Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I

Jimin:

Wziąłem do ręki kolejną butelkę piwa, która leżała na drogim, marmurowym blacie kuchennym. Wszystko w tym pomieszczeniu, a właściwie to w każdym kącie tego domu, miało wysoką wartość.

Nawet większą niż ja.

Moi rodzice nie mieli zwyczaju oszczędzać, a jeśli chodziło o umeblowanie domu to stawiali to na pierwszym miejscu. Aranżacja wnętrz była pracą, która miała dla nich większe znaczenie niż ich syn, ale do tego już przywykłem. Często wypadały im różne zagraniczne wyjazdy, więc dzieciństwo spędziłem z nianiami, a od czasów gimnazjum w moim domu organizowałem największe imprezy w całym Busan.

Cieszyłem się niezmiernie kiedy oznajmiali mi, że ruszają w podróż, bo to oznaczało, że znowu, nawet na jakiś czas... mogę być sobą.

Alkohol jest moją ucieczką. Ucieczką od wszystkich codziennych problemów. Od rodziców, którzy uważają mnie za ideał i wymagają więcej niż jestem w stanie zrobić. Od mojego idealnego chłopaka, który pewnie siedzi teraz w domu i uczy się na jutrzejszy test z matematyki i nie ma pojęcia, co robi w tym momencie jego również idealna druga połówka.

Odepchnąłem się od blatu i ruszyłem chwiejnym krokiem do salonu, w którym panował chaos.

Które to już piwo Jimin?

Piąte? Siódme? Czy może dziesiąte?

W takich chwilach.... nie liczyłem. Korzystałem z życia, tylko po to, aby na drugi dzień znowu stać się wzorowym studentem, synem i chłopakiem. Świadomość tego, że nie mogę być tym kim chcę... z tym kim chcę dobijała mnie za każdym razem, kiedy podnosiłem się z łóżka.

Co tu dużo mówić, kocham imprezy. Uwielbiam pić i tracić przy tym świadomość. Nie raz zdarzało się, że zainteresował mnie jakiś chłopak, a już po chwili leżał pode mną i jęczał z rozkoszy.

Trzymałem tą część swojego życia w tajemnicy przed wszystkimi, którzy mieli mnie za ideał. Tylko niewiele bliskich mi osób wiedziało jaki naprawdę jestem.

- Siemanejro, Jiminie! Zaliczyłeś już kogoś, skarbeńku? Chyba masz chcicę, widzę to w twoich oczach! Kręci się tu kilka... niezłych chłopaczków, co nie? - wstawiony i naćpany Heechul uwiesił się na moim ramieniu i postanowił urządzić sobie pogawędkę - twój Kookie jeszcze ci nie dał, huh?

Jungkook jest dobrym chłopakiem, jednak nie rozumie mnie i moich potrzeb. Kiedy raz zaprosiłem go na piwo oburzył się, że wpadnę w alkoholizm, a potem zacznę ćpać, aż w końcu umrę i zostawię go samego. Może ma rację? A co jeżeli moim przeznaczeniem jest całkowite zatracenie się w używkach jakie oferuje mi świat?

- Może dał, może nie - odpowiedziałem obojętnie - nie powinno cię to obchodzić. Lepiej szukaj kogoś dla siebie na tą noc, bo patrząc na ciebie widzę, że długo nie usiedzisz, ćpunie.

- Ałć - czarnowłosy chwycił się za serce - nie rań mnie, Jiminnie! A może dziś ty zostaniesz moim chłopaczkiem? - uśmiechnął się do mnie flirciarsko.

- Chyba cię pojebało! Nigdy nie dam wejść sobie w dupę, ty psycholu. A już na pewno nie tobie. Idę do salonu gier, może tam kogoś znajdę.

Przystojny. Ma być przystojny i hm...

Niewinny. 

Tylko czy w takim towarzystwie znajdę mój dzisiejszy ideał?

Z tymi myślami przemierzałem korytarze rezydencji w poszukiwaniu kolejnej ofiary na nocny, niezobowiązujący seks. Takich było tutaj dużo.

Kiedy dopiero zaczynałem swoją przygodę z imprezami, bałem podejść się do kogokolwiek i zaproponować stosunek, jednak po pewnym czasie stało się to dla mnie normalne. Każdy ma swoje potrzeby, a ja swoje zamierzałem spełniać bez względu na to, jak bardzo uparty jest mój chłopak.

Przyjechałem wzrokiem po stojących przy bilardzie chłopakach.

Za wysoki.

Ten ma za szerokie ramiona.

Zbyt groźnie wygląda.

Za różowe włosy.

O dziwo niższy ode mnie.

Hm... wzrost odpowiedni. Niech się odwróci, a będę wiedział czy to ten będzie moim dzisiejszym kochankiem.

Jak na zawołanie brunet odwrócił się w moją stronę, a ja znalazłem swój ideał. Uśmiechnąłem się zalotnie i ruszyłem w jego stronę. Wyglądał jak typowy pasyw z tym swoim niewinnym spojrzeniem, które mi rzucał. Miałem coraz mniej silnej woli i w głębi duszy wiedziałem, że jeśli się nie pośpieszę to wezmę go na tym stole.

Wszystko szło idealnie, byłem już coraz bliżej przystojnego chłopaka, aż nagle... poczułem mocne uderzenie z prawej strony, które sprawiło że trzymana przeze mnie butelka wypadła na podłogę i roztrzaskała się w drobny mak. Natomiast znajdujące się w niej piwo ochlapało mi moje nowe spodnie i buty.

- Kurwa mać! - krzyknąłem i spojrzałem morderczym wzrokiem w stronę, z której zostałem uderzony - pojebało cię, koleś?!

Stojący przede mną chłopak szybko schował się za moimi plecami zasłaniając swoją osobę moim ciałem.

Co jest, do cholery?

- Gdzie jest ta mała kurewka?! - usłyszałem donośny głos, a zaraz potem zobaczyłem groźnie wyglądającego mężczyznę - nie uciekniesz mi, Min! Znajdę cię choćby na końcu świata i sprawię, że będziesz krzyczał z bólu jaki ci zadam pieprząc cię do utraty tchu! A potem cię zapierdolę!

Agresywny chłopak wyszedł z sali, a ja zmieniłem swoją pozycję, tak żeby mieć przed sobą skuloną, drobną postać z jasnymi blond włosami.

- Wytłumaczysz mi o co chodzi? Wpadasz na mnie i brudzisz moje nowe ubrania, a następnie wykorzystujesz jako mur obronny przed tym chorym psychicznie idiotą. Bo chyba o ciebie mu chodziło, nie? - skrzyżowałem ręce, aby nadać mojej wypowiedzi poważniejszy ton.

Chłopak podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. Przejechałem wzrokiem od głowy aż po buty.

Piękny.

To mój ideał na dzisiaj.

Suga:

Szedłem szybkim krokiem z zaciągniętym na głowę kapturem. Godzina była późna, ale w moim mieszkaniu nie czekał na mnie nikt, prócz kilku pająków.

Mieszkaniu? Za dużo powiedziane. Można to nazwać kątem z łazienką i pokojem z wiecznie pustą lodówką. Jedyne co mi się w życiu udało to głowa do interesów. Właśnie dzięki niej nie umarłem jeszcze z głodu.

Alkohol w wkrótce przejął kontrolę w domu rodzinnym. Po śmierci mojej matki, ojciec coraz częściej pił i przestawał nad sobą panować. Molestowanie seksualne nie jest tym o czym marzy normalny dzieciak.

Dlatego od roku mieszkam w tych czterech ścianach, ale przynajmniej czuję się wolny. Najważniejszą rzeczą do niezależnego życia są pieniądze. Nikomu nie mogłem wyjawić standardów w jakich się obracam, więc gdy już coś zarobiłem wydawałem to na całkiem porządne ubrania.

Po paru chwilach marszu dostałem się wreszcie do celu. Plac zabaw oświecony blaskiem jednej z latarni prezentował się trochę mrocznie, ale idealnie dopasowywał się do mojej duszy.

Widziałem, że ta okolica należy do jednej z bogatszych dzielnic miasta. Powiedzmy, że bogatych klientów miałem obcykanych. Kilka przecznic dalej widać było willę, z której muzykę i krzyki pijanych ludzi słychać było z daleka. Na takie imprezy też chodziłem. Łatwo było tam zarobić, ponieważ pełno tam wiecznie niezaspokojonych snobów z grubymi portfelami.

Po paru minutach podjechał ciemny van, a ja szybko wsiadłem do środka.

- Od 28000 do 140000 won, w zależności od usługi. Czego pragniesz? – wyrecytowałem i popatrzyłem na mężczyznę siedzącego za kierownicą.

Nie wyglądał na uprzejmego, ale pieniądze same się nie zarobią. Może uda mi się go okraść i uciec. Często tak robiłem, jednak jest to niebezpieczne wyjście. Parę razy za to oberwałem i potem musiałem dodatkowo słono płacić. Czyli znosić wyżywanie się wściekłego i napalonego klienta na moim ciele. Parę razy się jednak udało.

Więc może teraz również.

- Nazywasz się Min Yoongi. Suga to pseudonim, którym posługujesz się w swojej hm... pracy. Mieszkasz sam w jakiejś norze, która nawet nie ma numeru i wydaje się, że w ogóle nie istnieje. Sprytnie. Zapłacę ci dopiero po robocie.

Przełknąłem ślinę na słowa mężczyzny. Zazwyczaj pozostawałem anonimowy. Nie wiedziałem skąd znał moje dane, jednak nie miałem ochoty pytać.

Ogólnie bywa ciężko... a raczej ciągle jest ciężko... ale to łatwe pieniądze, których potrzebuję. Urodę mam nieprzeciętną, więc wykorzystuję to.

- Czego pragniesz? – powtórzyłem.

- Najpierw mi obciągniesz, a potem przeniesiemy się na tylne siedzenia, gdzie zrobię z tobą co chcę. Masz do mnie mówić Yifan. Preferuję ostry seks, więc będzie cię tak bolało, że nie usiądziesz przez tydzień. Masz szczęście, bo mi się spodobałeś, więc najwyżej skończy się na paru uderzeniach.

- Nie zgadzam się na żadne posunięcia, które mogą mnie zranić. Żadnych znamion na ciele. Żadnych malinek ani śladów po ugryzieniach – powiadomiłem lekko wystraszony jego preferencjami.

- Słuchaj – chwycił palcami moje policzki – ja płacę i ja żądam, gówniarzu. Widzisz co to jest? – wyciągnął plik banknotów puszczając mnie. Odłożył pieniądze na kokpit.

Idealnie.

Dobrze, że praca nauczyła mnie paru sztuczek.

- Za tyle zrobię co zechcesz – uśmiechnąłem się uprzejmie.

Zadowolony mężczyzna szarpnął mnie za kaptur bluzy przez co znalazłem się na podłożu z głową zbliżoną do jego paska.

Grzecznie rozpocząłem rozpinanie jego spodni i wędrówkę dłonią do jego członka. Gdy włożyłem go do ust poczułem jego silną rękę na mojej głowie.

Nie za dobrze.

Narzucał coraz większe tępo, a ja cierpliwie czekałem, aż jego członek osiągnie najwyższe stadium wrażliwości. W kącikach oczu nazbierały mi się łzy, ale to normalne przy tak agresywnych posunięciach klientów.

- Połkniesz to wszystko, kurwo – sapnął.

Okej, czyli już.

Z całej siły zacisnąłem zęby na jego przyrodzeniu momentalnie strącając jego rękę z głowy. Yifan przeraźliwie wrzasnął, a ja wiedziałem, że nie mam wiele czasu. Szybko wypadłem z samochodu chwytając po drodze plik pieniędzy pozostawionych przez niego na wierzchu i rzuciłem się do biegu w kierunku największego domu, jaki dostrzegłem.

Tam gdzie jest impreza będzie najwięcej osób. Jest szansa, że mnie nie znajdzie.

Słyszałem jego wrzaski i wiedziałem, że biegnie za mną od dłuższej chwili. Za pewne mi nie odpuści, ale od budynku dzieliło mnie tylko parę kroków.

W końcu wpadłem do środka i popychając po drodze kilka osób rzuciłem się na schody. Gdy znalazłem się na piętrze wbiegłem do jednego z pomieszczeń, który wydawał się salą gier.

Nadal biegnąc odwróciłem głowę, ale Yifana nie zauważyłem. Za pewne dopiero był na etapie wejścia do willi.

Nadal nie patrząc przed siebie w jednej sekundzie uderzyłem z całej siły w jednego przechodnia. Butelka z piwem wyleciała z impetem z jego ręki i uderzyła w podłogę. Nie miałem czasu na wyjaśnienia ani na dalszą ucieczkę, więc szybko skryłem się za umięśnionym chłopakiem, który był miej więcej mojego wzrostu.

- Gdzie jest ta mała kurewka?! Nie uciekniesz mi, Min! Znajdę cię choćby na końcu świata i sprawię, że będziesz krzyczał z bólu jaki ci zadam pieprząc cię do utraty tchu! A potem cię zapierdolę!

Wyjdź stąd, wyjdź stąd, wyjdź stąd. Błagammm.

Moje życie to jedno wielkie ryzyko. Ale nie umiem inaczej żyć. I raczej nie mam wyboru.

- Wytłumaczysz mi o co chodzi? Wpadasz na mnie i brudzisz moje nowe ubrania, a następnie wykorzystujesz jako mur obronny przed tym chorym psychicznie idiotą. Bo chyba o ciebie mu chodziło, nie? – chłopak, za którym się schowałem odwrócił się i dokładnie przyglądał mojej twarzy.

Czyżby następny bogaty klient?

ㄴ ㄱ ㄴㄱ ㄴㄱ

cześć cześć!
a więc jest już pierwszy rozdzialik naszego yoonmina
mamy nadzieję, że wciągniecie się w tą krótką,
ale intensywną (hehe) przygodę
i że zostaniecie z chłopakami do samego końca

peace!
agonii

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro