1
- No chyba Cię pojebało?! - można powiedzieć, że krzyk w słuchawce telefonu można było usłyszeć na końcu korytarza. No i oczywiście się nie mylił. Zwłaszcza, że na końcu korytarza stał jego przełożony, którego wręcz nienawidził. Nie wiedzieć czemu, to na niego się najbardziej uwziął mimo iż dawał z siebie dwieście procent w pracy to ten jakby był ślepy. Wiele razy chciał mu odpyskować, ale nie wiedzieć czemu bał się, że go tylko bardziej wkurzy i straci pracę tak szybko jak ją dostał.
- Proszę, zrobię co tylko chcesz. Błagam cię, Kook no. - usłyszał westchnięcie pomieszane z irytacją.
- Niech Ci będzie. Zastanowię się co chcę. Idę tylko daj mi się ogarnąć. - Tae podziękował młodemu i się rozłączył. Szedł w stronę windy, przed którą stał właśnie jego przełożony. Ukłonił się lekko przed nim i szybko wymknął się do środka windy, po czym zjechał na sam dół.
Czekał tak już od dobrych dwudziestu minut i się trochę niecierpliwił. Jednak to wszystko znikło gdy usłyszał tak dobrze mu znany głos. Odwrócił się i gdy ujrzał to co trzyma w dłoniach wręcz się na niego rzucił.
- Puszczaj gnoju. - warknął młodszy i wyrwał się, po czym tak po prostu uderzył go teczką w głowę. - Tutaj masz te dokumenty, i trzymaj. - wyciągnął z kieszeni bluzy jego portfel. - Następnym razem oleję twoje błagania. Więc bądź wdzięczny robię to drugi i ostatni raz. A wiem co chce. Robisz przez tydzień zakupy i sprzątasz łazienkę. - Tae jęknął niezadowolony. - Nie jęcz, to ty częściej tam przesiadujesz, a potem zostawiasz syf. - starszy przytaknął. - A jak tam z tym twoim przełożonym... jak on tam miał?... A Jung Hoseok? - na samo wspomnienie jego imienia Tae aż się wzdrygnął.
- Weź mi o nim nic nie mów. Człowiek haruje jak wół. Daje z siebie więcej niż sto procent, zarywa noce, a on i tak ma jakiś problem do mnie. Przez ten ciągły stres nie śpię po nocach i nie mam apetytu. Jakby nie mógł zrozumieć, że jestem człowiekiem czującym tak jak on. Czasami mam ochotę mu odpyskować, ale boję się że stracę tę robotę. - poczuł jak młody klepie go po ramieniu.
- Będzie dobrze. Musi być. Może zdarzy się cud i otworzy swoje klapki na oczach? W sumie zauważyłem, że serio schudłeś. Jak tak dalej pójdzie wylądujesz w szpitalu. - mruknął Jungkook.
- Chyba w psychiatrycznym. - spojrzał na zegarek. - Dobra muszę iść. Mogę być późno w domu, więc zamów coś. Masz. - dał mu kasę i poczochrał go po włosach, po czym ruszył do swojego gabineciku. Usłyszał wodospad przekleństw w jego kierunku, wypowiedzianych przez młodszego, wiedział z jakiego powodu więc postanowił to zignorować.
Chłopak też uważał, że może w końcu kiedyś będzie dobrze, bo jak nie on naprawdę albo wyląduje w psychiatryku albo postanowi to wszystko pieprzyć i rzuci robotę.
Tylko chłopak nie wiedział, jak szybko jego małe prośby mogą się spełnić.
___________________________________________________
Oto druga część. W tej części będą ukazywać się losy Tae przyjaciela Jungkooka. Jednak będą opisywane w tym samym czasie, co Jungkook zaczyna się spotykać z Yoongim z pierwszej części. Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro