zagościł lekki uśmiech kiedy wyobraził sobie jak odchodzi, a jego miejsce zajmuje Yurio. Widział w nim młodego siebie- pełnego pasji i samozaparcia. Z drugiej strony jednak wiedział, że gdyby teraz się poddał i odszedł to Yurio nigdy by mu tego nie wybaczył. Celem nastolatka w końcu było POKONANIE Victora, a nie wygrana z powodu odejścia siwowłosego. Uznałby go pewnie za samolubnego, zresztą tak jak cała reszta łyżwiarskiego świata dla którego od paru lat stał się jedynie celem do pobicia co jak widać idzie im z marnym skutkiem. Nie ukrywając właśnie tak widzą go jego koledzy z branży. Cel do którego albo trzeba się zbliżyć albo pokonać. Nawet nie patrząc na to ile się znają i jakie są między nimi stosunki, w końcu sport to sport i tu już liczy się złoto...złoto od którego Victor nie mógł się uwolnić...

***

Rosjanin wyciągnął się stając, aż na czubkach swoich świeżo wypolerowanych butów. Podróż minęła mu dość ciężko przez ten cały natłok myśli oraz upierdliwego współpasażera, który jakby nigdy nic siedział sobie wypoczęty na ławce przeglądając japońską gazetę. Może i nic nie rozumiał z tych znaczków ale i tak było to lepsze zajęcie niż patrzenie się w sufit co  z upodobaniem praktykowała Mila w czasie oczekiwania na bagaże.

Victor z lekko smutną miną spojrzał na swojego brązowego pupila siedzącego wytrwale pomiędzy jego nogami. Może zostanie trenerem psów w końcu Makkachin wyrósł na grzecznego psiaka. Na tą myśl zaśmiał się w sobie równocześnie głaszcząc po głowie pieska, który przez zmianę otoczenia był zainteresowany każdym możliwym obiektem. Nie ważne czy żywym czy tak zwanie martwym.

-Victor- zagadał go Georgi na co Rosjanin skierował swoją głowę w jego stronę- Jak zabierzemy się do pensjonaty? Są tutaj taksówki albo coś?

-Pichit załatwił nam transport. Jak zapytałem po czym poznamy kierowcę napisał tylko, że będziemy to wiedzieć od razu. Więc nie do końca wiem czego mogę się spodziewać- posłał mu nerwowy uśmieszek na co ten poklepał go po ramieniu.

-Oby tylko tak był Victor bo jeszcze nigdy nie praktykowałem spania na peronie, a co dopiero w obcym kraju.

Victor kiwnął głową na znak, że przyjął do wiadomości, że w ewentualności jakiegokolwiek problemu ponosi za to całkowicie sam odpowiedzialność, chociażby żeby było to spanie na peronie. Zniecierpliwiony dostrzegł na taśmie transportującej bagaże walizkę z nadrukiem tygrysa, co było jawną własnością nastolatka. Bez zastanowienia zrobił krok do przodu i chwycił walizkę za uchwyt, po czym postawił ją na podłodze co odbiło się delikatnym echem.

-Yurio twoja walizka-pchnął przedmiot w stronę młodszego.

Na ten ruch Yurio oderwał się od gazety rzucając ją zaraz obok siebie i łapiąc krzywo jadący przedmiot.

-Dzięki- odparł chwytając znowu za gazetę otwierając ją od razu na ostatnim artykule, który "czytał" z pomocą translatora.- Długo jeszcze?- zapytał nie odrywając wzroku

Victor sprawdził swój zegarek, przez który miał wrażenie, że czas ciągnie się w nieskończoność, a wskazówki są przeciwko niemu specjalnie zwalniając.

-Nie wiem...może- już miał zaczynać mówić dalej kiedy po drugiej stronie dostrzegł coś dziwnego.

Jakaś kobieta o średniej długości brązowych włosach rozglądała się nerwowo wokół siebie trzymając w rękach zwinięty duży kawałek papieru. Wyglądało to na coś w rodzaju plakatu. Victor przyglądał się jej chwile, aż do momentu kiedy ich spojrzenia się spotkały. W tym momencie na jej twarzy było można zobaczyć jak cały stres ją opuszcza. Zaczęła się kierować w ich stronę, a kiedy była już w połowie, rozwinęła plakat, na którym narysowana była łyżwa, napisane jakieś zdanie po japońsku oraz wielkim drukiem w języku angielskim "Witamy w Hasetsu!". Victorowi zrobiło się ciepło na sercu na ten widok. Czy wszyscy są tutaj tacy gościnni czy to tylko taki odrębny przypadek?

-Witajcie w Hasetsu- powiedziała kiedy w końcu dotarła do grupki Rosjan. -Jestem Minako i robię za wasz transport na polecenie Państwa Katsuki. Jak to powiedzieli "przyjaciele Pichita to nasi przyjaciele"- wyjaśnił- No więc ty musisz być Victor- wystawiła dłoń w stronę jednego z Rosjan na co ten chętnie przystał ściskając jej dłoń z uśmiechem na ustach.- Ruszajmy już bo na tym peronie można się zasiedzieć na śmierć.

Idąc przez cały teren obiektu Victor jak i cała pozostała trójka mieli wrażenie, że wszyscy się na nich gapią. Ciekawie tylko czy z powodu odmiennego wyglądu czy z tego, że są światowej skali łyżwiarzami figurowymi. W sumie szczegóły!

-Wsiadajcie- otworzyła im jedno z drzwi w swoim samochodzie- Wiem nie luksusy ale musicie to przeżyć.

-Dziękujemy- odparła Mila pomagając wkładać Japonce walizki do bagażnika, który już prawie się nie zamykał.

Kiedy już wszystko było gotowe Minako wsiadła za kierownice i odpaliło auto. Pierwsze 10 minut minęło w totalnej ciszy. Dopiero wtedy Victor nie mogąc wytrzymać takiej atmosfery postanowił się odezwać zaczynając jakiś temat.

-Pani Minako czy pracuje Pani na stałe u Państwa Katsuki?-zapytał

Kobieta spojrzała na niego przez lusterku z lekkimi płomieniami w oczach.

-Nie paniuj mi tutaj nie jestem jeszcze taka stara- zażartowała- Odpowiadając na twoje pytanie to nie. Ja w ogóle u nich nie pracuje.

-Jak to? To czemu po nas przyjechałaś?

-Mówiłam już, robię przyjacielską przysługę. Na co dzień pracuje w swoim studiu tańca. Jest to jedno jak i nie jedyne w Hasetsu.

-Studio tańca? Byłaś tancerką?

-Baletnicą ale to stare dzieje. Teraz jestem na "emeryturze" jeśli można to tak nazwać. Spełniam się jako nauczycielka.

Nikiforov na moment zanurzył się w swoich własnych myślach. Czy może jeśli zdecyduje się na również taką "emeryturę" to czy może dobrym pomysłem nie będzie otworzenie jakieś szkółki łyżwiarskiej, a może zostanie po prostu trenerem jakiegoś zawodnika...

-A was co sprowadza do Hasetsu?

-Odpoczynek-odparł mętnie wlepiają swój wzrok w krajobraz zza szyby.

***

Droga nie trwała od tamtego momentu tak długo jak to się mogło wydawać, jednak zmiana czasu i klimatu mocno wpłynęła na Victora i całą resztę przez co wszyscy oprócz Yuriego popadli w głęboki sen. Nastolatek chętnie też by przysnął jednak czuł się niekomfortowo z faktem, że żaden z jego towarzyszy w podróży nie pozostanie przytomny. Tak więc przez resztę drogi bełkotał jakieś mniej lub bardziej sklejone zdania walcząc z zamykającymi się powiekami.

Kiedy tylko dotarli do pensjonatu na wejściu przywitali ich Państwo Katsuki z przygotowanymi już kluczami do ich pokoi. Victor ostatkami sił podziękował za wszystko i wymamrotał, że wszystkie formalności wypełnią zaraz po tym jak wstaną na co starsi ludzie z uśmiechem się zgodzili. Victor musiał przyznać, że jeszcze nigdy nie był tak zmęczony jak teraz. Nawet po Grand Prix nie był tak wyczerpany.

Następnego dnia wszyscy obudzili się już żywi i gotowi do wszystkiego. Pomijając oczywiście fakt, że wstali po godzinie 15 i nie załapali się na śniadanie. Victor zaraz po tym jak wstał skierował się do Państwa Katsuki by dopełnić formalności. Z początku było lekko trudno się dogadać i rozczytać, gdyż papiery okazały się całe po japońsku przez co Pan Katsuki musiał drukować drugi raz te same tylko w języku angielskim. Po wypełnieniu wszystkich potrzebnych informacji Victor nie mógł się powstrzymać od zapytania gdzie znajduje się lokalne lodowisko. Nie mógł się również powstrzymać od promiennego uśmiechu kiedy widział właścicieli pensjonatu dwojących i trojących się w tłumaczeniu mu jak ma dotrzeć na lodowisko. Końcowo jednak poprosili ich córkę Mari by poprowadziła ich we właściwą stronę. Dziewczyna z początku niezbyt chętna ostatecznie zgodziła się prowadząc ich skrótami przez co dotarli tam w rekordowe 10 minut.

Victor musiał przyznać, że nie było to lodowisko na miarę tego, na którym trenuje w Rosji. Było to po prostu takich średnich rozmiarów lokalne lodowisko w nieco większych miasteczkach. Rosjanie z wdzięcznością podziękowali Mari, po czym szybkim krokiem skierowali się w stronę lady, za którą stała młoda dziewczyna, która kiedy tylko zobaczyła siwe włosy Victora i wściekły wzrok Yurio, zachwyciła się i jedyne co zrobiła to wskazała im stronę przebieralni po czym zaczęła gorączkowo szukać czegoś w telefonie. Nie był to jednak już ich interes.

Przebierając się w głowie Victora kłębiły się na nowo nieprzyjemne myśli, które natężyły się kiedy ten złapał swoje łyżwy zaciskając dłonie na ochronionych płozach. Postanowił wziąć głęboki oddech i po prostu zawiązać łyżwy na nogach. Kierując się w stronę drzwi, po których drugiej stronie jest lodowisko złapał za telefon i słuchawki od razu szukając swojego znienawidzonego na ten moment utworu. Z uśmiechem podszedł szybszym krokiem w stronę Yuriego, który trzymał już dla niego drzwi po czym oboje zaczerpnęli chłodnego powietrza. Yurio oczywiście musiał przepchnąć się przed niego by być pierwszym na lodzie jednak szybko się zatrzymał.

-Co wy tak stoicie?!- zapytał ostro na co Mila oparta o jedną ze ścian wskazała na tafle.

Victor zaciekawiony zrobił krok do przodu stając na równi z Yurio i skierował swój wzrok we wskazaną stronę. Ku jego zaskoczeniu ktoś był na lodzie. Miał na sobie niebieską koszulę z delikatnymi rękawami powiewającymi z każdym ruchem oraz ciemne spodnie idealnie zlewające się z łyżwami. Bez dwóch zdań był to strój na zawody. Nieznajomy w uszach miał również najprawdopodobniej słuchawki, przez które nie usłyszał pojawiających się łyżwiarzy. Może to i lepiej bo Victor musiał przyznać, że jeszcze w swojej całej karierze nie widział tyle delikatności i pasji w każdym kolejnym wykonywanym ruchu. Przebijało to nawet technikę, którą wypracowali sobie on jak i Yurio. Na taki obrazek Rosjanin mógłby patrzeć całymi dniami.

Nie słysząc muzyki, do której jeździł nieznajomy, Victor sam mógł sobie ją wyobrazić. Zapewne był to utwór spokojny jednak pewny co odzwierciedlały wszystkie ruchy jakie wykonywało jego ciało.

-To piękne...-wyszeptał do siebie jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że wszystkie jego negatywne myśli nagle zniknęły pozostawiając po sobie tylko narastający zachwyt i podziw nawet nad rzeczami, które były wykonywane rażąco źle. Cieszył się chwilą, w której mógł obejrzeć kogoś, a nie sam być obserwowanym na lodzie.

To naprawdę piękne...

Victor na dłuższą chwile zapomniał o oddychaniu przy czym przed uduszeniem się uratował go Yurio, który podbiegł do band i wychylił się przez nie.

-HALO TERAZ NASZA KOLEJ!- krzyknął- ZŁAŹ Z LODU!

-Yurio!-upomniał go zaskoczony Victor

Dopiero w tym momencie nieznajomy odwrócił się w ich stronę i podniósł rękę do góry po czym zjechał prędko z tafli po drugiej stronie. Victor już miał coś do niego krzyknąć jednak nieznajomy okazał się szybszy znikając w mroku szatni znajdującej się po przeciwnej stronie. Rosjanin złapał się na koszulkę w miejscu, w którym znajduje się serce. Ponownie poczuł tą samą pustkę co przed zobaczeniem występu tajemniczej postaci. Był ciekaw kim on był...a przynajmniej Victor przypuszczał, że był to mężczyzna co argumentował krótkim ścięciem włosów. Victor zastanawiał się czy mógłby poznać tego chłopaka. Może to własnie dzięki niemu odkryje w sobie na nowo pasję do łyżew tak jak tamten, który pomimo nieznania dokładnej techniki i tak cieszył się możliwością tańca.

-Yurio jesteśmy tutaj tylko gośćmi nie możesz krzyczeć na miejscowych!- zwrócił się ku młodszemu- To było bardzo nie na miejscu z twojej strony. Było trzeba poczekać, aż sam by skończył układ i dopiero wtedy zapytać o możliwość jazdy.- tłumaczył już bardziej poddenerwowany.

-Zluzuj staruszku nic mu się nie stało- rzucił nawet nie patrząc na Siwowłosego- Teraz mamy przynajmniej cały lód dla siebie- zaczął kierować się w stronę bandu, którą następnie otworzył i zaczął ściągać ochraniacze na płozy.

Victor spojrzał na Mile i Georgiego, którzy tak jak on mieli nie zadowolone miny. No ale cóż mogą teraz zrobić? Mogą jedynie spróbować odnaleźć tego biednego mężczyznę w takim niewielkim miasteczku jak Hasetsu i po ludzku spróbować przeprosić za zachowanie nastolatka.

***

Po 3 godzinnym treningu, w trakcie którego Victor niezliczoną ilość razy zawalił podobnie jak pozostali, którzy próbowali doszlifować swoje niedoskonałe figury. Najmniej problemu miał Yurio, a przynajmniej na takiego się kreował. Victor jednak widział jak dużo pracy chłopak wkładał w idealne lądowania i trudne figury. Pomimo upadków przy kombinacjach poczwórnego Salchowa i potrójnego Toeloopa albo potrójnego Flipa z Euler'em oraz potrójnym Rittberger'em, za każdym razem szybko zbierał się z lodu nie pozwalając okazywać swoich słabości. Jedyne gdzie dawał upust swojemu niezadowoleniu była banda, przy której pił ciepłą herbatę przygotowaną przez Panią Katsuki.

Kiedy zmęczeni dotarli do pensjonatu, gospodarze od razu zachęcili ich do odprężenia w gorących źródłach, które wyjątkowo nie były dziś tak bardzo oblegane przez miejscowych gości. Oczywiście wszyscy bardzo chętnie skorzystali z propozycji przesiadując tam następne 2 godziny tak, że, aż Państwo Katsuki pofatygowali się by sprawdzić czy oby na pewno jeszcze nie potopili się nawzajem. Na szczęście Yurio uspokoił się na tyle by nie próbować ich zabić w pierwszy dzień pobytu w Japonii. Czyli chyba dane im będzie jeszcze trochę pozwiedzać.

Zaraz po kąpieli zostali zaproszeni na kolację przy dziwnych dla Georgiego stolikach. Były tak nisko, że musieli usiąść na podłodze przy czym dopiero wtedy dowiedzieli się, że to tradycyjny japoński stolik przez co na twarzy Georgiego pojawił się lekki rumieniec wstydu i zażenowania. Państwo Katsuki wykazali się jednak wyrozumiałością dla Rosjanina uspokajając go, że nie jest pierwszym zagranicznym klientem, który pomyślał tak samo. Ich spokojny posiłek został przerwany przez otwierające się główne drzwi do domu. Victor zaciekawiony spojrzał w stronę hałasu wkładając sobie kolejną porcję ryżu pałeczkami do ust.

-Już jestem- krzyknął nie znany głos.

Rosjanin mógł śmiało stwierdzić, że był to głos męski i to w dodatku młody, nie mógł jednak zobaczyć do kogo należy ponieważ przesuwane drzwi od jadalni były zbytnio domknięte.

-Yuuri witaj w domu synku- wypowiedziała rozemocjonowana Pani Katsuki-Późno dzisiaj wróciłeś.

-Tak wiem przepraszam- odparł zmęczony głos

A więc to musi być Yuuri, o którym wspominał mu Pichit w wiadomości. To również był ten sam człowiek co na zdjęciu na profilu Tajlandczyka przez co Rosjanin mógł sobie go wyobrazić.

Victor już wstawał by podejść do drzwi i spróbować przywitać się z chłopakiem jednak jedyne co zobaczył to szybko przemieszczający się cień, który tak jak szybko się pojawił tak i szybko zniknął.

-Idę do siebie, zjem potem mamo

-Ale Yuuri...-zaczęła jednak przerwał jej dźwięk delikatnie zamykanych drzwi.

Zaniepokojona kobieta wróciła do jadalni po czym ponownie usadowiła się obok swojego męża przy stoliku również zaraz obok tego należącego do Rosjan. Victor spojrzał na nią smutny. Nie lubił kiedy synowie są nieuprzejmi dla swoich rodzicielek...może to brało się z tego, że sam niemal wychowywał się bez takiej. Zawsze pragnął ciepłej matczynej miłości, której jednak nigdy nie doświadczył przez co praktycznie całe swoje życie od kiedy tylko pamiętał spędzał na lodowisku wraz z  Yakovem, który stał się dla niego jak rodzic.

-Martwię się o niego- wyszeptała do męża nabierając porcje ryżu

-Wiem ty zawsze się martwisz.

-Ah no tak nie mówiłam wam- zwróciła się do gości- To był mój syn Yuuri. Bardzo miły chłopak, który teraz niestety jest dość zalatany i prawie nic już nie je przez ten pośpiech. Wiem, że mogliście odnieść wrażenie, że jest nieuprzejmy ale proszę nie myślcie o nim tak.- kobieta złożyła dłonie razem

-Bardo chętnie go poznam- odpowiedział wreszcie Victor z promiennym uśmiechem

-Nie ma na co liczyć- wtrąciła Mari odkładająca umyte już naczynia do szafki ściennej.- Ja ledwo go widuje, a co dopiero wy. Dziwię się sama sobie, że jeszcze pamiętam jak wygląda.

-Mari nie mów tak!- skarciła córkę

-Ale to prawda. Cały czas tylko siedzi w swoim pokoju i gra.

-Na komputerze?- zapytał zaciekawiony Georgi

-Nie...Yuuri gra na gitarze klasycznej i studniuje na Uniwersytecie Muzycznym w Tokyo . Muzyka to jego pasja i za jakiś czas ma konkurs Narodowy, do którego ostro się przygotowuje. Wszyscy trzymamy za niego kciuki ale mamy wrażenie, że za bardzo się poświęca.

-Dokładnie więc nie bądźcie zaskoczeni jak rano skoro świt obudzą was dźwięki Chopina czy innego Mozarta- odparła znudzona Mari

Victor tak jak i reszta jego przyjaciół jedynie pokiwała na to głowami ze zrozumieniem zajadając się dalej kolacją. Nikiforovi jednak coś dalej nie dawało spokoju. Jedna myśl nad którą nie wiedział czemu się tak intensywnie zamyślał. Uspokoił go dopiero Makkachin siadający tuż obok niego. Mężczyzna wziął głęboki wdech po czym z czułością pogłaskał pupila.

***

Mari miała rację...A może tylko Victor o tym wiedział, ponieważ wstał skoro świt, do czego akompaniowała mu cicha melodia dochodząca gdzieś z korytarza. Promienie słońca dotykał jego gładką twarz swoimi ciepłymi promieniami czego nie doznawał często zważywszy na mieszkanie w samym centrum miasta Sankt Petersburgu. Urzekała go domowa atmosfera w domu Katsukich nawet z takiego rana gdzie praktycnie nikogo nie było widać. To było po prostu czuć.

Zaraz po ubraniu się w dresy i luźną koszulkę postanowił trochę pozwiedzać. Przechodził w swoich klapkach kolejne korytarze oglądając znajdujące się na ścianie obrazy i fotografie oprawione w drewniane ramki. Na większości zdjęć znajdowała się rodzina Katsukich jedynie na pojedynczych były osoby spoza rodzinnego grona. Jedno zdjęcie było nawet poświęcone Pichitowi, który znajdował się na lodowisku w Hasetsu. Był jednak mały na oko mógł mieć z 9-10 lat, a Victor miał wrażenie, że z tym zdjęciem jest coś nie tak bo nie było ładnie dopasowane do ranki tylko wyglądało jakby zostało przerwane albo złożone na pół. Dowodzić na to mógł też fakt, że na ramieniu Taia znajdowała się dłoń kogoś jeszcze, kogoś kogo nie było na fotografii jednak znajdował się na zagiętej lub oderwanej części. Victor nie zamierzał jednak się nad tym długo zastanawiać, ponieważ zaraz obok było wiele innych fascynujących zdjęć.

A to Państwo Katsuki na ich własnym ślubie, a to mała dziewczynka, którą najprawdopodobniej była Mari, stojąca w różowym stroju dla młodych baletnic z szerokim uśmiechem trzymając złoty medal w dłoni. Wszystkie zdjęcia upamiętniały jakieś wydarzenia z życia Japończyków, życia, które było takie odmienne od jego własnego. Na jego fotografiach oczywiście o ile by takie miał, stałby na lodzie obok swojego trenera.

Oglądając takie zdjęcia, które robione byłyby rok w rok można by zobaczyć jak Victor zmienia się, jak dorasta, a z nim cała reszta podopiecznych Yakova. On by się zmieniał ale miejsce już nie koniecznie. Właśnie to podobało mu się najbardziej we wszystkich zdjęciach rodziny Katsuki. Ta odmienność i ruszanie na przód, dalej w życie. Bo tu na paru zdjęciach Mari była baletnicą, a na innych już jako starsza przedstawiona była jako artystka uchwycona podczas malowania obrazu. Victor był i pozostanie łyżwiarzem, ponieważ nie potrafi znaleźć sobie niczego innego...

Pomijając Mari i Państwo Katsukich, na zdjęciach było można też znaleźć małego chłopca o brązowych włosach i pełnych spokoju oczach. Chłopiec na jednej z fotografii trzymał w rękach gitarę oraz nuty. Ubrany był w białą koszulę oraz czarne spodnie. Nic nadzwyczajnego, a jednak prezentował się niesamowicie.

-To Yuuri

Victor wystraszony wzdrygnął się i odwrócił w bok. Obok niego stała pulchna kobieta trzymająca w rękach miskę z praniem. Victor natychmiast zaoferował swoją pomoc jednak została ona odrzucona.

-Zawsze się cieszył nawet kiedy nic nie wygrywał- mówiła dalej wpatrując się w tą samą fotografię co Victor.

Rosjanin na jej słowa jedynie pokiwał głową pozwalając ciszy wybrzmieć.

-Mam nadzieje, że dane wam będzie się poznać. Wyglądasz na porządnego mężczyznę więc może złapiecie wspólny kontakt. Może połączy was pasja do muzyki czy co to tam was interesuje...was artystów- po wypowiedzeniu tych słów posłała kolejny raz uśmiech Victorowi po czym poszła w przeciwnym kierunku co tamten.

Siwowłosy pomachał jej krótko na pożegnanie po czym chciał ruszyć w dalszą drogę kiedy ponownie usłyszał tą niesamowitą melodie. Tak delikatną i przyjemną dla ucha. Nie mógł się powstrzymać i podszedł niepewnie do drzwi znajdujących się na końcu korytarza i powoli przyłożył dłoń do drewnianych drzwi. Rozkoszował się każdą wybrzmiewającą nutą, każdym pociągnięciem za strune . Szczerze musiał przyznać, że gdyby tylko mógł zasiedziałyby się pod tymi drzwiami tak długo, aż sam by się zestarzał. Melodia nabierała coraz bardziej dramatycznego i porywającego serce tępa. Nie za szybkiego ale takiego, którego jeszcze w utworze nie było, aż nagle...brzdęk...pękła strona...doprowadziło to Victora do rzeczywistości, który szybko zabrał dłoń z drzwi i przyłożył ją sobie drugą dłonią do serca po czym opuścił po cichu korytarz

***

Minęły kolejne 2 dni, które Victor spędził na lodowisku, wylegiwaniu się w gorących źródłach oraz zwiedzaniu Hasetsu. Do jego ulubionych zajęć jednak zaliczało się przesiadywanie pod drzwiami Yuuriego i słuchanie jego wspaniałej gry. Victor był zadowolony, że Japończyk tak szybko wymienił zużyte struny przez co teraz brzmienie było jeszcze lepsze...albo to po prostu mu się wydawalo. Za każdym razem kiedy słyszał, że ktoś idzie w jego stronę tym samym w stronę pokoju Yuuriego, chował się w sąsiednim nieco zacienionym korytarzu. Nie zdarzało się to jednak często, gdyż każdy wiedział, że Yuuri jest bardzo zajęty.

Do tej pory pomimo starań Rosjanina nie udało mu się zapoznać z Yuurim. Cały czas chłopak albo gdzieś wychodził po cichu żegnając się tylko albo całymi dniami przesiadywał w swoim pokoju. Co smutne to, że raz Mili udało się przywitać z tajemniczym Japończykiem co było totalnym przypadkiem kiedy ta przygotowywała herbatę. Za każdym razem powtarzała, że Yuuri to naprawdę uprzejma i czarująca osoba przez co Victor czuł się lekko zazdrosny. Sam chciał się o tym przekonać. Jednak jedyne co mu pozostawało to przesiadywanie na tym samym korytarzu co pokój Japończyka. Dzieliła ich dosłownie jedynie drewniana deska.

Zmieniło się to jednak kiedy 5 dnia pobytu w Japonii podczas jedzenia obiadu Makkachin wpadł w plecy swojego właściciela. Victor z uśmiechem chciał pogłaskać psiaka kiedy nagle okazało się, że ten przytargał ze sobą jakąś torbę. Rosjanin z ciekawości otworzył ją, a jego oczom ukazała się para czarnych łyżew. Twarz Victora stała się w sekundę jeszcze bielsza niż zazwyczaj, a serce wyraźnie mu przyspieszyło.

-Victor coś nie tak?- zagadała do niego Mila siedząca przy osobnym stoliku

Mężczyzna jednak nic jej nie odpowiedział wkładając rękę do torby i przesuwając łyżwy na bok. Chciał znaleźć coś co nakieruje go kogo to mogłoby być. Nagle jednak do jego dłoni wpadła niebieska koszula...ta sama, którą miał ten chłopak na lodzie kiedy Yurio wymusił opuszczenie lodowiska. Głośno przełknął ślinę...znalazł go...teraz będzie mógł go przeprosić...tylko jak się nazywa...

Jego serce zamarło.

-Yuuri Katsuki-wyszeptał odczytując wyszyte muliną imię

--------------------------------

Słowa: 4278

Jak w tytule możecie zauważyć będe niektóre rozdziały nazywać terminologią muzyczną, myśle, że byłoby to zabawne.

Trochę edukacji XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro