IV
-Mamy do was prośbę. -Zaczął James przy śniadaniu.
-My musimy dziś jechać za miasto załatwić kilka spraw i będziemy tam do końca weekendu. W ten weekend akurat pracownicy,którzy zajmują się domem mają ten weekend wolny i ktoś by musiał tutaj zostać, i tak pomyślałem żebyście to wy tutaj zostali, będziecie razem to nie będzie wam nudno.-Dokończył, a oni się zgodzili. Liz i James szybko się spakowali i pojechali. Sabrina postanowiła pojechać do swojego mieszkania po jakiejś ubrania na zmianę.
-Sabrina, czekaj mam do ciebie prośbę. Tu są klucze z mojego mieszkania, w sypialni w szafie mam taką czarną torbę, tam kilka ubrań potrzebnych na właśnie takie wypadki jak teraz. Mogłabyś mi ją wziąć?
-Oczywiście, nie ma problemu.-Powiedziała i ruszyła do samochodu. Przyjechała, wzięła do torby kilka swoich ubrań i poszła do mieszkania Lucasa. Gdy weszła do środka było ono bardzo podobne do jej, oprócz kilku szczegółów. Weszła do sypialni, wzięła z szafy torbę i ruszyła w stronę drzwi, gdy na komodzie zobaczyła ramkę ze zdjęciem. Było to ich wspólne zdjęcie z 18 urodzin Lucasa, wtedy powróciły te wspomnienia. Odstawiła ramkę na miejsce i ruszyła do willi.
-A co tutaj tak pachnie.-Powiedziała blondynka wchodząc do kuchni.
-Obiad robię.- Odpowiedział Lucas a w radiu zaczęła lecieć ich ulubiona piosenka. Chłopak podał dziewczynie rękę i zaczęli tańczyć do ich wspólnej melodii.W pewnym momencie, zakręci się, wpadli na siebie, byli tak blisko że stykali się nosami. Lucas wbił się w cudowne usta blondynki i zaczęli się całować, dźwignął dziewczynę, położył ją na blat kuchenny i całowali się dalej.
-A obiad? - Odezwała się Sabrina, odrywając się od chłopaka.
-Nie ważne. - Złapał dziewczynę za rękę i pociągnął w stronę piętra. Biegli po schodach, w kierunku sypialni. Wbiegli i rzucili się na łóżko, ściągając z siebie ubrania. Wszystko skończyło się tak jak właśnie myślcie.
Weekend minął w mgnieniu oka, każdy musiał powrócić do swoich obowiązków, a relacje między młodymi nie były jasne. Nie byli parą, nic sobie do końca nie wyjaśnili.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro