Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7


Pov Victoria

Czuję lęk, ale także i radość z faktu, że Louis jednak żyję. To iż nic mu nie dolega cieszy mnie ogromnie, ale boję się tego co może nastąpić. Nie chodzi tu przede wszystkim o moją osobę. Nie przeżyję jeśli Niall'owi coś się stanie.

- Nie spodziewałem się jakichś długich wypowiedzi, ale nie widziałem cię tak długo. Nie masz mi nic do przekazania? Nie teskniłaś za mną? - przejeżdża dłonią po moim policzku. Wpatruje się mi głęboko w oczy.

- Od naszego ostatniego spotkania byłam pewna, że nie żyjesz, więc skupiałam się jedynie na rozpaczaniu z powodu twojej śmierci. Ja naprawdę chciałam ci pomóc, nie zostawiłabym cię na śmierć. Nie potrafiłabym - tłumacze. Nie wiem czy mi uwierzył, bo w ogóle nie daje po sobie nic poznać. Wcześniej lepiej okazywał swoje emocje. A to mi bardzo ułatwiło zadanie.

- Nie wiem czy powinienem ci wierzyć, ale bardzo chcę to zrobić.

Wyciąga z kieszeni chusteczkę, a ja już doskonale zdaję sobie sprawę z tego co za chwilę ma nastąpić. Nie chcę cierpieć na kolejne bóle głowy, więc chwytam go za dłoń.

- Nie potrzebujesz tego. Jesteś ode mnie silniejszy i nie dam rady ci uciec. Nawet nie mam zamiaru tego robić, chcę jedynie zachować świadomość.

- Teraz nie dałbym rady cię dogonić. Przez Zayna nadal nie doszedłem do siebie, cudem przeżyłem - podnosi koszulkę i widzę opatrunek na jego brzuchu. Od tego czasu minęło dwa tygodnie musiał naprawdę być w złym stanie.

- Teraz tym bardziej nie uciekne. Nie chcę twojej krzywdy. Nie będę w żaden sposób ci się sprzeciwiać jeśli tylko obiecasz, że w żaden sposób nie skrzywdzisz Nialla. Z Zayn'em zrób co tylko zechcesz, ale Niall musi przeżyć. Zrobię wszystko co będziesz chciał, nie będę w żaden sposób już ci się sprzeciwiać.

Może to za wcześnie, ale boję się iż on zacznie działać natychmiast. Skoro mnie tak łatwo odnalazł to z nim też nie powinien mieć problemu.

- Nie chcę żeby on dalej żył. Ciągle będę czuł zagrożenie, a nie potrzebuję życia w strachu. Nie podda się tak samo jak ja. Oboje to wiemy - chwyta mnie za ramię, a następnie wyprowadza mnie mnie i auta żeby po chwili wepchnąć mnie na przednie siedzenie. Zapina mi pas, i sam siada za kierownicą.

- Jedziemy prosto do Doncaster? - pytam gdy włącza silnik samochodu.

- Nie, do hotelu. Muszę odpocząć.

Po dwudziestu minutach jazdy Louis zatrzymuje się na parkingu jakiegoś hotelu.

- Bądź grzeczna, a przemyśle twoją propozycję - mówię, a następnie oboje opuszczamy samochód i idziemy w kierunku tego budynku.

Pomimo tego, że Louis nie odzyskał jeszcze swoich sił to i tak ma nade mną wielką przewagę. A wątpię, że nie ukarzę mnie za to wszystko co zrobiłam.

Znowu będę cierpieć.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to następny dostaniecie jeszcze dziś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro