Muśnięcie motyla
[NamJoon] Leżałem na łóżku w swoim pokoju, odczuwając skutki wieczornej imprezy. Wypiliśmy z Jiminem tyle alkoholu, że myślałem, że kaca to ja z tydzień nie wyleczę. Na szczęście z pomocą przyszedł Jin – wiedział co dobre na wyleczenie tego cholerstwa. Niestety dodatkowo mi się od niego dostało. Byli razem w związku, a SeokJin był na zabój o niego zazdrosny. Szczególnie, że dowiedział się, że byliśmy w klubie nocnym... Młodemu wszystko uszło płazem – kilka miłych słówek, pocałunków i już mu wybaczył. Mimo że to właśnie on gapił się na półnagich facetów i wpychał im kasę do spodni... Ja nawet nie mogłem się wybronić, bo na mnie naskoczył. Cholerna księżniczka...
[YoonGi] Siedziałem w studio, modląc się nad mixerem. Było już późno, obok mnie stały trzy kubki z niedopitą, zimną kawą. Tworzenie muzyki w ostatnim czasie mi nie wychodziło. Teksty były słabe, muzyka w ogóle się nie kleiła... Uderzyłem otwartymi dłońmi o blat i wstałem, gwałtownie odsuwając krzesełko do tyłu. Przekląłem głośno kilka razy – i tak nikt nie mógł mnie usłyszeć. W końcu specjalnie wybierałem wyciszoną salę. To pomagało mi odciąć się jeszcze bardziej od tego posranego świata i tych wszystkich fałszywych ludzi.
[NamJoon] Podniosłem głowę, kiedy drzwi do pokoju się otworzyły. Stanął w nich Jimin. Nie zamykając drzwi wszedł do środka i stanął przed łóżkiem. Miał na sobie biały t-shirt z jakimiś napisami, czarne rurki i nałożoną na ramionach bordową bluzę, która z tego co mi się wydawało należała do najstarszego członka zespołu. Jego różowawe kosmyki jak zawsze znajdowały się w artystycznym nieładzie przez ciągłe przeczesywanie ich dłonią.
- Hyung, idziemy z Jinem do wytwórni. YoonGi nie wrócił do do domu, a dochodzi już pierwsza... W razie czego będę dzwonić! – uśmiechnął się do mnie.
Spojrzałem na telefon, który trzymałem w dłoniach – rzeczywiście dochodziła pierwsza w nocy. Czas mi szybko zleciał na leczeniu mojej „choroby"...
- Dobrze, uważajcie tylko na siebie. Jest strasznie ciemno – spojrzałem za nie zasłonięte okno.
Do pomieszczenia wszedł Jin, który zmierzył mnie tym nienawistnym wręcz wzrokiem. Miał założone na krzyż ręce na klatce piersiowej i stał oparty o framugę drzwi. Miał na sobie jasnoróżową koszulkę, która pasowała do włosów Jimina, jasne spodnie, a do tego luźna czarna bluza, pasująca do jego stylizacji. Mimo że jechali w nocy, gdzie nikt by pewnie nie zwrócił uwagi w co byli ubrani to i tak wyglądali jakby wybierali się na jakieś spotkanie. Całe szczęście jeden ani drugi nie miał makijażu - inaczej bym pomyślał, że naprawdę gdzieś się wybierają.
- Nie masz o co się martwić – prychnął, jakby dał mi do zrozumienia, że wciąż jest na mnie zły. – Chodź, Jiminnie. Nie traćmy czasu – złapał go za rękę i wyprowadził.
Młodszy chłopak spojrzał na mnie przez ramię i się jeszcze raz uśmiechnął, po czym zniknął za zamykającymi się drzwiami. Ciężko wypuściłem powietrze ustami i wróciłem do przeglądania Internetu.
[YoonGi] Sklejałem muzykę, klnąc pod nosem. Wciąż mi nie wychodziło, nie było idealnie. Musiało być perfekcyjnie, żeby PD-nim, fani, zespół był zadowolony, dumny ze mnie, że nie tworzę jakiegoś gówna, jak inni „raperzy", „tekściarze".
Oddałem się muzyce tak, że nawet nie usłyszałam jak ktoś wchodzi do środka. Odwróciłem się przestraszony, rzucając słuchawki na blat, kiedy ktoś złapał mnie za ramię. Głośno przekląłem - przede mną stał Jimin, a w drzwiach Jin z jakimiś kubeczkami w obu dłoniach.
- Cholera... - złapałem się w okolice serca, które biło niemiłosiernie mocno. – C-co wy tu robicie? – zapytałem zdziwiony, patrząc na tę dwójkę, która doprowadziła mnie prawie do zawału.
- Przyjechaliśmy po ciebie, Hyung! – odparł uśmiechnięty Jimin. Poczochrał mnie po mojej blond czuprynie.
Najstarszy podszedł do mnie i podał mi jeden z trzymanych kubków. Był podpisany moim imieniem. Po unoszącym się zapachu stwierdziłem, że zawartością tego kubeczka była kawa. Spojrzałem ponownie na tę dwójkę – mieli zmartwione i zmęczone miny. Przyjechali specjalnie po mnie, w środku nocy i w dodatku przywieźli gorący napój, którego tak bardzo potrzebowałem... Spuściłam wzrok na trzymaną kawę.
- Niepotrzebnie tutaj przyjeżdżaliście. Pracuję nad piosenką i muszę ją skończyć – upiłem łyka napoju – wzięli moją ulubioną...
- Pracujesz tak już od dwóch... a może trzech dni? Czy ty w ogóle spałeś, jadłeś cokolwiek? Wyglądasz jak kupa nieszczęścia, jakbyś zaraz miał nam tutaj zemdleć! – powiedział SeokJin. Wyczuwałem w jego głosie złość i żal. Zawsze matkował i czasami wyolbrzymiał pewne sprawy.
- To nie twój interes – wzdrygnąłem beznamiętnie ramionami.
- To nasz interes! Jesteś częścią zespołu... rodziny... Martwimy się o ciebie!
- Szczególnie, że widzimy, że coś jest z tobą nie tak... - spojrzał na mnie smutno różowowłosy.
- Nic mi przecież nie jest! – prychnąłem. – Zajmijcie się po prostu sobą.
- A-ale jak sobą? Hyung...
- Myślisz, że uciekanie od problemów jest rozwiązaniem? – usłyszałem chłodny głos Jina. Trochę mnie to ruszyło, nigdy w taki sposób nie mówił. Zawsze zwracał się grzecznie do reszty zespołu, czy pracowników. Zawsze się śmiał, brzmiąc przy tym jak wycieraczka do okien. Nigdy nie słyszałem z jego ust takiego tonu.
- Może. Nie twoja sprawa. Nie wpierdalaj się w moje życie i problemy – zarzuciłem ostro.
- Hyung... nie można uciekać od tego wszystkiego... A tym bardziej zamykać się na pomoc innych...
- Nie chcę żadnej pomocy, bo nic mi nie jest! Zrozumcie to – warknąłem podirytowany.
- Tak? To dlaczego ciągle przesiadujesz tutaj? Dlaczego wychodzisz gdzieś i wracasz po kilku dniach, nieraz nawalony? Myślisz, że tego nie widzę!? Może inni nie zwracają na to uwagi, ale ja to widzę... Widzę, że coś jest nie tak i nie wmawiaj nam, że nie!
- A co cię to, że wracam po kilku dniach, że piję alkohol!? W końcu jestem dorosłym człowiekiem, mogę robić co chcę! Gówno mnie obchodzi co ty myślisz, moją matką to ty nie jesteś – podniosłem głos. Irytowało mnie, kiedy ktoś próbował wejść w moje życie. Nikogo nie powinno interesować co robię w wolnym czasie, poza koncertami, fanmeetingami i innymi takimi pierdołami.
- Ale jesteś częścią zespołu... - Jimin kucnął przede mną i złapał za kolano. – Jesteśmy rodziną, a rodzina powinna sobie pomagać. Wiesz przecież, że możesz na nas polegać, powiedzieć co ci leży na sercu. Wszyscy się martwimy – Jin jako twój współlokator, ja i chłopcy jako przyjaciele... bracia... NamJoon jako lider... - kiedy młodszy wypowiedział imię chłopaka serce przyspieszyło swój rytm. Martwił się o mnie? No tak, przecież był głową zespołu, o każdego się martwił... Przecież byłem tylko jednym z siedmiu...
- Chyba, że nie traktujesz nas jak rodziny – dopowiedział smutno najstarszy.
Wbiłem tępo wzrok w ziemię, w ciemnobordowy dywan. Miałem masę problemów, głównie związanych z moją pieprzoną psychiką. Nie chciałem ich tym wszystkim martwiać. Naprawdę byli dla mnie jak rodzina, nie chciałem, żeby się nade mną użalali... Rzeczywiście uciekałem przed problemami, a niestety tym samym uciekałem od swojej rodziny, oddalałem się od nich... Kochałem ich ponad życie, to oni dali mi nadzieję, że życie nie jest, aż tak chujowe, że istnieją jeszcze dobrzy ludzie, którzy nie krzywdzą... A ja to tak wszystko pieprzyłem tym całym uciekaniem...
Łzy zebrały mi się w kącikach oczu. Byłem beznadziejny, nie zasługiwałem na takie osoby jakimi byli SeokJin, Jimin i cała reszta. Tylko ich krzywdziłem...
Nie mogąc dłużej się powstrzymać poryczałem się jak małe dziecko. Nie umiałem już dłużej udawać, to wszystko mnie tak przytłoczyło. Nie chciałem im dalej mówić o tym wszystkim. Nie chciałem, żeby usłyszeli tyle okropnych rzeczy z moich ust. Chciałem poradzić sobie sam, bez obciążania osób, których tak bardzo kochałem.
- Przepraszam... że jestem takim chujem... - wydusiłem z siebie ledwo.
Oni mnie tylko przytulili... Automatycznie zrobiło mi się cieplej, bo poczułem bliskość drugiej osoby. Już od dawna tego nie czułem... Moje serce było spowite lodem, można śmiało stwierdzić, że było górą lodową. Zastanawiałem się nieraz, czy kiedyś ten lód stopnieje... Chociaż, kiedy myślałem o pewnej osobie, wydawałoby się, że on jednak topniał – niestety po chwili ponownie zamarzał, kiedy przypominałem sobie, że nie dla mnie jest przeznaczona miłość.
- Hyung.. nie mów tak – powiedział cicho Jimin. Otarł moje łzy, uśmiechając się ponownie. – Wracajmy już do dormu... Musisz odpocząć, Hyung... - ponownie mnie do siebie przytulił. Głośno pociągnąłem nosem i odwzajemniłem uścisk. Wiedziałam, że ten mały lubił się przytulać – szczególnie z Jinem... w łóżku... Zazdrościłem mu tego, że miał swoją ukochaną osobę...
- Zostaw to i wracaj do rodziny! Nie żyje się tylko muzyką. Możesz się jeszcze rozchorować! – powiedział najstarszy, łapiąc mnie za ramię. Spojrzałem mu prosto w oczy i wypuściłem ciężko powietrze.
Wyłączyłem sprzęt, uprzednio wszystko zapisując. Upiłem jeszcze kilka łyków kawy i wyrzuciłem pusty kubeczek do kosza na śmieci. Ubrałem moją ulubioną, oversizeową bluzę z nadrukiem i uśmiechnąłem się delikatnie do chłopaków. Wyszliśmy ze studia, które zamknąłem i pokierowaliśmy się do samochodu SeokJina. Zająłem miejsce na samych tyłach, przy oknie, Jin zajął miejsce za kierownicą, a Jimin tuż obok niego.
Wyciągnąłem słuchawki i podłączyłem je do telefonu. Puściłem na całą parę jedną z moich ulubionych hip-hopowych piosenek. Zauważyłem, że podczas drogi dwójka siedząca z przodu ciągle na mnie zerkała, rozmawiając i chichocząc. Uśmiechali się tajemniczo... Miałem gdzieś, czy gadali o mnie. Byłem przyzwyczajony, że ludzie mnie obgadywali będąc obok mnie. Miałem na to wywalone. Miałem gdzieś opinię innych.
[NamJoon] Po jakimś czasie drzwi od mojego pokoju ponownie się otworzyły. Znowu był to uśmiechnięty od ucha do ucha Jimin. Zamknął drzwi i podszedł do mojego łóżka. Położył się obok mnie i wtulił w bok. Modliłem się, żeby Jin czasami nie wszedł w tamtym momencie. Wystarczająco był na mnie zły, a gdyby zobaczył mnie tak z jego ukochanym z pewnością bym zginął szybką śmiercią.
- I co z YoonGim? – spytałem delikatnie zmartwiony, odkładając telefon na bok.
- Było ciężko... - przymknął oczy i wypuścił powietrze ustami. Faktycznie, YoonGi był bardzo trudnym człowiekiem... - Ale jest już w dormie! Poszedł teraz się umyć, Jin robi mu coś do jedzenia. Przez te dwa dni nic nie jadł i jest przez to osłabiony – przeszły mnie ciarki. Jak zwykle o siebie nie dbał... Martwiłem się o niego... Młodszy chłopak otworzył oczy i spojrzał na mnie. Jego oczy zabłyszczały. – Hyuuung, mam dwie sprawyy~ - powiedział uroczym głosem, a ja się cicho zaśmiałem.
- Zamieniam się w słuch! – poczochrałem go po miękkich, różowawych włosach, na co ten się uśmiechnął szeroko.
- Yoonie śpi dzisiaj u ciebie! Jungkook spędza dzisiaj czas z chłopakami, mają grać, czy coś tam oglądać. Ja chciałbym z Jinem, no wiesz... - delikatnie się zarumienił. – A wy nie spędzaliście ostatnio czasu! – rzeczywiście tak było, dawno już nie spędzałem z nim czasu jak to było wcześniej.
YoonGi przychodził do mnie spać, kiedy marudził, że Jimin z Jinem znowu się przy nim mizdrzą. Wtedy razem tworzyliśmy muzykę, teksty, graliśmy, albo oglądaliśmy razem filmy. YoonGi był moim najlepszym przyjacielem, traktowałem go jak brata i to głównie ze mną utrzymywał bliższe relacje. Był aspołeczny, więc bywało mu bardzo ciężko. Dodatkowo jego życie nie było zbyt kolorowe... Bardzo dużo przeżył i dobrze o tym wiedziałem... Chyba jako jedyny znałem jego całą historię.
- Dobrze, to jedna sprawa... A ta druga? – posłałem chłopakowi szeroki uśmiech, który ujawnił moje dołeczki. Młodszy dotknął jednego z nich i cicho się zaśmiał.
- Czy ty... - zrobił pauzę, jakby myślał nad tym co powiedzieć, albo jak ubrać w słowa to co chciał mi powiedzieć. – Czy masz kogoś, kogo... kochasz? – spojrzałem na chłopaka, zastanawiając się skąd się wzięło takie pytanie, tak nagle...
- Nie wiem, nie zastanawiałem się nad tym... - taka była prawda. Nie myślałem nad tym, czy darzę kogoś takim wyjątkowym uczuciem. Szczególnie, że spędzałem czas z zespołem, nie miałem czasu na szukanie miłości. – Skąd to pytanie? – zaśmiałem się. Myślałem, że chłopak po prostu sobie żartuje. Szeroko się uśmiechnął.
- Bo ja wiem, że ktoś kocha ciebie – odparł zadowolony, chowając głowę w swojej białej koszulce.
Zdziwiłem się na jego słowa. Ktoś mnie kochał? W jakim sensie była ta miłość? Przecież z nikim się nie spotykałem, nie utrzymywałem bliskich relacji... Fakt, faktem – fanki mnie kochały, ale wątpiłem, że o to chodziło w tamtym momencie Jiminowi.
Usiadłem, spoglądając z powrotem na różowowłosego. Wiedziałem, że dłuższą chwilę milczałem, bo chłopak wyjął głowę spod materiału.
- K-kto? – zapytałem nieśmiało. Musiałem zaspokoić swoją ciekawość. To było silniejsze ode mnie... Musiałem się dowiedzieć...
- Mmmm, a nie powiem ci! – zachichotał, zasłaniając buzię małą rączką.
- Jiminnieeee.. – zrobiłem uroczą minkę. – Proooszęęęę~ - czułem zażenowanie, zachowując się w taki sposób...
- Jesteś tak zdesperowany, że aż robisz aegyo, Hyung? – zaśmiał się i puknął mnie w nos. Poprawił się wygodnie na łóżku. – Wiesz... to jest osoba, którą znasz... znamy oboje – usiadł obok mnie i spojrzał mi prosto w oczy, a ja słuchałem go jak zaczarowany. – Jest niezbyt wysokim chłopakiem, ale co małe to wredne. Aktualnie jest farbowanym blondynem, ale sam mówi, że nienawidzi się farbować. Uwielbia hip-hop i oddaje się tej muzyce, również sam ją tworzy. Czasami lubi też posłuchać muzyki klasycznej i pograć na pianinie. Nie pochodzi ze stolicy, ale przyjechał tutaj robić karierę. Jest bardzo zamknięty w sobie. Nie lubi ludzi, ani tłocznych, głośnych miejsc. Więcej ci nie powiem, bo i tak zbyt dużo powiedziałem. Sam musisz dojść do tego kto to taki – uśmiechnął się wrednie.
Łączyłem wszystkie wątki i analizowałem kto to mógł być. Zaskoczył mnie fakt, że jest to chłopak... W sumie i tak byłem bi, więc płeć nie grała większej roli. Miałem już wytypowaną osobę, ale szukałem dalej. To nie mogła być ta, musiała być inna... Czułem wyczekujący wzrok Parka na sobie. Wypuściłem ciężko powietrze, a ręce mi się zatrzęsły.
- Y-YoonGi...? – przymknąłem oczy, kiedy wypowiedziałam imię najlepszego przyjaciela, modląc się w duchu, żeby nie potwierdził moich przypuszczeń.
- Tak, to on – powiedział zadowolony, a mi przeszły ciarki po plecach. Nie dowierzałem, że mój najlepszy przyjaciel kochał się we mnie. Faktycznie, w ostatnim czasie zachowywał się trochę inaczej, niż zazwyczaj, ale skąd mogłem wiedzieć, że to przez to... Yoon nigdy nie przyznawał się do swojej orientacji, był taką małą zagadką...
- Zajmij się nim dzisiaj. Ostatnio ma bardzo zły czas... - posmutniał. Było widać gołym okiem, że z chłopakiem było coś nie tak, ale często go nie było, więc nie miałem z nim jak porozmawiać... - A przecież czas z ukochaną osobą jest tym najlepszym! – wstał i spojrzał na mnie, tymi ciemnymi, błyszczącymi oczami. – W razie czego zadzwoń do mnie. Wraz z Jinem będziemy na górze. Wiem, że to dla ciebie nowa sytuacja, ale dasz radę. Fighting! – puścił mi oczko, a mi zrobiło się trochę goręcej.
Chciałem się odezwać, ale kiedy otworzyłem usta, drzwi się uchyliły. Stanął w nich Yoon z mokrymi włosami i ręcznikiem zarzuconym na ramionach. Był ubrany w krótkie, czarne spodenki i w za dużą bluzę w tym samym kolorze. Kropelki wody skapywały mu powoli na niebieski ręcznik. Przełknąłem głośno ślinę, zamykając usta. Serce mi waliło jak oszalałe.
[YoonGi] Podczas kąpieli zrobiłem coś czego chyba nie powinienem, czego pewnie kolejny raz bym żałował... Ale to było silniejsze ode mnie... Wiedziałem, że tym gestem zraniłbym cały zespół, gdyby się dowiedzieli... Ale nie wiedzieli, więc byłem spokojny. Ubrałem się we wcześniej przygotowane ubrania i poszedłem do swojego pokoju. Wziąłem najpotrzebniejsze mi rzeczy. Burknąłem jeszcze do Jina, że jak chcą się zabawiać to niech zrobią sobie własny pokój, albo niech wynajmą sobie jakiś pokój w hotelu. Miałem dość tego, że za każdym razem, kiedy oni chcieli spędzić dziką noc na igraszkach ja automatycznie zostałem wyganiany na dół, do lidera. To był mój pokój, ale większość czasu spędzał w nim Jimin... czułem się wtedy jak gość na własnym terenie. Chociaż... lubiłem spędzać noce z NamJoonem. Mogliśmy wtedy razem tworzyć teksty, pooglądać filmy na laptopie, pośmiać się, mogłem być po prostu blisko niego...
Wszedłem do pokoju lidera, przeklinając pod nosem zirytowany. To ewidentnie nie był mój dzień, ani nawet środek nocy. Dwójka chłopaków się na mnie popatrzyła. Lider wydawał być się jakiś dziwnie przestraszony... Jakbym go przyłapał na czymś, czego nie powinien robić. A raczej siedzenie w swoim pokoju i rozmawianie z Jiminem nie było niczym złym.
Rzuciłem swoje rzeczy na pościelone łóżko maknae.
- To ja wam nie przeszkadzam. Bawcie się dobrze! – powiedział Jimin i wyszedł.
- Ta, udanej nocy – burknąłem zły pod nosem, patrząc na zamykające się drzwi.
Położyłem się plackiem na łóżku, chowając twarz w poduszkach. Miałem gdzieś, że będą mokre przez moje umyte, niewysuszone włosy. Przecież to i tak nie było moje łóżko.
[NamJoon] Myślałem, że dostanę zawału przez to, że serce tak bardzo mi biło, a przyspieszyło jeszcze bardziej, kiedy Jimin wyszedł i zostawił nas samych w pomieszczeniu. Nigdy nie spojrzałam na YoonGiego w taki sposób jak w tamtym momencie, po słowach Parka... Zestresowałem się, bałem się, że ten może się tego dopatrzeć... Próbowałem się powoli uspokoić. Widziałem jak starszy kładzie się na łóżku najmłodszego.
- Jungkook powiedział, żeby nie spać na jego łóżku... - powiedziałem cicho.
Chłopak podniósł głowę i skierował wzrok w moją stronę. Prychnął cicho pod nosem.
- I co mnie to obchodzi? – wzdrygnął ramionami. – Co? Na ziemi mam spać?
- Zawsze możesz spać ze mną. Mam spore łóżko, pomieścimy się – nie wierzyłem, że to powiedziałem... To tak nagle wydobyło się z moich ust... - Jeżeli chcesz... Wiesz, nie chcę później słuchać narzekań... - szybko się wytłumaczyłem.Skarciłem się za to w myślach, byłem taki głupi...
[YoonGi] Zdziwiły mnie słowa lidera. Byłem szczęśliwy, że zaproponował spanie w jednym łóżku, ale nie okazywałem tego - miałem taką samą minę jak wszedłem do pokoju. Nie chciałem zbudzać jakichkolwiek podejrzeń, że ten pomysł mi się podobał. Serce waliło mi jak oszalałe jak o tym pomyślałem. Wstałem i zebrałem swoje rzeczy. NamJoon przesunął się w bok i odchylił kołdrę, żebym mógł pod nią wskoczyć, co też zrobiłem. Uśmiechnąłem się szeroko do lidera. Był taki cudowny... Był troszeczkę zmarnowany, ale z tego co słyszałem musiał to być skutek po imprezie, którą sobie zorganizował z Jiminem. On lubił dużo wypić i dobrze się zabawić. Pewnie oglądali filmy, których miał pod dostatkiem na swoim laptopie. Wiedziałem, że kręci go pornografia. Nie miałem nic do tego. Każdy oglądał takie filmy – w mniejszym, bądź większym stopniu. To raczej nie było nic złego. Chociaż bolało mnie to, że były to jednak filmy z udziałem kobiet...
[NamJoon] Zrobiło mi się jeszcze cieplej, kiedy chłopak wskoczył pod kołdrę. Serce mi waliło jak oszalałe. Zastanawiałem się czy jemu też tak bije serce... W końcu miał spać z osobą, w której skrycie się podkochiwał. Chciałem znać jego uczucia, ale on dokładnie się maskował. Tą maskę czasami zdejmował przede mną, niestety tylko czasami, kiedy sam już nie dawał sobie rady z przytłaczającymi go sprawami. Wtedy płakał, śmiał się, uśmiechał – z reguły nie robił tego przy innych. Był zamknięty w sobie, jakby otoczony niewidzialną ścianą odgradzającego go od reszty świata. Bolało mnie to, że się tak zachowywał, że nie chciał się otworzyć przed resztą... Ale co mogłem takiego zrobić? Byłem jak każdy inny. A może mi się tak tylko zdawało?
Zauważyłem jak bierze mojego laptopa i kładzie go sobie na udach. Włącza go i obserwuje ekran. Skrzywiłem się – urządzenie mi przeszkadzało...
[YoonGi] Sięgnąłem po laptopa, który leżał na szafce obok. Wiedziałem, że nie muszę się pytać o zgodę NamJoona – kiedyś powiedział, że nie muszę tego robić, więc się do tego stosowałem. Chciałem zaproponować chłopakowi, żebyśmy razem coś obejrzeli. Po wypitej kawie raczej nie chciało mi się spać, a wspólnie nic przez długi czas nie oglądaliśmy. Wiedziałem, że ten jest zmęczony, ale najwyżej zasnąłby przy moim boku, co by mi odpowiadało - mógłbym się bezkranie w niego wpatrywać. Miałem w zamyśle obejrzenie jakiegoś normalnego filmu, a nie tych, które lubił lider... Ale zanim o cokolwiek zapytałem ten zabrał mi urządzenie i odstawił na ziemię po swojej stronie łóżka. Zdziwiony popatrzałem na niego.
- Ej, mówiłeś, że mogę go brać bez pytania! – stwierdziłem z grymasem, a ten się tylko na mnie popatrzył. Był jakiś dziwny. Inaczej patrzył, jego twarz miała dziwne kolory. Przestraszyłem się, że mogło się coś stać. – Nam, wszystko w porządku? – zapytałem zmartwiony. Serce mi waliło jak oszalałe, kiedy nie odpowiadał przez dłuższą chwilę.
- Hyung – spojrzał mi w oczy, przerywając głuchą ciszę, która zaczęła mnie cholernie irytować. Martwiłem się o niego... – Czy masz osobę, którą darzysz większym uczuciem, niż przyjaźń? – wmurowało mnie, momentalnie pobladłem.
Osoba, którą darzyłem takim uczuciem leżała obok mnie i wpatrywała się we mnie, zadając owe pytanie. Niestety nie mogłem mu tego powiedzieć, ponieważ on nie był gejem. Kiedy chodził do klubów nocnych to zawsze patrzył na laski, to tancerką wpychał pieniądze do bielizny... Gej by tak nie zrobił. Poza tym nie wyglądał na osobę, która lubi w dupę...
Wypuściłem ciężko powietrze i pokręciłem głową.
- Nie, nie mam. Nawet nie wiem czym jest miłość. Ten termin nie jest zarezerwowany dla osób takich jak ja, Nam - powiedziałem, blado się uśmiechając. Chciałem sprawiać pozory, ale chyba nie najlepiej mi to wychodziło. Poza tym on za bardzo mnie znał, mógł się przecież tego dopatrzeć... - A skąd takie pytanie w środku nocy, co? – zaśmiałem się sztucznie. Aktualnie cierpiałem, bo musiałem go okłamywać. Nienawidziłem tego robić. Nienawidziłem kłamać mu w oczy - zawsze chciałem mówić mu prawdę, ale... w tamtym momencie nie mogłem.
[NamJoon] Chciałem znać jego reakcje na zadane pytanie, jak i również odpowiedź. Skłamał... Zabolało mnie to trochę. Nie mówił mi prawdy i zakładał drugą maskę. To uczucie rozszarpywało mnie w jakiś sposób od środka. Widziałem jak pobladł, jak sztucznie się uśmiecha. To nie był mój YoonGi... To był Suga, który wiecznie udawał przed fanami, kamerami i innymi gównami, przed którymi MUSIAŁ udawać, że jest wszystko w porządku. Nie mogłem znieść myśli, że akurat taką maskę założył przede mną - przed osobą, której najbardziej wierzył, wiedział, że może na mnie polegać. Zabolało mnie to.
- Wiesz... Bo ja mam osobę, którą darzę takim uczuciem – ciągnąłem to dalej, nie mogąc sobie odpuścić. Chciałem, żeby powiedział mi prosto w twarz, że się we mnie podkochuje. Wiedziałem, że to i tak nie będzie efektywne, ale chciałem to usłyszeć - prosto z jego ust. Byłem uparty i zawsze dążyłem do celu - dokładnie tak jak on. Do celu po trupach.
[YoonGi] Serce stanęło mi na dobrą chwilę, kiedy chłopak powiedział, że się w kimś kocha. Chciało mi się momentalnie płakać, ale powstrzymałem się.
- N-naprawdę? Gratuluję! Kim jest ta szczęściara!? – powiedziałem naturalnym głosem. Udawanie weszło mi w krew. Nie miałem większego problemu z udawaniem, że jest wszystko w porządku. Jednak, kiedy powiedział, że kogoś darzy uczuciem piękniejszym od przyjaźni chciałem momentalnie się zabić. Przedawkować tabletki, skoczyć z mostu, czy powiesić się - bez różnicy. Nie mógłbym żyć z myślą, że osoba, którą kochałem jest z kimś innym, że to z nią spędzałby czas, opiekował się nią, dbał... To ja chciałem być na tym miejscu, a nie jakaś laska, która by pewnie zachowała się jak dziwka, jak jego dziewczyna z liceum. Każda kobieta taka była - nienawidziłem ich. Rozkochiwały, wykorzystywały i zostawiały jak śmiecia.
- Bardziej szczęściarz – usłyszałem z ust lidera i zrobiłem okrągłe oczy, przerywając swoje przemyślenia nad kobietami. Uszczypnąłem się potajemnie, żeby sprawdzić czy czasami to nie jest jakiś sen. Nie był... Mój jedyny, zakochał się w facecie - to sprawiło, że rozpadłem się jeszcze bardziej... Starałem się nie płakać, chociaż było to cholernie ciężkie. Masz ci los, Min Yoon kurwa Gi...
[NamJoon] Zobaczyłem w jaki sposób na mnie patrzy. Ta informacja musiała go zszokować, bo źrenice mu się powiększyły. Jednocześnie oczy mu się zeszkliły. Wiedziałem, że chciało mu się płakać i mocno się powstrzymywał. Pomagał sobie, zaciskając usta. Wciąż próbował grać swoją rolę, nie zdejmując maski.
- Widzę, że zaskakująca informacja – uśmiechnąłem się, udając, że nie widzę zbierających się łez. Chciałego go tak bardzo teraz przytulić i ucałować, ale się powstrzymywałem... Chociaż z każdą chwilą było to coraz trudniejsze.
- N-nie mówiłeś, że jesteś... że wolisz mężczyzn... - zająkał się.
- Ty też mi o wielu sprawach nie mówisz, Hyung. A ta informacja raczej byłaby zbędna. To raczej moja sprawa z kim chodzę do łóżka – chciałem go w jakiś sposób sprowokować, sprawić, że zmienił chociaż ten cholerny wyraz twarzy.
Wiedziałem, że zabrzmiałem zbyt szorstko. Mogłem go tym sposobem skrzywdzić... Tym tonem, którym to wypowiedziałem... Był bardzo delikatny - jak porcelanowa lalka. W sumie nawet tak wyglądał. Miał bardzo jasną skórę, przez co wydawało się, że była wręcz biała. Miał czarne oczy, które kształtem przypominały migdały. Jego usta były koloru maliny. Miał zgrabny, szeroki nosek. Jego włosy, chociaż zniszczone od ciągłego farbowania były zawsze miękkie i zadbane. Jego skóra była delikatna - szybko mógł nabawić się siniaków. Wiedziałem, że to też sprawka nieodpowiedniej diety jaką stosował. Narzekał, że jest "gruby" i że powinien schudnąć, ale zamiast ćwiczeń, czy zbilansowanej diety, wybierał głodówki. Robił zupełnie jak Jimin, ale za sprawą SeokJina na szczęście zaprzestał. Modliłem się, żeby YoonGi też zrozumiał, że to złe, że tak nie wolno... A chciałem się do tego przyczynić.
- Fakt, to nie moja sprawa – przyznał mi rację. – A mogę wiedzieć kto to taki? Wiesz, muszę wiedzieć komu wpierdolić jak ciebie skrzywdzi! – uśmiechnął się.
Moje kąciki ust uniosły się delikatnie ku górze. Widok lejącego się YoonGiego, który pojawił mi się przed oczami był dość zabawny.
- Raczej nie muszę ci go przedstawiać. Bardzo dobrze go znasz, lepiej, niż ktokolwiek inny – skrzywił się nie wiedząc o co chodzi.
Zbliżyłem do niego i go ucałowałem – niezbyt długo, ale bardzo delikatnie. Nie wiedziałem, czy robię to dobrze i czy w ogóle powinienem to robić... Szybko jednak wróciłem na swoje miejsce i odwróciłem głowę. Doszedłem do wniosku, że to nieodpowiednie. On sam miał mi powiedzieć, że mnie kocha, a ja nagle wyskoczyłem z pocałunkiem. Mogłem go przestraszyć, lub cokolwiek innego... Mimo wszystko na polikach wyrósł mi rumieniec i to czułem.
[YoonGi] Nie wiedziałem co się dzieje. Najpierw chłopak powiedział coś niezrozumiale, a później... Później mnie pocałował. Nie wiedziałem co się wydarzyło. Dopiero po chwili się ogarnąłem, że osoba, w której się podkochiwałem tyle czasu właśnie mnie pocałowała. To trwało chwilę, ale myślałem, że wtedy czas się zatrzymał w miejscu, jakby nic poza nim nie istniało. Chciałem oddać pocałunek, ale zanim cokolwiek zrobiłem on wrócił na miejsce i odwrócił głowę. Przestraszyłem się.
- Przepraszam, nie powinienem - odezwał się cicho lider.
Byłem chwilę cicho, nie odpowiedziałem. Zebrałem w sobie siły i nachylając się w stronę chłopaka, obróciłem jego głowę w moją, łapiąc go za podbródek. Miał zaróżowione policzki przez co wyglądał uroczo. Spojrzałem mu w oczy i z wielkim zawahaniem zbliżyłem się, przywierając do jego ust - były miękkie i przyjemne. Od kiedy się w nim zakochałem, chciałem to zrobić. Jego usta były cudnie pełne i same w sobie kusiły, by je ucałować, pieścić je własnymi wargami.
Przymknąłem oczy, a serce waliło mi jak oszalałe. Nie wierzyłem co właśnie robiłem... Myślałem, że znów utkwiłem w jakimś śnie, jakby to się działo w mojej wyobraźni. Ale to nie mógł być sen - ja faktycznie pieściłem usta mojego ukochanego, byłem blisko niego...
[NamJoon] Zdziwiłem się, kiedy poczułem jak ten złapał mnie delikatnie za podbródek, zmuszając, żebym na niego spojrzał i mnie pocałował. Widziałem jak przymyka oczy. Delikatnie muskał moje usta. Otuliłem jego blady policzek dłonią i zacząłem oddawać pocałunek. Poczułem motyle w brzuchu - to było przyjemne uczucie, które doświadczyłem chyba po raz pierwszy. Pierwszy raz całowałem się z facetem. W liceum miałem dziewczynę, ale mnie zdradziła z jakimś chujem z drużyny piłkarskiej. Całując ją nigdy nie czułem się tak dobrze jak z nim. Dziwnie na mnie działał, pobudzał moje zmysły tak, że moje ciało drżało z podniecenia.
Nie przerywając pieszczoty, przekręciłem się, siadając starszemu na udach. Pogłębiłem pocałunek, gładząc go cały czas po policzku. Nie wiedziałem, czy to odpowiednie, ale starałem się o tym nie myśleć. Chciałem oddać się tej cudownej chwili, oddać się YoonGiemu, który z taką czułością pieścił moje usta, oddając tym samym moje pocałunki. Oszalałem na jego punkcie, ale przykładając dłoń do torsu chłopaka wiedziałem, że nie tylko ja oszalałem w tamtym momencie.
[YoonGi] Spaliłem ogromnego buraka, kiedy chłopak zajął miejsce na moich udach, otulił ponownie mój policzek i drugą dłonią przyparł do mojej klatki piersiowej. Poczułem jak delikatnie się uśmiecha. Pewnie była to sprawka tego, że moje serce domagało się wręcz wydostania z mojego ciała. Automatycznie przyłożyłem dłoń do jego klatki - jego serce biło równie szybko, a ciało w pewnym momencie zadrżało.
To było niezwykłe uczucie, jakbym unosił się ponad chmurami. Nic nie miało dla mnie znaczenia, nic co wokół mnie było przestało w tym momencie istnieć. Liczył się tylko on, jego bliskość, ciepłe, miękkie usta, delikatny dotyk... Tak długo czekałem na tąchwilę, przestałem wierzyć, że to kiedykolwiek się wydarzy. Chciałem wiedzieć jakim musiałem być wtedy szczęściarzem. To była jak wygrana na loterii, w której zgarnąłem całą pulę wyłącznie dla siebie. Chciałem być z nim tak blisko, powtarzać w cztery oczy, że go kocham, opiekować się nim, zrobić dla niego wszystko. Był wspaniały, piękny, utalentowany... Szkoda, że ja byłem tylko zwykłym ścierwem.
[NamJoon] Odsunąłem się, kiedy zaczęło braknąć mi tlenu. Bardzo długo tak tkwiliśmy, nie chciałem tego przerywać, ale niestety była to siła wyższa, na którą nie miałem wpływu. Spojrzałem prosto w jego lśniące oczy, a następnie zjechałem wzrokiem na mocno zaróżowione policzki. Wtedy wyglądał jeszcze bardziej jak porcelanowa lalka.
- Okłamałeś mnie... Pamiętasz, że miałeś mi mówić prawdę? - powiedziałem cicho, kciukiem zataczając kółeczka na jego ciepłym poliku.
- A-ale ja nie wiedziałem, że ty... że... - chciał się wytłumaczyć, ale chyba nie wiedział jak, bo zaczynał się plątać. - P-przepraszam... - wyjąkał cicho i spuścił wzrok na swoją bluzę i wziął rękę, którą miał przyłożoną do mojego torsu.
- Głupek - uśmiechnąłem się pod nosem.
Chwyciłem jego podbródek, tak jak wcześniej zrobił to starszy. Ucałowałem jego nos, a on objął mnie na szyi i ponownie złączył nasze usta, rzucając jeszcze raz ciche "przepraszam". Jak na nieśmiałą osobę zrobił bardzo odważny krok. Zawsze uważałem go za osobę, która boi się wykonywać pierwsza ruch, że nie ośmieliłby się na takie coś. Najwidoczniej się myślałem. I wcale mi to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie.
[YoonGi] Zestresowałem się, kiedy powiedział, że go okłamałem. Wiedziałem, że źle zrobiłem i chciałem odkupić swoje winy. Objąłem go na szyi i przyciągając go do siebie, ucałowałem go. Zdążyłem się już stęsknić za jego cudownymi ustami. Cicho syknąłem, kiedy moja ręka otarła się o kark lidera. Miałem nadzieję, że tego nie usłyszał, a nawet jeśli chciałem, żeby to zbagatelizował.
Przerwałem na chwilę pieszczotę i przybliżyłem się do jego ucha.
- K-kocham cię, Nam - musnąłem płatek jego ucha na co ten zadrżał. Uśmiechnąłem się pod nosem. Pewnie było to dla niego nowe doznanie. W sumie dla mnie też.
Przegryzłem delikatnie wargę i ponownie wróciłem do utęsknionych warg chłopaka. Złapałem zębami jego dolną wargę, śmiejąc się cicho. Popatrzałem mu w oczy - patrzył na mnie jak nikt nigdy dotąd. Widziałem w jego oczach pożądanie połączone z czułością, delikatnością. Mógłbym przysiąc, że poprzez oczy mogłem zobaczyć piękno jego duszy. Wiedziałem, że będąc przy nim nic mi się nie stanie, że on mnie nie skrzywdzi, że będzie mnie bronił. Chciałem być z nim tak blisko jak w tamtej chwili, żeby był mój. Było to egoistyczne, ale on jako jedyny mógł wyprowadzić mnie ze wszystkich cholernych chorób, sprawić, że nie czułem się jak zwykłe ścierwo, że mógłbym żyć w końcu normalnie, bez uciekania od świata...
[NamJoon] Cicho mruknąłem, kiedy chłopak złapał moją wargę zębami. Wcześniej przeszedł mnie dreszcz, pod wpływem pocałunku złożonego na moim uchu. Domyślałem się, że w ten sposób starszy się ze mną droczy, wyszukując moich czułych punktów. Widziałem jak wpatruje mi się w oczy, jakby chciał wyczytać z nich moje myśli....
Też chciałem się trochę pobawić. Uśmiechnąłem się delikatnie i szybko go musnąłem w usta, następnie krótką chwilę poświęciłem zaróżowionemu policzkowi i tym szlakiem dojechałem do ucha, które bardzo delikatnie pocałowałem - było to niczym muśnięcie motylich skrzydeł. Kątem oka zauważyłem jak YoonGi przymyka oczy i otwiera usta, wydobywając z siebie urocze mruknięcie. Zjechałem z pocałunkami na bladą szyję, odkrywając kawałek ciemnego materiału. Każdy mój pocałunek był bardzo delikatny, żeby doprowadzić chłopaka do granic możliwości. Chciałem, żeby się odprężył, bo wiedziałem, że w ostatnim czasie było mu ciężko. Chciałem go rozluźnić i dać jak najwięcej przyjemności, z każdego wykonanego przeze mnie ruchu. Zdecydowanie najwięcej czasu poświęciłem jego szyi, bo sam dał mi do niej dostęp, odchylając głowę w bok. Wiedziałem, że w tamtym momencie mogę zrobić co będę tylko chciał. Zassałem się na niej niezbyt mocno. Usłyszałem ciche jęknięcie z ust chłopaka, które stłumił szybko zaciskając wargi. Poczułem jak się wzdryga, kiedy robiłem mu malinkę, świadczącą o tym, że od teraz należy tylko i wyłącznie do mnie.
[YoonGi] Zadrżałem pod wpływem pieszczot chłopaka. Powstrzymywałem się, żeby z moich ust nie wydobywały się niepożądane odgłosy. Zacisnąłem dłonie na barkach młodszego, kiedy mnie odpowiednio naznaczał. Objąłem jego poliki swoimi dłońmi i spojrzałem mu prosto w oczy. Pewnie byłem niemiłosiernie czerwony, bo było mi w cholerę gorąco. Również ciężko dyszałem, a wszystko było to za sprawą Nama, którego chyba zadowalał ten fakt, bo się uśmiechał, ukazując tym samym swoje urocze dołeczki. Wplotłem jedną dłoń we włosy chłopaka i pociągnąłem go delikatnie w bok, żeby mieć lepszy dostęp do jego szyi. Ten uśmiechnął się jeszcze szerzej. Palcem drugiej dłoni przejechałem wzdłuż jego szyi. Przegryzłem wargę, kiedy ten mruknął zadowolony. Zbliżyłem głowę do jego szyi i tak jak chłopak zacząłem zasysać jego skórę. Nigdy nie miałem okazji zrobić nikomu malinki, więc nawet nie wiedziałem, czy robię to dobrze. Starałem się z całych sił, żeby wyszło dobrze. Usłyszałem ciche jęknięcie, kiedy zassałem się bardziej. Miałem z tego satysfakcję.
[NamJoon] Chłopak z niczym się nie patyczkował - zasysał się coraz to bardziej, a ja nie mogłem już dłużej wytrzymać. Odsunąłem się od niego i złapałem go za nadgarstki na co ten tylko syknął, krzywiąc się.
- Przepraszam, zapomniałem jaki bywasz delikatny - powiedziałem cicho i puściłem go.
Ponownie złączyłem nasze usta, od razu pogłębiając pocałunek. Zacząłem drażnić go językiem, na co ten uchylił usta i sam również do pieszczot dołączył język. Zaczęliśmy wyjątkowy taniec z delikatną walką o dominację.
Chłopak złapał mnie za koszulkę, ciągając ją i ściskając, kiedy powoli przegrywał w tej małej bitwie. Poddał się, więc mogłem spokojnie zajmować się dopieszczaniem ukochanego.
Starszy tarmosił moją koszulką, więc ja postanowiłem się pobawić trochę jego bluzą. Chciałem zobaczyć jego alabastrową sylwetkę, którą ciągle chował pod za dużym materiałem bluz i koszul. Chwyciłem koniec czarnego materiału i stopniowo jechałem nim w górę, odsłaniając powoli kolejne partie ciała chłopaka. Niestety on w pewnym momencie złapał mnie za dłonie i opuścił bluzę. Spojrzałem na niego zdezorientowany. Myślałem, że ciągając moją koszulką dawał jakieś znaki...
[YoonGi] Wystraszyłem się, kiedy zaczął podwijać moją bluzę do góry, w celu całkowitego pozbycia się ze mnie zbędnego materiału.
- Myślałem, że tego chcesz... - odparł Nam, smutno na mnie spoglądając.
- J-ja chcę! - zająkałem się.
- Więc czemu się tak zachowujesz? - spytał, łapiąc mnie odruchowo za rękę.
Syknąłem z bólu, krzywiąc się przy tym. - YoonGi...? - spojrzał na mnie zmartwiony.
Szybko zabrałem od niego rękę, spuszczając wzrok. Przegryzłem zdenerwowany wargę. Kurwa, wpadłem.
[NamJoon] Przestraszyłem się niemiłosiernie, kiedy po raz kolejny chłopak zasyczał, kiedy złapałem go za rękę. Spojrzałem na niego, ale ten spuścił wzrok i błądził nim po pokoju. Serce mi waliło znowu jak ogłupiałe.
- Czy jest coś o czym powinienem wiedzieć? - spytałem, a głos mi zadrżał.
Odpowiedział mi ciszą, więc wiedziałem, że coś jest na rzeczy. Chwyciłem za rękaw i go podciągnąłem, a to co pod nim zobaczyłem, przyprawił mnie o ciarki i drżące ręce. Pełno świeżych ran ciętych na całej długości, aż po zgięcie łokcia... Podwinąłem drugi rękaw, pod którym było to samo. Wiedziałem już, że to nie była sprawka delikatnej skóry, a zwykłego samookalczenia...
[YoonGi] Spojrzałem przerażony na chłopaka, kiedy podwinął mi rękawy. Ponownie zabrałem od niego ręce i zaciągnąłem je z powrotem. Chciałem stamtąd uciec, ale uniemożliwiał mi to lider, który siedział na moich udach. Momentalnie łzy zebrały mi się w oczach. Wiedziałem, że nie ma teraz ucieczki, że nie mogę się nigdzie schować. Zjebałem wszystko w jednym momencie. Dopiero co zyskałem osobę, którą kochałem, a już ją straciłem...
- H-hyung... - powiedział cicho, dotykając mojego policzka. Strzepnąłem jego dłoń, odwracając głowę, żeby nie zobaczył spływających już po moich polikach łez.
Byłem żałosny.
[NamJoon] Kiedy strzepnął moją dłoń i odwrócił głowę coś mnie ukłuło w okolicy serca. Wiedziałem, że tym sposobem znów się zamyka, i mimo że nie robił tego przy mnie to zrobił to pierwszy raz. Nie mogłem na to pozwolić. Musiałem o niego walczyć.
- YoonGi do jasnej cholery, spójrz na mnie - powiedziałem ostro i stanowczo. Wiedziałem, że jak będę delikatny to to nie podziała. Potrzebna była stanowczość.
Chłopak spojrzał na mnie. Łzy spływały mu po policzkach. Wyglądał jak bezbronne dziecko, zagubione w świecie, szukającym pomocy... Był bardzo słaby psychicznie i bałem się o niego. A co jakby pewnego razu to się nie skończyło tylko na samookaleczeniu?
Chłopak się do mnie przytulił i zaczął płakać jeszcze bardziej.
- J-ja wiem, że jestem zwykłym ścierwem, które nie zasługuje na nic co dobre, ale proszę cię, nie zostawiaj mnie. Kocham cię ponad życie. I wiem, że na ciebie nie zasługuję, bo powinieneś być z osobą, która nie byłaby tak pojebana jak ja, która by nie miała tylu chorób, ani jakiś zasranych zaburzeń psychicznych, tylu problemów... Proszę, zostań ze mną. Ja bez ciebie nie mogę żyć.. - zaniósł się płaczem, resztę słów bełkocząc niezrozumiale pod nosem.
Objąłem go ramionami, chowając jego drobną posturę pod nimi. Samemu chciało mi się płakać na jego słowa. To jak siebie nazywał było samo w sobie okropne... Ale nie mogłem się rozklejać, musiałem być silny i mu pomóc za wszelką cenę. Chciałem, żeby wiedział, że go nie zostawię, bo go kochałem.
- Kochanie... - wyszeptałem mu cicho do ucha, gładząc go uspokajająco po plecach. On wciąż szlochał w zagłębieniu mojej szyi. - Ja ciebie też bardzo mocno kocham, wiesz? A osób, które się kocha, nie zostawia się, mimo wszystko. Wiem, że jest ci bardzo ciężko, chociaż co ja mogę wiedzieć, przecież nie jestem tobą.. Ale chcę ci pomóc, już nie jako przyjaciel, a druga połówka. Nie pozwolę na to, żeby twoje śliczne rączki były tak brzydko przyozdobione, żeby z twoich ust leciały tak okrutne słowa, żeby z twoich cudownych, migdałowych oczu wydobywały się łzy smutku. Tak jak do tej pory będę blisko ciebie, a nawet jeszcze bliżej. Kocham cię, YoonGi jak jakiś wariat - uśmiechnąłem się na własne słowa. - Ale wiesz, że musisz być ze mną szczery, prawda? Na tym polega związek - na szczerości. Jeżeli masz siłę to powiedz mi dlaczego to zrobiłeś i dlaczego ostatnio uciekałeś z dormu, a tym samym również ode mnie. Nie musisz patrzeć mi w twarz. Możesz wciąż płakać w moje ramię, bo wiem, że tego potrzebujesz. Jestem blisko ciebie, jestem cały twój, już nawet oznaczony... Ale jeżeli nie chcesz teraz tego mówić to przemilczmy to i wróćmy do tego jutro. Musi ci być ciężko, jestem tego świadomy... - próbowałem grać silnego, ale łzy coraz bardziej cisnęły mi się na oczy.
Przytuliłem go bardziej, gładząc po głowie i po plecach. Chciałem, żeby w moich objęciach czuł się bezpiecznie, żeby wiedział, że go nie zostawię...
[YoonGi] Kiedy usłyszałem jego słowa rozryczałem się jeszcze bardziej, ale moje serce było już spokojniejsze. NamJoon był naprawdę wspaniałym człowiekiem. Inny by mnie zostawił, inny by mnie odrzucił... Ale on nie był tym "inny", był moim Joonnim, bez którego życia sobie nie wyobrażałem. Był zawsze dla mnie delikatny, zawsze mnie wysłuchał, pocieszył, zawsze dotrzymywał obietnic. To dlatego się w nim zakochałem, bo jako jedyny mnie rozumiał i troszczył się o mnie. Ale bałem się wyznać mu, że darzę go większym uczuciem, bojąc się, że go stracę na zawsze, że mnie wyśmieje... Byłem głupi myśląc tak. Pewnie by ze mną na spokojnie o tym porozmawiał, ale ja wolałem od niego uciekać. Uciekałem już od dłuższego czasu, kiedy to uczucie rosło w siłę. Zachowywałem się inaczej, unikałem... A wszystko to z mojej głupoty. On musiał się pewnie o mnie martwić, może nawet obwiniać, że to on zrobił coś źle...
- Nam... J-ja chcę patrzeć ci prosto w twarz... Mówią, że oczy są odzwierciedleniem duszy, co też się zgadza, bo patrząc w twoje oczy, wiem jaką osobą jesteś... Chcę, żebyś wiedział, że to co mówię jest prawdą... - oderwałem się od jego ramienia.
Jego koszulka była mokra od moich łez, ale ten się tym nie przejmował. Patrzał tylko i wyłącznie na mnie. Otarł mi lecące wciąż łzy. Ciągle mnie gładził, cicho powtarzając, żebym już nie płakał, bo jest przy mnie.
Złapałem jego dłoń, którą wycierał słone łzy i otuliłem ją własnymi, drobnymi dłońmi. Pogładziłem jej wierzch - miał miękką skórę. Jego żyły na dłoniach były widoczne i wyczuwalne.
Wypuściłem ciężko powietrze ustami i dałem sobie chwilę na zebranie wszystkich myśli. Kiedy już to zrobiłem, zacząłem mówić mu, że koszmary z przeszłości ciągle mnie dręczą, że nie mogę spać spokojnie, że te wszystkie choroby wracają, że znów się katuję nic nie jedząc. Powiedziałem też, że pokółciłem się z rodzicami o jakąś cholerną drobnostkę. Powiedziałem też o moim uczuciu jakim go darzyłem, i że było mi coraz ciężej to ukrywać, więc po prostu go unikałem. Wytłumaczyłem, że to wszystko tak na mnie spadło, skumulowało się i nie mogłem już wytrzymać, dlatego się pociąłem. Zdradziłem, że myślałem też o śmierci jako dobrym wyjściu z tego wszystkiego. Oczywiście poryczałem się kilkukrotnie, ale za każdym razem chłopak mnie przytulał, mówiąc kojące słówka. Sam również się popłakał, szybko wycierając swoje łzy. Wiedziałem, że chciał grać silnego, ale w tej sytuacji chyba się nie dało. To było zbyt ciężkie dla nas obu.
[NamJoon] Kiedy chłopak to wszystko mówił łzy, które mi się cisnęły, same się wydobyły spod moich powiek. Już się nawet nie powstrzymywałem, bo wiedziałem, że to będzie bezcelowe. Musiałem się zająć moim ukochanym. Było gorzej, niż myślałem. Potrzeba mu była natychmiastowa pomoc.
- Nam, proszę, nie zostawiaj mnie... Odezwij się... - powiedział cicho, ściskając mocniej moją koszulkę, kiedy ja nic nie mówiłem.
- Nie zostawię cię, skarbie - ucałowałem go delikatnie w usta, na co ten przestał zanosić się płaczem. Pojedyncze łzy jeszcze błądziły po policzkach. - Potrzebna jest ci pomoc...
- N-nie, jesteś potrzebny ty, Joonnie... - pogładził mnie po poliku, wycierając rękawem moje łzy. Pokręciłem przecząco głową i spojrzałem mu w oczy.
- Potrzebna jest ci pomoc specjalisty, ja samym byciem nic nie zrobię, YoonGi...
- N-nie wyślesz mnie do psychiatry! - uniósł się i zaczął wiercić niespokojnie. - N-nigdzie nie pójdę! Zamkną mnie w psychiatryku z ludźmi, którzy mają naprawdę coś nie tak z łbem! Będą mnie tam faszerować tymi wszystkimi lekarstwami i doprowadzą do tego, że naprawdę zwariuję! M-mówiłeś, że mnie kochasz! - przytuliłem go mocno do siebie, kiedy zaczął panikować.
- Źle to odebrałeś, skarbie... - powiedziałem mu cicho do ucha, a ten się trochę uspokoił. - Wiesz, kiedy wyszedłem z undergroundu było mi strasznie ciężko przez falę nienawiści jaka na mnie w tamtym czasie spłynęła. W tych trudnych chwilach zwróciłem się o pomoc do pewnej kobiety. Wtedy jeszcze zaczynała swoją karierę pani psycholog. Bardzo mi wtedy pomogła. Mam do niej wielkie zaufanie i jestem pewien, że nigdzie by nie zgłosiła tego bez jakiejkolwiek zgody. Proszę, pójdź do niej, ona ci pomoże... Jest naprawdę cudowną kobietą z wielką chęcią i zapałem do niesienia pomocy... Pójdę tam z tobą... Proszę, zrozum, że potrzebujesz takiej rozmowy... - wszystko to szeptałem mu do ucha. Myślałem, że to w jakiś sposób zadziała, złagodzi te wszystkie słowa.
- Boję się... NamJoon, ja się boję... - wtulił się we mnie, obejmując mnie w pasie i chowając ponownie głowę w zagłębieniu mojej szyi.
Wypuściłem ciężko powietrze i pogładziłem go po wilgotnych włosach. Faktycznie trząsł się, jakby naprawdę się bał.
- Czego się boisz, kiedy jestem blisko? Kiedy jesteś przy mnie nikt nie może cię zranić, powiedzieć złych słów. Jesteś ze mną bezpieczny, nie pozwolę, żeby działa ci się krzywda. Kocham cię, YoonGi...
[YoonGi] Serce biło mi znów jakbym wypił z co najmniej dziesięć kaw naraz. Pierwszy raz czułem się tak bezpiecznie, nie myśląc już o tych wszystkich złych rzeczach. Bałem się strasznie pójść do tej kobiety, o której mówił. Zawsze unikałem lekarzy, którzy z każdego potrafili zrobić wariata.
- Pójdę tam, jeśli pójdziesz tam ze mną... - powiedziałem cicho.
- Cieszę się, Hyung. Później zabiorę cię w jakieś przyjemniejsze miejsce, dobrze? Może jakaś dobra kawiarnia? Hmm, w sumie trochę inaczej wyobrażałem sobie pierwszą randkę... - cicho się zaśmiałem na słowa chłopaka. Odkleiłem się od niego i patrząc na niego, uśmiechnąłem się.
- G-głupek.. To może być wspólne wyjście. Na randkę możesz mnie zabrać w innym terminie - ucałowałem jego pełne, różane usta.
Poczułem jak chłopak się uśmiecha na mój gest.
- Jesteś strasznie zmienny - zaśmiał się cicho, przeczesując moje włosy.
- Jak kobieta - uśmiechnąłem się, przejeżdżając kciukiem po jego ustach. - W sumie chyba wylądowałem na tej pozycji w związku, więc się dostosowuje - pstryknąłem go w nos.
- N-nie mów tak! Kocham cię takiego jakim jesteś, do niczego nie musisz się dostosowywać... Jesteś mężczyzną, więc nie mów takich rzeczy!
- Ale nawet tak wyglądam... - nie pozwolił mi dokończyć, bo przywarł do moich ust.
Oddałem pieszczotę, przymykając oczy. Doprowadzał mnie do szaleństwa za każdym razem, kiedy tak robił. Nie ważne, że jeszcze chwilę temu chciało mi się ryczeć, chciałem uciekać. Liczyła się ta chwila, ten pocałunek, nic prócz tego.
Mruknąłem niezadowolony, kiedy chłopak przestał mnie całować. Spojrzałem na niego z wyrzutem.
- Musimy opatrzyć ci te rany zanim wda się jakieś zakażenie - wytłumaczył szybko, wstając z moich ud. Popatrzałem na niego z grymasem, kiedy podszedł bliżej drzwi.
- Nie zostawiaj mnie...- podszedłem do niego i przytuliłem go od tyłu. Byłem niższy, więc moja głowa znalazła swoje miejsce między łopatkami chłopaka. Stanąłem na palcach i ucałowałem go szybko w ucho na co ten się wzdrygnął.
- Zaraz wrócę. Pójdę tylko po apteczkę i wodę utlenioną - wytłumaczył, a ja się skrzywiłem. Odwrócił się w moją stronę i ucałował w czoło. - Nie rób takiej miny. Jak tego nie przemyjemy może się to popabrać i dopiero będzie boleć! Połóż się i poczekaj na mnie - mruknąłem niezadowolony i popatrzałem jak chłopak wychodzi z pomieszczenia. Wypuściłem ciężko powietrze i zrobiłem to co rozkazał mi chłopak.
[NamJoon] Pokierowałem się w miejsce, gdzie mieliśmy schowaną apteczkę. W międzyczasie wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do pani psycholog. Wiedziałem, że mnie zabije, bo dochodziła powoli trzecia w nocy.
- Halo? - usłyszałem po dłuższym czasie zaspany głos kobiety. - NamJoon, coś się stało, że dzwonisz w środku nocy? - spytała zmartwiona.
- Noona, przepraszam, że cię budzę, ale bałem się, że rano bym już się nie dodzwonił...
- A o co chodzi? Coś poważnego, tak?
- Mhm, mam dla ciebie pacjenta, który bardzo potrzebuje pomocy. Wiem, że jesteś w tym najlepsza i że mu pomożesz...
- Przestań już słodzić - zaśmiała się. - Opowiedz mi coś trochę o moim nowym pacjencie - ziewnęła.
Opowiedziałem w wielkim skrócie o co chodzi i jak wygląda sprawa. Wiedziałem, że jest strasznie późno i cieszyłem się, że chciała mnie wysłuchać mimo wszystko. Była naprawdę cudowną kobietą i równocześnie przyjaciółką.
- Zajmę się nim, nie ma sprawy. Przyjdź z nim jutro o dwunastej do mnie, do gabinetu. Pomogę mu, będzie w dobrych rękach, więc niczym się nie przejmuj i idź już spać. Jest strasznie późno, będziesz zmęczony! I za tę pobudkę w środku nocy wisisz mi ogromną kawę, panie Kim - zachichotała do słuchawki.
- Mogę nawet dorzucić do tego ciasto, pani doktor - uśmiechnąłem się pod nosem. - Dziękuję, że mnie wysłuchałaś, i że się nim zajmiesz. To dla mnie naprawdę ważne... Przepraszam jeszcze raz, że cię obudziłem. Śpij dobrze! Jak przyjdę dostaniesz swoją kawę i ciasto - usłyszałem, jak kobieta ponownie się śmieje.
- Pamiętaj, podwójna Latte i ciasto bananowe! Inaczej będę zła i będę gryźć!
- Połknij od razu w całości, będziesz miała z głowy jednego natrętnego - prychnąłem. - Dobranoc, Noona! - pożegnałem się i rozłączyłem.
Wstąpiłem jeszcze do kuchni i nalałem do szklanki trochę soku dla starszego. Wróciłem do pokoju, gdzie starszy siedział grzecznie na moim łóżku.
[YoonGi] Uśmiechnąłem się, kiedy lider w końcu wrócił. Postawił szklankę z jakimś napojem na szafce tuż obok łóżka i kucnął przede mną z niebieskim pudełeczkiem. Wiedziałem, że będzie chciał się zająć moimi ranami, więc od razu podwinąłem rękawy.
- Umówiłem cię już na wizytę z panią psycholog. Mamy być u niej o dwunastej - powiedział, nalewając trochę wody utlenionej na wacik, a później przykładając do mojej ręki. Syknąłem z bólu.
- J-jak to? Jest środek nocy... - powiedziałem, zagryzając wargę. Cholernie piekło.
- Znajomości - zaśmiał się pod nosem, a ja ponownie syknąłem z bólu.
- Boli... - powiedziałem skruszony.
- Pocałować? - zaśmiał się, a ja pokiwałem głową.
Przyparł do moich ust na niedługą chwilę i wrócił do opatrywania ran. Kiedy wszystko już oczyścił owinął bandażem zwieńczył opatrunek kokardką.
- Załatwię ci zwolnienie dopóki wszystko się nie zagoi - poczochrał mnie po włosach i wstał, zamykając apteczkę. Odłożył ją gdzieś na bok i podał mi wcześniej przyniesioną szklankę.
- Napij się - uśmiechnął się. - Zaraz musimy kłaść się spać. Jest późno i jak na jedną noc było dużo wrażeń...
Pokiwałem głową i odłożyłem pustą szklankę na bok, ciągnąc w swoją stronę chłopaka. Objąłem go w talii i się do niego przytuliłem. Ten czule pogłaskał mnie po głowie, zaraz po tym ją ucałował. Czułem jak rumieniec wkrada mi się na poliki. Chłopak zgasił światło i w pokoju zapanowała ciemność. Jedyne oświetlenie jakie w tamtej chwili było to księżyc, który dość mocno świecił, bo był w pełni. Lider położył się tuż obok mnie na łóżku i przyciągnął mnie do siebie, okrywając nas szczelnie kołdrą. Ja wygodnie się ułożyłem i wtuliłem w niego. Pocałowałem go jeszcze raz. Chłopak cały czas głaskał mnie po głowie co mnie niebiańsko uspakajało. Szybko tym sposobem usnąłem - w ramionach ukochanego, z rumieńcem na twarzy.
[NamJoon] Obudziłem się rano, koło dziewiątej. YoonGi tak uroczo spał, że nie byłem w stanie go obudzić, więc dałem mu jeszcze pospać. Okryłem go kołdrą i wyszedłem z pokoju. Załatwiłem swoje sprawy czysto fizjologiczne i pokierowałem się do kuchni, zrobić jakieś śniadanie. Wziąłem z lodówki niezbędne mi składniki, a kiedy zamknąłem lodówkę prawie co nie zszedłem na zawał. Stał za nimi SeokJin z założonymi rękoma na klatce piersiowej.
- Śniadanie jest o dziesiątej, nic się nie zmieniło - uśmiechnął się, patrząc na moją przerażoną minę.
- Chciałem uszykować śniadanie dla YoonGiego. Dzisiaj musimy razem wyjść na miasto...
- Randka? - zapytał z uśmiechem i wziął ode mnie to co wziąłem z lodówki.
- C-co? Nie! - zaprzeczyłem szybko.
- Spokojnie, nie musisz się tak stresować - zaśmiał się. - Ja o wszystkim wiem - puścił mi oczko, a mi zrobiło się ciepło.
- A-ale to nie tak, Hyung! Idziemy do lekarza...
- Lekarza? YoonGi jest chory? - zapytał zmartwiony, a ja pokręciłem głową.
- Do psychologa...
- Ahh, rozumiem... Faktycznie, przyda mu się rozmowa ze specjalistą. Zabierasz go do tej ładnej pani psycholog, którą poznałeś jeszcze przed debiutem? - uśmiechnął się wrednie.
- Może, phy - prychnąłem.
- Nie obrażaj się - złapał mnie za ramię. - Pomogę zrobić ci śniadanie dla twojego kochasia - pstryknął mnie w ucho. - A jak się bawiliście w nocy?
- A co cię to tak interesuje, co? - zaśmiałem się.
- Nic, ciekawy tylko jestem, czy dobrze spędziliście noc - zachichotał.
Przypominając sobie nasze drobne pieszczoty, mały rumieniec wskoczył mi na poliki.
- Oho, czyli coś się działo - starszy dotknął mojego polika palcem, a ja się od niego odwróciłem.
- J-ja ci do łóżka nie wchodzę! - odparłem, upijając łyka wody.
- Ah, z wami! Zróbmy lepiej to śniadanie dla niego!
Tak jak najstarszy powiedział zrobiliśmy śniadanie dla YoonGiego. Zaparzyłem mu gorącej kawy, którą z rana lubił pijać. Wszystko ustawiłem na specjalnej tacy i zaniosłem do mojego pokoju, gdzie chłopak jeszcze spał. Tackę odłożyłem na szklany stolik. Podszedłem do łóżka i ściągnąłem kołdrę z chłopaka. Ten zamruczał niezadowolony. Usiadłem delikatnie na jego podbrzuszu i zmierzwiłem jego nieuczesane, blond włosy.
- Dzień dobry, skarbie - powiedziałem, nachylając się do jego ucha.
Ten ponownie coś mruknął niezrozumiale pod nosem. Dopiero, kiedy go ucałowałem ocknął się.
[YoonGi] Spałem, kiedy nagle zostałem zaatakowany. Mruknąłem coś tylko, nie mając siły na więcej. Otworzyłem oczy dopiero wtedy, kiedy poczułem miękkie usta na swoich. Nieprzytomny oddałem pocałunek. Chłopak zaśmiał się.
- Śniadanie już na ciebie czeka, leniuchu - pstryknął mnie w nos, a ja się za niego złapałem.
- T- to już dziesiąta? - zapytałem, podnosząc się do pionu.
- Nie, jest 9:39, a ty masz specjalnie śniadanie - ucałował mnie w czoło i wstał ze mnie.
Wskazał palcem na stolik, na którym stała tacka z przyszykowanym jedzeniem. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Zrobiłeś dla mnie śniadanie~? - zapytałem uroczym głosem.
- Z drobną pomocą Jina - zaśmiał się. - Zjedz ładnie, musisz mieć siły na dzisiaj!
- A zjesz ze mną~? - utrzymywałem ten sam słodki głos.
- Głupek - ponownie się zaśmiał. - A może jeszcze nakarmić mam?
- Mhm - uśmiechnąłem się i przekręciłem głowę w bok.
- Aish z tobą... - uśmiechnął się i położył tackę z jedzeniem na łóżku, sam na nim usiadł.
Usiadłem bokiem chłopakowi na udach i ucałowałem go w policzek. Wziąłem jedną z przygotowanych kanapek i przystawiłem do ust Nama.
- To ja chyba miałem cię karmić - zachichotał, a ja razem z nim.
- Jeeedz - pstryknąłem go w nos, a ten go uroczo zmarszczył.
Ugryzł podstawioną kanapkę i wziął ją ode mnie. Sam zaczął mnie dokarmiać. Śniadanie nigdy wcześniej nie smakowało tak dobrze jak w tamtej chwili. W końcu nie myślałem, żeby uciec od jedzenia i spokojnie jadłem. Wiedziałem, że czeka mnie jeszcze trudna rozmowa z panią psycholog, więc chciałem chociaż dobrze spędzić poranek z ukochanym. Bałem się tej rozmowy, ale chłopak upewniał mnie, że to mi pomoże, więc w to wierzyłem. Chciałem wierzyć w każde jego słowo, które wypowiadał. Chciałem trwać przy jego boku jak najdłużej było tylko możliwe.
- Skarbie, ja będę musiał się wykąpać. W tym czasie możesz się już powoli ubierać - powiedział odstawiając mój pusty kubek po kawie.
- A mogę ubrać jakąś z twoich bluz? Nie chce mi się iść na górę i konfrontować się z Jiminem w moim pokoju...
- Nie utopisz się? Jesteś drobniejszy, więc mogą być o wiele za duże...
- Wiesz, że lubię chodzić w za dużych bluzach - ucałowałem go szybko i podszedłem do jego szafy.
Przejrzałem asortyment bluz, które posiadał lider - było ich dość sporo, w każdym możliwym kolorze. Moje bluzy były w większości czarne, a on najwidoczniej się nie ograniczał do jednego koloru. Wybrałem cudowną, ciemnobordową bluzę z jakimś nadrukowanym napisem. Wtuliłem się w wybraną bluzę - pachniała jego perfumami.
- Chcę tą! - powiedziałem zadowolony.
- Dobrze - uśmiechnął się i podszedł do mnie. - Ja wrócę za niedługo, dobrze? - nie zdążyłem odpowiedzieć, bo mnie pocałował, a miałem niebywałą słabość do jego ust.
Oddałem pocałunek, stając delikatnie na palcach, ściskając w dłoniach ciemnobordowy materiał.
Chłopak pogładził mnie po policzku i spojrzał mi w oczy. Wziął swoje ubrania i zniknął za drzwiami. Uśmiechnąłem się pod nosem i ściągając swoją bluzę, założyłem jego. Faktycznie, topiłem się w niej - rękawy były przydługie, a sama bluza sięgała mi do połowy uda. Wtuliłem się w nią, rzucając się na łóżko lidera. Schowałem w niej twarz i zaciągnąłem się zapachem tych cudownych perfum. Uwielbiałem ten zapach. Tak samo jak chłopaka. Mojego chłopaka.
[NamJoon] Rozebrałem się i wziąłem letni prysznic. Ubrałem się w świeże ubrania, ułożyłem włosy, które były w nieładzie i ogarniając po sobie łazienkę, wróciłem do pokoju. Znalazłem tam YoonGiego, który wtulał się w moją bluzę. Cicho się zaśmiałem na ten widok. Był strasznie uroczy.
- Aż tak bardzo ci się spodobała? - odłożyłem swoje ubrania gdzieś na bok i usiadłem obok chłopaka na łóżku.
- Mmm - mruknął. - Pachnie tobą~
- Aish!- pogładziłem go po włosach, a ten złapał mnie za rękę i ucałował w zewnętrzną stronę nadgarstka, przez co przeszedł mnie miły dreszcz po plecach.
- Masz dużo wrażliwych punktów - uśmiechnął się pod nosem.
- Jeszcze o wielu nie wiesz - przegryzłem wargę.
Chłopak podniósł się do pionu i zbliżył się do mojego ucha.
- Odkryję je wszystkie - szepnął cicho i musnął mnie w ucho.
Po raz kolejny ciarki mnie przeszły. Motyle w brzuchu ponownie się ocknęły i swoimi skrzydełkami drażniły mnie w podbrzuszu.
Objąłem chłopaka w talii i przyciągnąłem do siebie. Posadziłem go sobie wygodnie na udach, przodem do siebie. Objąłem jego policzek i przybliżając się do niego, pocałowałem jego malinowe usta. Drugą ręką zjechałem na szyję, dotykając śladu, który w nocy zdążyłem zostawić na jego alabastrowej skórze. Chłopak wzdrygnął się na mój dotyk. Złapałem zębami jego dolną wargę, patrząc mu prosto w jego czarne, świecące oczy. Uśmiechnąłem się pod nosem, wiedziałem, że chłopak lubił się ze mną droczyć takimi gestami. Przejechałem po jego odsłoniętej szyi, muskając ją delikatnie opuszkami palców. Ten przymrużył oczy i przegryzł wargę, cicho pomrukując. Był naprawdę uroczy. Drugą ręką, podwinąłem trochę bordowy materiał z tyłu i włożyłem pod nią rękę. Dotknąłem jego pleców, a ten podskoczył.
- J-joonnie... m-masz zimną dłoń... - zaczął się wiercić.
- Zimną? - zaśmiałem się. - A może to twój wrażliwy punkt, hm? - wrednie się uśmiechnąłem, kiedy chłopak nie odpowiedział.
Sunąłem wzdłuż jego kręgosłupa, a ten się we mnie wtulił. Pomrukiwał, raz nawet cicho jęknął. Miałem pewnego rodzaju satysfakcję.
Kiedy pobawiłem się jego plecami, wyciągnąłem swoją dłoń i pogładziłem go po głowie.
- Będziemy musieli się zbierać. Musimy jeszcze pojechać do kawiarni - chłopak na mnie spojrzał. Miał czerwoną twarz.
- A-ale mieliśmy jechać do kawiarni po wizycie u tej pani...
- Tak zrobimy - uśmiechnąłem się, a ten spojrzał na mnie zdezorientowany. - Wiszę pewnej osobie kawę i ciasto, dlatego - wytłumaczyłem szybko i pocałowałem go w policzek.
Ten pokiwał głową na znak, że rozumie. Wstał z moich ud i poprawił bluzę. Chwycił mnie za rękę.
- No to chodźmy - powiedział nieśmiało i splótł nasze palce.
[YoonGi] Usiadłem na miejscu pasażera, tuż obok NamJoona, który był kierowcą. Miałem cholernie gorącą twarz przez to, że chłopak postanowił się mną trochę pobawić. Kochałem go drażnić, ale on oddawał z podwójną siłą. W sumie nie przeszkadzało mi to, bo dawało to dużo przyjemności. Chłopak wiedział gdzie dotykać i w jaki sposób, żeby doprowadzić mnie do kompletnego szaleństwa. Wiedziałem, że miał z tego ogromną satysfakcję, kiedy patrzył na moją twarz, która kolorem przypominała dorodnego pomidora, bo przegryzał wargę za każdym razem.
- T-to wszystko przez ciebie... - mruknąłem, chowając się w za dużej bluzie.
- Mogłeś nie zaczynać - zaśmiał się, patrząc prosto na drogę.
- J-ja nic takiego nie zrobiłem!
- Yhym, wcale - prychnął pod nosem.
Podkręciłem muzykę, która leciała w radiu i oparłem głowę o szybę. Bałem się spotkania z psychologiem, że jednak wyślą mnie do wariatkowa, czy innego gówna. Spojrzałem kątem oka na NamJoona i uspokoiłem swoje myśli przypominając sobie jego słowa. Wiedziałem, że mówił prawdę i tego się trzymałem.
- Zaraz wrócę - uśmiechnął się do mnie, kiedy samochód się zatrzymał.
- Pójdę z tobą!
- Nie, zostań w samochodzie. Wrócę za pięć minut - pocałował mnie i wyszedł z pojazdu. Ja posłusznie zostałem. Nie chciałem się mu sprzeciwiać i robić na złość, więc robiłem to co mi kazał. Wyciągnąłem swój telefon i zacząłem przeglądać coś w Internecie. Nim zauważyłem chłopak był z powrotem.
- Siedem minut, kłamco!
- Wynagrodzę ci to - zachichotał.
W ręku miał spory kubek z kawą, w drugiej - jakieś pudełeczko, pewnie ze wcześniej wspomnianym ciastem. Wziąłem to od niego.
- Przegrałeś jakiś zakład, czy co?
- Nie, to jest wynagrodzenie dla drugiej osoby - wytłumaczył.
- Podpadasz wielu osobom - zachichotałem cicho.
Ten tylko prychnął pod nosem i ponownie odpalił auto, kierując je w nieznane. Jechaliśmy w ciszy - no może nie do końca, bo radio grało całą drogę, aż do naszego celu jakim był budynek jakiejś przychodni. Chłopak wziął ode mnie to co kupił i poprowadził mnie za sobą. Weszliśmy po schodach na pierwsze piętro, kierując się pod salę z numerkiem dwanaście. Na drzwiach było napisane dr Lee YooNa. Nam kazał mi usiąść na jednym z krzesełek tam ustawionych. Sam podszedł do drzwi i do nich zapukał. Złapał za klamkę w celu ich otworzenia, ale były zamknięte. Obrócił się w moją stronę.
- Pewnie zaraz przyjdzie - uśmiechnął się. - Nie stresuj się tylko, ona naprawdę nie gryzie.
- Nie gryzie, ale połyka w całości - usłyszałem kobiecy, melodyjny głos.
Obróciłem się, a moim oczom ukazała się niezbyt wysoka kobieta w białym kitlu. Miała czarne, długie włosy z prostą grzywką, jasną cerę i usta pomalowane delikatną, różową pomadką. Miała uroczy uśmiech, a ukazała go, kiedy zobaczyła NamJoona. W ręku miała jakiś plik kartek. Podeszła do nas.
- Noona! - lider uściskał ją i pocałował w policzek.
Nie wiedziałem czemu, ale coś mnie ukłuło w okolicy serca. Zazdrość?
- Naprawdę kupiłeś dla mnie kawę i ciasto? - zaśmiała się, spoglądając na ręce chłopaka.
- Zgodnie z twoją instrukcją - Latte oraz ciasto bananowe! - powiedział dumnie.
- Głupek - pstryknęła go w nos. Spojrzała w moją stronę. - A to pewnie mój nowy pacjent, zgadza się? Min YoonGi? - uśmiechnęła się do mnie i wyciągnęła w moją stronę rękę. Wstałem z krzesełka i uścisnąłem jej dłoń, która była przyjemnie miękka i ciepła. - Jestem Lee YooNa i postaram ci się pomóc! - powiedziała entuzjastycznie. - NamJoon uogólnił mi całą sprawę w środku nocy, ale mam nadzieję, że ty mi wszystko ładnie opowiesz - ponownie się uśmiechnęła. Miała naprawdę miły, melodyjny głos. - Zapraszam cię do gabinetu, a ciebie, panie Kim poproszę o zostanie za drzwiami. Dziękuję za kawę - zachichotała i zaprosiła mnie do swojego gabinetu, otwierając go.
Pożegnałem się z ukochanym, który powtarzał, żebym się tylko nie stresował i że on będzie czekał na mnie. Wszedłem do pomieszczenia, gdzie tak jak w każdym gabinecie lekarskim panowała niebiańska biel. Zauważyłem na tablicy jakieś rysunki wykonane zapewne przez dzieci. Przy oknie stało niewielkich rozmiarów biurko, przed którym stały dwa krzesełka oraz szafa z przeszklonymi drzwiami. W pomieszczeniu znajdowało się łóżko miętowego koloru. Kobieta zamknęła drzwi i położyła plik kartek na biurku.
- Proszę, usiądź, rozgość się - uśmiechnęła się, patrząc na mnie. - Może chcesz jakiejś herbaty? - zaproponowała mi, kiedy zająłem miejsce naprzeciwko niej.
- N-nie, dziękuję... - delikatnie się uśmiechnąłem. To było miłe z jej strony.
- Nie musisz się krępować! Rozmowa jest lepsza, kiedy coś się przy niej popija. Jak nie herbatę to może kawy? Jeżeli pijasz z mlekiem to nie ma sprawy! Mam w zanadrzu nektar bananowy - uśmiechnęła się. - Zdradzę, że NamJoon nałogowo wypija u mnie herbatę z owoców leśnych, które często piją ją u mnie dzieci - zaśmiała się uroczo.
Nie mogłem się powstrzymać i również się zaśmiałem.
- To co chcesz do picia?
- J-ja naprawdę dziękuję!
- Ah, jaki uparty! Naleję ci chociaż tego nektaru, bo sama nie będę popijać kawy! - wstała i zaczęła nalewać do szklanki wspomniany napój. - Banany dobrze działają na potencję - puściła mi oczko, podając pełną szklankę.
Uśmiechnąłem się pod nosem na jej słowa. Tak jak mówił Nam - była cudowną kobietą, wokół, której roznosiła się aura niezwykłego dobra.
- Podzielę się jeszcze moim ciastem, bo ten głupek niczego mi nie pożałował - powiedziała zaglądając do pudełka. Wyjęła je i rozdzieliła na dwa talerzyki.
- I nie ma kręcenia głową, że nie chcesz! Masz zjeść i wypić, bo będę później obrażona!
- Dobrze, pani doktor!
- Co tak oficjalnie? YooNa jestem!
- YoonGi - uśmiechnąłem się.
Po rozluźniającym wstępie przeszliśmy jednak do sedna, w którym znalazłem się oto w tamtym miejscu. Kobieta kazała mi swobodnie mówić, więc tak zrobiłem. Powiedziałem jej wszystko co w nocy powiedziałem NamJoonowi. Ta wysłuchiwała każde moje słowo - nic nie notowała. Skupiała się, dopytywała i upominała, żebym pił sok, który miałem w szklance. O dziwo się nie popłakałem, kiedy to wszystko mówiłem. Nie wiem czemu, ale nie czułem potrzeby wylewania łez - to przez tą kobietę. Mówiła bardzo spokojnym głosem, a kiedy skończyłem swój wywód na temat mojego posranego życia, zaczęła swój cudowny wykład. Słuchałem jej jak zaczarowany - mówiła bardzo mądrze, nie wywyższając się przy tym. W międzyczasie nakrzyczała na mnie, żebym jadł ciasto, którym się ze mną podzieliła, więc tak zrobiłem. Coraz bardziej się utwierdzałem w przekonaniu, że jest naprawdę przecudowną osobą.
[NamJoon] Siedziałem na korytarzu dobre półtorej godziny. Martwiłem się cholernie o YoonGiego. Bałem się, że się zamknie i nie otworzy przed nią, że będzie cały czas płakał z bezsilności...
Drzwi w końcu się otworzyły, a w nich stanął zadowolony Yoon. Przytulił się do mnie, a ja spojrzałem na niego zdziwiony. Nigdy nie widziałem tak zadowolonej osoby, która wychodziła od psychologa...
- Nam, mogę cię poprosić na chwilkę? - uśmiechnęła się do mnie dziewczyna.
Chłopak mnie wypuścił z objęć, a ja wszedłem do jej gabinetu, zamykając za sobą drzwi.
- Jest w bardzo trudnej sytuacji. Pokazywał mi te okaleczenia... - wypuściła ciężko powietrze. - Wiem, że by przydał się psychiatra, bo to zaburzenie na tej podstawie, ale odmówił, więc na to przystałam. Zdradził, że jesteście razem, czego wam gratuluję - uśmiechnęła się. - Proszę, zajmij się nim, potrzebuje opieki i miłości drugiej osoby. Jest bardzo skrzywdzony przez życie. Mam nadzieję, że dasz mu to co najlpesze w życiu i pokażesz, że nie jest takie złe, że warto żyć, bo w końcu ma dla kogo. Będę wam kibicować! Trzymam za was bardzo mocno kciuki, to naprawdę dobra osoba, tylko bardzo zamknięta w sobie. W razie czego będę do waszej dyspozycji. Wiesz, że z chęcią pomogę - złapała mnie za ramię. - Idź teraz do niego i go wycałuj, wyprzytulaj! Zjadł i wypił trochę bananów, więc wiesz... nie zmarnuj tego - zaśmiała się.
- Noona! - spaliłem buraka.
- Głupek - pstryknęła mnie w nos. - Dzwoń do mnie, ale nie w środku nocy, dobrze?
- Jako lekarz kazałaś dzwonić do siebie, kiedy tylko chcę! - wypomniałem jej słowa.
- A z tobą naprawdę jak z dzieckiem... A idź mi już stąd - otworzyła drzwi i mnie wypchnęła. - YoonGi, w razie czego ja ciągle jestem, już wiesz gdzie mnie szukać! - uśmiechnęła się do chłopaka. - Udanego popołudnia panowie! Ja wracam do pracy - puściła nam oczko i zniknęła za drzwiami swojego gabinetu.
Prychnąłem pod nosem i objąłem ukochanego w pasie, całując go szybko.
- Jak było?
- Mmm, dobrze - uśmiechnął się.
- Mam czuć się zazdrosny?
- To nie ja ją pocałowałem w policzek~
- W POLICZEK! - wybroniłem się. - Na przywitanie!
- No dobrze, dobrze - zachichotał.
- To co? Kawiarnia?
- A może herbaciarnia? Słyszałem, że lubisz popijać herbatkę z owoców leśnych~
- Obgadywaliście mnie!?
- Mooożee~ - uśmiechnął się wrednie i ucałował mnie w policzek. - Chodźmy do tej kawiarni!
- Aish z tobą - zaśmiałem się.
Poprowadziłem go do samochodu i pojechałem na drugi koniec Seulu do jednej z lepszych kawiarni w stolicy. Spędziliśmy tam dobrze czas, popijając kawę spod ręki najlepszych baristów. Później chwilę przeszliśmy się po parku i niespiesznie wróciliśmy do dormu.
~[trzy miesiące później]~
[YoonGi] Co jakiś czas chodziłem na wizyty do pani psycholog. Zaprzyjaźniłem się z nią, a ona mi pomagała i doradzała w różnych życiowych sprawach, jako osoba doświadczona. Nam ciągle mną się opiekował, zwracał na mnie całą swoją uwagę. Doceniałem, że tak robił, ale jednocześnie wiedziałem jakie to musi być dla niego uciążliwe. Nie chciałem, żeby tak to wyglądało, żeby przeze mnie czuł się obciążony. Chciałem, żeby w końcu przestał się o mnie martwić - przecież wszystko już powoli się normowało. Ja przestałem mieć złe myśli, a rany dawno zdążyły się zagoić. Śladu po nich już nie było przez specjalne środki.
Nieśmiało wszedłem do pokoju lidera. Miałem na sobie tylko za dużą bluzę, sięgającą mi do połowy uda w kolorze jasnego różu, którą pożyczyłem od Jina oraz bieliznę pod nią z koronkowymi zdobieniami. Nam stał obrócony tyłem przy półce z płytami. Cicho zamknąłem drzwi, zakluczając je i podszedłem do chłopaka. Chciałem go przytulić, ale on w tym samym czasie zdążył się odwrócić.
- Matko, YoonGi, wystraszyłeś mnie... - wypuścił ciężko powietrze i spojrzał na mnie, uśmiechając się pod nosem. - Co ty masz na sobie?
- Bluzę~ - powiedziałem uroczo.
- A spodnie gdzie zgubiłeś? - zaśmiał się.
- Raczej nie będą mi teraz potrzebne - uśmiechnąłem się.
- W jakim sensie?
- Domyśl się - objąłem go na szyi i go ucałowałem.
Pociągnąłem go za sobą i przyparłem plecami do ściany, wciąż trzymając chłopaka, całując go. Ten zaczął oddawać moje pocałunki. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie, odciągając od chłodnej ściany.
Pogłębiłem pocałunki i wplotłem palce w jego włosy. Wsunąłem język do jego ust, a zaraz po tym poczułem jak ten dołącza swój. Mruknąłem cicho do jego ust, przymykając oczy.
Ten pociągnął mnie za sobą, siadając na łóżku. Usiadłem na jego udach i pchnąłem do na łóżku. Plecami wylądował na miękkiej pościeli. Uśmiechnąłem się wrednie.
[NamJoon] Byłem zdziwiony tym nagłym zachowaniem YoonGiego. Wylądowałem plecami na łóżku, a ten siedział mi na podbrzuszu z szerokim uśmiechem. Zaczął podwijać moją koszulkę do góry. Przegryzł wargę, spoglądając na odsłonięty kawałek mojego ciała.
- Jak chcesz możesz zdjąć ją całą.. - powiedziałem cicho i sam również przegryzłem wargę.
Chłopak z chęcią pozbył się ze mnie materiału, rzucając go gdzieś w bok, na ziemię. Pocałował mnie ponownie, a rękoma muskał mój tors. Zjeżdżał z pocałunkami coraz to niżej, dopieszczając moją szyję i przy okazji przyozdabiając ją malinkami. Zjechał niżej do linii sutków, które zaczął pieścić swoim językiem, delikatnie je czasami podgryzając. Jęknąłem przeciągle, zaciskając kołdrę w dłoniach. Zacząłem ciężej dyszeć.
Kiedy stwierdził, że wystarczająco dużo czasu poświęcił sutkom, pokierował się trochę dalej i dalej, aż dotarł do linii spodni. Zahaczał zaczepnie o pasek, który rozpiął. Zaraz po tym odpiął guzik i rozporek. Wsunął dwa palce pod rozpięte spodnie, a ja jęknąłem, kiedy poczułem je na swoim kroczu. Chłopakowi, chyba to sprawiało dużo satysfakcji, bo zaraz po tym cała dłoń się tam znalazła i zacisnęła na mojej męskości.
Przekręciłem się tak, że chłopak znalazł się pode mną. Patrzał na mnie zdezorientowany, a ja się uśmiechnąłem. Zacząłem go całować po odsłoniętych nogach, zostawiając tam kilka małych malinek. Podwinąłem pudrową bluzę, która idealnie komponowała się z jego bladą skórą. Przegryzłem wargę, kiedy zobaczyłem, że chłopak ma na sobie koronkową bieliznę.
- Wiedziałem, że ci się spodoba - zachichotał cicho.
Pokręciłem głową, uśmiechając się. Chłopak sam pozbył się z siebie bluzy. Ponownie przegryzł wargę. Jego skóra wydawała się być taka delikatna, jak on sam. Zacząłem muskać jego tors, dopieszczając jej każdy skrawek. Czułem jak chłopak wierci, mruczy i pojękuje z przyjemności.
[YoonGi] To w jaki sposób on mnie całował był niczym jak muśnięcie motyla - to było bardzo przyjemne, więc nie powstrzymywałem się, żeby to ukrywać. Doprowadzał mnie do szaleństwa.
Podniosłem się i zacząłem go brutalnie całować. Ręką powędrowałem do jego krocza, które tak bardzo mnie kusiło. Chciałem sprawić mu jak najwięcej przyjemności i odwdzięczyć się za to wszystko co dla mnie robił.
Chwiciłem go za ramiona i zmusiłem go do tego, żeby się położył. Zsunąłem z niego spodenki, wraz z bielizną. Widząc jego męskość zarumieniłem się. Chwyciłem go w dłoń i zbliżyłem swoją twarz. Ująłem go w usta i zacząłem jeździć głową w dół i w górę, dopieszczając jego męskość językiem. On zaczął jęczeć, chociaż się powstrzymywał. Pewnie nie chciał, żeby ktoś go usłyszał. Nawet jeśli to nikogo nie powinno obchodzić co robiliśmy. Byliśmy dorosłymi ludźmi.
Dopomagałem sobie ręką, chcąc dać mu jak najwięcej przyjemności. Poczerwieniał, kiedy nie mógł się kontrolować.
- YoonGi... s-starczy... - spojrzałem na niego i przestałem. Ten mnie ucałował brutalnie i zacisnął dłoń na koronkowym materiale przez co jęknąłem w jego usta.
- Możesz się pozbyć tego materiału i zrobić ze mną co tylko ci się podoba. Jestem twój~
- Proszę, nie zachowuj się jak... - spojrzał mi w oczy i zamknął usta.
- Dziwka? - moje kąciki ust uniosły się ku górze. - Myślałem, że to oglądanie filmów nie jest bezcelowe~ - przeczesałem jego włosy.
- Nie jesteś żadną dziwką YoonGi i nie zachowuj się tak. Jesteś moim skarbem, którym muszę się opiekować i obchodzić bardzo delikatnie...
- Jeśli chodzi o to... - zamknął mnie, składając pocałunek na moich ustach. Zawsze tak robił, kiedy według niego gadałem głupoty.
Położyłem się na plecach, odsuwając czarny materiał do połowy uda. Ten zsunął go do końca. Przegryzł wargę i przejechał dłonią po mojej męskości, a ja zacisnąłem dłonie w pięści. Przejechał dłonią po moim udzie, a ja automatycznie rozłożyłem nogi, wiedząc czego chce. Włożył we mnie palca, a łzy zebrały mi się w oczach z rozszarpującego mnie bólu. Nigdy tego nie robiłem, był to mój pierwszy raz... Chłopak mnie zaczął kojąco całować, przez co się rozluźniłem. Dałem mu znać, że może mnie przygotowywać. Dokładał kolejne palce, poruszając nimi. Kilka łez wydobyło się spod moich powiek, ale to było tylko chwilowe. Zaraz poczułem, że to naprawdę przyjemne i dałem znać chłopakowi, że może we mnie wejść. Pogłaskał mnie i dopytał, czy na pewno tego chcę, a ja pokiwałem głową. Wszedł we mnie, odczekał chwilę i zaczął rytmicznie poruszać biodrami. Oboje jęczeliśmy z rozkoszy jaką czuliśmy. Chłopak trafiał co jakiś czas w mój czuły punkt na co krzyczałem jeszcze bardziej, więc dopomagałem sobie poduszką. Było mi niebiańsko dobrze.
Nie wiem ile to wszystko trwało, ale w pewnym momencie oboje doszliśmy praktycznie w tym samym czasie. Chłopak opadł z sił, kładąc się tuż obok mnie. Ucałowałem go i otarłem jego spocone czoło.
- Byłeś wspaniały - skomplementowałem, całując go w usta.
Przykryłem nas kołdrą. Wtuliłem się w jego rozgrzane, nagie ciało. Czułem się tak dobrze jak nigdy dotąd...
- Kocham cię, YoonGi - ucałował mnie w czoło.
- Ja ciebie bardziej - uśmiechnąłem się, bawiąc jego włosami.
- Bardziej się nie da - przegryzł wargę, a ja pokręciłem głową.
- A właśnie, że da, uparciuchu - zaśmiałem się, pstrykając go w nos. - Wiem, że pewnie masz dużo pracy, ale poleżmy tak jeszcze trochę, dobrze? Jest mi tak wygodnie i dobrze.. - mruknąłem.
- Nie mam żadnej pracy, więc możesz tak leżeć - uśmiechnął się.
- Mm, to dobrze, podoba mi się to - zachichotałem i wtuliłem się jeszcze bardziej.
Nie wiem kiedy, ale zasnąłem. Zasnąłem w ramionach ukochanego, z wymalowanym szczęściem na twarzy i bolącym tyłkiem. Po raz pierwszy doznałem takiego uczucia, ale miałem nadzieję, że nie ostatni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro