Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~1~

Najmłodszy porucznik w całej historii DPD właśnie się obudził, było około 8:30. Lee w duszy cieszył się że miał na 10. w końcu mógł zaspać.

Felix - bo tak się nazywał - nigdy nie był gotowy na założenie właśnej rodziny, ale jego ojciec nalegał, co nie zmienia faktu, że i tak nadal jest sam.

Około 10 lat wstecz jego młodsza siostra miała operację... Nie udała się, zmarła. Felix obwiniał za to androidy, które ponoć prowadziły operację ze względu na to, że nie było żadnego wolnego ludzkiego lekarza. Jego przyjaciel - Bang Chan - twierdzi, że to lekarz naćpał się bordo i skutki są jakie są. I to było rzeczywiście prawdą, to ludzki lekarz zabił siostrę porucznika.

Lee postanowił nie zaprzątać sobie głowy wydarzeniami sprzed 10 laty. Wyszedł już gotowy z mieszkania i pojechał prosto na komisariat.

~DPD, 9:48

Czerwonowłosy właśnie dojechał do miejsca pracy, mimo, że było 10 minut za wcześnie, ale cóż. W końcu kto powiedział, że nie może wziąć nadgodzin?

Usiadł do swojego biurka, gdy nagle do niego podszedł nieznany mu android.

—Czego chcesz, pieprzony androidzie? – warknął.

W tym samym czasie jego szef zawołał go do własnego biura, androida również zawołał. Chyba ma im coś do przekazania...

—Lee, chodź no tu na chwilę! – rzekł czanowłosy który miał coś do powiedzenia swojemu pracownikowi.

Felix ruszył niezadowolony do biura Banga zaraz za maszyną. Weszli, a starszy zaczął swoją 'przemowę'...

—Ta? O co chodzi?

—Przysłaliśmy androida...

—Wiesz jak bardzo nienawidzę androidów! – czerwonowłosy nie przepadał za maszynami.

—Felix, przykro mi, ale musisz z nim pracować.

Felix wyszedł z pomieszczenia z hukiem, zaś android został.

—Posłuchaj.. – Chan zaczął mówić do maszyny. – Felix to trudny człowiek, z androidami nie ma zbyt dobrych relacji. Uważaj na siebie, dobrze?

—Dobrze, kapitanie Bang. – android przytaknął na polecenie kapitana i wyszedł po zakończonej rozmowie.

Niebieskowłosy podszedł do biurka porucznika, który miał być jego partnerem.

—Poru-

—Zamknij się, jebany androidzie! – wykrzyczał wściekły Lee, tym samym przerywając mu.

—Chciałem się tylko przywitać...

—To lepiej stąd spierdalaj. – starszy ani trochę nie miał ochoty na rozmowę, a tymbardziej z androidem.

—Mniejsza o to. Nazywam się Han Jisung. – tyle zdążył powiedzieć, zanim porucznik go całkiem odrzucił.

—Ta, a ja Lee Felix, ale to już ci chyba Chan powiedział. – powiedział i odwrócił się do swojego komputera.

—Gdzie mogę znaleźć wolę biurko? – spytał Jisung.

Felix wskazał biurko, które było na przeciw tego, które należało do niego. Han postanowił je zająć, w szczególności, że było obok zaraz obok jego partnera.

—Mogę przejrzeć akta? – spytał niepewnie android.

—Masz je na biurku. – Porucznik wskazał na komputero-podobne coś, gdzie były akta.

~Kilka godzin wcześniej, dom Yang'ów

—Jeongin uciekaj! – wykrzyczała rozpaczona androidka, która chciała chronić małego chłopca.

—Nie chcę zostać sam... – powiedział.

—Uciekaj! – powtórzyła maszyna, w tym czasie ojciec chłopaka rzucił się na nią z pistoletem.

Fioletowowłosy spełnił wolę swojej 'niani' i uciekł z domu w którym mieszkał z ojcem pijakiem, ćpunem... Gdy tylko wybiegł poczuł się wolny, odetchnął z ulgą. Strzał. Po chwili z domu wybiegła androidka, jednak nie zdążyła dogonić autobusu.

Jeongin nie próbował zatrzymać autobusu. A co jeśli ktoś się zorientuje, że jest defektem, a nie człowiekiem?

~rezydencja Kim'ów, 9:29

Minho zerwał się z samego rana, aby pójść do sklepu po farbę, dla swojego właściciela. Ruszył do celu, przechodząc po parku.

Szybko kupił co trzeba i zmierzał w stronę przystanku, gdy nagle ludzie - strajkowali, aby zniszczyć androidy - zaczepili go, ale na szczęście został uratowany przez policjanta który nie wchodził w szczegóły.

Po tym incydencie brunet wszedł do autobusu, który przyjechał kilka minut później.

~Biuro FBI

—Hwang, Seo, co wyście wczoraj zrobili?! – wykrzyczał szef wspomnianej dwójki. – natychmiast do mnie!

—Masz przejebane, Hyunjin. – warknął wściekły srebrnowłosy.

—Aha, tylko, że to ty mnie popchnąłeś na ten jebany blat! – blondyn nie chciał zmierzać w stronę kłótni, ale jednak się stało.

—Ale ty go rozpierdoliłes, idioto!

—Nie! Ten blat był cienki!

—Raczej ty gruby, pode mną się nie załamuje.

—Bo jesteś kurduplem i mało ważysz, geniuszu.

—Ty kurwa jeszcze raz mnie nazwiesz kurduplem to ci wpierdole tak, że się nie podniesiesz kurwiu!

I na tym się skończyło bo szef ich zaszedł od tyłu i strzelił obydwu w tył głowy. Nie obeszło się bez porządnego opieprzu.

~Uczelnia

Młody Kim wyszedł w biegu z miejsca swojej nauki, musiał zdążyć jeszcze do pracy, a na to ma 10 minut...

------------------------------------------------------
Tak więc mamy pierwszy rozdział ♡

Mam nadzieję że się spodobał-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro