Krew, za łaze, łza za siebie...
Pov.Axel
Krzyknęła i pobiegła dalej, na co drużyna się uśmiechnęła. Gdy obok mnie CHCIAŁA przebiec, ja chwyciłem ją za nadgarstki, po czym ją przytuliłem. Cała drużyna, prócz mojej kochanej Golddew, zrobiła wielkie oczy.
-Czy wy...?- zapytał Nathan...
-Ja będę chrzesną!- krzyknęła Sylvia z ławki.
-Postradzałaś zmysły! To ja nią będę!- krzyknęła druga z dziewczyn.
-Przypomne nawiasem, że to moja siostra.- rzekła z zadziornością na twarzy Nelly. Alix tylko się zaśmiała i dała mi buziaka w szczękę. Poważnie, albo to ja tak szybko rosne, albo ona po prostu przestała rosnąć. Czekaj wychodzi na to samo! Nie wnikam.
-Słodko razem wyglądacie.- stwierdził... straszy/młodszy Shirou.
-Dobra, dobra, my tu paplu paplu, trening nadal nie zaczęty!- krzyknęła Alix, na co Golddew oraz Vanessa, rzekły...
-Ty i twoja energia.- dziewczyny ruszyły z przodu, a Alix jak zwykle zresztą, zrobiła gwiazdę na zakończenie. Vanessa także ma swój znak rozpoznawczy. Zrobiła mostek ze stania, na co Alix, także go zrobiła.
-Takie bajery trzeba umieć.- zaśmiała się siostra mojego kolegi z drużyny. Po chwili zaczęliśmy już grać "mecz", a Alix gdzieś odpłyneła, co chwilą patrząc na drzewo przy boisku.
Pov.Alix
Dawaj, dawaj... wychodź! Już! Krzyczałam na tą różową czupryne w myślach. Ja już Mam plany, a on siedzi za tym walniętym, przerośniętym krzakiem i co?! Dupa! Siedzi tam i...
-Alix, podanie!- szybko przyjęłam piłkę od Nathana i wykonałam technikę. No nie tyle co technikę, ale technikę strzału, który nie wymaga skoków, i tak dalej, gdyż no... jestem lekkim leniem podczas tego tygodnia. Evans jak zwykle doskoczył do piłki i ją złapał, na co się uśmiechnęłam. Robisz się coraz lepszy Evans. Podeszłam do ławki i się napiłam wody i już nie wytrzymałam.
-Posłuchaj mnie Barbie, DOSKONALE wiem, że tam jesteś, więc mi tu chodź!- krzyknęłam, a reszta drużyny patrzyła na mnie, jak na debila.- A wy, znacie mnie na tyle dobrze, aby wiedzieć, iż mogę zacząć krzyczeć na wszystko.- pokiwali zgodnie głową, a sam Kevin, zaśmiał się, wychodząc zza drzewa. Wszyscy wybuchnęli dziką radością, witając przyjaciela.
Pov.Narrator
Cała drużyna przywitała Kevin'a. Była to niezwykła radość. Grali całe trzy godziny, a Alix obserwowała to wszystko z boku. Nie chciała pchać się tam, gdzie nawet nie miała miejsca. Chciała, aby przypomnieli sobie dawne czasy. Co chyba zadziałało... lecz Axel, zauważył brak jego dziewczyny na boisku. Lecz jak wszyscy pamiętamy, już jutro Axel, wraz z Alix i jego siostrą, wybierają się do wesołego miasteczka. A co do Celii i Adama... cóż, rozkwita miłość, ale brat dziewczyny coś podejrzewa i jak narazie, coś mu w tym nie pasuje. Lecz, za tydzień, także jest wyjątkowy dzień... urodziny napastniczego duetu.
Pov.Alix
Wszyscy już skończyli grać, a ja poszłam się przebrać. Napisałam tacie i Liam'owi, że nie wrócę na obiad. Lekcje się skończyły szybciej, bo jak zwykle, ta żmija coś odwaliła na chemii... jak ona to robi? Dobra, nie ważne. Wyszłam ze szkoły i postanowiłam udać się do...
Pov.Rey
Muszę ukryć prawdę przed tą dwójką... to coraz trudniejsze, gdy w akademi, ciągle pojawiają się nowe twarze. Oczywiście zwiększam ochronę, ale Sharp... on o wszystkim wie... obawiam się, że prędzej czy później jej o tym powie... patrzyłem przez szkło na tą dwójkę idiotów. Kai popatrzył na mnie z mordem w oczach, a ja się uśmiechnąłem z wyższością.
-Co jej zrobiłeś?!- krzyknęła kobieta.
-Ja? Nic. Na moje nieszczęście, ma silną wolę. Ale wystarczy jeden, jej nie uważny ruch, a będzie u mnie w progach... A dzięki temu- pokazałem jej mój nowy wynalazek, do kontrolowania umysłu- będzie grać w...
-Panie Dark! Przyszła!- wszedł jeden z moich zawodników, na co rodzice owej dziewczyny, gwałtownie wciągnęli powietrze.
-Ah, tak? Ułatwiła mi zadanie. Żegnam, państwo Lorenc.- wyszłem z pomieszczenia i poszedłem na boisko, gdzie na środku, stała Alix. Popatrzyła na mnie.
-Czego ode mnie chcesz?- zapytała.
-Już nie będę się w to bawił. Chce stworzyć nową drużynę... I chce, abyś Ty, Alix- zaśmiałem się delikatnie- była jej KAPITANEM.- rzekłem, a na jej twarzy panował szok, a w oczach strach.
-Chyba na łeb upadłeś.- rzekła, a w jej oczach już nie było strachu, a złość. Zacisneła ręce w pięści.
-Nie. Wyobraź to sobie.- podeszłem do jednej z bramki.- ty, jako kapitan. Moja drużyna i moje zasady gry. Miałabyś władze nad piłką, była byś... SPEŁNIONA AŻ DO SZPIKU KOŚCI.- dziewczyna rozluźniła uścisk, patrząc na mnie. Udało mi się...
-Nic Ci się nie udało.
-Co?- nie rozumiem... jak?!
-Spełnić się mogę, DOPIERO w Inazumie. TAM piłka nożna, jest zabawą. Właśnie tam, dostrzegłam potencjał.- zrobiła przerwę, aby się zastanowić.- kilka lat temu, byłam tu. Na tym boisku. King, nie był w stanie obronić moich strzałów. Nawet nie strzałów, bo po jednym się poddał. A Mark? Walczył...- w jej oczach, panował taki gniew, jak żywy ogień. Jak pożar. Co ja zrobiłem?- i właśnie dlatego, jestem tam, a gdyby nie on, byłabym tu! I właśnie za to, uważam go za kapitana idealnego! I nic tego nie zmieni!- wzięła piłkę i zaczęła biec z nią, w moją stronę.- POŻAR GŁOSU!- kopneła piłkę, a ja? Wrzeszczałem z bólu w uszach. Mój krzyk, tylko jeszcze bardziej, pogarszał sprawę.- KONIEC!- upadłem na kolana. Trzymałem się za obolałe uszy.
-Nawet nie wiesz, jaki błąd popełniasz... mogłaś odzyskać coś, co może się wydać, nie do odzyskania.- rzekłem, gdy odchodziła.
-Ja? Co niby? Wujka?- spojrzała na mnie z bólem- gdybyś się mnie nie wyrzekł, byłabym tu...- zaczęła płakać- ALE NIE! BO PO CO KOCHAĆ MNIE! SPIERDALAJ WUJKU!- i pobiegła. Tak, doskonale słyszeliście. Alix Raimon Lorenc, nosi krew Dark'ów...
DAM DAM DAM!!!!!!!!!!! #SZOKKKKKKKKK!!!!!!!!!! KTO SIĘ TEGO SPODZIEWAŁ??!?!?!??!?!?!??!?! A tak poważnie, to... NO KTO?!??!?!?!?? A teraz stajem się żebrakiem... proszę o śliczne komentarze, aby Dać popalić "moim prześladowcą"😂😂😂 sr, ale wasze groźby są bez pokrycia XD a wracając do żebraka, to ROZWALCIE TEN PRZYCISK DO GWIAZDEK, BO TO BARDZO MOTYWUJE!!!!!!!!!!!!!! A tak poważnie, to... MACIE GO ROZJEBAĆ!!!!!! To tyle, wasza Nana😄
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro