Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

„To tylko głupi koszmar..."

To była straszna, burzowa noc w Los Santos...

Noc, w którym wydarzył się okropny i śmiertelny wypadek...

Na miejscu zmarł Erwin Knuckles...

Cały Zakszot był w żałobie... Najpierw Kui, a teraz Erwin...

Nie wiedzieli, kto miał „rządzić" całym Zakszotem...

To miał być Carbo? Może Vasquez? Albo Albert?

... Nikt tego nie wiedział...

Przez 3 lata od tej tragedii, była straszna cisza w mieście...

Nic się nie działo...

Zakszot ucichł, już wszyscy zapomnieli o tym potężnym gangu...

Policja się cieszyła, że było już mniej napadów, porwań itp...

Ale jeden policjant nie był szczęśliwy...

Tęsknił za tymi czasami...

********************

Pewnej nocy... w krwistą noc... grób Erwina się otworzył...

Erwin zdezorientowany nie wiedział coś się stało i gdzie był, wstał jakby nigdy nic i wyszedł z trumny.

Gdy złotookiemu udało się wyjść, usiadł na pobliskiej ławce i zastanawiał się gdzie były jego rzeczy, dlaczego wszystko go boli i czemu jest ubrany w marynarkę.

Nagle Erwin zrobił się głodny, wstał i ruszył przed siebie. Gdy już był przy wyjeździe z Kościoła, zaczął obserwować całą okolice czy była jakaś żywa dusza.

Niestety nikogo nie zauważył, było cicho i to za bardzo cicho... Jak na miasto Los Santos.

Złotooki postanowił przejść się do Burger Shota, zobaczyć czy ktoś tam był.

Pokonał naprawdę długą trasę i to bez sensu, bo było zamknięte. Erwin nie podawał się i poszedł stronę komendy Mission Row.

Gdy dotarł na komendę, nie było widać żywej duszy, a budynek był zamknięty... Zaczął się niepokoić, coś tu nie grało mu...

Złotooki zmęczony był już chodzeniem po całym mieście, zasnął w nieopodal ciasnej uliczki.

********************

Nastał dzień, złotooki wstał nie wsypany, co się dziwić jak spał na ulicy.

Kiedy wyszedł z uliczki, zobaczył go policjant, który był przerażony. Bo widział osobę, która 3 lata temu zmarła, a teraz go widzi wychodzącego z uliczki.

Przerażony policjant uciekł do komendy. Erwin był zdziwiony reakcją policjanta, jak by widział ducha przed sobą.

Złotooki postanowił, podejść do radiowozu i zobaczyć czy czegoś nie zostawił.

Gdy przechodził przez drogę, został potrącony przez inny samochód.

BOŻE, Z PANEM WSZYSTKO DOBRZE? - Podszedł przerażony.

— Tak wszystko dobrze... - Wstałem i obróciłem się w stronę osoby, która mnie potrąciła... — Gregory? - Zaczął się na mnie dziwnie patrzyć.

— A... Ale jak... - Powiedział przerażony.

— Ale co? O co ci chodzi? - Zapytałem trochę wkurzony.

— To ty Erwin? - Spytał i zaczął mnie dotykać po twarzy.

— Tak to ja i powiesz o co ci kurwa chodzi? - Znów się spytałem.

— Erwin ty... - Zamilczył.

— No mów, co ja? - Przewróciłem oczami.

— Ty zmarłeś 3 lata temu, w wypadku samochodowym... - Powiedział ze łzami w oczach.

Zamilkłem...

— Co ty pierdolisz Grzesiek? - Nie dowierzałem co właśnie usłyszałem. — Przestań stroić, żarty! - Wkurzyłem się, napewno chciał sobie zażartować. To było by nie możliwe.

Brązowooki wyciągnął telefon z kieszeni.

— Jak nie dowierzasz, to zobacz to...-

——————————

Pokazał mi zdjęcie wypadku, była tam moja rozwalona LaFerrari i inny samochód. Później pokazał mi ogłoszenie:

Erwin Knuckles „Pastor" zmarł
Data uro. 19/01/1996
Data zm. **/**/2025
Niech spoczywa w spokoju...
„Zamknij się już!"~ Ostatnie słowa Erwina skierowane do Nicolla Carbonary.
„Zaraz nas zabijesz debilu!"~ Ostatnie słowa, które usłyszał Erwin od Nicollo Carbonary.

I pokazał zdjęcie całego zakszotu jak stali przy moim trumnie...

——————————

— Tylko ty zginąłeś, a Carbo został tylko ciężko ranny i teraz jest na wózku inwalidzkim... - Wytarł spływające po policzku łzy.

Stałem jak słup, byłem przerażony, ja naprawdę umarłem, a teraz jakby nigdy nic żyje...

— Nie, to musi być sen! To jest nie możliwe! - Zacząłem bić się po głowie, żeby wstać i okazał się, że to tylko był głupi koszmar.

— Erwin... niestety to nie sen... -

— To wytłumacz mi czemu, żyje? - Zacząłem płakać, ale nie czułem żadnych łez.

— Nie wiem jak to wytłumaczyć... może jesteś wampirem? - Stwierdził.

— Przecież Wampiry nie istnieją... -

— Ale może jednak istnieją? -

Popatrzyłem na niego głupio, za dużo naoglądał się filmów. To jest nie możliwe, wampiry nie istnieją...

— Możemy to sprawdzić. - Zaproponował brunet.

— Weź mnie już nie osłabiaj... -

— Ale chociaż, sprawdźmy, może jesteś wampirem... - Nie chciał odpuścić.

— Dobra... niech ci będzie już. - Zgodziłem się na propozycję bruneta. — To jak chcesz sprawdzić? - podniosłem jedną brew do góry.

— Czego najbardziej nie lubią Wampiry? - Zapytał się Brązowooki.

— Yyy słońca? - Odpowiedziałem.

— Nieee, czosnku! - Powiedział. — Choć jedziemy do sklepu spożywczego. - Złapał mnie za rękę i zaprowadził do radiowozu.

Dalej się modliłem, żeby to był tylko głupi koszmar...

********************

699 słów :)

Za błędy bardzo przepraszam!

Pierwszy rozdział jest, niestety taki krótki ale jest

Nie wiem kiedy kolejny będzie rozdział, bo to już zależy czy mam wenę do pisania i od wolnego czasu
 

Życzę miłego
dnia/popołudnia/wieczoru <33

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro