Rozdział 34
Wbiegłam jak najszybciej do łazienki i przemyłam kilka razy oczy, aby chłopacy niczego nie zauważyli.
Kiedy stwierdziłam, że wyglądam już w miarę dobrze powróciłam na dół do Jin'a przypominając sobie, że zostawiłam chłopaka samego ze wszystkim co mieliśmy realizować razem.
W tamtym momencie poczułam się cholernie głupio.
-Już jestem przepraszam, że tak długo.-uśmiechnęłam się sztucznie.
Nie chciałam dać po sobie poznać jak chujowo się czuje, choć teraz chciałabym po prostu stąd zniknąć.
-Nic nie szkodzi, większość już zrobiłem. Trzeba jednak jeszcze zrobić sałatkę do wołowiny. Tam są warzywa.-wskazał palcem na białą chłodzącą rzecz, zwaną lodówką.- Zajmiesz się tym?- spojrzał na mnie błagalnie.
-Jasne.- rzuciłam od razu.- I jeszcze raz przepraszam cię, że znów musiałeś wszystko robić sam.
Jin uśmiechnął się do mnie szeroko i szybko zniknął z mojego pola widzenia. Natomiast ja zostałam sama w kuchni. Nie potrafiłam się na niczym skupić, a w szczególności na tej głupiej sałatce, która lada moment miała być podana do obiadu. Nie chciałam, aby różowo- włosy kolega pogniewał się na mnie. W końcu mu obiecałam!
Moje myśli jednak cały czas pozostawały przy najmłodszym członku zespołu.
Błądząc myślami wokół bruneta, nie zauważyłam jak nóż zbliża się do mojego palca.
Aż nagle poczułam okropny ból, gdyż przedmiot wbił mi się zbyt głęboko. Na tyle, że gdy pozbyłam się go z mojego palca można było dostrzec wystającą kość.
Nigdy nie lubiłam oglądać krwi, wystających kości czy mięsa. Zawsze brzydziły mnie tego typu rzeczy, filmy zdjęcia itp.
Gdy odważyłam się spojrzeć na swój rozcięty palec, poczułam jak całe moje dzisiejsze śniadanie podchodzi mi do gardła.
Ostatni raz krzyknęłam mocno i upadłam na podłogę.
-Soomin?!! Słyszysz mnie?- zaczęłam słyszeć czyjeś krzyki, lecz bardzo niewyraźnie. W pewnym momencie zaszumiało mi w głowie i nie mogłam otworzyć oczu. Co jest?!
-To na nic..-wciąż nie potrafiłam rozróżniać głosu.
-Soo błagam nie umieraj!!- z tego co się nie mylę odezwał się ten sam głos, który usłyszałam jako pierwszy.
Pomału zaczęły otwierać mi się oczy, jednak obraz był rozmazany. Nie potrafiłam niczego dostrzec.
-Udało się! Soomin wszystko dobrze? Jak się czujesz?- po parunastu minutach, w końcu mogłam ujrzeć nad sobą 7 postaci.
- Taa.. Nic mi nie jest.- odburknęłam, próbując się podnieść.
W tym też momencie przed oczami zobaczyłam jego..swojego najlepszeg...a przepraszam byłego najlepszego przyjaciela.
-Pójdę się położyć.- dodałam po chwili.
Małymi krokami wstałam i ruszyłam w stronę schodów, które prowadziły prosto do mojego pokoju.
Nadaremno poszły moje starania..
Nawet nie doszłam do schodów, a po raz kolejny zakręciło mi się w głowie. Kiedy już miałam poczuć twarda podłogę, ktoś mnie złapał i wziął na ręce idąc gdzieś w nieznane.
-Ty się nigdzie nie ruszaj.- po wielkiej ciszy, odezwał się nagle Rap Monster, kładąc mnie na kanapę.
-Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy?- warknął na mnie Suga.- Leżałaś i nie reagowałaś przez 10 godzin.
Chociaż ty! Bo osoba, którą miałam za brata i najlepszego przyjaciela nie wygląda na zbyt przejętą- pomyślałam w duszy. Bolało.
Odwróciłam głowę w stronę okien, zobaczywszy iż na dworze jest już ciemno. Na granatowe niebo powychodziły już piękne złociste gwiazdy.
-No nieźle, przespałam cały dzień.- uśmiechnęłam się do siebie.
-Ciebie to bawi?- zobaczył mój uśmiech Suga.
-Nie trzeba było się mną zadręczać.- odrzekłam już lekko wkurzona i małymi krokami, chwytając się wszystkich możliwych przedmiotów po drodze, w końcu zasiadłam przy stole.-Mam nadzieję, iż zdążyłam na kolacje jestem strasznie głodna.
*Wybaczcie mi, za jakikolwiek popełniony błąd, ale pisałam ten rozdział na telefonie ( podczas lekcji złapała mnie wena) Także mam nadzieję, ze zrozumiecie i zapraszam do udzielania się w komentarzach czy także w wiadomościach prywatnych. Do zobaczenia!💕"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro