Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Potrzebuję znowu ujrzeć twoje oczy" - Rozdział 22


- Luke proszę odezwij się, proszę powiedz coś - szlochałam w bluzkę blondyna nie słysząc bicia jego serca. 

- Ellie?! Kurwa co ty tutaj robisz? Gdzie jest.... - krzyczał Ashton, który nie wiadomo skąd się tutaj wziął.  Ale w tamtej chwili cieszyłam się nawet z obecności Ashton'a, ponieważ wiedziałam, że mi pomoże, że pomoże Luke'owi. - Co tutaj się stało?! Odsuń się! - krzyknął gwałtownie kiedy zauważył swojego przyjaciela leżącego w kałuży krwi. - Nie jest dobrze... - powiedział cicho przeszukując swoje kieszenie. Wreszcie znalazł chyba to czego szukał, a właściwie była to mała karteczka z numerem telefonu.

- Ashton musimy go ratować!  Musimy zawieść go na pogotowie! - krzyczałam bezradnie.

- Właśnie to robię, dzwonie do naszego zaufanego szpitala, gdybyśmy zadzwonili na zwykłe pogotowie to psy zaczęły by coś podejrzewać - powiedział zdenerwowany po czym w końcu dodzwonił się do wybranego numeru. Wiedziałam, że chłopak próbuję zachować spokój, ale widać było jak bardzo jest niespokojny. Martwi się, to normalne. Nie wiem tylko dlaczego tak bardzo się z tym kryje. Po około 7 minutach mała karetka wjechała do uliczki i zabrała ciało Luke'a. Nic się wtedy nie liczyło, oprócz jednego słowa, na które tak czekałam: Żyje. Karetka odjechała na sygnale śpiesząc się, ponieważ lekarz mówił, że jego stan jest bardzo ciężki i kiedy szybko nie trafi do szpitala mogą go nie uratować. Ashton pobiegł w kierunku swojego samochodu i kierując się za karetką ruszył. Wybiegłam na jezdnię i zatrzymałam się tuż przed samochodem chłopaka. Było to ryzykowne, ponieważ gdyby chłopak nie zdążył wyhamować prawdopodobnie bym zginęła. Lecz w tamtym momencie nie myślałam nawet przez chwilę o sobie, w tamtej chwili moje myśli zajmował tylko Luke. Nie wiem dlaczego tak bardzo przejęłam się jego stanem, przecież nienawidziliśmy się, nie znam go. Nie panuję nad tym co się ze mną dzieję kiedy jestem blisko niego.

- Będziesz tak stała czy wsiadasz?! - krzyknął Ashton wyrywając mnie z rozmyśleń. Wsiadłam do samochodu i szybko zapięłam pasy spodziewając się nie zbyt bezpiecznej jazdy. Kiedy dotarliśmy na miejsce od razu skierowaliśmy się w kierunku recepcji.

- Luke Hemmings - powiedział chłodno Ashton. Recepcjonistka popatrzyła się tylko na chłopaka i przełykając ślinę tak głośno, że nawet ja to słyszałam zaczęła szukać coś w swoim notatniku.

- Jest w sali 47, na górę i na lewo - powiedziała cicho kobieta. Nie rozumiałam dlaczego tak bardzo się go boi, ale widziałam tylko zwycięski uśmiech Ashton'a. Pobiegłam w kierunku, którym recepcjonistka nas skierowała i już po chwili stałam przed białymi drzwiami z nr 47. Nie pewnie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka razem z Ashton'em. Udawał obojętnego i niewzruszonego, ale wiedziałam, że tak na prawdę martwi się o przyjaciela. To co zobaczyłam na nowo spowodowało łzy w moich oczach. Szybko podbiegłam do łóżka, na którym leżał chłopak i złapałam za jego dłoń. Luke wyglądał przerażająco. Ręka w gipsie, twarz blada jak ściana, usta straciły swój naturalny różowy kolor, włosy jakby martwe i wszędzie zaschnięta krew. Ashton usiadł koło mnie na krześle i przypatrywał się przez dłuższą chwilę przyjacielowi.

- Nic mu nie będzie, wychodził z o wiele gorszych sytuacji. Jest za silny, żeby się teraz poddać, nie martw się. Najlepiej jedź do domu - powiedział oschle chłopak nawet na mnie nie spoglądając.

- Nie chcę jechać do domu. Wiem, że nie mam najlepszych kontaktów z Luke'iem, ale chcę wiedzieć co z nim. Chcę być pewna, że nic mu nie jest - powiedziałam cicho. Chłopak jedynie wzruszył ramionami i wyciągnął telefon z kieszeni.

- Idę zadzwonić do Calum'a i Michael'a, aby powiedzieć im o wszystkim - powiedział chłopak. Wtedy przypomniałam sobie o sytuacji, w której Luke przyłapał mnie z Michael'em. Na samą myśl o tym jest mi ogromnie wstyd za siebie. Nagle do sali wszedł lekarz i zakładając swoje okulary podszedł do łóżka.

- Doktorze czy wszystko z nim w porządku? Dlaczego się nie budzi? - zapytałam.

- Jego stan jest stabilny, ale musimy bardzo uważać, w każdej chwili może stać się coś co może nie skończyć się dobrze. Jest w śpiączce. Nie wiadomo kiedy się obudzi, musimy czekać - powiedział lekarz i wyszedł z sali.

- Musisz się obudzić Luke, proszę cię. Zrób to, pokaż że jesteś silny. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale proszę cie tylko...otwórz oczy - powiedziałam cicho wtulając swój policzek w rękę chłopaka. - Potrzebuję znowu ujrzeć twoje oczy, chcę poczuć twoje usta na moich, twoje dłonie sunące po moim ciele. To co widziałeś...to nie tak. Z Michael'em już nic mnie nie łączy. Tak na prawdę to nigdy mnie z nim nic nie łączyło, to była pomyłka. Odejdę i zostawię cie w spokoju, tylko proszę otwórz oczy Luke... - szlochałam.

- Ellie? - nagle usłyszałam ten głos, na który tak bardzo czekałam. Otarłam łzy i spojrzałam na chłopaka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro