Naozomi reaktywacja
Pov.Alix
Kto lubi wracać do szkoły? Na pewno nie ja...
-Cashmere, pójdziesz za mnie do szkoły, prawda?- zapytałam, a szynszyla tylko mocniej się skuliła. No super. Chcąc, czy też nie poszłam do łazienki gdzie się lekko odświeżyłam, pomalowałam i w ogółe. Gdy weszłam do pokoju, tylko spakowałam plecak, wzięłam telefon, Cashmere zostawiłam jedzenie i picie, jak coś to ma dostęp do kuchni, to tam sobie zejdzie. 6:12. Zeszłam na dół po schodach, a tam już był Liam, tata, oraz Nelly.
-Dzień dobry, wszystkim.- powiedziałam i usiadłam.
-Hejka. Jak się spało?- zapytał mój brat.
-Wsio haraszo. Ty pani majet, szo ja gavared (Wsytsko dobrze. Ty rozumiesz, co ja mówię?)?- czasami mówię po rusku. Taka tendencja.
-Tak. Wszyscy rozumieją.- powiedziała... dalej wszyscy się zajadali, patrząc po sobie dziwnie, za wszelką cenę, unikając mojego wzroku. O co chodzi?
-Coś się stało?- zapytałam, a oni zaprzeczyli... Okej? Rozumiem? Chyba? Nagle poczułam wibracje pod ręką, więc spojrzałam na ekran.
Wiadomość przychodząca od:
Axelo mi amor❤
Tekst: Hejo. Będziesz w szkole za 15min?
Do: Axelo mi amor❤
Tekst: Jasne😳 do zobaczenia😘
Szybko zjadłam sałatkę, jogurt, po czym szybko wzięłam tosta do buzi, wzięłam plecak na ramię i wybiegłam z domu. Biegłam przez park, gdzie spotkałam Samford'a.
-Hej!- krzyknęłam.- Pa!- i pobiegłem dalej. Gdy byłam już blisko szkoły, była godzina 6:59. I jak na złość, wpadłam na tą suke.
-Hej! Uważaj jak leziesz ty...- urwała, gdy zobaczyła, że to ja.
-No dawaj. Dokończ.- wstałam i założyłam ręce na piersi.
-Ja... Ja... Axel! Ona chciała mnie pobić!- rzuciła się na chłopaka, który był za mną. Gdy się do niego przytuliła, myślałam, że mnie krew zaleje.
-Naozomi, spadaj.- powiedział, a ja się tylko bardziej wkurzałam. Liczyłam sekundy, aby wiedzieć, ile razy jej przyjumać.
-Póść. Go. Bo. Zabije.- wycedziłam, przez zęby.
-Nie jesteście razem, czy coś, także mi nie rozkazuj!- o. Czyżby? Teraz byłam tak zła, że aż od mnie leciała jakaś czarna energia. Axel się, aż spiął, a Naozomi, pożałowała słów.
-Ah, tak? Ile razy, Axel Cię pocałował? Ile razy, nazwał Cię nutką?- zaczęłam do niej powoli podchodzić, a ona cofała się w tył, puszczając Axel'a.- Ile razy, Cię gdzieś zaprosił? No słucham?
-N-nigdy. P-przepraszam.- stanęłam, uspokajając się.
-Zejdź mi z oczu.- wykonała rozkaz. Uśmiechnięta, odwróciłam się do Axel'a.
-To co?- przyciągnął mnie do siebie, na co ja zapiszczałam. Uśmiechnął się.
-Tak szybko zmieniasz twarze. Myślałem, że ją zabijesz.
-Byłam o tyle...- moje palce się stykały- aby to zrobić.
-Twoje palce się stykają.- zauważył, a ja się uśmiechnęłam. Dopiero teraz ogarnął, o co mi chodziło.- O ty, zła.- zbliżył się do mnie...- nie dość, że zła, to jeszcze taka malutka.
-No ej! To Ty za szybko rośniesz!- oburzyłam się.
-Hahahahaha! No dobra, nie obrażaj się.- pocałował mnie w czoło.- Ja Cię lublu.
-O. Ty gavared pa ruskie? Hm... To haraszu. Szo Ty robotaju, pa urok? (Tzn. O. Gadasz po rusku? Hm... To dobrze. Co robisz, po lekcji?)
-Umiem tylko "kocham Cię".- zaczęliśmy iść do szkolnego ogrodu. Mamy klub ogrodników.
-Yhm, rozumiem.- nagle sobie przypomniałam... okres... O nie, nie, nie!- muszę zadzwonić.- wybrałam telefon do Harriet.
-Halo?
-MOPMP? (Mam okres przyniesiesz mi podpaski?)
-Jasne!- i się rozłączyła. Axel się dziwnie na mnie patrzył.
-Nic, nic. To co? Usiądziemy?- pokazałam na stół od ping ponga.
-Jaaaaasne.- najpierw usiadł on, klepiąc swoje kolana. Usiadłam obok, a on się uśmiechnął. O nie...
-Masz okres.- i się stało! Zły los!
-Ehehehe... nie. Skąd Ci to do głowy przyszło?- śmiałam się nerwowo.
-Yhm, bo ja nie mam kuzynek i wcale nie znam skrótów, oraz wcale nie udawałem głupiego, aby zobaczyć, jak sie zachowasz.- spaliłam buraka. No to po mnie. Przytulił mnie, Bawiąc się moimi włosami.
-Nie dam Ci teraz spokoju. Będę Cię rozpieszczał.- szepnął mi do ucha, a ja piszczałam jak głupia. On się śmiał, a mi wcale nie było do śmiechu. Nagle obok nas pojawiła się Naozomi, która zrobiła nam zdjęcia.
-Wrzucaj gdzie chcesz, mam to gdzieś.- powiedzieliśmy z Axel'em. Śmialiśmy się lekko pod nosem, gdy ta odchodząc, przeklinała mnie i moje życie.
-Kocham Cię.
-Ja też Cię kocham, a tak w sumie, to tak na prawdę chce się zbliżyć do Adama... pomożesz mi, prawda?- mściłam się.
-Nie oddam cię nikomu, skarbie. Zostajesz ze mną.
(Rozmowa po francusku tu będzie, ale pisana polskim jak coś!)
-Szukamy Alix Raimon Lorenc.- podeszła do nas mała grupka.
-To Ja.- powiedziałam.
-Jesteśmy paryską drużynę. Skierowano nas do Ciebie.- powiedziała jakąś rudowłosa.
-Po co?
-Mecz za tydzień. Na stadionie w Paryżu. O 14. Jasne?
-Bejbe, nie jesteś moim szefem, więc nie takim tonem. Zniknij, przepadnij jak franka buty. Ale zgoda. Będziemy.
-Ty też nie jesteś moim szefe...
-Jestem, lepiej mi stąd W Y P I E R D A L A J, bo jak ci gwizde, a pizgne, to na orbitę wylecisz.- powiedziałam, a grupka odeszła.
-Atfu!- powiedziałam, gdy odchodziły.
-Co?- zapytał...
-Przyleciały o ten mecz idiotki. Nie lubię takich ludzi... irytują mnie.- powiedziałam.
-Ciebie, czy horomony?
-Ej!- udeżyłam go lekko w ramię, a ten się zaczął śmiać, a ja widać Golddew na horyzoncie, ruszyłam w jej stronę, a potem razem poszłyśmy do łazienki. Ja się już zabezpieczyłam, więc poszłyśmy do biblioteki.
-I co? I jak?- zapytała, szukając książek, na regale, który był tuż za moimi plecami.
-O co ci chodzi?- zapytałam, aby ją trochę zirytować.
-Mam tu całkiem grubą encyklopedię. Chcesz ją na stopach?- zapytała poważnie, na co ja się zaśmiałam.
(Lenistwo, choroba ciężka, jak będę miała chęci do życia, to napisze tutaj ten dialog. Głównie to Alix mówi o tym, co sie działo między nią a Axel'em.)
Gdy Harriet skończyła już skakać z radości, poszłyśmy do szafek. Ja niestety mam szafkę daleko, od sali lekcyjnej, także aby zdążyć na pierwszą lekcje, muszę biec. Wbiegłam po schodach na kolejne piętro szkoły, wziełam podręcznik do geografii i ruszyłam w bieg. Gdy byłam już na 1 piętrze i chciałam skręcić w prawo udeżyłam o coś, a raczej kogoś.
-Przepraszam, muszę lecieć.- powiedziałam, ale gdy miałam ruszać, ten ktoś złapał mnie za nadgarstek.
-Dyrektor skierował mnie do Alix Raimon Lorenc. Wiesz, gdzie ona jest?
-To ja. Czyli mam zwolnienie z gerki?
-Tak. Ja jestem...
Polsat powraca! Jaka ja jestem zła... i'm sorry XD no to do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro