Rozdział 32
-Okey mogę się założyć, ale ci twoi goryle muszą mnie puścić, żebym ci podała rękę.- widziałam, że Eryk rozmyśla, czy to dobry pomysł. Jeśli powie, że nie to cały mój genialny plan pójdzie w zapomnienie.
-Dobra. Puście ją. Ale dobrze ci radzę ślicznotko, nie próbuj żadnych sztuczek, bo twój kochaś umrze.- na potwierdzenie swoich słów przeładował pistolet, a ja ponownie spojrzałam w stronę Jasia, to co zobaczyłam sprawiło, że jeszcze bardziej nie nawidziłam Eryka. Jasio płakał.- Za sekundę będziesz mi wisieć piwo.- ledwo ścisnęłam jego dłoń, a on odwrócił się i wymierzył pistoletem w Jasia. W ułamku sekundy szarpnęłam go za rękaw, jego skórzanej kurtki. Zabrałam pistolet i przystawiłam sobie do głowy.
-Co ty do cholery robisz?- zawołał przerażony idiota.
-Jeśli ty zabijesz jego, ja zabiję siebie, bo bez niego nie przeżyję!- krzyknęłam przerażona, tym że coś może nie wyjść.
-Estera! Do cholery odłóż ten pistolet!
-Możesz zrobić ze mną co chcesz, ale masz zostawić Janka w spokoju! Rozumiesz?!- nie wiedziałam czy Eryk był bardziej wściekły czy zrozpaczony.
-Estera! Proszę cię! Odłóż broń!
-Puść Janka, a zabierz tylko mnie!- byłam na skraju płaczu.
-Dobra! Zgadzam się! Puście szczeniaka, ale oddaj mi ten pieprzony pistolet!- nie patrzyłam już na Eryka tylko na Janka, który wyglądał jak kartka papieru, zalany łzami, tylko czekoladowe oczy patrzyły na mnie przerażone.
-Wychodzimy, ale najpierw muszę coś zrobić.- odwróciłam się w błyskawicznym tempie do matki Janka, która z tego co zdążyłam ustalić miała jakieś powiązania z gangiem Eryka i strzeliłam do szmaty trzy razy. Po czym ja, Eryk i reszta jego zidiociałej bandy uciekliśmy.
Jutro albo jeszcze dzisiaj epilog.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro