Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II.

- Emily, jak mogłaś strzelić? - spytał Jerome, podchodząc do niej od tyłu - Jak mogłaś strzelić i nie trafić? - parsknął śmiechem, a dziewczyna złapała się mocno jego ramienia, ostrzegając go wzrokiem.

- Sweetie, dołączam się do pytania. - zielonowłosy klasnął w dłonie, chichocząc wesoło pod nosem.

- Nie potrzebuję broni, żeby cię zabić! - warknęła wściekła.

Stali chwilę wpatrując się w siebie - ona zdenerwowana, on zaś rozbawiony zaistniałą sytuacją. Nim ktokolwiek zdążył zareagować Psycho wpadła na niego z ogromnym impetem, sprawiając że obydwoje wylądowali na ziemi. Starała się trafić w jego twarz za wszelką cenę, lecz każdy jej cios był blokowany.

- Przestań zachowywać się jak dziecko, Emily...

- Ja? Ja jestem jak dziecko? To ty mnie zostawiłeś na pastwę losu! - zaśmiała się, opierając dłonie po obu stronach jego głowy.

- Jestem dla ciebie pastwą losu, Ems? - rudowłosy wskazał na siebie palcem, robiąc zdziwioną minę - W sumie lepsze to niż nic.

Król Gotham warknął, po czym zepchnął z siebie kobietę - sprawiając, że to teraz ona znajdowała się pod nim. Wyciągnął pistolet celując nim w jej głowę, przez co jej bliźniak znieruchomiał.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie... - wyszeptał zielonowłosy, a lufą przejechał po jej ustach - Pojawiły się wtedy pewne komplikacje, które musiałem zlikwidować. Nie sądziłem, że chemikalia przestaną tak szybko działać...

- Joker! - usłyszeli głos od strony drzwi, który przerwał mężczyźnie wypowiedź - Zejdź z niej, bo jeszcze zrobisz jej krzywdę.

- Nygma, to ona chciała mnie zabić. - prychnął przestępca - I nie powiem, że mi się to nie podobało, bo byłoby to kłamstwem. - zbliżył twarz do twarzy psychopatki, na co zareagowała gwałtownym ruchem głowy w przód - Kurwa mać! - krzyknął zaskoczony, chwytając się za nos.

- Do twarzy ci z zakrwawioną mordą. - skomentował Valeska, który rozluźnił się nieco po całej tej akcji.

- Radzę wam się poddać, i dobrowolnie udać się wraz z moimi ludźmi do Arkham...

- Jakimi ludźmi, Gordon? - klaun odwrócił się w jego stronę, a z jego ust wydobył się przeraźliwy, gardłowy śmiech - Wszyscy nie żyją... - wzruszył ramionami zadowolony z reakcji detektywa, który wybiegł z pomieszczenia, aby przekonać się czy psychopata mówił prawdę.

- Uspanie ich było dobrym pomysłem? - Ed uniósł pytająco brew, obserwując jak Jerome pomaga wstać Psycho z ziemi.

- Gdybym wybił wszystkich, nie miałbym z kim się bawić. - odparł znudzony Joker.

***

- Tik, tak... - czarnowłosa przechyliła głowę w bok, patrząc się na swoje nadgarski, które pokrywały się czerwoną cieczą - Tik, tak... - powtórzyła, a następnie ponownie wzięła nóż do prawej ręki, która zaczęła drżeć - Tik, tak. - zamknęła oczy, kiedy zimne ostrze zetknęło się z nadgarstkiem - Tik... - gwałtownie szarpnęła, a z powstałej rany spłynęła nowa dawka ciepłej krwi - Tak...

- GSPD! Otwórzcie drzwi, albo je wyważymy!

Mimo, że ledwo co wykonywała nawet najdrobniejszy ruch - wstała na równe nogi. Opierając się o ścianę ruszyła do salonu, gdzie znajdowały się drzwi na balkon...

- Hope, Oliver wiemy że tam jesteście! Sąsiedzi skarżyli się na hałas. Otwórzcie, porozmawiamy na spokojnie!

Dziewczyna zignorowała głosy, które i tak docierały do niej z lekkim opóźnieniem. Oparła się o szybę, po której nagle się osunęła. Słyszała jak funkcjonariusze walą w drzwi wejściowe, dlatego musiała się pospieszyć...

Złapała się za klamkę, dzięki której się  podniosła - przy okazji otwierając drzwi balkonowe. Wyszła na zewnątrz, czując jak nawet lekkie podmuchy wiatru poruszają jej drobnym ciałem. Położyła dłonie na barierce, podnosząc do góry jedną nogę, by przerzucić ją na drugą stronę...

- Oszalałaś! - nie zdążyła zareagować, gdy czyjeś ramiona objęły ją w pasie, wciągając ją na siłę do mieszkania.

- Puść... - wysapała, próbując się uwolnić, lecz jedyne co udało jej się zrobić to lekko ugryźć oficera.

- Wezwij techników! - warknął do kobiety, która nawet nie weszła do środka - Potrzebny będzie też lekarz...

***

- Jerome! Chodź szybko! - Emily przechyliła głowę, przyglądając się reporterce, która pojawiła się właśnie w wiadomościach chcąc wygłosić swój jakże interesujący wywiad.

- Dziś w centrum Gotham policja odnalazła zwłoki pięćdziesięcioletniego Olivera Wilde'a - właściciela firmy farmaceutycznej, która ostatnimi czasy przechodziła kryzys finansowy. Został on kilkakrotnie dźgnięty nożem przez własną córkę - dziewiętnastoletnią Hope Wilde... - w tym momencie z ekranu zniknęła reporterka, a pojawiło się nagranie jak niebiescy wyprowadzają z apartamentu ciemnowłosą - Po dokonanej zbrodni chciała ona popełnić samobójstwo, lecz przeszkodził jej w tym James Gordon. Morderczyni zostanie przewieziona na komisariat gdzie złoży zeznania, a potem zapewne trafi do Arkham...

Psycho wyłączyła telewizor, odwracając się powoli w stronę brata. Na jej usta wkradł się psychopatyczny uśmiech. Wstała podekscytowana, a rudowłosy wiedział, że dziewczyna wpadła na jakiś szalony pomysł.

- Braciszku! Wreszcie! - krzyczała, zakładając na nogi swoje koturny.

Chłopak zmarszczył brwi, gdyż nie do końca jeszcze wiedział o co chodziło Em.

- Oj, nie udawaj głupa! Znalazłam ci dziewczynę! - zaśmiała się wesoło, wybiegając z mieszkania, a jemu nie pozostało nic innego jak śmiać się z jej głupoty, podążając za nią.

***

- Dlaczego zabiłaś swojego ojca, Hope? - pani psycholog zadała pytanie, a Wilde spojrzała się na nią z dziwnym błyskiem w oku.

Znajdowali się we troje w sali przesłuchań - morderczyni, psycholog oraz Gordon, który powstrzymał ją przed skokiem. Tak mało brakowało, by w końcu odzyskać wolność...

- Hop...

Mężczyzna nie zdążył wymówić do końca jej imienia, gdyż jej zakute dłonie znalazły się nagle na stoliku - wywołując tym hałas i reakcję detektywa, który przeniósł dłoń na pistolet. Nadgarstki dziewczyny zdobiły grube warstwy opatrunków, a same rany zostały jeszcze zszyte, ponieważ były dosyć głębokie.

- Miałem zły dzień, pomóż mi się rozluźnić, Hope... - wymamrotała, próbując naśladować głos należący do płci przeciwnej - Wcześniej było tylko: przynieś piwo, napisz przemowę... - prychnęła, zaciskając ręce w pięści - Jesteś tak samo chujowa jak swoja matka - w sprzątaniu, a czy w łóżku trzeba się przekonać.  - zagryzła raptownie wargę od środka, a z jej ust wypłynęła krew.

- W tej sytuacji ta sprawa nabiera innego światła. Trzeba to wszystko dokładnie zbadać...

- Jesteś Jim, tak?

Skinął niepewnie na słowa dziewiętnastolatki.

- Odpuść. Mogę trafić nawet do Arkham, byleby mieć świadomość, że więcej nie ujrze mordy tego skurwysyna. Masz sprawcę, więc nie szukaj niczego więcej. - rzekła, wstając z krzesła - Skończyłam rozmowę z wami...

- Jeszcze jedno pytanie!

Czarnowłosa niechętnie odwróciła się w stronę kobiety.

- W aktach piszę, że masz młodszego brata. Gdzie on jest?

- Wącha kwiatuszki od spodu... - Hope puściła jej oczko, gdy policjant wyprowadzał ją z pomieszczenia.

- Kolejny zepsuty dzieciak. - skomentował Jim - Trzeba odnaleźć ciało tego czterolatka...

-----------------------------------------------

Idk czemu mi się teraz tak chujowo piszę xdd leń 😂😂

Tak poza tym - pozdrawiam osóbki, które przyjebały się do kategorii mojej książki i nazywały mnie "aŁtoreczką". 🙂😘 Fajnie, że robicie gównoburzę o rzeczy, o których decyduję ja 😂 gratuluję inteligencji, skoro chciało się wam nawet pisać w tej sprawie do ambasadorki wattpad'a, i nasłaliście na mnie kolegów 👌😂 mistrzostwo 😂😂😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro