Rozdział 6
Jasiek
Głupie świtło! Czemu tu jest tak jasno?- myślałem o tym, jak mi się wydaje kilka godzin. W końcu oprócz światła dostrzegłem jakieś niewyraźne światła. Proszę, żeby nie anioły! Ja chce jeszcze trochę pożyć!
Mrugnąłem kilka razy, żeby przyzwyczić oczy do tefo głupiego światła. Przy okazji odzyskałem inne zmysły takie jak słuch, węch, dotyk, nie wiem jak ze smakiem. W każdym razie usłyszałem cichutki płacz gdzieś po mojej lewej stronie i delikatny uścisk na ręce oraz coś dziwnego na prawej ręce i lewej nodze . No i najważniejsze poczułem ten specyficzny szpitalny zapach! Czyli jednak żyje, nie? Przekonałem się o tym w zupełności, kiedy moje oczy przyzwycziły się do światła, a ja zobaczyłem sufit z lampą, o której wcześniej myślałem, że to anioł. Chciałem przekręcić głowę w stronę płaczu, ale uniemożliwił mi to ogromny ból głowy, więc tylko syknąłem z bólu. Osobnik, który siedział obok mnie puścił moją rękę.
-Janek! O Matko Boska! Ty żyjesz!- ten głos... Estera!
-Esti...- szepnąłem i jak się przekonałem sprawiało mi to ogromny wysiłek.
-Poczekaj! Nie ruszaj się! Wsumie to nie masz dokąd... Nie ważne biegnę po lekarza.- usłyszałem oddalający się stukot butów, a następnie dźwięk zamykanych drzwi. Ruch sprawiał mi ból, więc nie widziałem za dużo, ale mogłem dostrzec zegar nascienny wiszący centralnie przed mną, który wskazywał godzinę drugą, sądząc po zapalonych światłach drugą w nocy...
Hejka Nutki! Nie wiem co napisać, więc zwyczajnie spytam co u was? 💙💙💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro