Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nowa siła...

Pov.Alix
Usłyszałam budzik, a więc otworzyłam oczy... Wstałam i podeszłam do szafy, po mój mundurek. Ubrałam się, włosy związałam w dwa kucyki, normalnie jak u dziecka, na usta nałorzyłam różowy błyszczyk i pomalowałam rzęsy. Spakowałam plecak, wpakowałam strój Raimona i wziełam Cashmere. Zeszłam na dół, weszłam do jadalni i usiadłam, obok Nelly...

-Cześć Alix. Jak sie spało?- zapytała jedząc... Nie wiem co to, ale widzę mięso.

-Nawet dobrze...- wziełam do ręki jabłko i zaczełam jeść...- ale nie mam na nic sił. Już jutro powinnam TO dostać.- zaczeła się dusić, a więc jej pomogłam...

-Żal mi cię. Dobra, ja już pojadę.- wstała, wzieła plecak i wyszła z domu, do swojej limuzyny... Zjadłam swoje jabłko, napiłam się soku z pomarańczy, nakarmiłam Cashmere, ubrałam buty i poszłam do swojej limuzyny...

-Dzieńdobry Alix. Jak rozumiem do szkoły?- przywitał się ze mną Alan...

-Cześć i tak, tylko chciałabym wyjść po szkole do sklepu. Tak jak i cały tydzień.- podeszłam do niego...

-Jak coś, to wiesz, pod jaki numer dzwonić.- otworzył drzwi, a ja wsiadłam. Gdy już dojechaliśmy, wysiadłam z auta i poszłam spokojnym krokiem do szkoły. Weszłam do budynku i była tam osoba, której najmniej się tu spodziewałam...

-Evans, ty tutaj?- podeszłam do niego, a on sie na mnie spojrzał...

-Tak. Wstałem wcześniej, a więc jestem...- zaśmiał się, a ja się uśmiechnełam...

-W końcu nie spóźnisz się na matmę. Zapisze sobie ten dzień w kalendarzu.

-Chyba warto, wiesz?- po patrzyliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać. On poszedł w swoją stronę, a ja w swoją.
Pov.Axel
Ładniej być nie mogło... Po prostu nie mogło...

-Adam! Julia! Wiem, że to wasza sprawka!- weszłem ze swoim mundurkiem do kuchni...

-No co?- zaczął Adam...- teraz każda cząstka ciebie, będzie mówić "kocham cie Alix!"- Julia zaczeła się śmiać...

-Ale to...!- pokazałem rysunek na plecach ubioru...- ja mam iść dzisiaj do szkoły!

-Braciszku, to są świecówki! Wystarczy przetrzeć mokrymi chusteczkami!- rzekła i podała mi chusteczki, a ja zacząłem zmywać rysunek... Na szczęśszczęście zadziałało... Ubrałem się, ułorzyłem włosy i czekałem już tylko, na tego idiotę, zwanego moim bratem...

-Nadal jesteś zły?-zapytał wchodząc do korytarza...

-Owszem. Jestem.- wyszliśmy i ruszyliśmy w kierunku szkoły...

-No ej. Weź wrzuć na luz. To był żart.- wzdycha, a to ja pownienem to robić... Przyśpieszyłem kroku i szedłem prosto do szkoły, a Adam... Sklep z żelkami... Źle... Uciekam stąd. Z nikąd mój telefon dał o sobie znak istnienia, a więc odblokowałem go i wiadomość była od Harriet...
#cześć Axel! Kiedy powiesz Alix, że ją kochasz?#
#to moja przyjaciółka#- z kąd ona to wie?! Mniejsza, później zrobię przesłuchanie Adama. Weszłem na teren szkoły i udałem się pod klasę matematyczną, gdzie odłożyłem torbę, a następnie zrobiłem sobie mały spacerek po szkole... Gdy weszłem na 2 piętro i za ścianą usłyszałem głos Alix, postanowiłem się zatrzymać i podsłuchać rozmowę...
Pov.Alix
Kurde, ona chyba nie żartowała... -Harry, poważnie? Jesteś nienormalna.- oddałam komórkę Harriet...

-Ja mówiłam. Teraz on dostnie chopla, bo ja wiem, a więc teraz tylko twój pierwszy krok.- schowała telefon do swojej torby...

-Axel nic do mnie nie czuje. Jest moim przyjacielem.- oparłam się o ściane i zamknełam oczy...

-Oj tam, oj tam...- zrobiła to co ja...- ja wiem, że prędzej czy później, będe patrzeć na wasze pociechy i opowiadać im, jak ty i Axel byliście tępi. Bez obrazy.- popatrzyła na mnie, oraz ja na nią...

-Co ty bredzisz?

-Prawdę. Wy sie kochacie.- połorzyła swoje ręce, na swoich policzkach... Dobra, kogo ja oszukuje?!

-Ty masz jakieś super moce?

-Wait... Co?- przechyliła głowe na lewy bok...

-Wygrałaś...- odbiłam się plecami od ściany i uniosłam ręce do góry...- kocham go.- zaczeła mnie przytulać...

-Wiedziałam! Alix, kocha Axela, Alix, kocha Axela!- zaczeła jakiś taniec, o ile można to tańcem nazwać. Popatrzyłam może 30 sekund i także zaczełam tańczyć... Nasza radość trwała jeszcze pare sekund, ale przerwał ją dzwonek...

-O fuck! Rura do klasy!- zaczełyśmy biec pod klasę... Coś mi się wydaje, że Harriet musi popracować nad formą. Mniejsza! Wbiegłyśmy do klasy i stanełyśmy przed biórkiem nauczyciela, aby następnie skłonić się...

-Przepraszamy!- krzyknełyśmy równocześnie, a nauczyciel stanoł przed nami...

-Macie szczęście. Jeszcze pare minut i bym was do klasy nie wpuścił. Siadajcie.- stanełyśmy w pionie i podziękowałyśmy, a następnie udałyśmy się na swoje miejsca...

-Cześć Ax.- usiadłam, a ten patrzył na mnie wielkimi oczami... To jest nie ludzki kształt...- ej, co się dzieje?- zaczełam pisać jakieś przykłady alfa, beta czy cuś, co po chwili też uczynił mój sąsiad...

-Nic. Będziesz dzisaj na treningu?

-Axel! Wynik!- ten to zawsze musi się udzielić...

-56, 8.- odparł ze spokojem...

-Tak, będe. A co?- odłorzyłam długopis, i podeszłam do tablicy, gdyż zostałam tam wywołana.

-Przykład f, Alix. Zaczynaj.- nauczyciel usiadł na krześle i patrzył na mnie wyczekująco... Przełknełam głośno śline i zaczełam pisać...
25 minut później
-W końcu! Dostajesz 5 z +!- krzyknął uradowany nauczyciel, gdyż w końcu udało mi się napisać rozwiązanie. Czy miałam jakiś błąd? Nie. Miałam jakieś podejścia? Owszem, tylko jedne.

-Warto było liczyć koty, psze pana.- podrzuciłam kredę do góry, a ta spadła na moją lewą ręke.

-Dobrze, siadaj już. Silvio! Przykład a, zadnie 7!- wstała i podeszła do tablicy, a ja usiadłam na krześle. Axel, zapisał już przykłady, a więc zaczoł bawić się długopisem. Ja skończyłam przepisywać i odłorzyłam długopis.

-Co byś powiedziała na łączną technikę? Ogień + muzyka?- zapytał, patrząc na to co wyrabiam na tyłach zeszytu...

-W sumie...- wróciłam do kartek z przodu...- możemy spróbować. Nasze techniki same w sobie są silne, a co dopiero razem. To będzie jak mieszanka wybuchowa!- krzyknęłam, a nauczyciel już miał mnie upomnieć, ale coś mu nie pykło, bo do sali wszedł tata...- cześć tato.

-Dyrektorze. Witaj Alix.- rzekł, a następnie podszedł do nauczyciela. Wyszli z klasy i nikt z nas, nie raczył się odezwać. Nauczyciel nie wrócił, aż do końca lekcji... Gdy zadzwonił dzwonek wyszliśmy z klasy, a ja nadal myślałam o jednym... Jak ja mam mu o tym powiedzieć? To będzie bardziej trudne, niż opieka nad psem Kastiela! Z mojego zamyślenia wyrwał mnie głos Marka...

-Alix! Pan Hliman woła na zbiórkę w strojach!- powiedział i pobiegł dalej. Ja szybko pobiegłam do łazienki, gdzie się przebrałam i od razu udałam się na boisko. Stanełam na linii pomiędzy Axelem, a Adamem. 

-Już wiemy, kto będzie naszym przeciwnikiem.- rzucił od razu dziadek...

-Co?!- krzyknął zadowolony Mark...

-Z kim gramy?!- krzyknęłam, równie zadowolona jak Mark...

-Nie ma co się cieszyć...- zaczęła Silvia...

-W ich składzie, są dwie osoby, z którymi już graliśmy...- dokończyła Nel...

-A te osoby to Joe King i Byron Love.- ogłosiła Silvia...

-Wasz pierwszy przeciwnik. Korea Południowa!- między nami zapadła kompletna cisza... Wszyscy po prostu staliśmy i nic... Ja jako pierwsza ogarnęłam się z szoku...

-Dobra... Głowa do góry!- spojrzeli na mnie...- Może i mają pana blondi czupryna i pana lwia grzywa, ale nie mają takiej siły jak my! Razem ich pokonamy! Wy zrobiliście to raz, a ze mną po raz kolejny i tak do upadłego! Mam racje?!- weszłam na ławke...

-Tak.- powiedzieli...

-Zapytałam czy mam racje?!

-Tak!- uśmiechnęli się szeroko...

-Ja nadal nie słyszę!- dziadek już ustawił piłke na środku boiska...

-TAK!- wszyscy podskoczyli do góry i pobiegliśmy na boisko... Każdy trenował to, co wydawało mu się w sobie słabsze... Natomiast ja i Axel próbowaliśmy połączyć ognistą burze z moją muzyczną ruletką... lecz gdy już miało wyjść ja i Axel wpadaliśmy na siebie i wychodził jeden, wielki klops...

-Jeszcze raz!- krzyknęłam ledwo stojąc... na boisku byliśmy już, tylko ja i Axel... siedzimy tu od 12 a jest już 16... Matko... Ale sie zmęczyłam...

-Alix, daj spokój...- podszedł do mnie...- jesteś wykończona. Odpocznij.- na słowo "odpocznij" moje nogi zaczęły mieć własne życie i same sobie usiadły...

-Zdradzieckie nogi.- położyłam się spokojnie... lekko dyszałam... Axel wziął moją butelkę i mi ją podał... ja odmówiłam jej, gdyż wiedziałam, iż jest pusta.- Już dawno wypiłam.

-Masz...- podał mi swoją...- napij się.- wziełam butelke i napiłam sie cztery łyki, a potem oddałam mu jego własność. Jeszcze chwile posiedziałam i już byłam w pół pełnym stanie użytkowania...

-No...- przeciągnełam sie...- Nowa siła, nowa szansa! Gramy!- już miałam biec, ale ten złapał mnie za ręke... spojrzałam na niego. Jego twarz była pokryta lekkim rumieńcem, a oczy błyszczały, wręcz lśniły jak diamęt w słońca blasku...

-Alix, czy...- patrzył na mnie, lecz po chwili puścił moją ręke i odwrócił wzrok...- nie ważne.

-Axel, tak...- uśmiechnęłam się szeroko...- pójdę z tobą i Julią za tydzień, do wesołego miasteczka.- popatrzył na mnie zdziwiony...

-Skąd...?

-Spójrz za siebie.- pokazałam palcem, a ten się odwrócił i chyba właśnie stracił wiarę, w normalność, a natomiast ja po prostu padłam na podłoge ze śmiechu... Za nim stali Adam i Julia z wielkim plakatem by. Julia, na którym widniał napis "pójdź z nami do wesołego miasteczka! ❤❤".

-Nie ma za co brat.- śmiał się Adam, a więc ja wstałam i oparłam się o jego ramię...

-Adam tyś to planował, prawda?- zapytałam, nadal się śmiejąc...

-Oczywiście, że tak!- też się śmiał, a Julia wskoczyła mi na barana...

-Moc dziewczyn!- krzykneła radośnie... Nie wiem dlaczego tak krzykneła, ale ok... Zabrali się, a ja i Axel już zostaliśmy sami...

-Koniec na dzisiaj?- zapytał patrząc na mnie...

-Ta...- co kurła?! Pod skoczyłam do góry... Magicznym sposobem znalazłam się za Axelem, trzęsąc się... Zaczeło sie... Ej, chwila... Nie pada! Spojrzałam na jego rękę, gdzie trzymał telefon z odgłosami burzy...

-Ej! Tak się nie robi!- przewróciłam go na ziemię...- dobrze wiesz, że się boję burzy!

-Sorki, ale musiałem to przetestować. Wybacz, piękna.- puścił mi oczko...

-Debil!- połorzyłam się obok niego śmiejąc się, co też on robił... Jeszcze chwile z siebie żartowaliśmy mówiąc rzeczy typu "Właśnie ujrzałem Anioła" czy "Jesteś tak słodki, że Cashmere ci się nie może równać" i rozeszliśmy sie do swoich domów... Gdy weszłam do swojego pokoju zrobiłam zadania, wyprałam się, przebrałam i poszłam spać...
__________________________
WOW! JA ŻYJE! ŚWIĘTO!  Cześć wy moje kotki❤ jak się macie? Ja wspaniale, bo... No chyba wiecie, że mam chłopaka? Podziwiam wszystkich co o tym wiedzą xD przepraszam, za tak długą nieobecność, ale wracam 😹 do następnego rozdziału...
                              ~władca_kotów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro