Rozdział 12
— Co dziś będzie na obiad? — wymruczał młodszy, przytulając się do pleców chłopaka.
Brunet drgnął lekko, czując uścisk wyższego, jednak nie zaprzestał poprzedniej czynności, jaką było krojenie warzyw do sałatki. Pamiętał o wszystkim co mówił mu Taehyung i starał się na dzień dobry nie ulec młodszemu, bo ten na chwilę jest miły.
Jednak nie zmieniło to faktu, że zranione serduszko Jina zabiło mocniej pod wpływem jego gestów.
— Um, robię wołowinę, bo lubisz, a do tego sałatkę warzywną, bo Kook jeszcze rośnie i musi jeść dużo witamin.
Blondyn roześmiał się cicho i poczochrał niższego po włosach.
— Skoro tak uważasz... Tylko wyrób się na piętnastą — polecił, wychodząc z kuchni.
***
Blondyn agresywnie atakował usta starszego, zagryzając się na nich boleśnie. Czuł metaliczny posmak krwi, jednak nie przeszkadzało mu to w żaden sposób, wręcz przeciwnie, nakręcało go jeszcze bardziej.
Seokjin starał się uciec od warg młodszego, jednak nie miał gdzie, bo chłopak trzymał go mocno, dodatkowo przyciskając do ściany.
— Dobra — wychrypiał wyższy. — Dzisiaj Ci odpuszczę, bo chłopaki są za ścianą, jednak jutro już ich nie będzie, więc szykuj dupę, albo nie będziesz chodzić przez miesiąc.
W cierpieniu rozum odchodzi. A wtedy trzeba wybaczyć wszystko.
Janusz L. Wiśniewski
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro