Rodział 4
Pov Miles
Kiedy wchodzimy wybieramy stolik na 4 osoby, siadamy i czekamy na kelnera.
- Dzień dobry co podać? - pyta kelner gdy podchodzi do nas.
- Spaghetti - mówi Sasha kelner odwraca się do niego i dziwnie wpatruje.
- Coś jeszcze śliczny? - pyta z uśmiechem a mi się krew gotuje.
- Nie dziękuje. - przytula się do mnie.
- Masz coś do mojego chłopaka, że się na niego tak patrzysz? - mówię wstając.
- Ja się nie patrzę tylko zapisuje. - mówi i szybko odchodzi.
- Ej kurwa a dla nas zamowienie! - krzyczy Zack.
- Zamknij się Zack. - mówię zły.
- Yhg przepraszam co ppdać? - mówi kelner który wrócił.
- Pizzę peperoni - mówi Zack - i pepsi.
- Jaka wielkość? - pyta.
- Średnia.
- Dobrze czas oczekiwania to od 30 do 50 minut. - mówi i od chodzi.
- Eh. - mówi Zack.
- Co się dzieje? - pyta Mike.
- Długo trochę.
- Jesteś niecierpliwy. - mówi i siada mu na kolanach.
- Bo jestem głodny Mike i ty pewnie też.
- Zjedz mnie. - mówi a ja się śmieje.
- Nie.
- Czemu? - mruczy.
- Bo nie będę miał ciebie później.
- Jesteś uroczy Zack. - mówi mój chłopak.
- Dzięki Sasha, ale mój chłopczyk jest bardziej uroczy.
- Ode mnie? Chciałbyś. - mówi Sasha.
- Tak od ciebie.
- Niee. Miles powiedz im. - mówi i wtula się we mnie.
Śmieje się i przytulam go do siebie.
- To mój najprzystojniejszy mężczyzna na ziemi. - mówię i całuje go.
- Haaaa mówiłem. - mówi i daje mi całusa.
Chichocze przez pocałunek.
- Idę do łazienki. - mówię i wstaje z krzesła.
- To idź tylko zaraz wróć. - mówi Sasha.
- Nie idziesz ze mną? - pytam z uśmiechem.
- A po co?
- Chodź to się dowiesz. - mówię.
- Wybaczcie chłopaki. - wstaje i idzie za mną.
Wchodzimy do łazienki a ja wpijam się w jego usta.
- Oh.
- Zabawimy się tu? - pytam mojego misia.
- Ale Zack i Mike..
- Musisz być cicho kochanie. - mówię i klękam przed nim.
Kiwa głową. Powoli liże jego penisa zasysając się na główce.
- Oh.
Zacząłem poruszać głową w dół i w góre zasysając się co chwile. Po około 5 minutach doszedł z głośnym krzykiem w moje usta. Dyszy.
- To jak wracamy? - pytam z uśmiechem.
- Chwila.
- Pięknie wyglądasz z rumieńcami - mówię podciągając jego spodnie wraz z bielizną.
Ubiera się szybko i wychodzi. Idę za nim. Przy stoliku siedzi Zack a Mike'a nie ma.
- Gdzie Mike? - pytam.
- Eee poszedł was szukać.
- Dziwnie wyglądasz Zack wszystko w porządku? - pytam kiedy chłopak odchyla głowę do tyłu i cicho jęczy.
- Miles. - szepcze.
- Coś się stało? - pytam.
- Ja chyba wiem gdzie jest.
- Gdzie?
- Popatrz na stół i jak Zack się zachowuje.
- O kurwa myślisz, że robi mu loda? - pytam po cichu.
Kiwa głową i siada szybko na swoim miejscu.
- Zack Mike poszedł nas szukać pod stół? - pytam ze śmiechem.
- Eee - jęczy - tak.
- Dokończcie sobie. - mówię biorąc Sashę na kolana i przytulam go do siebie.
Tuli się do mnie, a Zack zagryza mocno wargę.
- Chyba doszedł. - chichocze cicho Sasha mi do ucha.
Wychodzi Mike i zamiera gdy nas widzi.
- I jak? Znalazłeś nas Mike? - pytam.
- Co?
- No podobno nas szukałeś pomiędzy nogami Zacka. - śmieje się.
Rumieni się.
- Proszę państwa pizze. - mówi kelner przynosząc pizze oraz talerze.
Patrzymy na niego a ja najbardziej ale wściekły.
- Dziękujemy może pan odejść i przynieś spaghetti dla mojego chłopaka. - mówię oschle.
Odchodzi.
- Nie rób tak. Nic ci nie zrobił. - mówi Sasha.
- On cie podrywa.
- Nie prawda. Po prostu jest miły. - mówi.
- On patrzył na ciebie jak dziki kot na swoją zdobycz.
- Przesadzasz.
- Nie.
- Tak i się nie kłóć bo nie dotkniesz mojego tyłka przez miesiąc. - mówi a ja przestaje się kłócić.
Kelner przynosi spaghetti.
- Dziękuje. - mówi Sasha przesłodzonym głosem.
Uśmiecha się i odchodzi.
- Co to kurwa było? - pytam.
- Eeee podziękowanie za jedzenie.
- Yhy napewno. - powiedziałem odwracajac się od niego.
- Tatusiu. - mówi.
- Mów sobie tak do kelnera. - mówię dalej obrażony.
- Jak tak to wychodzę. - wstaje i się ubiera.
- Siadaj na dupie, bo dostaniesz karę. - mówię patrząc na niego.
Sasha milczy.
- No chodź misiaku. - mówię.
- Jesteś zły.
- Jestem, ale nie rób mi tak więcej. Jesteś mój. - mówię ciagnąć go na kolana przy okazji dając klapsa w tyłek.
- Ejj!
- Co? - pytam niewinnie.
- Nie przy ludziach.
- Oj mój mały wstydzioch. - mówię.
Patrzy na niego.
- Moje ma bubu. - mówię łaskocząc go.
Rumieni się.
- Zjemy i idziemy do kina. - odzywa się Zack.
Kiwam z Sasha głowami. Zjedliśmy swoje dania i udaliśmy się do kina które było dwie przecznice dalej. Ja z Zackiem poszliśmy po bilety a nasi chłopcy po przekąski.
-I jak się układa w związku? - zagadnąłem.
- Jak widać bardzo dobrze.
- Nie wierze, że to zrobiliście. - śmieje się.
Rumieni się.
- No nie wierze Zack się zarumienił.
- Skończymy już o tym rozmawiać.
- Dobra, dobra.
Uśmiecha się.
- To na co idziemy? - pytam kiedy stajemy przy kasie.
- Może na horror?
- Chłopcy będą się bali. - mówię.
- To co?
- Może dziadek do orzechów? - pytam.
- Może być.
- Okej zapłacisz czy ja mam zapłacić? - pytam.
- Zapłać.
- Okej idź do chłopaków. - mówię i proszę kasjerkę o cztery bilety na dziadka do orzechów. Płace i wracam do reszty.
- Kupiliście przekąski?
- Tak popcorn, nachosy i pepsi. - mówi mój chłopak.
Uśmiecha się.
- Zapraszam "Dziadek do Orzechów i cztery królestwa"! - krzyczy jeden z pracowników - Chodźcie to tam. - mówię i przytulam do siebie Sashę.
Idą wszyscy.
- Proszę. - mówię i podaje 4 bilety.
Wchodzimy do sali i szukamy miejsc.
- To tu. - odzywa się Mike.
- To siadamy.
Film się zaczął. W trakcie niego wziąłem Sashę na kolana po chwili opanowała mnie ciemność. Sasha schodzi z moich kolan i siada na swoim miejscu.
- Siadaj tu było mi wygodnie. - mówię.
- Ale jak siadam to usypiasz.
- Bo jesteś mięciutki. Siadaj z powrotem.
- Usiądę jak nie zaśniesz.
- Dobrze. - mówię.
- Cicho tam! - krzyczy jakaś babka z dołu.
Smutnieje i siada na moich kolanach.
- Co się dzieje kocie? - pytam i drapie go za kocim uszkiem, które się ukazało.
- Jakaś pani krzyczała. - mówi smutny.
- Nie przejmuj się nią kochanie.
- Ale jako kot tak mam.
- Mój kotek nie powinien się smucić. - mówię i go mocniej przytulam.
Zaczyna mruczeć.
- I to rozumiem. - całuje go w usta.
Oddaje. Po obejrzeniu filmu wszyscy rozeszliśmy się do domów. Wszyscy rozumiem Mike z Zackiem i mnie z Sashą.
- Skarbie do ciebie czy do mnie? - pytam się.
- Muszę wracać do domu. - mówi a mi się robi smutno.
- Dobra to do jutra.
- Nie odprowadzisz mnie. Może rodzice pozwolą ci zostać? - pyta.
- Okey to chodźmy. - idziemy do jego domu.
- Na rącki tatusiu?
- Tu?
- A co nie uniesiesz mnie?
- Uniosę. - podnoszę go.
- Mój silny tatuś. - mówi i wtula się we mnie.
Uśmiecham się i dochodzę do jego domu.
- Ale ty się pytasz. - mówi.
- Jesteśmy! - krzyczy mój chłopak.
- Oo Miles co ty tu robisz? - pyta się mama Sashy.
- Przyprowadziłem go spowrotem.
- Miałeś się zapytać. - fuczy mój chłopak.
- Ale co?
- Żebyś mógł zostać. - mówi.
- A właśnie wujku czy mógłbym zostać na noc tutaj?
- Tak tylko zadzwoń do rodziców a ja ide przygotować pokój gościnny. - mówi.
Patrzę na Sashę.
- Yyy no ale on może u mnie w pokoju spać. - mówi mój chłopak.
- Nie ma takiej opcji. - mówi tata Sashy.
- Ale dlaczego?! - krzyczy Sasha.
- Bo ja tak mówię i nie krzycz.
- Ale to mój chłopak. - mówi i się do mnie przytula.
- Sasha. - mówi wujek i patrzy groźnie.
- On śpi u mnie zrozum tato, a jak nie to zadzwonie do babci Ann i zobaczysz. - mówi z uśmiechem.
- Nie strasz mnie babcią Sasha! - krzyczy.
- Ty jak miałeś tyle lat co ja pieprzyłeś się po kątach a ja nie mogę przespać się z moim chłopakiem w jednym łóżku!?
Wujek H patrzy złowrogo i odchodzi.
- Idziemy Miles. - mówi i ciagnie mnie do pokoju.
- Spokojnie Sashi.
Wchodzimy do pokoju Sashy.
- Rozbieraj się i połóż się na brzuchu z wypiętym tyłkiem. - mówię.
Wykonuje to.
- Gdzie masz pasek i zabawki? - pytam.
- Pod łóżkiem.
Wyciagam pudełko z zabawkami bdsm i wyciagam z niego 4 pary kajdanek, pasek z cekinami, paddle, wibrator, cock ring oraz knebel.
- Dostaniesz 20 paskiem i 10 paddle, potem na sucho włożę w ciebie wibrator i będziesz miał zakaz dojścia. - mówię i zapinam jego ręce i nogi do ram łóżka.
- Za co ta kara?
- Wiesz ile razy dziś przeklinałeś? - pytam i daje pierwszego lekkiego klapsa paskiem.
- Oh.
- Masz się nie odzywać bo zaknebluje cie. - mówię i daje drugiego klapsa.
Milczy. Daje nastepne trzy a on już powoli chlipie.
- Było tyle przeklinać? - pytam.
Kręci głową na nie.
- Jak się ciebie pytam masz mi odpowiadać. - mówię dokładając siły do uderzeń.
- Nie.
- Nie co? - pytam i daje następnego klapsa już dziewiątego.
- Nie tatusiu.
- Odpuszczę ci klapsy. - mówię i przewracam go na plecy aby załozyć cock ringa.
Czeka. Odpinam mu nogi.
- Rozszerz i podnieś nogi. - mówię i wkładam duży fioletowy wibrator w niego na słucho i włączam na najwyższe obroty i zakładam knebel. - Nie chce cie słyszeć maluchu. - mówię i wychodzę do łazienki wziąść długą kąpiel.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro