"Zabiłem człowieka" - Rozdział 52
Ellie's pov
- Zaczynam się denerwować - powiedziałam do Zoe, która właśnie kręciła mi włosy. Dzisiaj wybieram się na randkę z Luke'iem. Do przyjścia chłopaka zostało mi 10 minut, a ja jestem coraz bardziej niespokojna.
- Spokojnie. Po prostu ciesz się tym czasem i wszystko będzie w porządku - powiedziała uspakajając mnie.
- Tak, masz rację.
- Gotowe - powiedziała, a ja w podziękowaniu cmoknęłam ją w policzek. Wyglądałam całkiem nieźle. Miałam na sobie białą sukienkę z dość dużym dekoltem i odsłoniętymi plecami. Na dole była rozkloszowana, a do tego miałam beżowe szpilki, w których chodziłam przez ostatnie godziny, aby nauczyć się w nich chodzić, ponieważ na co dzień wolę sportowe buty. Zoe zrobiła mi lekki makijaż uzupełniając go czerwoną szminką i pokręciła włosy. Właśnie schodziłam po schodach kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Moja przyjaciółka życzyła mi powodzenia i klepnęła mnie w tyłek na co zaśmiałam się idąc otworzyć drzwi.
- O kurwa - powiedział Luke kiedy mnie zobaczył. Zmarszczyłam brwi i podeszłam do lusterka, aby upewnić się czy nie mam czegoś na twarzy.
- Coś nie.. - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ chłopak wpił się w moje usta przyciskając mnie do ściany. Byłam zaskoczona i dopiero po chwili zaczęłam oddawać pocałunek.
- Wyglądasz idealnie - powiedział skanując mnie wzrokiem.
- Ty też - odpowiedziałam przygryzając wargę. Luke miał na sobie ciemne spodnie i białą koszulę przez, którą prześwitywały jego mięśnie. Jego włosy były idealnie postawione do góry, a jego kolczyk w wardze zniknął. Wyglądał niesamowicie..
- Gdzie jedziemy? - zapytałam, gdy byliśmy już w samochodzie.
- Niespodzianka - odpowiedział spoglądając na mnie. Nie odpowiedziałam. Resztę drogi spędziliśmy w komfortowej ciszy. Było już ciemno, dlatego nie miałam pojęcia gdzie jedziemy. Większość naszej drogi to były pola i lasy. Mam nadzieję, że nie chce mnie gdzieś wywieść, zgwałcić, a później zabić- zdecydowanie za dużo filmów-.
- Jak długo jeszcze?
- Już jesteśmy - odpowiedział zatrzymując się. Zanim zdążyłam wyjść chłopak wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi, a ja dziękując uśmiechnęłam się.
- Zabrałeś mnie do lasu? - zapytałam rozglądając się, a na około nas były same drzewa.
- Coś w tym stylu - mruknął splatając razem nasze palce. Zarumieniłam się na ten gest i poszłam za chłopakiem. Przeszliśmy na drugą stronę lasu znajdując się na wielkim klifie. Widok zapierał dech w piersiach. Z tego miejsca widzieliśmy całe miasto, które nocą wyglądało po prostu magicznie. Na środku leżał koc, na którym poukładane były malutkie świeczki. Obok znajdował się kosz, w którym za pewne znajdowało się jedzenie. - Wiem, że to może trochę tandetne i nie tak sobie wyobrażałaś.... - mówił drapiąc się po głowie, ale ja przerwałam mu kładąc palec na jego ustach.
- Jest idealnie - szepnęłam, a jego oczy błysnęły. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, który odwzajemniłam. Chłopak podszedł do koszyka i wyciągnął z niego dwa kieliszki i wino kładąc je na kocu. Podszedł do mnie i podniósł mnie w stylu panny młodej na co zapiszczałam i złapałam go za szyję. Luke położył mnie na kocu, a ja wpatrywałam się w niego.
- Chcesz zatańczyć? - zapytał włączając cicho muzykę. Skinęłam głową uśmiechając się i wstałam. Chłopak złapał mnie w talii przyciągając do siebie, a ja położyłam dłonie na jego klatce piersiowej. Nie liczyło się dla mnie nic oprócz błękitnych oczu, które sprawiały, że czas się zatrzymywał. Luke powoli przybliżał się do mnie cały czas patrząc mi w oczy jakby prosił o pozwolenie. Nie wytrzymałam i kładąc ręce na szyi chłopaka wpiłam się w jego usta. Pocałunek był namiętny i pełny uczuć. Po chwili chłopak oderwał się ode mnie i siadając na kocu pociągnął mnie na swoje kolana. Oparłam plecy o jego tors i wpatrywałam się w niesamowity widok przede mną.
- Jak znalazłeś to miejsce? - zapytałam. Poczułam jak chłopak się spina, ale kiedy całuje go delikatnie w usta jego mięśnie rozluźniają się.
- Pewnego dnia kiedy jechałem na motorze trafiłem tutaj całkiem przypadkowo. Jechałem przed siebie nie zwracając uwagi na drogę wtedy po prostu chciałem uciec od wszystkich moich problemów i myśli. Znalazłem się właśnie tutaj. Uznałem, że jest to idealne miejsce gdzie mogę się od wszystkiego odciąć i po prostu pobyć sam. Tamtego dnia spędziłem tutaj kilka godzin rozmyślając o wszystkim i o niczym. Czułem się taki beztroski, jakbym nie miał żadnych problemów, jakby moje popieprzone życie było jedynie snem - westchnął, a ja złapałam go za rękę ściskając. - Od tamtej pory zawsze tutaj przyjeżdżam, gdy potrzebuję zostać sam. To takie "moje miejsce" - powiedział robiąc cudzysłów w powietrzu.
- Co tamtego dnia się wydarzyło? - zapytałam.
- Nic - odpowiedział, a ja odwróciłam się.
- Kłamiesz - odpowiedziałam pewnie, a chłopak tylko westchnął zamykając oczy.
- Wracałem z akcji - odpowiedział cicho, a ja zmarszczyłam brwi. - Wiesz co nieważne, nie rozmawiajmy o tym - powiedział nagle.
- Luke, możesz mi wszystko powiedzieć - powiedziałam kładąc rękę na jego policzku. - Nie będę cię osądzać. Zaufaj mi - szepnęłam, a chłopak zamknął oczy wtulając się w moją dłoń. Wyglądał wtedy tak niewinnie.
- Ja - zaczął niepewnie. - Zabiłem człowieka - powiedział w końcu, a ja otworzyłam szeroko oczy wstając. Moje ręce zaczęły drżeć, a ja odwróciłam się plecami do chłopaka nie wiedząc co zrobić, powiedzieć. Mia opowiadała mi jaki niebezpieczny jest Luke, Calum, Ashton i Michael, ale myślałam, że to już przeszłość. Teraz nie wiedziałam jak mam się zachować. W tamtej chwili chciałam uciec, miałam wrażenie, że stoję obok obcego mi człowieka. Bałam się go. - Ellie - szepnął dotykając mojego ramienia, a ja zadrżałam pod wpływem jego dotyku na mojej skórze. Chłopak najwyraźniej to poczuł i szybko cofnął rękę. Odwróciłam się i popatrzyłam na niego z przerażeniem. Chciałam to ukryć, ale chłopak zauważył to i patrzył na mnie przepełnionymi bólem oczami. Podeszłam do niego powoli i złapałam za rękę.
- Opowiedz mi o tym - szepnęłam, a chłopak zaskoczony moją prośbą popatrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Westchnął i skinął głową.
- Pojechaliśmy z chłopakami na obrzeża miasta, aby odzyskać naszą kasę. Mieliśmy odebrać ją od innego gangu, który był nam winny 600 tysięcy - powiedział, a ja otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. - Ta to trochę dużo, ale nie tak jak ci się wydaje - zaśmiał się nerwowo. - Pojechaliśmy w umówione miejsce i odebraliśmy torbę, w których miały się znajdywać pieniądze. Kiedy otworzyliśmy torbę okazało się, że zamiast pieniędzy znajdywały się kamienie. Wkurzyliśmy się i zaczęliśmy bójkę grożąc, że jeżeli nie odzyskamy pieniędzy zabijemy ich wszystkich. Nie było to prawdą, ponieważ nie jesteśmy mordercami. Może i byliśmy jednym z najgroźniejszych gangów, ale z zabijaniem ludzi skończyliśmy już dawno - powiedział, po chwili zdając sobie sprawę z tego co powiedział.
- Czyli robiliście to wcześniej? - zapytałam drżącym głosem.
- T-tak - odpowiedział. - Ale to przeszłość, Ellie. Proszę cię, nie bój się mnie - powiedział podnosząc mój podbródek. - Nie zniosę tego - szepnął i musnął moje wargi. Skinęłam głową i poprosiłam, aby kontynuował.
- Postraszyliśmy ich trochę spluwą, ale kiedy z budynku wybiegło kilkunastu kolesi z bronią, którzy zaczęli do nas strzelać zaczęliśmy się bronić. Kiedy używaliśmy spluwy zawsze celowaliśmy w ręce lub uda, tak aby nie pozbawić nikogo życia. Oszczędzaliśmy nawet tych największych skurwieli. Nam nic się nie stało, jedynie Calum był ranny, ale to nie było nic poważnego. Natomiast wszyscy z ich gangu uciekli kiedy zaczęliśmy strzelać do nich. Nie wiedzieli, że będziemy uzbrojeni. Byli tacy naiwni...Wiedzieli, że jeśli mamy broń nie pokonają nas. Nawet nie próbowali, uciekli do lasu jak ostatni tchórze - zaśmiał się cicho. - Ale wtedy z budynku wyszedł ich szef- Eric. Powiedziałem mu, że jeżeli odda nam pieniądze zapomnimy o tym i nic nie zrobimy mu ani jego ludziom. On tylko zaśmiał mi się w twarz i zaczął mówić jaki jestem beznadziejny i naiwny. Obiłem mu mordę, a on nawet się nie bronił. Gdy chciałem odejść i zostawić go dając mu trochę czasu na oddanie kasy on wstał i zaczął mnie pchać. Uderzyłem go w brzuch, a on leżał na ziemi zwijając się z bólu. - Mnie też zabijesz? - zapytał. - A może wsadzisz do więzienia jak swojego tatusia? - a ja po raz kolejny uderzyłem go jeszcze mocniej czując narastającą we mnie złość. Temat mojego ojca był dla mnie jak płachta na byka. - A gdzie twoja matka? Pewnie siedzi teraz w jakimś burdelu - kpił, a ja wyciągnąłem broń celując w niego. - Nie dziwie się, że cię zostawiła. Jesteś zwykłym śmieciem. Twoja matka wyparła się ciebie, nienawidzi cię - mówił, a wtedy nie wytrzymałem i strzeliłem. Prosto w jego klatkę piersiową. Zginął do razu. Patrzyłem przez kilka minut na jego puste oczy, a potem jak gdyby nigdy nic uciekłem motorem i trafiłem tutaj - skończył, a w jego oczach pojawiły się łzy. Mimo całej tej historii i tego, że odebrał komuś życie nic to nie zmieniło. Potrzebował mnie, nie mogłam go zostawić. Wtuliłam się w chłopaka, a on od razu przycisnął mnie do siebie kładąc brodę na mojej głowie. Był jednym z najgroźniejszych ludzi w Californii, a ja właśnie przy nim czułam się najbezpieczniej. Będąc w jego ramionach czułam, że mam wszystko. Nie liczyła się przeszłość, liczyła się teraźniejszość.
- Nie możesz mnie opuścić - usłyszałam jego szept.
- Obiecuję.
- Co?
- Już zawsze będę z tobą, rozumiesz? Liczy się to co jest teraz - odpowiedziałam.
- Ellie?
- Tak, Luke?
- Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał, a ja poczułam, że moje serce się zatrzymało.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Nawet nie wyobrażacie sobie jak ciężko pisało mi się ten rozdział! Pisałam go dwa razy dłużej niż zazwyczaj! Nie jestem z niego zadowolona, ale mam nadzieję, że kolejny będzie lepszy.
Dziękuję Wam za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Więc oficjalnie - BĘDZIE DRUGA CZĘŚĆ. Może jeszcze trochę czasu, ale chcę, żebyście już o tym wiedzieli. Do końca tej części zostało ok. 10/15 rozdziałów.
Napiszcie też czy wolicie krótsze rozdziały, ale częstsze czy dłuższe (taki jak ten), ale aby pojawiały się ok. 2 razy w tygodniu.
KONIECZNIE KOMENTUJCIE I GŁOSUJCIE! Do zobaczenia w następnym rozdziale! Kocham Was, buziaki:*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro