Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

M.Fettner/M.Hayböck

W końcu kadra dostała wolne. Dwa tygodnie niezmąconego treningami spokoju. W końcu mogłem oddać się mojej pasji.

Pierwsze dwa dni imprez były zwyczajne. Ćwiartka wódki przed wyjściem z domu, chwila tańca w klubie, parę drinków z poderwaną na parkiecie dziewczyną, powrót na parkiet, nakręcenie dziewczyny do granic możliwości, seks w toalecie, drinki, parkiet, drinki, do domu, seks na kanapie w salonie, spanie, rano wywalenie dziewczyny i powiedzenie, że nic nie zaszło, odespanie nocy.

Tak, tak, od wielu osób słyszałem, że taki styl życia nie jest dla sportowców, że trzeba o siebie dbać, że w końcu złapię jakaś chorobę weneryczną, że łamię serca biednym dziewczynom.

I nikt nie spojrzał na to, dlaczego tak robię. Miałem tylu przyjaciół i mądrych doradców, a nikt nie spojrzał głębiej i nie zapytał: "Manu, dlaczego tak, a nie inaczej?".

Znaczy zapytał. Nawet starał się to zmienić. A ja głupi dałem mu powód, żeby odejść.

Michi jako jedyny się mną zainteresował. Porozmawiał, przytulił, ugotował obiad, żebym nie był głodny. Kiedy miałem koszmary nawet ze mną spał. Jako jedyna osoba z zewnątrz w sypialni.

Obiecałem mu, że już nie będę balował. A potem poszedłem do klubu i zabawiałem się z trzema dziewczynami na raz. Kiedy rano przyszedł do mnie ze śniadaniem, a przywitały go szlochy wypędzanych przeze mnie dziewczyn, zostawił jedzenie i wyszedł.

Złamałem obietnicę daną przyjacielowi, straciłem jedyną osobę, która przejawiała zainteresowanie moją osobą. Zepsułem wszystko.

Ale trzeciego dnia wolnego miałem okazję to naprawić.

Michi siedział wtedy przy barze i zamawiał shota za shotem. Jeśli był tam chociaż pół godziny dłużej niż ja, to z moich obliczeń wynika, że już był nawalony.

Podszedłem do niego i dotknąłem ramienia. Musiałem mu pomóc, w końcu miałem okazję odwdzięczyć się z jego pomoc i przeprosić za tamtą głupią akcję.

- Cześć, Michael, wszystko w porządku? - zapytałem głośno, żeby słyszał mnie mimo muzyki.

- Jasne. Twoje zdrowie. - Wychylił kieliszek, ale przez drżącą rękę część wylała mu się na koszulę.

- Nie kłam, Michi, idziemy porozmawiać. - Pociągnąłem go za ramię. Prawie spadł z krzesła, ale jakoś go złapałem.

- Daj mi się napić, Manuel - warknął. - Choć raz chcę zachowywać się jak ty.

- Zachowywanie się jak ja to nie jest dobry pomysł. Chodź.

Miałem przewagę trzeźwości, bo siła u skoczków kumulujemy się jednak w nogach. Dzięki treningom równowagi, Michael nawet pijany szedł prosto i się nie wywracał. W końcu wyszliśmy na dwór. Wiele osób paliło, albo po prostu łapało powietrze, którego było w klubie niewiele, ale ja nie chciałem świadków naszej rozmowy. Odeszliśmy kawałek, a ja wepchnąłem go w jedną z bram.

- Tu mamy spokój, Michi. Teraz mów dlaczego znajduję cię w takim stanie. Claudia cię rzuciła?

Skrzyżowałem ręce na piersi i patrzyłem na beztrosko opartego o mur Michaela. Mógłby być modelem. Jest przystojny, choć nigdy nie patrzyłem tak na mężczyzn.

- Gdybyś choć raz posłuchał mnie tak dokładnie, jak ja ciebie, to byś wiedział, że jestem sam od ponad miesiąca! - krzyknął oburzony z zaskakującą łatwością, jak na kogoś, kto ledwie łapie równowagę.

- To czemu pijesz? Nic nowego nie zaszło. - Wzruszyłem ramionami

- Ale ty jesteś debilem, jak ja cię nie znoszę! Jak mogłem się zakochać w takim gnoju?! - Stał już bez podparcia i energicznie gestykulował.

Dosłownie opadła mi szczęka. Po chwili zorientował się co powiedział i spuścił głowę.

- Michi... Ty jesteś gejem? - Dotknąłem jego dłoni i pogłaskałem. Nigdy nie byłem homofobem, nie przeszkadzała mi jego orientacja.

Splótł nasze palce i zacisnął moją dłoń. Pogłaskał ją, uniósł i pocałował.

Westchnąłem. Miał tak przyjemnie szorstkie usta. Żadne kobiece usta nie wywołały u mnie dreszczy, jak Michiego. Nie wiedziałem co się dzieje. To było dziwne, nowe i bardzo intensywne uczucie.

- To źle? - Patrzył na mnie szukając odpowiedzi. Był zagubiony.

Zamyśliłem się i zatonąłem w jego oczach. Nie wiedziałem co mu powiedzieć, więc szepnąłem pierwsze, co przyszło mi do głowy.

- Bardzo dobrze, Michi.

Złapał mnie w pasie i przysunął bliżej. Niespodziewanie mnie pocałował. To było nieziemskie. Żadne słowa nie opiszą tego, jak doskonale całuje Michael.

- Teraz dostaniesz miłość, Manu, więc skończ ze szwędaniem się po klubach - powiedział całkiem trzeźwo po oderwaniu się ode mnie. Nawet nie smakował alkoholem.

- Ty nie jesteś pijany! - Zrobiłem duże oczy.

- Sądzisz, że inaczej przyszedłbyś do mnie tak szybko? Poza tym nie muszę być pijany, żebym powiedział ci w końcu prawdę. - Zaśmiał się beztrosko i mnie przytulił. - Wracamy do domu, Manu.

- Ale... - jęknąłem żałośnie. - Jesteś cholernie dobrym aktorem. Że też musiał mnie zauroczyć taki dupek. - Klepnąłem go w tyłek i się zaśmiałem.

Pocałował mnie i wsadził do samochodu. Wkurzało mnie jak się rządził. Smarkacz.

To co działo się później objęte jest cenzurą w większości krajów świata, więc muszę milczeć. Ale jedno mogę zdradzić - tego wieczoru nie zapomnę do śmierci. Był początkiem nowego, lepszego życia.

____________________

Nowy shocik, chętnie poznam opinie 😉

Pozdrawiam, Karolina 😘❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro