Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Naozomi reaktywacja

Pov.Alix
Kto lubi wracać do szkoły? Na pewno nie ja...
-Cashmere, pójdziesz za mnie do szkoły, prawda?- zapytałam, a szynszyla tylko mocniej się skuliła. No super. Chcąc, czy też nie poszłam do łazienki gdzie się lekko odświeżyłam, pomalowałam i w ogółe. Gdy weszłam do pokoju, tylko spakowałam plecak, wzięłam telefon, Cashmere zostawiłam jedzenie i picie, jak coś to ma dostęp do kuchni, to tam sobie zejdzie. 6:12. Zeszłam na dół po schodach, a tam już był Liam, tata, oraz Nelly.
-Dzień dobry, wszystkim.- powiedziałam i usiadłam.
-Hejka. Jak się spało?- zapytał mój brat.
-Wsio haraszo. Ty pani majet, szo ja gavared (Wsytsko dobrze. Ty rozumiesz, co ja mówię?)?- czasami mówię po rusku. Taka tendencja.
-Tak. Wszyscy rozumieją.- powiedziała... dalej wszyscy się zajadali, patrząc po sobie dziwnie, za wszelką cenę, unikając mojego wzroku. O co chodzi?
-Coś się stało?- zapytałam, a oni zaprzeczyli... Okej? Rozumiem? Chyba? Nagle poczułam wibracje pod ręką, więc spojrzałam na ekran.
Wiadomość przychodząca od:
Axelo mi amor❤
Tekst: Hejo. Będziesz w szkole za 15min?
Do: Axelo mi amor❤
Tekst: Jasne😳 do zobaczenia😘
Szybko zjadłam sałatkę, jogurt, po czym szybko wzięłam tosta do buzi, wzięłam plecak na ramię i wybiegłam z domu. Biegłam przez park, gdzie spotkałam Samford'a.
-Hej!- krzyknęłam.- Pa!- i pobiegłem dalej. Gdy byłam już blisko szkoły, była godzina 6:59. I jak na złość, wpadłam na tą suke.
-Hej! Uważaj jak leziesz ty...- urwała, gdy zobaczyła, że to ja.
-No dawaj. Dokończ.- wstałam i założyłam ręce na piersi.
-Ja... Ja... Axel! Ona chciała mnie pobić!- rzuciła się na chłopaka, który był za mną. Gdy się do niego przytuliła, myślałam, że mnie krew zaleje.
-Naozomi, spadaj.- powiedział, a ja się tylko bardziej wkurzałam. Liczyłam sekundy, aby wiedzieć, ile razy jej przyjumać.
-Póść. Go. Bo. Zabije.- wycedziłam, przez zęby.
-Nie jesteście razem, czy coś, także mi nie rozkazuj!- o. Czyżby? Teraz byłam tak zła, że aż od mnie leciała jakaś czarna energia. Axel się, aż spiął, a Naozomi, pożałowała słów.
-Ah, tak? Ile razy, Axel Cię pocałował? Ile razy, nazwał Cię nutką?- zaczęłam do niej powoli podchodzić, a ona cofała się w tył, puszczając Axel'a.- Ile razy, Cię gdzieś zaprosił? No słucham?
-N-nigdy. P-przepraszam.- stanęłam, uspokajając się.
-Zejdź mi z oczu.- wykonała rozkaz. Uśmiechnięta, odwróciłam się do Axel'a.
-To co?- przyciągnął mnie do siebie, na co ja zapiszczałam. Uśmiechnął się.
-Tak szybko zmieniasz twarze. Myślałem, że ją zabijesz.
-Byłam o tyle...- moje palce się stykały- aby to zrobić.
-Twoje palce się stykają.- zauważył, a ja się uśmiechnęłam. Dopiero teraz ogarnął, o co mi chodziło.- O ty, zła.- zbliżył się do mnie...- nie dość, że zła, to jeszcze taka malutka.
-No ej! To Ty za szybko rośniesz!- oburzyłam się.
-Hahahahaha! No dobra, nie obrażaj się.- pocałował mnie w czoło.- Ja Cię lublu.
-O. Ty gavared pa ruskie? Hm... To haraszu. Szo Ty robotaju, pa urok? (Tzn. O. Gadasz po rusku? Hm... To dobrze. Co robisz, po lekcji?)
-Umiem tylko "kocham Cię".- zaczęliśmy iść do szkolnego ogrodu. Mamy klub ogrodników.
-Yhm, rozumiem.- nagle sobie przypomniałam... okres... O nie, nie, nie!- muszę zadzwonić.- wybrałam telefon do Harriet.
-Halo?
-MOPMP? (Mam okres przyniesiesz mi podpaski?)
-Jasne!- i się rozłączyła. Axel się dziwnie na mnie patrzył.
-Nic, nic. To co? Usiądziemy?- pokazałam na stół od ping ponga.
-Jaaaaasne.- najpierw usiadł on, klepiąc swoje kolana. Usiadłam obok, a on się uśmiechnął. O nie...
-Masz okres.- i się stało! Zły los!
-Ehehehe... nie. Skąd Ci to do głowy przyszło?- śmiałam się nerwowo.
-Yhm, bo ja nie mam kuzynek i wcale nie znam skrótów, oraz wcale nie udawałem głupiego, aby zobaczyć, jak sie zachowasz.- spaliłam buraka. No to po mnie. Przytulił mnie, Bawiąc się moimi włosami.
-Nie dam Ci teraz spokoju. Będę Cię rozpieszczał.- szepnął mi do ucha, a ja piszczałam jak głupia. On się śmiał, a mi wcale nie było do śmiechu. Nagle obok nas pojawiła się Naozomi, która zrobiła nam zdjęcia.
-Wrzucaj gdzie chcesz, mam to gdzieś.- powiedzieliśmy z Axel'em. Śmialiśmy się lekko pod nosem, gdy ta odchodząc, przeklinała mnie i moje życie.
-Kocham Cię.
-Ja też Cię kocham, a tak w sumie, to tak na prawdę chce się zbliżyć do Adama... pomożesz mi, prawda?- mściłam się.
-Nie oddam cię nikomu, skarbie. Zostajesz ze mną.
(Rozmowa po francusku tu będzie, ale pisana polskim jak coś!)
-Szukamy Alix Raimon Lorenc.- podeszła do nas mała grupka.
-To Ja.- powiedziałam.
-Jesteśmy paryską drużynę. Skierowano nas do Ciebie.- powiedziała jakąś rudowłosa.
-Po co?
-Mecz za tydzień. Na stadionie w Paryżu. O 14. Jasne?
-Bejbe, nie jesteś moim szefem, więc nie takim tonem. Zniknij, przepadnij jak franka buty. Ale zgoda. Będziemy.
-Ty też nie jesteś moim szefe...
-Jestem, lepiej mi stąd W Y P I E R D A L A J, bo jak ci gwizde, a pizgne, to na orbitę wylecisz.- powiedziałam, a grupka odeszła.
-Atfu!- powiedziałam, gdy odchodziły.
-Co?- zapytał...
-Przyleciały o ten mecz idiotki. Nie lubię takich ludzi...  irytują mnie.- powiedziałam.
-Ciebie, czy horomony?
-Ej!- udeżyłam go lekko w ramię, a ten się zaczął śmiać, a ja widać Golddew na horyzoncie, ruszyłam w jej stronę, a potem razem poszłyśmy do łazienki. Ja się już zabezpieczyłam, więc poszłyśmy do biblioteki.
-I co? I jak?- zapytała, szukając książek, na regale, który był tuż za moimi plecami.
-O co ci chodzi?- zapytałam, aby ją trochę zirytować.
-Mam tu całkiem grubą encyklopedię. Chcesz ją na stopach?- zapytała poważnie, na co ja się zaśmiałam.

(Lenistwo, choroba ciężka, jak będę miała chęci do życia, to napisze tutaj ten dialog. Głównie to Alix mówi o tym, co sie działo między nią a Axel'em.)

Gdy Harriet skończyła już skakać z radości, poszłyśmy do szafek. Ja niestety mam szafkę daleko, od sali lekcyjnej, także aby zdążyć na pierwszą lekcje, muszę biec. Wbiegłam po schodach na kolejne piętro  szkoły, wziełam podręcznik do geografii i ruszyłam w bieg. Gdy byłam już na 1 piętrze i chciałam skręcić w prawo udeżyłam o coś, a raczej kogoś.
-Przepraszam, muszę lecieć.- powiedziałam, ale gdy miałam ruszać, ten ktoś złapał mnie za nadgarstek.
-Dyrektor skierował mnie do Alix Raimon Lorenc. Wiesz, gdzie ona jest?
-To ja. Czyli mam zwolnienie z gerki?
-Tak. Ja jestem...




































































































Polsat powraca! Jaka ja jestem zła... i'm sorry XD no to do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro