Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|3|

---Wiesz... Wiesz, że mnie-- zakaszlał.
---Że mnie nie zabijesz... Ja to wiem i ty też..-- powiedział z przerwami przez utrudniony dostęp do powietrza...

Nagle drzwi od pokoju się otworzyły, a co środka wszedł mężczyzna z ciemno brązowymi włosami.

---Eh... Equilibrium daj spokój puść go-- powiedział znudzony, a w jego głosie można było usłyszeć niemiecki akcent.

Zamaskowany puścił fioletowo-włosego, który upadł na ziemię, a on podszedł do drugiego mężczyzny.

---Mam nadzieję, że rozmowa z tobą nie będzie taka... Irytująca-- odezwał się pod koniec zerkając na chłopaka, który wstawał z ziemi.

---Zaczniemy rozmowę gdy pojawi się  Manuel, bez niego nie ma sensu-- stwierdził Niemiec i usiadł na fotelu.

---Yhym-- przytaknął i opierając się o ścianę zaczął patrzeć w ekran telefonu.

---Jebany zamaskowany zjeb...-- mruknął fioletowo-włosy i usiadł na kanapie masując szyję.

---Mogę cię w każdym momencie wywalić z projektu-- mruknął Equilibrium nawet na niego nie patrząc.

---Nie zrobisz tego, jestem tutaj zbyt  potrzebny-- stwierdził dumnie.

---Najmniej z nas wszystkich więc twój brak nikogo nie zaboli i nam nie zaszkodzi-- zaznaczył Equilibrium.

---Przestańcie proszę was!-- krzyknął zirytowany Niemiec.

Po około piętnastu minutach drzwi od pokoju znów się otworzyły. Do pomieszczenia wszedł elegancko ubrany czarno-włosy mężczyzna.

---Hola amigos! Jak się macie?-- wykrzyczał wręcz uśmiechnięty Hiszpan patrząc na trójkę.

Każdy spojrzał na niego zdenerwowany, a było to spowodowane jego dość dużym spóźnieniem...

---Oj to tylko piętnaście minut! Bez przesady, nic się nie stało-- odezwał się Hiszpan patrząc na nich.

---Cześć Manuel-- powiedział jako pierwszy Equilibrium.
---Spokojnie przyzwyczailiśmy się do twoich spóźnień-- dodał po chwili.

---Pff... jasne-- prychnął fioletowo-włosy, na co każdy spojrzał w jego stronę.

---Ty to zamknij już mordę Andrews, bo działasz mi już mocno na nerwy-- wysyczał zamaskowany.

---Co ty taki nerwowy Eq? Widać, że dawno niczego nie było-- zaśmiał się.
---A co u tego twojego Erwina... Hm?

---Zamknij pizdę...-- mruknął coraz bardziej zdenerwowany.

---Oh... No tak zdradził cię! Przypomnij nam dlaczego?-- znów się odezwał fioletowo-włosy.

---Przestań Andrews-- spojrzał w jego stronę wkurzony.
Equilibrium zaciskał rękę na swoim telefonie.

---No tak! Bo jesteś jebanym psychopatą bez serca!-- wyszczerzył się zadowolony.

---Pierdolcie się wszyscy! Mam dość! Wypisuje się z tego jebanego projektu radźcie siebie bez ze mnie!-- rzucił zdenerwowany telefonem o ścianę, po czym wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.

Niemiec i Hiszpan spojrzeli po sobie, po czym ich wzrok skierował się na leżący telefon na podłodze, który już nigdy się nie włączy.
Fioletowo-włosy opierał się o ścianę niewzruszony...

---To się porobiło...-- mruknął Niemiec nadal będąc w szoku.

---Kurwa... My bez niego nie damy rady z tym projektem-- odezwał się czarno-włosy patrząc po towarzyszach.

---Bez przesady-- wywrócił oczami fioletowo-włosy.
---Poradzimy sobie! Niech spierdala-- dodał z uśmiechem.

Dwójka obcokrajowców spojrzała na niego niepewnie, po czym oboje spojrzeli na siebie nawzajem... Oni wiedzieli, że bez Equilibrium to nie ma prawa wyjść...

-------------------------------

---Siema Carbo! Masz czas się spotkać?-- zapytał siwo-włosy przejeżdżając na czerwonym świetle.

---Jasne Siwy, tylko gdzie?

---Hm... Może Arcade?-- zaproponował jadąc w tamtą stronę, wiedząc że chłopak się zgodzi.

---Jasne, będę razem z Davidkiem za dokładnie pięć minut-- powiedział, po czym rozłączył się.

Siwo-włosy zaparkował w podziemiach i wszedł na górę, gdzie było wiele klientów. Podszedł do baru i przywitał się z Heidi.

---Co tam?-- zapytał siadając na krześle opierając się rękami o blat.

---Dobrze, nie ma jakoś wielkiego ruchu, więc na spokojnie-- uśmiechnęła się.
---Coś ci podać?-- zapytała po chwili.

---Whisky-- mruknął, a blondynka odeszła do szafek z alkoholem.

---Siemaa!-- dosiadł się do niego Carbonara razem z Gilkenly'm.

---Siema chłopaki-- uśmiechnął się.

---Co tam ciekawego?-- zapytał biało-włosy, gdy blondynka postawiła przed nimi trzy eleganckie szklanki wybranego przez złotookiego napoju.

---Wsumie to nic...-- skłamał, ale co miał powiedzieć? Że kilka godzin temu jego dawny przyjaciel zabił nijakiego Gregory'ego Montanhe?
Bez sensu...

---To my! Kurwa zabiliśmy jebanego Spadiniarza bo nie chcieli za niego nic dać, a potem mieliśmy strzelaninę z policją i kasyno-- powiedział z szerokim uśmiechem David.

---Czekaj co... ZABILIŚCIE?!-- siwo-włosy spojrzał na nich zdziwiony.

---Oh... No tak wyszło-- zaśmiał się nerwowo biało-włosy.

---Japierdole...

---No co? Wkurwiali to dostali-- powiedział brunet i napił się alkoholu, który podała blondynka.

Złotooki zaśmiał się tylko, po czym sam napił się swojego drinka.
Trójka wciągnęła się w rozmowę pijąc coraz więcej alkoholu...

-------------------------------

Późny wieczór, gdyż zbliżała się powoli druga w nocy...
Equilibrium od dobrych siedmiu godzin siedział w wielkim biurowcu, który był firmą "przykrywką".

Budynek zarówno wewnątrz jak i zewnątrz prezentował się naprawdę wyjątkowo elegancko, a jednocześnie skromnie. Mężczyzna siedział przy ciemne dębowe biurko. Pomieszczenie było oświetlone tylko i wyłącznie światłem, które biło od tętniącego życiem miasta.
Powodowały to wielkie okna, za którymi była piękna nocna panorama miasta Los Santos...

Mimo, iż budynek był przykrywką, było tutaj wiele do roboty.  To podpisy różnych papierów, spotkania biznesowe, nielegalne handle i różne inne podobne sytuacje.

Ciszę i spokój panujący w pomieszczeniu przerwał dzwoniący telefon. Mężczyzna sięgnął po niego przy okazji przypadkiem zrzucając na podłogę maskę.
Kliknął zieloną słuchawkę widząc nazwę kontaktu, jednocześnie podnosząc maskę z paneli ponownie na biurko...

---Słucham cię?-- powiedział czytając dokument i czekając na odpowiedź.

---HEEEEJ EQULI!-- usłyszał sztucznie uroczy głos siwo-włosego, w którym słuchać było obecność alkoholu w organizmie chłopaka.

---Piłeś-- bardziej stwierdził, niż zapytał starszy podpisując dokument.

---NIEE! NIE! NIEEE!-- zaprzeczył od razu złotooki.
---Nigdy w życiu!

---Jasnee-- zaśmiał się cicho starszy znów coś podpisując.
---Więc, po co Erwinku dzwonisz?

---Słuchaj! Bo jest taki... Mały problem i no się zgubiłem-- powiedział niewyraźnie, na co Equilibrium zmarszczył brwi.

---Co zrobiłeś?

---Zgubiłem się-- powiedział już głośniej i wyraźniej.

---Jak to kurwa się zgubiłeś?-- miał on nadzieję, że siwo-włosy tylko robi sobie nie śmieszne żarty.

---No wsumie to nie wiem, ale kurwaa to wina Carbo-- stwierdził od razu.
---To on wymyślił to jebane polowanie na zwierzynę-- dodał, a mężczyzna siedzący w biurze miał nadzieję że się w tym momencie przesłyszał.

---Jesteś.. W lesie?

---Yyy... No chyba tak-- nagie było słuchać jakieś szmery po drugiej stronie słuchawki.
---Słuchaj no to las jest-- stwierdził.

---Wyślij mi GPS'A okej? Przyjadę po ciebie-- powiedział zrezygnowany i schował papiery do szafki zamykając ją na klucz.

---Dzięki! Kochany jesteś!-- powiedział Erwin, po czym się rozłączył.

Starszy po chwili dostał w sms'ie lokalizację pijanego siwo-włosego.
Wyszedł z biura zamykając drzwi i udał się na podziemny parking.
Wsiadł do swojego czarnego samochodu i odjechał w stronę, którą pokazywał mi GPS...

----------------------------
Witam!

Wiem, że minął chyba tydzień od ostatniego rozdziału, ale no niestety moja szkoła nie daje czasu na coś innego niż nauka :(

Pozdrawiam i Kc <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro