~2~
Felix po wyczerpującym dniu w pracy postanowił pójść najpierw do baru, dopiero potem do domu. Mimo, że miał na następny dzień miał na rano.
Po kilkunastu kieliszkach whisky porucznik był podpity. Gdy nagle do baru wszedł android, wszyscy znajdujący się w budynku byli ździwieni, w końcu jest tutaj zakaz wstępu dla tych maszyn. Jisung podszedł do swojego partnera i przekazał rozkaz od kapitana.
-Poruczniku Lee, dostałem zgłoszenie o morderstwie z udziałem androida Cyber Life.
-Posłuchaj mnie dobrze... - czerwonowłosy zaczął swoją opinię dla Hana. -Nie mam zamiaru ani trochę z tobą współpracować, ale niestety kurwa muszę i zrobię to tylko dlatego, że Chan nam powierzył tą misję. - wziął głęboki oddech i mówił dalej. - Co nie zmienia faktu, że nadal cię nienawidzę i po tej akcji się już nie spotkamy, a przynajmniej mam taką nadzieję. - niebieskowłosy stał jak wryty, lekko rozszerzył oczy, ale Felix najwyraźniej jeszcze nie skończył, wręcz przeciwnie, kontynuował - No i nie zadawaj zbędnych pytań, chyba że chcesz umrzeć to okej... A tak poza tym jedziemy na miejsce zbrodni, czy nie?
-Oczywiście, poruczniku. Przyjechał pan samochodem, czy powinienem zadzwonić po taksówkę? - spytał android.
-Zadzwoń po taksówkę, auto zostało pod domem.
Kwadrans jazdy i byli na miejscu, gdzie czekał na nich Seungmin.
Porucznik wypytał go o szczegóły, które wiedzą dotychczas.
-Nasza ofiara, Carlos Ortiz, został zadźgany jakieś 2 tygodnie temu, więc uważaj, trochę ostro czuć. - zaczął policjant. - Technicy narazie nic więcej nie zauważyli, oprócz napisu na ścianie, czy śladów w kuchni.
-Hmmm.. Daj nam się przyjrzeć - Kim się zdziwił i zarazem rozbawił, gdy ujrzał maszynę w towarzystwie kolegi po fachu. - I ten jebany plastik jest od Chana, nie wiem dlaczego akurat ja.. - po chwili dodał szeptem. - zeswatać mnie chce czy co?
Cała trójka weszła do mieszkania ofiary. Jak powiedział młodszy policjant - było czuć co się stało.
W tym czasie Jisung rozejrzał się po pomieszczeniu, podszedł do ofiary i zrobił 'przegląd'. Ortiz lubił przyćpać, a przynajmniej tak mówiły ślady bordo na jego brodzie i ustach.
—Nie miał szansy przeżyć. Napastnik dźgnął go 28 razy.
—Mhm, coś jeszcze masz? – zagadnął go Lee.
—Jeszcze nie, pruczniku, muszę się bardziej rozejrzeć. – szybko odpowiedział, na co Felix pokiwał głową.
Po dłuższym rozglądaniu się, było dużo więcej informacji, niż miał Kim. Szczegółą uwagę bierze kuchnia w której znajdowały się ślady walki, prawdopodobnie był to napastnik i ofiara.
Kij baseballowy. Była na nim niewidoczna ludzkim okiem niebieska krew, która wyparowuje po jakimś czasie i ludzie nie mogą jej zobaczyć.
—Jeśli defekt został zraniony kijem... Ślady niebieskiej krwi muszą tu być. – zraportował niebieskowłosy.
—Niebieska krew? Co to do kurwy jest. – oczywiście Lee, a kto inny?
—Odpowiednik krwi ludzkiej, tyle że u androidów. Zasila ona biokomponenty do życia. – rzekł stanowczo android.
—Mhm...
"Zaczęło się... W kuchni. Ofiara uderzyła defekta kijem baseballowym. Android chwycił nóż i dźgnął ofiarę, po czym przenieśli się do salonu. Napastnik tutaj zakończył swoje dzieło zabijając ofiarę. "– tak brzmiał raport z całego zdarzenia.
Jisung doszedł do faktu, że defekt -skoro nie uciekł - nadal tu jest, tylko gdzie?
Postanowił sprawdzić korytarz. Były tam ślady niebieskiej krwi oraz na ścianie był odcisk dawno nie używanej drabiny. Szybkim zdecydowanym krokiem poszedł do kuchni i chwycił krzesło, na co porucznik się oburzył.
—Na chuj ci to krzesło? – warknął.
—Muszę coś sprawdzic. – powiedział i powrócił do poprzedniego miejsca.
Postawił krzesło pod klapą do strychu - tam może ukrywać się defekt - wszedł na nie i odsunął klapę. Wskoczył na strych. Coś się poruszyło. Za zasłoną był ludzko podobny cień, jednak po odsłonięciu jej - okazało się, że to był tylko manekin. Szedł dalej. Ponownie się coś poruszyło. Tym razem to był ktoś. Jisung powoli doszedł do tamtego miejsca.
Niespodziewanie przed jego oczami ukazał się defekt. Miał na sobie krew, należącą do ofiary.
—Proszę, nie mów im, że tu jestem! – defekt się wyparł. – Ja.. Ja chciałem się tylko bronić, nie chciałem go zabić! – odparł.
—Masz coś tam, Jisung? – wspomniany w duchu się ucieszył. W końcu porucznik powiedział do niego po imieniu, a nie 'pieprzony android' czy coś w tym stylu.
Defekt wiedział co się stanie, jeśli dostanie wydany. Jednak niebieskowłosy musiał wykonać swoją pracę.
—Poruczniku, tu jest!
—Cholera, Seungmin! – Lee nie grał teraz w żadne gry, trzeba zrobić swoje.
~biuro FBI
—KURWA HYUNJIN NIE TAK MOCNO! – znowu nasza kochana dwójka, Changbin z Hyunjinem...
—Nie drzyj się krasnalu, jeszcze ktoś nas usłyszy! – blondyn próbował go uciszyć, na marne.
—Ngh! Jebany blat! – kolejny blat poszedł się paść...
W tym momencie do 'kuchni' wszedł szef, a Hwang wylał wodę, którą miał w kubku prosto na koszulę Seo, a on już był wystarczająco wściekły.
—Widzisz? Teraz ty złamałeś blat. – roześmiał się Hyunjin.
Spokojnie, Changbin tylko próbował ściągnąć słoik z kawą z szafki i podpierał się blatem, a blondyn trzymając jego nogi zacisnął je za mocno...
~Centrum
Yang uciekł z domu, od swojego ojca i zarazem opiekunki. Czuł się teraz szczęśliwy, że nie musi się znowu z nim męczyć. Nie miał gdzie się podziać, więc spał na przystanku...
~Rezydencja Kim'ów
Minho miał pracę jak codzień opiekował się swoim podopiecznym, Songwonem, podał mu leki, pomógł w pracowni.. Nic ciekawego.
~Posterunek policji
Seungmin godzinę po udanym śledztwie razem z Felixem i Jisungiem wrócił do siebie na komisariat.
Przeglądał akta przestępców, poszukiwanych, zaginionych... Kolejne mniej ciekawe zajęcie.
------------------------------------------------------
Tak na początek to wam powiem że rozwiały nie będą codzienne, tylko raz/dwa razy w tygodniu trzeba jeszcze mieć czas dla siebie, c'nie?
III mam nadzieję, że się podoba
A za ewentualne błędy przepraszam, jak coś to poprawiajcie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro