Day(Message) 30
Córka agenta Witkowskiego przeczesała włosy palcami i spojrzała na spokojną twarz ojca. Ona nie potrafiła, ciągle się denerwowała przed spotkaniem z przyjaciółmi.
- Nadia co ci jest?
- Boję się. Co jeśli mnie nie polubią? - jęknęła z niezadowolenia
- Jeśli polubili cię zanim dowiedzieli się kim tak naprawdę jesteś to na pewno teraz będzie jeszcze lepiej. - poklepał ją po głowie
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko do niego i dokończyła swoje śniadanie.
- Skarbie wiesz gdzie położyłam moją torebkę!?
- W salonie mamo!
Po chwili w pomieszczeniu obok znalazła się wysoka kobieta, która wzięła czarną kopertówkę, pożegnała się z mężem i córką i pojechała na wybieg.
- Będzie dobrze kochanie. - mruknął jej tata patrząc na zmartwioną minę córki
- Wiem tato.
Nastolatka westchnęła, wzięła swoją torbę i pożegnawszy się z Adamem wybiegła z domu by zdążyć na autobus. Na przystanek dotarła w chwili gdy pojazd już jechał. Odetchnęła z ulgą, poczekała chwilę, wsiadła do autobusu i zobaczywszy, że tylko obok brunetki jest tylko wolne miejsce podeszła do niej.
- Mogę usiąść?
- Jasne. - nieznajoma uśmiechnęła się
Usiadła obok niej, przyjrzała jej się i zauważyła, że jest bardzo podobna do jej chłopaka.
- Nadia. - wystawiła do niej dłoń
- Magda, ale wszyscy mi mówią Marika.
- Miło mi.
- Mi również. Mój jeden brat ma dziewczynę o takim samym imieniu co ty.
- A masz może jego zdjęcie? - zapytała nieśmiało
Magda wyciągnęła swój telefon, weszła w galerię i włączyła jedno ze zdjęć.
- Ten brunet.
Nadia zaśmiała się cicho i pomyślała, że ma szczęście, ponieważ właśnie poznała siostrę swojego chłopaka. Autobus zatrzymał się i niestety musiała wysiąść.
- Miło się rozmawiało Mag. Pozdrów Emila i Konrada! - pomachała zdziwionej dziewczynie i wysiadła na przystanku pod szkołą
Zacisnęła ręce w pięści i ruszyła przed siebie z głową spuszczoną w dół. Po chwili na kogoś wpadła i upadła na ziemię.
- Przepraszam, nie zauważyłem cię. - chłopak podał jej rękę by pomóc jej wstać
- Nie szkodzi. - uśmiechnęła się i z jego pomocą wstała z podłoża
Chłopak jeszcze raz ją przeprosił i pobiegł w stronę swoich kolegów. Nigdy ich tu wcześniej nie widziała, ale sądząc po strojach i po plakatach przed budynkiem uznała, że są z jednej szkół, z którymi jej placówka rywalizuje w koszykówce.
- Nadia!
Rudowłosa słysząc swoje imię odwróciła się i zobaczywszy Ingę uśmiechnęła się szeroko. Po chwili poczuła ciężar na swoich barkach.
- Widziałaś tych z Pieklanej?
- Na jednego z nich wpadłam.
- Zazdroszczę! Idą tu! - blondynka pisnęła cicho - Ten w okularach przeciwsłonecznych jest przystojny.
Jej przyjaciółka zachichotała i spojrzała w stronę, z której szli zawodnicy. Jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem białowłosego. Uśmiechnęła się lekko i pociągnęła blondynkę w stronę boiska.
- Idziemy pokibicować!
- Ale ty zawsze mówiłaś, że nienawidzisz koszykówki!
- Mam nie patrzeć jak gra mój przyjaciel!? Niedoczekanie!
Usiadły na trybunach i czekały na początek meczu. Na boisko weszli zawodnicy z ich szkoły i z Pieklanej.
- Tymon! - nastolatki, które były za nimi ciągle piszczały imię kapitana
Nadia i Inga spojrzały na siebie porozumiewawczo, wstały i uśmiechnęły się chytrze.
- Emil dasz radę! - krzyczały ze śmiechem
Białowłosy spojrzał na nie i uśmiechnął się szczerze.
- Kto to jest? Skąd go znacie?
- Nasz przyjaciel. Nie twój interes Ilona. - warknęła Inga patrząc z wymalowaną wrogością na twarzy
W końcu dały sobie spokój i poszły z boiska.
- Nadia? O, hej!
- Magda, witaj. - uśmiechnęła się szeroko do brunetki - To jest Inga.
- Miło mi. - blondynka zasalutowała jak w wojsku ze śmiechem
Brunetka zaśmiała się szczerze, porozmawiała chwilę z dziewczynami i po pół godzinie przyszła dwójka chłopaków, z czego tylko jeden był zmęczony.
- Idioto, mógłbyś też pograć. Dobrze by ci to zrobiło! - białowłosy odepchnął od siebie bruneta
- Sorki braciszku, ale ja ćwiczę! - prychnął drugi - Hej Magda. Uuu, a kim są te prześliczne panie?
- To są...
- Inga, Nadia macie się zgłosić do biura! W tej chwili! - ktoś za nimi krzyknął
Dziewczyny odwróciły się i zobaczyły agenta Lenarta. Przełknęły głośno ślinę i ze skruszonymi minami do niego podeszły.
- Jak bardzo mamy przerąbane? - zapytała Nadia
- Prawie w ogóle. Twój ojciec dzwonił do twojej szkoły. Chce cię przepisać. - mruknął wsiadając na miejsce kierowcy
- A ja po co tam?
- Podobno twoi rodzice także chcą to zrobić.
Ruszył spod szkoły i po pięciu minutach byli pod agencją. Nastolatki wysiadły, przeszły kawałek i zostały napadnięte przez fioletowo włosą dziewczynę, która zaczęła je dusić.
- Bożeee dusisz!
- Przepraszam. - zmieszana puściła dziewczyny, które zaczęły łapać powietrze
- Dziewczęta chodźcie.
Trzy nastolatki kiwnęły głowami i wolnym krokiem ruszyły na agentem. Uniosły głowy dopiero gdy znaleźli się w odpowiednim gabinecie.
- Cześć tato. - mruknęła ruda
- Co wam Paweł naopowiadał? - zapytała Ilona Lenart
- Że chcecie nas przepisać do innej szkoły.
- Paweł! Miałeś tylko po nie jechać!
- Szefie, ale nie widziałeś ich min!
- Dobra, ale o co chodzi!? - wykrzyknęła Inga
- Idziemy do rodziny Kowalewskich.
W pomieszczeniu było słychać pisk i śmiech.
- Ale oni są u nas w szkole. Mają zawody. - powiedziała Nadia
Witkowski wziął z płaszcza kluczyki, rzucił je Nadii i kazał jej iść z Ingą do samochodu. Nastolatki posłusznie wyszły z biura i udały się w stronę czarnego Volvo. Usiadły na miejscach z tyłu i były cicho jak myszki pod miotłą.
- Myślisz, że będzie wszystko dobrze?
- Zobaczymy Nadia.
- On mnie nie poznał!
- W rzeczywistości wyglądasz inaczej niż na zdjęciach. - Przyjaciółka rudej się zaśmiała
Druga jęknęła z niezadowolenia i oparła głowę o szybę. Po krótkiej chwili w pojeździe był także Adam, który usiadłszy na miejscu kierowcy ruszył z piskiem opon do domu rodziny Kowalewskich. Stanął samochodem niedaleko podjazdu i sprawdziwszy swój telefon wysiadł razem z nastolatkami.
- Tato, a co jeśli mnie znienawidzą? W końcu nie wiedzą, że to przeze mnie ich ojciec ich no wiesz.
- Nadia nie znienawidzą cię!
Blondynka zapukała do drewnianych drzwi i po trzydziestu sekundach pojawiła się w nich starsza kobieta.
- Dzień dobry pani Paulino. - ruda uśmiechnęła się szeroko
- Dzień dobry Nadio. Wchodźcie, Konrad, Emil i Magda powinni za chwilę wrócić. - wpuściła gości do wnętrza i zaprowadziła ich do salonu - Proszę się rozgościć, a ja zaraz podam kawę i herbatę. - kobieta zniknęła we wnętrzu kuchni
Trójka ludzi usiadła na sofie, a po chwili dołączyła do nich mama młodych Kowalewskich, którzy akurat w tym momencie weszli do domu.
- Idioto! Jak mogłeś wpaść w słup!? No jak!? - już od wejścia było słychać dziewczęcy krzyk
- Normalnie! Tak samo jak ty w tego całego Tymona. - brunet odgryzł się
- Dzieci! Uspokójcie się! Mamy gości.
- Dzień dobry. - mruknęli cicho
Ruda spojrzała na bruneta i zarumieniła się lekko.
- Inga, ja mu nie powiem, że to ja. - wyszeptała do blondynki - Tato, możesz dać mi kluczyki do samochodu?
- Nadia, a coś się stało? Jeszcze przez chwilę było z tobą wszystko w porządku. - powiedziała zmartwiona Paulina
- Wszystko w porządku. - z ledwością wydusiła z siebie
Konrad spojrzał na rudą, która wyglądała jakby przed chwilą ktoś powiedział jej, że ktoś z jej rodziny umarł.
- Mamo, ja wezmę ją do siebie. Widać, że trochę źle się czuje. - powiedział, wziął Nadię na barana i poszedł do swojego pokoju
Posadził dziewczynę na swoim łóżku, a ona położyła się na nim.
- Kotek, co jest? - zapytał się
- Źle się czuję. Czekaj, jak ty mnie nazwałeś?
- Kotek, a co?
- Poznałeś mnie? - zdziwiła się
- Jak mógłbym cię nie poznać? - nachylił się nad nią i musnął lekko jej usta
- Kocham cię. - mruknęła, wtuliła się w pościel i zasnęła
- Ja ciebie też. - pocałował ją w czoło i cicho wyszedł z pokoju
Uśmiechnął się chytrze i rzucił się na plecy swojego brata bliźniaka. Upadli razem na podłogę i cicho zaczęli się śmiać.
- Co z Nadią?
- Zasnęła, źle się czuła. - odpowiedział na pytanie jej ojca
Witkowski pożegnał się z nastolatkami i panią Kowalewską i pojechał z powrotem do agencji.
- Dzieci, ja idę do pracy. Pieniądze są na stole, tylko nie rozwalcie domu! - kobieta także czym prędzej wyszła
Młodzi zostali sami, więc postanowili zadzwonić po Kubę i Marikę żeby urządzić obiecany piknik. Po pół godzinie wszyscy już byli. Wzięli wszystkie potrzebne rzeczy i ruszyli na polanę w lesie, który był niedaleko domu Magdy, Emila i Konrada.
- Nadia! Moja lejde! - Kuba przytulił mocno rudą, a ona odwzajemniła uścisk
- Ej, to moja dziewczyna! - Konrad przyciągnął dziewczynę do siebie i pocałował ją delikatnie
Emil ciągle przytulał się z Mariką, Konrad z Nadią, Kuba z Ingą (Tak, oni są razem), a Magda siedziała sama. ( ;( ) Piknik minął im w przyjemnej atmosferze. Tak samo jak parę innych sytuacji. Takie jak:
- Śluby,
- Porody,
- Urodziny.
I jeszcze wiele innych. Czasem wystarczy tylko czyjaś obecność by wszystko inne potoczyło się łatwiej... Mieli siebie, wszystko toczyło się o wiele łatwiej niż wcześniej. Po prostu byli ze sobą.
****
Tak, tak zrypałam trochę końcówkę. No, ale nie dziwcie się, okej!? Pisałam to przy minimalnej wenie!
A tak na serio, może pododaję jakieś dodatkowe rozdziały. Jeśli oczywiście chcecie!
Ciao Baby!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro