VI
Jimin:
Kolejne dni mijały spokojnie. Cieszyłem się, że mogę spędzać swój wolny od nauki czas właśnie z Sugą. Uwielbiałem nasze wspólne posiłki, w trakcie których chociaż na chwilę udawało mi się wywołać na jego twarzy uśmiech. Pomimo tego, że chłopak nie ufał mi jeszcze na tyle, aby zwierzyć się z tego co skłoniło go do zarabiania własnym ciałem, wiedziałem, że nie miał lekkiego życia.
Kolejną rzeczą, która napawała mnie ogromną satysfakcją było to, że mimo tego, że spaliśmy w jednym łóżku, wtuleni w swoje ciała, ani raz nie doszło między nami do zbliżenia. Zdarzały się momenty, kiedy blondyn chyba nieświadomie wykonywał w moją stronę takie gesty, że miałem ochotę rzucić go na łóżko i sprawić mu jak najwięcej przyjemności.
Może jemu by to nie przeszkadzało, ale wiedziałem, że zrobiłby to tylko i wyłączenie dlatego, że pozwalałem mu u siebie mieszkać.
Nadszedł wyczekiwany przez większość ludzi piątek, a z nim kolejna organizowana przeze mnie impreza. Od rana biegałem po domu i kierowałem ludźmi z beczkami piwa, ze skrzynkami zimnymi trunkami oraz catering do miejsc gdzie mają wszystko ustawić. Muszę przyznać, że jeżeli chodzi o imprezy, to jestem mistrzem w ich organizowaniu.
Wydając kolejne polecenia, wyciągnąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer do mojego przyjaciela.
- Namjoon? Jakbyś zapomniał to dzisiaj impreza, przypominam bo pewnie jarałeś przez cały tydzień i nie wiesz jak się nazywasz - zaśmiałem się do słuchawki i czekałam na jakąkolwiek reakcje chłopaka.
- Bardzo śmieszne, Jimin. I wyobraź sobie, że pamiętam. Masz jakieś specjalne życzenia? A, no i ile?
Lubiłem tego kolesia, zawsze wiedział po co dzwonię.
- Hm... zioła tak jak zwykle, czyli dużo, hah- zamyśliłem się - może weź też tych tabletek, o których mi ostatnio mówiłeś. Będzie sporo ludzi, więc na pewno znajdą się na nie chętni.
- Nie ma sprawy, do zoba - potwierdził i zakończył połączenie.
Kątem oka zobaczyłem schodzącego i zdezorientowanego całym zamieszaniem Yoongiego. Wiedziałem, że dzisiaj nie będę w stanie się powstrzymać przed zaciągnięciem kogoś do łóżka. Jednak postanowiłem.
Tą osobą nie będzie on.
Nie skrzywdzę go.
Szykuje się dobra impreza.
***
- Nie przesadzasz Jimin? - usłyszałem głos Namjoona, który dochodził z oddali mimo, że chłopak stał metr ode mnie - który to już? - wskazał na trzymanego przeze mnie jointa.
- Wyluzuj Kim, mam do tego mocną głowę - oddałem mu spalonego do połowy skręta i ruszyłem do salonu po kolejny kubek z piwem.
Zdawało mi się, że im późniejsza godzina tym więcej ludzi przychodziło do mojego domu.
To dobrze.
Nie będzie problemu z znalezieniem chłopca na dzisiejszą noc.
Zawsze mógłbyś to zrobić z Yoongim.
Rozejrzałem się po raz setny po pokoju w poszukiwaniu blondyna. Byłem lekko zły na siebie, ponieważ obiecałem mu, że nie spuszczę z niego oka. Nie chciałem, żeby kolejny psychol zrobił mu krzywdę. Taki ładny chłopak jak on mógł być tutaj łatwym celem dla napalonych, opitych i zjaranych idiotów.
Takich jak ty, Jimin.
Podszedłem do stołu i wypiłem kilka szotów w śmiesznych jaskrawych kolorach. Czułem, że faza zaczyna działać. Podniosłem ręce do góry i podskoczyłem parę razy.
- Żałosne - usłyszałem z prawej strony, w którą momentalnie się przekręciłem - stoczyłeś się, Park.
- A ty co tutaj robisz, szczylu? Nie przypominam sobie, żebym cię zapraszał, Chwe - warknąłem do wysokiego bruneta.
Młodszy poderwał pięść, która w ciągu sekundy została przez kogoś zatrzymana kilka centymetrów przed moją twarzą.
- Spokojnie, Vernon. On już dostał za swoje.
Jungkook.
- Powtórzę jeszcze raz - zacisnąłem dłonie w pięści - nie zapraszałem was.
- Hm, wydaje mi się, że połowy z tych ludzi też nie zapraszałeś - Jeon zawiesił się na ramieniu bruneta i zamyślił - drugiej połowy nie znasz. Są tu wszyscy, Jimin.
- Za to was nie powinno tu być, więc zabieraj tego fagasa i spadaj do domu - ruszyłem w ich stronę, byłem zdolny przywalić obu i wytargać ich za bramy mojej posiadłości.
- No nie wiem, dużo tu ciekawych osób - kontynuował - pełno tu ludzi takich jak my - zmarszczyłem brwi i nie miałem pojęcia do czego dąży – z wyższych sfer. Ale w jednym się na tobie zawiodłem, Jiminnie.
- Mów o co ci chodzi i wypierdalaj.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek spotkam w twoim domu męską dziwkę - gówniarz wybuchnął śmiechem, gwałtownie ruszyłem w jego stronę, a kiedy już przed nim byłem popatrzył na mnie z wyższością - myślę, że nie za bardzo ucieszy cię fakt, że twój chłopak nawet mi proponował obciąganie.
- Kłamiesz - popchnąłem go dość mocno - odwal się od niego, okej?
- Ja mam klasę, Park. a ty lepiej pilnuj Yoongiego, czy tam Sugi. Chociaż... takich szmat jak on, raczej nie da się już nauczyć posłuszeństwa - odwrócił się i zaczął zmierzać w kierunku wyjścia - pamiętaj, że dziwki nie chcą miłości. One lecą jedynie na hajs, a tak się składa, że ty masz go pod dostatkiem.
Nie byłem w stanie ruszyć się z miejsca. Wiedziałem, że Jungkook kłamał chcąc wytrącić mnie z równowagi, a Yoongi po naszej ostatniej rozmowie nie zrobiłby mi żadnego świństwa.
- NAMJOON! - chłopak szybko pojawił się przy mnie - dawaj tabsy.
- Jimin...
- I skręta. Już kurwa, teraz!
Fioletowowłosy z lekkim zawahaniem położył na mojej wyciągniętej dłoni to o co go prosiłem.
- Będziesz tego żałował, stary - popatrzył na mnie smutno.
- Nic mi nie będzie. Wezmę to i pójdę do siebie, żeby nie zrobić krzywdy sobie i innym.
Wyszedłem na pole i odpaliłem skręta, nadal myśląc o tym co powiedział mi Jungkook. Spojrzałem w gwiazdy. Były piękne.
Zupełnie tak jak Yoongi.
Wszystko wirowało. Czułem się jak w jakimś pieprzonym innym wymiarze. Wsadziłem dłoń do kieszeni, a znalezioną w niej tabletkę położyłem na języku i połknąłem.
Czas się ukryć, Jimin.
Wszedłem do domu i powolnym krokiem udałem się na schody. Pokonanie ich okazało się większym wyzwaniem niż na początku myślałem. Ostatnie dwa stopnie były męczarnią. Jednak to co zobaczyłem na korytarzu spowodowało, że odzyskałem, może tylko na chwilę, dość trzeźwe myślenie.
Jakiś pijany koleś dobierał się do niższego chłopaka z blond czupryną.
Do mojego Yoongiego.
Młodszy odsuwał się od niego, a kiedy się wyrwał ten idiota mocno chwycił jego ramię.
- Mówiono mi, że się nie opierasz. Cwany jesteś, Suga - usłyszałem przepełniony złością głos mężczyzny.
Bez zastanowienia ruszyłem w ich stronę i pomimo mojego stanu z całej siły uderzyłem czarnowłosego tak, że osunął się na ziemię. Chwyciłem dłoń Yoongiego i nie patrząc na niego, splotłem nasze palce razem, aby później pociągnąć go w głąb korytarza.
Suga:
Jimin od samego rana telefonował i latał po domu jak nienormalny. Czułem lekkiniepokój, bo szybko zorientowałem się, że dziś odbędzie się tutaj kolejnaimpreza.
Nie wiem czego się bałem.
Może tego, że znowu znajdzie sobie kogoś do łóżka?
Ze mną nie chciał sypiać. Z zamian za to jednak gotował mi, spędzał ze mną całednie, a nawet pozwalał ze sobą spać. Czułem się niewyobrażalnie szczęśliwy.Dach nad głową... i to w luksusowej willi, ciepłe, regularne posiłki, towarzystwoJimina, który naprawdę o mnie dbał... To wszystko było dla mnie jak sen.
Impreza rozpoczęła się koło 21:00, a parę godzin później dom pękał w szwach odilości zjaranych i nawalonych ludzi. Co chwila przybywało nowych, a ja stałem wkącie cały zestresowany, ponieważ w tej okolicy miałem już paru klientów swegoczasu. Kilku nawet okradłem i naprawdę nie chciałem, żeby któryś z nich mnie tuspotkał.
Kilkukrotnie wielu bezczelnych kolesi już do mnie podchodziło i próbowałozmusić do... interesu, więc domyślam się, że ci u których pracowałem są tutaj izdążyli mnie... polecić.
Nagle zobaczyłem wyższego ode mnie chłopaka, z aroganckim wyrazem twarzy, któryrazem z drugim o podobnej mimice, zmierzał prosto na mnie.
Boże, odwalcie się już ode mnie...
- Ty jesteś ten cały Suga-dziwka, tak? – zapytał, a ja zacisnąłem dłonie wpięści – słyszałem, że jesteś łatwy, jak ktoś ma kasę. Po co przyłazisz na imprezy dla wyższej klasy społecznej, biedaku?
- Nazywam się Yoongi i mieszkam tu – warknąłem, a ciemnowłosy otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.
- Co ty powiedziałeś? – chłopak zrobił się rumiany na twarzy - to ty namówiłeś mojego Jimina do zdrady, szmato! Jak mogłeś to zrobić?! Myślisz, że seksem wkupisz się w towarzystwo lepszych? Nawet na to nie licz.
To były Jimina...
Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć chłopak zniknął. Miałem już dość i chciałem uciec z tej marnej imprezy. Już miałem kierować się po pokoju czarnowłosego, aż nagle poczułem, że ktoś mnie chwyta za rękę.
Może to Jimin...
- Cześć mały – czerwonowłosy chłopak uśmiechnął się przebiegle i przysunął bliżej mnie – może chciałbyś coś zarobić? Podobno jesteś niezły, a ja mam dużo pieniędzy na takie przyjemności jak ty.
- Nie wiem o czym mówisz. A teraz puść mnie, proszę – powiedziałem po raz setny tego wieczoru i starałem wyrwać się z jego uścisku.
- Mówiono mi, że się nie opierasz. Cwany jesteś, Suga – warknął, a ja w obawie przed jego uderzeniem zamknąłem oczy.
Ułamek sekundy później usłyszałem głośny dźwięk uderzenia i niepewnie uchyliłem powieki. Zobaczyłem przed sobą Jimina posyłającego nienawistne spojrzenie do mojego prześladowcy leżącego na podłodze.
Zanim zdążyłem wydusić z siebie podziękowania starszy chwycił moją dłoń i pociągnął za sobą. Nie stawiałem oporu mimo tego, że widziałem, że ma już dość konkretne problemy z utrzymaniem równowagi. Po kilku minutach znaleźliśmy się w jakimś niebieskim pokoju.
Jimin popchnął mnie na łóżko, by zaraz potem znaleźć się na moich biodrach.
- Wiesz, że jesteś idealny? – po tych słowach połączył nasze usta w namiętnym pocałunku, który smakował jak mieszanka wódki i marihuany.
Oderwał się ode mnie i popatrzył w oczy, by sekundę później szybko pozbyć się mojej koszulki. Od razu uczyniłem to samo z tą jego. Jimin rozpoczął swoim językiem drogą od mojej szyi, przez sutki, aż do podbrzusza, przez co nie mogłem pohamować westchnień rozkoszy.
Tak naprawdę był pierwszą osobą, z którą seksu nie mogłem się doczekać.
I jednocześnie pierwszą, z którą łączy mnie chyba jeszcze jakaś inna więź, niż tylko relacja sprzedawca-klient.
Jimin zwinnie zsunął ze mnie spodnie i zacisnął dłoń na wybrzuszeniu w moich bokserkach. Nie mogłem powstrzymać głośnego jęku i wygięcia ciała. Czarnowłosy uśmiechnął się zadowolony i zsunął moją bieliznę, by zaraz potem pozbyć się również swojej dolnej części garderoby.
Podniosłem się na łóżku widząc, że na razie nie ma on zamiary kontynuować pieszczot wobec mnie.
- Skarbie... - uśmiechnął się pod nosem – zrobisz to dla mnie, prawda? – zapytał stając koło łóżka.
Dobrze wiedziałem co ma na myśli, co więcej – nie mogłem przecież odmawiać.
Nawet nie chciałem.
Chciałem, żeby było mu dobrze.
Zsunąłem się więc z łóżka lądując na kolanach przed nim i ująłem w dłonie jego członka, by powoli zacząć na nim zabawę językiem. Gdy w końcu wziąłem go całego do ust usłyszałem mocne westchnięcie Jimina i poczułem na głowie jego dłoń,którą pomógł mi ustalić tempo.
Parę chwil potem Jimin odsunął się ode mnie i podniósł za ramiona. Następnie popchnął moje ciało na łóżko i polecił odwrócić się tyłem.
Posłusznie oparłem się na kolanach i łokciach, a chwilę potem poczułem w sobie jego zwilżone palce. Rozciąganie zajęło mu mniej czasu niż ostatnim razem, a zaraz po tym we mnie wszedł chwytając mocno moje biodra.
Nie powstrzymywałem jęków, które wywoływał każdym kolejnym pchnięciem ponownie odnajdując moją prostatę niemal od razu. Poza tym nie mogłem wyżyć się w żaden inny sposób, bo w takiej pozycji nie miałem nawet możliwości wbijać paznokci w jego ciało.
- Jesteś... mój... - warknął i zaraz po tym skończył w moim wnętrzu, a następnie wyszedł ze mnie i opadł na miejsce obok.
Moment... a... a ja?
Ułożyłem się obok niego i walczyłem sam ze sobą, czy powinienem prosić go o pomoc również w moim spełnieniu, czy to by było zbyt bezczelne.
Spokojnie, przecież on nie jest taki jak wszyscy.
Przecież widzisz, że zależy mu na dobrej relacji z tobą.
Ufasz mu.
- Jiminnie... czy mógłbyś...
- Mmh, Heechul miał rację – mruknął z przymiętymi oczami, a ja lekko się spiąłem – dobrze mieć swoją prywatną dziwkę.
Wstrzymałem oddech i poczułem się tak, jakbym dostał w twarz.
- Idę do łazienki – powiedziałem słabym głosem i szybko wstałem z łóżka po drodze chwytając swoje ubrania.
Wypadłem z pokoju i zacząłem się ubierać, nie mogąc pohamować łez.
Czego ty oczekiwałeś?
Że ktokolwiek będzie cię szanował?
Żałosny.
Wyszedłem na zewnątrz ignorując wszystkich ludzi na trwającej jeszcze imprezie i ułożyłem się na huśtawce ogrodowej w altanie, gdzie na szczęście nikogo nie było.
Powinienem zarobić jeszcze trochę pieniędzy i wynieść się stąd jak najszybciej.
Powinienem wrócić do swojego poprzedniego życia.
Tylko do tego się nadaję.
ㄴ ㄱ ㄴㄱ ㄴㄱ
a/n
cześć cześć!
omg, co ten Park odwalił?
zobaczy jeszcze Yoongiego?
a może zastanie pustą altanę?
~~~
Co Agonii mają na swoją obronę?
Haerteuuu (aka Suga pov):
"Nie wiem jak Wy, ale ja osobiście uwielbiam postać Jungkooka hihi"
ParkJiminYeol (aka Jimin pov):
"-Jimin nie chciał ;_;
- tyle?
-Chyba tyle ;_; i ze kocham wszystkich czytelników ;_; KOCHAM ICH, SLYSZYSZ?"
peace!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro