Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36

4 dni później.

Z każdym dniem ta rozłąka boli mnie coraz bardziej. Straciłam najlepszego przyjaciela, drugą najbliższą mi osobę. To dzięki Jungkook'owi otworzyłam się na ludzi, zaczęłam się uśmiechać, dostrzegłam piękno, tam gdzie było ono skryte. Tak naprawdę to wszystko zawdzięczam jemu.
A teraz? Teraz jedyne czego pragnę to zadzwonić do ojca, żeby zabrał mnie do domu...do mojego domu. Nie chce patrzeć na Jungkook'a i nie chcę też stwarzać chłopakom problemów, już dość się ze mną namęczyli.

-Boże najpierw zabierasz mi matkę, teraz Jeon'a, proszę chociaż ojca mi nie odbieraj. Zlituj się nade mną, co ja ci zrobiłam? Wydaję mi się, iż przez całe życie byłam dobra, życzliwa dla ludzi, nigdy nie przeszłam obojętnie obok kogoś kto potrzebował pomocy i za co mnie tak karzesz? A może ty nie istniejesz? Może wcale cię tutaj nie ma? Tak naprawdę nie widzisz co robię, co myślę, co mówię. Może jesteś jednym wielkim kłamstwem, a ja pomyliłam się. Przez całe życie wierzyłam, modliłam się, uczęszczałam do Kościoła, podczas gdy wszyscy znajomi się ze mnie naśmiewali, że wierzę w zabobony. Pomimo tego, że odebrałeś mi prawie wszystko co dla mnie najcenniejsze, ja nadal w Ciebie wierzę dlaczego? Ja nadal się modlę dlaczego? Ja nadal cię kocham, but why? Jeśli teraz jesteś tu przy mnie, to chcę żebyś wiedział, iż się poddałam...

Jungkook

Dziś mijają już cztery dni odkąd nie odzywam się z Soomin. To mnie tak cholernie boli. Ból ten jest tak silny, ponieważ ją kocham. Miłość ta zamiast mnie uszczęśliwiać, zadaje mi coraz więcej ran. Wywołuje szereg negatywnych emocji- przez które straciłem Soo.
Czuję w sobie złość, frustrację, przygnębienie, mam ochotę płakać i płakać, całą noc i cały dzień. I nikt nie jest w stanie mnie z tego wyciągnąć.
Co ja wygaduję...Zamiast wziąć sprawy w swoje ręce pozwoliłem na to, aby Soo ode mnie odeszła. Jestem skończonym palantem, a teraz zamiast starać się to naprawić siedzę tu, w swoim pokoju, skulony, samotny, rozdarty i chyba kurwa czekam na zbawienie. Aż wszystko samo się ułoży.

-Boże, wiem, że jesteś tu przy mnie. Nie zawsze byłem wierny, wątpiłem to prawda. Jednak teraz, tutaj, z tego miejsca, proszę cię abyś mnie wysłuchał i dał siłę, której mi zabrakło. Jesteś moim jedynym kołem ratunku. Tym, który może wszystko, a ja nie proszę o wiele. Chcę tylko, abyś pomógł mi, wbił mi do głowy jakiś pomysł, jak mogę odzyskać swoją przyjaciółkę a zarazem miłość życia. Tak bardzo chciałbym ją przytulić, tak bardzo chciałbym jej powiedzieć, że się zakochałem. Boże czy masz mnie teraz za skończonego idiotę, ciamajdę, który nie umie powiedzieć wprost tego co czuję, co myśli, czego pragnie, hm? Wszystko to moja wina! Nie jej, tylko moja. Ona w tym momencie pewnie czeka, aż przyjdę (najlepiej z bukietem róż) i przeproszę. A ja co robię? Tchórzę. Jestem pieprzonym tchórzem, śmieciem i egoistą. Nie dziwię się, że siedzi całymi dniami zamknięta w pokoju. Nie chcę na mnie patrzeć. Nawet ja na siebie nie chcę. Brzydzi się mnie. Jestem w jej oczach obrzydliwy. Boże, nie chcę już czuć tego bólu...Chcę być blisko niej.



*Moje kochane misie, na wstępie chciałam was z całego serduszka przeprosić za tak długą nieobecność.
Przepraszam moich wiernych czytelników, którzy każdego dnia czekali na kolejny rozdział. Jednak naprawdę nie miałam czasu na napisanie go. Przez tamten tydzień pojawiałam się na wattpadzie tylko przelotnie. W związku z tym, że coraz bliżej jest do świąt i do matur miałam i nadal mam masę nauki przez co nie dałam rady pisać. Jednak teraz mam trochę ulgi, więc powracam do was!
Chciałabym was rownież powiadomić, iż zbliżamy się do końca książki. Nie martwcie się, jeszcze kilka rozdziałów będzie. A ja mam juz nowych kilka pomysłów na kolejne opowiadania. Bądźcie ze mną, tak jak byliście do tej pory. Kocham was mocno! ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro