Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

59


Pov Niall

Wiozę Torii do domu, który wcześniej dla nas przygotowałem. Przeczuwałem, że ona będzie mi się sprzeciwiać i tym razem będę zmuszony użyć siły. Nie przyszło mi to łatwo, ale nie mogę się całe życie poddawać.

Parkuję przed samym domem i wynoszę ją z samochodu. A następnie szybko idę z nią do domu, układam na kanapie w salonie i lecę po resztę jej rzeczy. Zabrałem kilka jej ubrań, bo nie będę ryzykować, że ktoś nas zobaczy w sklepie i doniesie Louis'owi. Jesteśmy zaledwie sto osiemdziesiąt kilometrów od domu Louisa i wie, że to mało.

Torii powinna się niedługo obudzić, dałem jej sporą dawkę tej substancji i niestety może się po tym słabo czuć. Oby mi łatwo to wybaczyła.

Po upływie około piętnastu minut Victoria powoli zaczyna się budzić. Siadam na brzegu kanapy i chwytam ją za dłoń.

- Boli mnie głowa - mówi cichutkim tonem.

- To szybko minie kochanie. Spróbuj jeszcze zasnąć, poczujesz się wtedy lepiej - odgarniam jej włosy z twarzy.

- Nie chcę - próbuje się podnieść, ale jej to uniemożliwiam. Jest na to za słaba. - Niall proszę zwieź mnie do domu, póki Louis nie zauważy mojej nieobecności. Nie chcę żeby się zdenerwował i coś ci zrobił - jest już po ósmej, albo Louis już zauważył jej nieobecność albo niedługo to odkryje.

Szkoda, że nie mogę zobaczyć jego miny gdy przeczyta ten list. Mam nadzieję, że się zmartwi.

- To już jest niemożliwe skarbie. Teraz już wszystko będzie dobrze, on już nigdy cię nie skrzywdzi.

- Ale Louis mnie nie krzywdził. Zawsze starał się robić co tylko może bym była szczęśliwa. Proszę chcę do niego wrócić - on musiał jej zrobić jakieś pranie mózgu. Ona tak nie myśli.

- A ja to co? Moje uczucia już cię nie obchodzą? - wiem, że nie powinienem teraz wydawać się z nią w dyskusję, ale nie mogę już tego słuchać. Jej słowa tak bardzo mnie ranią.

- Ty jesteś silniejszy poradzisz sobie, ale Louis nie - znowu próbuje się podnieść, tym razem pomagam jej usiąść. - Szybko poznasz kogoś kto cię pokocha, bo jesteś cudownym mężczyzną. Każda byłaby zadowolona będąc z tobą.

- To dlaczego ty nie jesteś? Tyle razy powtarzałaś mi, że mnie kochasz, nie wierzę, że tak nagle ci przyszło. Sama siebie oszukujesz - dotykam jej policzka. Jest zimny.

- Możliwe, ale ja podjęłam już decyzję. Możesz sobie mówić co tylko chcesz, ale to z Louis'em chcę być. Wyszłam za niego i to do niego należę - co ją ugryzło, że mówi cały czas takie głupoty. Nie mogę już ich słychać.

Faszerował ją jakimiś prochami żeby namieszać jej w głowie? Mam tylko nadzieję, że to szybko ustąpi.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro