Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

K.th

Strasznie się stresowałem, przez co moje dłonie były zimne i mokre. Miałem wielkie obawy co do tego spotkania. Ciągle w mojej głowie mi przelatywały te same pytania: Zrobiłem coś źle?; Powiedziałem może coś co go rozwścieczyło?; Dałem mu nie te dokumenty co trzeba? A może źle zostały napisane te dokumenty? Ciągle mi to lata w głowie i nie może wylądować aby się uspokoiło. Boże! Ja zaraz tutaj zawału dostanę, albo jakiegoś wylewu albo palpitacji serca! 

Ukłoniłem się jego sekretarce, a ona pokazała dłonią, żebym wszedł. Przełknąłem tą cholerną gulę w gardle i potarłem swoje spocone dłonie o marynarkę oraz poluźniłem trochę krawat bo miałem wrażenie, że się bardziej na mojej szyi zaciska. Zapukałem i po usłyszeniu pozwolenia na wejście znalazłem się w gabinecie i delikatnie zamknąłem za sobą drzwi. Stałem przy tych drzwiach jak kołek, mimo iż mój mózg mówił Rusz się do cholery! Moje ciało zawładnięte zostało przez strach i sparaliżowane. Spojrzałem na biurko, przy którym siedział on. Rude włosy, koński ryj i ten jego głupi wyszczerz. Aż się miało ochotę pirzgnąć go w szczękę aby ogarnąć jego dziwny uśmiech. 

- Co tak stoisz tam jak słup soli? Usiądź. - wskazał kiwnięciem głowy abym usiadł na przeciwko niego. Mój umysł już szalał Przecież ja tam padnę! O nie, nie ma mowy! No ale wreszcie udało mi się zmusić swój organizm do jakiego kolwiek ruchu. Usiadłem na miękkim krześle i starałem się uspokoić patrząc wszędzie tylko nie na niego. - Musisz chwile poczekać. - skinąłem lekko głową, było mi to jak zwykle na rękę. Uspokoję się przynajmniej, ogarnę swoje dygoczące ręce. 

Minęło pięć minut a dla mnie to była wieczność. 

- No dobrze. Wezwałem cię, ponieważ uważam że bardzo się starasz i robisz masę rzeczy dwa razy lepiej niż inni. Jesteś w tym rozeznany i oczytany. Więc uznałem dać Ci awans. Będziesz moją tak jakby prawą ręką. - musiałem się na chwilę wyłączyć w momencie gdy usłyszałem słowo 'awans'. Ale potem ogarnąłem się gdy usłyszałem na jakie stanowisko. Jego prawa ręka?! To znaczy, że będę cały czas obok niego?! Tego chama?! Zajebiście po prostu. - Będziesz robił to samo co do tej pory tylko dojdą ci jeszcze inne obowiązki, ale to mówimy innym razem. Tutaj, będzie twój mały gabinecik. - pokazał na biurko, które stało kilka metrów od tego jego. - Dzisiaj dam ci wolne do końca dnia. Odpocznij i się przygotuj, bo od jutra będziesz tutaj. - posłał mi ten swój koński uśmiech. Podziękowałem zaskoczony i 'szczęśliwy', po czym wyszedłem z jego biura.

Do Ciastka: dał mi awans!  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro