Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17


Pov Victoria

Trząsąc się ze strachu czekam aż Louis przyjdzie do do pokoju Harry'ego. Jak wychodził to także tu byłam, więc nie powinien mieć trudności z znalezieniem mnie. I właśnie się tak staje, bo nie upływa nawet minuta, a szatyn już przekracza próg tego pokoju.

W ręku trzyma otwartą kopertę chociaż obiecał, że poczeka z tym żebyśmy mogli się oboje dowiedzieć w tym samym czasie.

- I co? - to pytanie zadaje Harry, bo nie potrafię wydusić z siebie nawet jednego słowa.

- Możemy zacząć świętować, będę ojcem - komunikuje radosnym tonem. A mnie zaczynają zalewać różne emocję. Cieszę się, że mojemu dziecku nic nie zagraża, ale z drugiej strony to chciałbym mieć jakąś pamiątkę po Niall'u, bo coś mi się wydaje, że nie będzie już mi dane go zobaczyć, ale jestem gotowa zapłacić taką cenę jeśli on ma dzięki temu przeżyć.

- Mówiłem, że nie masz powodu się przejmować - mówi do mnie Harry i zaczyna tulić do siebie.

A gdy już mnie puszcza to Louis bierze mnie w ramiona. Do niego jednak tak bardzo się nie przytulam jak do zielonookiego. Coś mnie przed tym powstrzymuje.

- Tak bardzo cię kocham słoneczko - szepcze mi do ucha. Ciekawe co bym od niego usłyszała gdyby się okazało, że to nie jest jego dziecko. I chyba właśnie to działa na mnie najbardziej - Kochanie nic nie powiesz? - patrzy na mnie znowu tym swoim czułym wzrokiem. Przez ten tydzień szczędził mi tego spojrzenia.

- Jestem zmęczona, mogę się położyć?

- Oczywiście, mam nadzieję, że nie czujesz się źle - mówi z wyraźną troską. Ciekawe czy chodzi mu o mnie czy o jego dziecko.

- Nie - odpowiadam i idę do jego pokoju.

***
Praktycznie cały dzień spędzam w łóżku. Chciałabym w jakiś sposób poinformować Nialla, że już nie ma się po co starać, bo wszystko przegrane. Nasz związek nie ma żadnej przyszłości, bo jestem już na zawsze związana z Louis'em.

- Dlaczego jesteś taka smutna? Powinnaś się cieszyć, że wszystko ułożyło się zgodnie z planem - mówi do mnie Louis gdy do mnie przychodzi.

Jego dobry humor aż przesadnie rzuca się w oczy.

- Dla mnie nic się nie zmieniło. To i tak było moje dziecko. Nie obchodziło mnie kto jest ojcem chociaż gdybyś to nie był ty, to pewnie już opłakiwałabym stratę części mnie.

Coś każe mi to mu powiedzieć. Nie boję się konsekwencji, bo wiem, że one nie nastąpią. Nawet gdyby chciał mnie skrzywdzić to tego nie zrobi, bo będzie się bał, że może zabić własne dziecko.

- Dlaczego nie chcesz zakończyć tych naszych sprzeczek i stworzyć prawdziwej rodziny. Jesteś w ciąży, więc teraz jest na to najlepszy czas. Możemy wreszcie być szczęśliwi - mówi i wychodzi.

Szczerze to wolałabym żeby na mnie nakrzyczał.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro