"Jesteś taka łatwa" - Rozdział 23
Luke's pov
Poczułem ogromny ból w mojej ręce, a moja głowa zaczęła mocno pulsować. Chciałem otworzyć oczy, zobaczyć gdzie jestem, ale nie miałem siły. Moje powieki były ciężkie, a ja nie miałem wystarczająco dużo siły, aby się ruszyć. Czułem się jak sparaliżowany, próbowałem wytężyć swój słuch i jeszcze raz spróbować otworzyć oczy, ale to na nic...Nagle usłyszałem znajomy mi głos:
- Jego stan jest stabilny, ale musimy bardzo uważać, w każdej chwili może stać się coś co może nie skończyć się dobrze. Jest w śpiączce. Nie wiadomo kiedy się obudzi, musimy czekać. Znałem ten głos, to doktor Black. Teraz już wiem, że jestem w znienawidzonym przeze mnie miejscu, w szpitalu. Nagle wszystkie wspomnienia wracają do mnie, a ja zrozumiałem dlaczego tutaj jestem. To ci idioci zemścili się za to, że ostatnio na wyścigach pokonałem na obrzeżach miastach ich starszego brata. David to niezły skurwiel, nienawidzę go. Jest dobry, ale nie tak dobry jak ja. Zawsze ze sobą rywalizujemy, ostatni raz kiedy go pokonałem wściekł się i wyjechał z miasta. Po 4 miesiącach wrócił, a wczoraj oświadczył mi, że teraz na pewno go nie pokonam, i że to on będzie teraz rządził tym miastem. Był niezły. Lepszy niż kilka miesięcy wcześniej i przyznam było ciężko z nim wygrać, ale jestem nie pokonany. I tak było też teraz. Wygrałem, a David się wściekł bardziej niż kiedykolwiek i grożąc mi, że za to wszystko zapłacę odjechał. Doktor Black to nasz zaufany lekarz, który nie sprzeda nas na psach. Zawsze po walkach lub wyścigach w razie potrzeby przyjeżdżamy tutaj. Nie rozumiałem tylko do kogo Black mówił. Kto tutaj jest? Ashton, Calum, Michael? Na pewno któryś z nim, przecież nie mam nikogo innego poza nimi. Nagle poczułem na swojej dłoni czyiś dotyk. Dłoń była mała i delikatna, nie możliwe, że należała do jakiegoś z moich przyjaciół. Z resztą po jaką cholerę mieli by mnie trzymać za rękę?! Pomyślałem, że może to ręka jakiejś z pielęgniarek, która sprawdza mi puls czy jakiekolwiek inne gówno. Nagle usłyszałem cichy szloch.
- Musisz się obudzić Luke, proszę cię. Zrób to, pokaż że jesteś silny. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale proszę cie tylko...otwórz oczy - powiedziała dziewczyna, która nie wiem kim jest. Wtuliła policzek w moją rękę i wzięła głęboki oddech. - Potrzebuję znowu ujrzeć twoje oczy, chcę poczuć twoje usta na moich, twoje dłonie sunące po moim ciele. To co widziałeś...to nie tak. Z Michael'em już nic mnie nie łączy. Tak na prawdę to nigdy mnie z nim nic nie łączyło, to była pomyłka. Odejdę i zostawię cie w spokoju, tylko proszę otwórz oczy Luke... - szlochała. Nie rozumiałem kto to, myślałem, że to jakaś pomyłka, ale słysząc kilkakrotnie swoje imię nie było mowy o pomyłce. Znowu podjąłem próbę otwarcia oczu, ale po raz kolejny się nie udało. Nieznajoma chyba znała również moich przyjaciół. Dlaczego wspominała coś o Michael'u? O czym mówi ta dziewczyna? Zadawając sobie tyle pytań w mojej głowie odtworzył się obraz, który wszystko wyjaśnił. Brunetka leżąca na stole, a nad nią Michael całujący jej brzuch i sunący rękami po jej udach. Wzrok dziewczyny zwrócony do mnie, a potem to jak szybko wyrwała się z objęć Michael'a. Teraz wszystko sobie przypominam..To jak dziewczyna przybiegła do miejsca spotkania się z młodszymi braćmi David'a i jak błagała mnie o rozmowę, ale ja byłem nieugięty i kazałem jej wracać.
-Ellie? - zapytałem cicho otwierając powoli moje oczy. Dziewczyna popatrzyła się na mnie z szeroko otwartymi oczami, a po chwili na jej twarzy ujrzałem ogromny uśmiech i jakby ulgę. Widać było, że była wykończona. Podkrążone oczy, potargane włosy i rozmyty makijaż. Siedziała tutaj cały czas? I dlaczego płacze? Nie rozumiem po co w ogóle tutaj jest. Nie chcę jej obecności, myślałem, że mnie rozumie, ale nie. Niczym się nie różni od innych dziewczyn.
- Jezu Luke tak bardzo się cieszę, że w końcu się obudziłeś. Tak bardzo się martwiłam, przepraszam cię... - zaczęła mówić na jednym wdechu.
- Ta dzięki za troskę, ale teraz idź po jakiegoś z moich kumpli i wyjdź - przerwałem dziewczynie. Wiem, że może to niezbyt miłe, ale ja nie jestem miły. Taki już jestem, nie jestem jej za nic wdzięczny. Najlepiej niech się zajmie Michael'em.
- Luke proszę cię, musisz mnie wysłuchać. To wszystko nie było tak.. daj mi chociaż 10 minut - błagała.
- Nie, nie obchodzi mnie to co masz mi do powiedzenia. Nie znam cię, a ni ty nie znasz mnie, więc nie trać swojego czasu na siedzenie tutaj, a ni mojego na idiotyczną rozmowę - odpowiedziałem oschle.
- Nie mów tak...Wiem, że taki nie jesteś, nie muszę cię tak długo znać, aby wiedzieć jaki jesteś - odpowiedziała patrząc mi się w oczy.
- Gówno wiesz, myślisz, że jesteś jakaś wyjątkowa? Oświecę cię. Nie - podniosłem głos. - Może i wyżaliłem ci się, ale to była tylko chwila słabości. Może przez chwilę myślałem, że jesteś warta poznania, ale teraz wiem, że nie jesteś nic warta - wykrzyczałem.
- Wiem, że tak nie myślisz. Kiedy się pocałowaliśmy pomyślałam, że może...- zaczęła nie pewnie, a jej oczy zaszkliły się.
- Haha, no proszę cię. Że może co?! Myślisz, że raz czy dwa się pocałowaliśmy i może zostaniesz moją dziewczyną? Hahaha nie słyszałem bardziej absurdalnej rzeczy. Całowaliśmy się, bo miałem na to ochotę. Bo nie było żadnej innej obok. Jak nie ty to inna, nie jesteś żadnym wyjątkiem. Jesteś taka łatwa jak inne, gdybym chciał to bym cię przeleciał w tej łazience, w której skończyło się tylko na palcówce. Jesteś taka naiwna Muss! - krzyknąłem, a po policzkach dziewczynach zaczęły spływać łzy. Odwróciłem głowę w stronę okna, tak aby nie patrzeć na dziewczynę i wziąłem głęboki oddech, żeby się uspokoić.
- Nie, nie myślałam o tym, żeby zostać twoją dziewczyną. Chciałam tylko pomóc ci naprawić to co już zepsułeś, tylko tyle. Ale wiesz co, miałeś rację. Jesteś cholernie zepsuty. Nie zasługujesz na miłość, Michael miał rację, zdechniesz sam, a wtedy ja nie będę miała żadnych wyrzutów, ponieważ chciałam ci pomóc Luke - powiedziała dziewczyna cicho po czym opuściła pokój.
Po chwili uświadomiłem sobie co tak na prawdę powiedziałem dziewczynie, jak ją to musiał zranić. Wcale tak nie myślę, wiem, że nie jest taka jak inne. Ma rację. Jestem zepsuty, ale sam tego nie naprawię. Nie poradzę sobie bez niej. Tylko ona może mi pomóc, czuję to. Ja to wiem. Ta dziewczyna jako jedyna chciała mi pomóc, a ja ją tylko zwyzywałem, nie wybaczę sobie tego. Co ja zrobiłem - pomyślałem. Zerwałem z mojego ciała wszystkie kabelki i z wielkim bólem zacząłem biec przed siebie szukając dziewczyny. Nie mogę pozwolić na to, żeby myślała, że to co powiedziałem jest prawdą. Nie zasługuję na to. Naprawię to - pomyślałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro